Wczoraj miałam przyjemność uczestniczenia w konferencji prasowej i oprowadzaniu kuratorskim po wystawie oryginalnych fotografii Zdzisława Beksińskiego, która zostanie otwarta dla zwiedzających 13 kwietnia. Zaprezentowano na niej ok. 200 fotografii z lat 50. ubiegłego wieku, kiedy to artysta eksperymentował z tym medium, zanim zdecydował się zająć wyłącznie malarstwem. Ekspozycja została zaprezentowana z okazji 20. rocznicy dramatycznej śmierci artysty. Obok prac Beksińskiego wystawę otwiera wizualizacja jego życiorysu przygotowana specjalnie przez Normana Leto oraz zdjęcia legend polskiej fotografii: Jerzego Lewczyńskiego i Bronisława Schlabsa. Kuratorką jest Aleksandra Szwedo. Wystawa potrwa do 24 sierpnia.
| Kuratorka wystawy, Aleksandra Szwedo, podczas oprowadzania po wystawie, fot. Barbara Lekarczyk-Cisek |
Początki fotografii Zdzisława Beksińskiego przypadają na lata 40. ub. wieku, kiedy to otrzymał od ojca aparat fotograficzny. Pierwsze zdjęcia dokumentują rodzinny Sanok w czasach II wojny. Potem, będąc studentem na Wydziale Architektury Politechniki Krakowskiej, kupił używany aparat Praktiflex i zaczął fotografować, co było dla niego w tym czasie substytutem działań reżysera i operatora w jednym. Pierwsze zdjęcia są tradycyjne: miękkie światło, pejzaż żona Zofia, kwiat... Możemy je zobaczyć na początku wystawy w przestrzeni zatytułowanej "Piktorialne początki".
Inny wątek wystawy stanowią "Antyportrety", przedstawiające ludzi pozbawionych cech indywidualnych, eksponujące kruchość i brzydotę modeli, wobec których fotografia staje się nawet formą przemocy swego ojca fotografuje tak długo, że ten przestaje pozować). Realizm ustępuje miejsca niemal surrealistycznym kreacjom.
| Zdzisław Beksiński, Portret, 1958, fot. Barbara Lekarczyk-Cisek |
| Zdzisław Beksiński, Akt, 1056, fot. Barbara Lekarczyk-Cisek |
![]() |
| Zdzisław Beksiński, Gorset sadysty, 1958 |
Dalej porównuje fotografie Beksińskiego i Lewczyńskiego do sztuki surrealistycznej, dostrzega także podobieństwo z obrazowaniem w poezji współczesnej oraz z montażem filmowym.
Odrębną grupę zdjęć stanowią stylizowane autoportrety Beksińskiego, będące rodzajem gry z własnym wizerunkiem. Trochę to przypomina eksperymenty Witkacego, jest także próbą zapisu przemian własnej postaci, zarówno w codzienności, jak też w procesie tworzenia. Kiedy artysta kupi w przyszłości kamerę wideo, będzie obsesyjnie wręcz filmował siebie i swoją rodzinę w formie wideodzienników. Na ich podstawie powstał w 2017 roku film dokumentalny Marcina Borchardta "Beksińscy. Album wideofoniczny".
| Zdzisław Beksiński, Autoportret, fot. Barbara Lekarczyk-Cisek |
Choć w latach 50. Beksiński zyskał uznanie jako fotografik, to jednak w 1959 roku zarzucił ten rodzaj sztuki, by nigdy już do niego nie powrócić. Pytany o przyczyny zerwania z fotografią, odpowiadał, że miał poczucie, iż już nic więcej w tej technice nie zdoła wyrazić.
Zbiór około 2 tysięcy fotografii znajduje się obecnie w Muzeum Historycznym w Sanoku, któremu Beksiński przekazał w testamencie swój dorobek i majątek. Wrocławska wystawa powstała we współpracy z sanockim Muzeum Historycznym, należy jednak podkreślić przeważająca liczba fotografii jest własnością Muzeum Narodowego we Wrocławiu, które posiada w swoich zbiorach sto kilkadziesiąt fotografii tego artysty. W 1975 roku trafiły do Działu Fotografii dzięki inicjatywie jego kustosza, Adama Soboty. To pierwsza tak obszerna prezentacja fotografii Zdzisława Beksińskiego, której kuratorka Aleksandra Szwedo "zmierzyła się z legendą wyjątkowego artysty - jak podkreślał podczas konferencji prasowej dyrektor MN Piotr Oszczanowski. Dała nam niepowtarzalną okazję obcowania ze światem bardzo intymnym, w swej dociekliwości i ostrości widzenia wręcz surrealistycznym".
Zachęcam do zwiedzania!
| Wizualizacja życiorysu Zdzisława Beksińskiego sporządzona przez Normana Leto, fot. Barbara Lekarczyk-Cisek |
Korzystałam z tekstów wygłoszonych podczas konferencji oraz zamieszczonych na wystawie, a także z książki Magdaleny Grzebałkowskiej "Beksińscy. Portret podwójny".

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz