niedziela, 5 listopada 2017

„Makrokosmos: podniebny taniec” jako metafora świata

Dzięki twórcom tego pięknego filmu również i my „zyskaliśmy coś na oswojeniu”. Możemy nie tylko oddać się fantazjom o ikarowym locie, ale także dotknąć Tajemnicy i zrozumieć jakąś cząstkę prawdy o sobie i o świecie.

plakat filmu

Makro- i mikrokosmos

  Starożytne  doktryny filozoficzne – od Demokryta i Arystotelesa począwszy –zakładały, iż istnieje analogia pomiędzy podstawowymi częściami ludzkiego ciała a  elementami wszechświata. O ile wszechświat był makrokosmosem, o tyle człowiek – stanowiący jego odzwierciedlenie – był „małym wszechświatem”, czyli mikrokosmosem. Jeszcze w XIX w. romantyzm powraca do tej wizji świata i człowieka, dopiero wiek XX  – wraz z jego kryzysami i gwałtownym rozwojem cywilizacyjnym –  odchodzi od takiej wizji, niosąc zarazem rozliczne zagrożenia i poczucie chaosu.

Konsekwencje tego dostrzeżemy m.in. w wybitnym filmie dokumentalnym Koyaannisquatsi  G. Reggio, w którym przeciwstawienie Natury i Cywilizacji ukazuje destrukcyjny wpływ tej ostatniej na jakość ludzkiego życia (sam tytuł można przetłumaczyć jako „szalony świat”). Jednak francuscy dokumentaliści – Claude Nuridssany i Marie Prenennou oraz Jacques Perrin i Michel Debats – w swoich filmach Mikrokosmos (1996) i Makrokosmos (2001) – przywołują niejako tamtą, odległą, wydawałoby się, wizję świata, który jest tajemniczą harmonią i jednością.



Przypomnijmy, że powstały wcześniej Mikrokosmos ukazywał jeden dzień z życia łąki pod lasem, a jego bohaterami były małe stworzonka: owady, poczwarki. Kto go jednakże widział, doskonale wie, że nie był to typowy film przyrodniczy. Można w nim było – jak w lustrze – zobaczyć ludzkie zachowania owych małych istot, tak pozornie różnych od nas: obok zwykłych, jak poranna toaleta, śniadanie, poprzez miłosne zauroczenia (przepiękna scena z zakochanymi ślimakami i towarzyszącą im pieśnią miłosną), czułe rodzicielstwo ( poczwarki osy „usypiane” kołysanką ), małe i większe dramaty (susza, deszcz czy ptak- agresor niszczący gniazdo mrówek). Poza muzyką, towarzyszył nam dyskretny humor, a analogie z naszym – ludzkim – światem były aż nadto widoczne i wyzwalały nie tylko empatię, ale także prowokowały refleksję nad owym „mikroświatem”.w którym przeciwstawienie Natury i Cywilizacji ukazuje destrukcyjny wpływ tej ostatniej na jakość ludzkiego życia (sam tytuł można przetłumaczyć jako „szalony świat”). Jednak francuscy dokumentaliści – Claude Nuridssany i Marie Prenennou oraz Jacques Perrin i Michel Debats – w swoich filmach Mikrokosmos (1996) i Makrokosmos (2001) – przywołują niejako tamtą, odległą, wydawałoby się, wizję świata, który jest tajemniczą harmonią i jednością.

Makrokosmos: podniebny taniec


I oto po kilku latach, w tym trzech wytężonej pracy kilkuset ludzi – ukazuje się kontynuacja tego tematu –  Makrokosmos:  podniebny taniec.  Tym razem bohaterami są ptaki – skrzydlaci podróżnicy – które w czasie długiego okresu ewolucji wykształciły zdumiewającą zdolność odczytywania swego położenia z gwiazd i planet, potrafią też kierować się ziemskim polem magnetycznym, na które reagują jak igła kompasu. U niektórych gatunków młode uczą się od starszych osobników rozpoznawania długości podróży i trasy, którą mają przebyć. Dzięki filmowi stajemy się tego świadkami, a za sprawą ptaków, którym „towarzyszymy” w zbiorowym fantazmacie, otwiera się przed nami inna perspektywa: świat widziany „z góry”, z dystansu – również wobec naszych, ludzkich spraw.



