czwartek, 26 października 2017

Hannah Rothschild: „Baronowa jazzu” /recenzja książki/

Imię nocnego stworzenia było dla Niki idealne – ona także ożywała dopiero o zmierzchu. Tak wprowadza nas w historię swojej ciotki Hannah Rothschild – autorka ”Baronowej jazzu” - znakomicie opowiedzianej biografii niezwykłej kobiety, ukazanej na tle rodzinnej historii Rothschildów.

Wydawnictwo Czarne

Literackie portrety Baronowej

Spośród dzieł literatury faktu, które ukazały się niedawno, moją uwagę zwróciła książka biograficzna Hannah Rothschild, zatytułowana ”Baronowa jazzu”. Przede wszystkim ze względu na osobę tytułowej bohaterki, której zaistnienie i rola w środowisku muzyków jazzowych Nowego Jorku jest jakimś swoistym ewenementem, zjawiskiem tyleż fascynującym, co tajemniczym.  Baronową opisał Julio Cortazar w swoim opowiadaniu  poświęconym pamięci Charlie Parkera – ”Pościg”.  Utrwalił w nim sensacyjne plotki na temat jej roli w wydarzeniach związanych z nagłą śmiercią słynnego Birda. Tak czy owak związek białej kobiety, w dodatku arystokratki, z domu Rotschild,  z Theloniousem Monkiem – czarnym pianistą pochodzącym z nizin społecznych, może się na pierwszy rzut oka wydawać kuriozalny.

Jednak po lekturze ”Baronowej jazzu” przekroczyłam funkcjonujące od lat stereotypy związane z postacią Pannoniki de Koenigswarter – bo tak naprawdę się nazywała. Pochodziła ze słynnej z bogactwa rodziny Rothschildów, podobnie jak autorka biografii, której Nica była cioteczną babką. Dzięki niej dowiedziałam się o wiele więcej o tej niezwykłej kobiecie, śledząc nie tylko jej życiorys, ale także cofając się wstecz rodzinnej historii.

Poszukiwanie tożsamości

Hannah Rothschild pokazuje ją w bardzo szerokim kontekście, sięgając do wspólnych korzeni, które odkrywa również na swój własny użytek i dochodzi do jakże słusznego wniosku, że nie można poznać siebie (ani nikogo) nie wiedząc nic o swoich przodkach, którzy – czy tego chcemy, czy nie – w jakiś tajemniczy sposób decydują o tym, kim jesteśmy. Czy nam się to podoba, czy nie. O tym właśnie – o poszukiwaniu własnej tożsamości, trwającym ponad 25 lat – pisze Hannah Rothschild, opowiadając historie rodzinne, na tle których, niejako na pierwszym planie, rozwija się wątek Baronowej jazzu, jak ją nazywano w środowisku muzyków jazzowych. Dzięki temu jest to opowieść szalenie interesująca dla każdego refleksyjnego czytelnika, uświadamia mu bowiem, jak istotna jest  wiedza o sobie samym. Nie posiądziemy jej jednak innym sposobem, jak tylko poznając historię rodzinną.

Otóż Nica – bo tak ją nazywali bliscy – zawdzięczała swoje imię pasjom ojca, Charlesa Rothschilda, który zamiast bankowością, co było tradycją rodzinną, pasjonował się entomologią, podobnie jak jego brat Walter. Tradycję rodzinną kontynuowała potem najstarsza córka Charlesa – Miriam. Zgromadzili olbrzymi zbiór ponad sześciu milionów okazów, które trafiły do londyńskiego Muzeum Historii Naturalnej, formując trzon tamtejszej kolekcji owadów. Imię bohaterki ma także związek z matką Niki, Rozsiką, która była węgierską Żydówką. Otóż „Pannonica” oznacza nazwę ćmy, ale słowo to znaczy także „pochodząca z Węgier”.

Prawdziwe życie Rothschildówny

Banałem jest stwierdzenie, że zasadniczy wpływ na nasze życie ma dzieciństwo. A już całkiem stereotypowo wyobrażamy sobie dzieciństwo młodych Rothschildów - jako pozbawione trosk i sielankowe. W istocie, trójka rodzeństwa: Victor, Miriam i Nica wychowywali się w sterylnych, luksusowych warunkach. Nie szczędzono na nich pieniędzy, ale też nie zaspokajano indywidualnych potrzeb.



Dzieci spały w pokoju z nianią, która co rano budziła je o siódmej  – czytamy w biografii. Victor, jedyny syn i dziedzic, uczył się w szkole z internatem i widywał siostry wyłącznie na wakacje oraz ferie. Kontakt z rodzicami także był ograniczony, ale jeśli Rozsika akurat znajdowała się w domu, dziewczynki zabierano do jej buduaru, gdzie klękały na podłodze, składały rączki i modliły się: „Boże, spraw, abym była grzeczną dziewczynką. Amen”.

Do szesnastych urodzin jadały samotnie w swoich pokojach. Każdy dzień miał swoją rutynę, której pod żadnym pozorem nie wolno było łamać. Dzieci nie miały właściwie żadnej prywatności ani wolności. Być może właśnie dlatego tak silne było potem dążenie Niki do życia w wolności. I miłości. A także pasje jej rodzeństwa.
Po wyjściu za barona Jules`a de Koenigswarter  ”Nica wykluła się z jajka dziecięcych pokojów – komentuje Hannah Rothschild. Była to jednak ograniczona niezależność. Z rodzinnych więzów przeszła pod kontrolę męża”.

Wielki świat 

Początkowo podróżowali – od Nowego Jorku po Daleki Wschód i nie obyło się bez przygód. Potem zamieszkali w Paryżu i już wówczas Nica  - miłośniczka jazzu mogła słuchać Colemana Hawkinsa, Dizzy` ego Gillespiego, Charliego Parkera i wielu innych. Kiedy na świat zaczęły przychodzić dzieci, baronostwo zamieszkali w ogromnym pałacu Rothschildów – Château d`Abodant, na południe od Paryża. Na ten czas stała się wzorową panią domu – jak wszystkie kobiety w tej rodzinie. Paradoksalnie, wolność przyniosła jej II wojna światowa. Ewakuowała się wraz z dziećmi do Paryża i wstąpiła do Ruchu Wolnej Francji. Mąż w tym czasie, w randze generała, walczył z Niemcami w Afryce. Nie zważając na zakazy i ograniczenia, udała się tam i Nica. Pracowała jako de szyfrantka, kierowca, zaopatrzeniowiec… Odważnie kursowała między Afryką a Ameryką, gdzie wywiozła dla bezpieczeństwa swoje dzieci. Po wojnie została nawet odznaczona medalem i dostała awans na porucznika.

Wolność i jazz w Nowym Jorku

Nie umiała jednak wrócić do swojej poprzedniej roli żony i matki, a potem także pani ambasadorowej. W pewnym momencie podjęła decyzję, że już nie wróci do Meksyku, gdzie jej mąż był ambasadorem i zamieszkała w luksusowym hotelu w Nowym Jorku. Z dawnego wystawnego życia pozostał jej lśniący rolls-roys i książeczka czekowa.

Arystokrację, którą tak dobrze poznała w Anglii, zastąpiła „jazzokracją”. Dowiedziała się, kto kogo zdradzał, kochał, karmił i kopiował, i na kogo wpływał. Przyswoiwszy jazzowy slang, pory dnia i zwyczaje, Nica została tubylcem.



Swoją wielką miłość, Theloniousa Monka, poznała podczas jego koncertu w Paryżu, na który specjalnie poleciała ze swoją przyjaciółką, słynną pianistką, Mary Lou Williams. Była oczarowana – gra Monka przeszła jej najśmielsze oczekiwania:

Zagrał dwie melodie, to wszystko, potem odszedł, a publiczność została oczarowana – mówiła w jednym z wywiadów. Następne dwadzieścia osiem lat życia poświęciła właśnie jemu. Kiedy oglądamy ich wspólne fotografie, zawsze patrzy na niego z wielką czułością albo stoi obok szczęśliwa i uśmiechnięta… 
Mówiła o nim:
Jest najpiękniejszym mężczyzną, jakiego widziałam. Ma potężną budowę, ale jeszcze większą osobowość”.
Monk był przyzwyczajony do kobiecego oddania (miał kochającą żonę), ale najważniejsze było dla niego to, że Nica kochała jego muzykę, że była przy nim, kiedy nie rozumieli go krytycy czy koledzy z branży. Za to ją kochał. A poza tym była piękną, miłą i dowcipną kobietą. I była z Rothschildów, co też wiele ułatwiało.



Książka o Baronowej jazzu powstawała bardzo długo, bo aż 25 lat. Autorka odkrywała poprzez nią także własną historię, co było fascynujące i pełne emocji. Nakręciła film dokumentalny, przygotowała audycję radiową, zgromadziła ogromny materiał dokumentacyjny. Odbyła także niezliczone rozmowy z krewnymi, ze znajomymi Niki – osobami często niezwykle oryginalnymi. Udała się też w przeszłość – do kolebki Rotschildów, do Frankfurtu, gdzie w 1744 roku narodził się założyciel dynastii – Mayer Amschel. Początki rodziny Rothschildów, jej wspaniały rozkwit i wpływ na historię świata – to również niezwykle ciekawy wątek opowieści.

Nasze życie kształtowane jest na długo przed naszym narodzeniem – pisze Hannah Rothschild w swojej znakomitej książce. Łańcuchy DNA, historia przodków i cechy charakteru są nieodłączną częścią każdego człowieka.

Jestem przekonana, że ta refleksyjna i świetnie napisana biografia baronowej Pannoniki de Koenigswarter z domu Rothschild spodoba się wielu czytelnikom.


Książka Hannah Rothschild „”Baronowa jazzu” ukazała się nakładem Wydawnictwa Czarne

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jubileuszowa Gala Muzyki Poważnej Fryderyk 2024

Od baroku po współczesność, od muzyki kameralnej po symfoniczną i koncertującą, od klasyki muzyki poważnej po lżejsze brzmienia z Ameryki Po...

Popularne posty