Z zapisu dokumentalnego „Jak powstawał Makrokosmos”  możemy m.in. dowiedzieć się, że aby móc towarzyszyć ptakom, realizatorzy oswajali je na długo przedtem,  zanim ujrzały ten świat. Wykorzystali na swój sposób odkrytą przez prof. K. Lorenza tzw. zasadę „wdrukowywania”, co oznacza, że nie tylko byli pierwszymi osobnikami, które pisklęta ujrzały, ale też stworzyli system dźwięków, które słyszały one jeszcze w jajach i potem oczywiście rozpoznawały. Jako „zastępcze matki” musieli więc nie tylko karmić „swoje” potomstwo, ale także uczyć je ptasich zachowań, w tym latania, co w przypadku człowieka nie jest jednak takie oczywiste... „Wychowaliśmy w ten sposób około tysiąca ptaków, większość z nich mieszka ciągle u mnie w Normandii, pod ochroną piątki opiekunów” – opowiada Jacques Perrin, producent filmu, w wywiadzie dla miesięcznika KINO. Ludzie stworzyli więc najpierw z ptakami ten rodzaj więzi, który można by nazwać biblijnym lub  franciszkańskim... Właśnie dzięki temu oglądamy wspaniałe zdjęcia migrujących ptaków, a film jawi się  jako przypowieść o niepodzielnej planecie, widzianej z perspektywy „braci mniejszych”. Więcej nawet, bo z ptasiej perspektywy uświadamiamy sobie, iż roszczenie sobie przez człowieka praw do bycia panem tej planety świadczy o braku pokory. Nie brak jej jednak twórcom i współpracownikom filmu – jego niewidocznym bohaterom. Od nich możemy się dowiedzieć, że towarzyszenie ptakom przez tak długi czas, wierne za nimi podążanie, troszczenie się o nie – to wszystko zmienia perspektywę widzenia siebie i świata, wyzwala szereg refleksji, za którymi ukrywa się zapewne także przewartościowanie życia. Jakby powiedział Mały Książę: „Stajesz się odpowiedzialny za to, co oswoiłeś”.
Możemy zatem – jak on – zapytać twórców filmu, jak się to robi.

„Trzeba być bardzo cierpliwym”...

Jacques Cluzaud (reżyser): „Ptaki niechętnie dają przed kamerą to, co wcześniej sobie wymyślisz…ale często dają o wiele więcej. Tak więc trzeba cierpliwości, spokoju i wytrwałości...”
Terry Machado (autor zdjęć): „Musieliśmy dopiero zrozumieć lot ptaka, pojąć, że naprawdę niewiele wiemy o tym, jak mogą z nami współpracować(...) Po wielu tygodniach upartej pracy (...) zdarzył się cud: ptaki leciały w sposób idealnie wyrównany, postanowiły z nami współpracować(...) Po raz pierwszy spełniało się nasze marzenie, wszystko wydawało się proste, panowała idealna zgodność lotu, scenerii i pogody. Tego dnia złapałem się na tym, że wydaje mi się, jakby moja kamera stawała się ptakiem”.

Mathieu Simonet (autor fotosów): „Cap-Tourmente w Quebecu, gdzie dziesiątki tysięcy gęsi śnieżnych robi sobie przystanek w drodze powrotnej na Daleką Północ. Całymi godzinami czekaliśmy w pełnej gotowości na sygnał, który oznajmi nam, że za chwilę odfruną...


"Oswoić” znaczy „stworzyć więzy...

Jaques Perrin (producent): 

Ekipa młodych ludzi czuwała przy wylęgarkach I zaraz po wykluciu się pisklęcia brała je “pod swoje skrzydła”. Pisklaki uznawały ich za rodziców i chodziły za nimi krok w krok przez całą dobę, z krótką przerwą na sen. Było rzeczą oczywistą, że „rodzice” spali wraz z podopiecznymi, w dużych klatkach.

Jacques Cluzaud (reżyser):
Wrzesień 1999, Stany Zjednoczone, nad rzeką Hudson. Pierwszy lot z ptakami. Bernikle kanadyjskie lecą za rozpędzonym sztucznym przodownikiem. Fruną kilka centymetrów od mojego nosa. Nie mogę się powstrzymać, by nie wyciągnąć ręki i nie dotknąć czubka skrzydła. To nieprawdopodobne, ale prawdziwe. (...)- będziemy jak ptaki wśród ptaków.

Potrzebny jest obrządek”...


Jacques Perrin (producent):
Podróżowaliśmy w sposób dosyć oryginalny – zabieraliśmy klatki ze skrzydlatym bractwem do wielkiego samolotu i lecieliśmy razem do jednego z dalekich miejsc na migracyjnym szlaku. Na miejscu nasi wychowankowie odnajdywali instynktownie odwieczne drogi migracyjne. Lataliśmy razem – zmieniając się od czasu do czasu w roli przewodnika. To był rodzaj zabawy, nasze ptaki wiedziały, że nie muszą frunąć aż do końca wyznaczonej przez naturę drogi. Schodziliśmy na ziemię, one dostawały pożywienie, wracały do klatek i po jakimś czasie do domowych normandzkich pieleszy.

Michel Debats (reżyser): 
Kościół z dachem porośniętym trawą, kilka nagrobków, kasztany na ziemi, parę drzew (...). Tam go zobaczyłem na niskiej gałęzi poskręcanej wierzby: miał zamknięte oczy, był wyczerpany, właśnie przefrunął nad oceanem. Nazywał się gołąb grzywacz. Trudno zgadnąć, skąd przyleciał – ptaki są skryte. (...) Stałem kilka centymetrów od niego, a on lekko drżał na tej swojej gałęzi, wciąż z zamkniętymi oczami, na dziobie miał niewielką zieloną plamkę, biała szyja była trochę przybrudzona. (...) Gdybyś był człowiekiem, grzywaczu, stałbyś się bohaterem. Chciałbym, żeby twój lot nie zaprowadził cię nigdy na spotkanie ołowianych kul, którymi zabito by cię, nic o tobie nie wiedząc, jak pospolitego gołębia.


A więc nic nie zyskałeś na oswojeniu?

Mathieu Simonet (autor fotosów):
Trzy lata szaleństwa, jakim było latanie między kontynentami w towarzystwie ptaków. Cudowni towarzysze podróży i fantastyczne spotkania z tymi, o których miałem blade pojęcie, zanim nie zacząłem tej Odysei. Często zdarzało mi się w szczegółach obserwować niebo. Teraz lubię kontemplować tych szalonych wędrowców, którzy niebo zaludniają... Żyjemy w sąsiedztwie nieznanego świata, w którym samotność, odwaga, wyczyn i wolność mają swoich wspaniałych mistrzów pośród ptaków – stworzeń, które fascynują nas od pokoleń... Na krótko staliśmy się ich towarzyszami.

Bruno Coulais (kompozytor): 
...kiedy wydaje nam się, że oglądamy ptaki, tak naprawdę to one na nas patrzą, jak jacyś wyjątkowi obserwatorzy, którym dana jest możliwość kontemplowania piękna krain, nad którymi przefruwają, i szaleństwa ludzi.

Marie-Josephe Yoyotte (kierownik ekipy montażystów): 
Ptaki żyją przed moimi oczyma: są dzielne, nieufne, zmęczone, czasem wyczerpane, mają ogromną potrzebę uczucia – wszystko to składa się na ich osobowość, pomimo że w tajemniczy sposób podlegają też działaniu praw natury, od których zależy ich przetrwanie. (...) Czasem budzimy się z cudownego lotu... no cóż, jednak nie jesteśmy stworzeni, by latać z taką łatwością jak ptaki. Nie ma w tym zresztą nic smutnego, bo ptaki nam towarzyszą. Słyszymy je, obserwujemy, możemy cieszyć się muzyką, poezją, malarstwem, rzeźbami czy biżuterią, dla których stały się inspiracją. Możemy nauczyć się je dostrzegać. Film „Makrokosmos: podniebny lot” dał mi to wszystko.

   Dzięki twórcom tego pięknego filmu również i my „zyskaliśmy coś na oswojeniu”: możemy nie tylko oddać się fantazjom o ikarowym locie, ale także dotknąć Tajemnicy i zrozumieć jakąś cząstkę prawdy o sobie i o świecie.

„... dla swej ucieczki Mały Książę wykorzystał odlot wędrownych ptaków”... 


 Pisałam dawno temu (do szuflady) 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Bach Pasjami... /relacja z koncertów "Pasji wg św. Mateusza w NOSPR i w Narodowym Forum Muzyki/

Okres przedświąteczny był dla mnie w tym roku szczególny, miałam bowiem okazję dwukrotnego wysłuchania Pasji według św. Mateusza Johanna Seb...

Popularne posty