czwartek, 2 listopada 2017

Portret muzyka: ”Mahler” Kena Russella /recenzja/

W latach 70. Ken Russell (bohater retrospektywy  Nowych Horyzontów 2014 r.) stworzył kilka filmów o muzykach: o Piotrze Czajkowskim (”Kochankowie muzyki”), o Liszcie (”Lisztomania”) oraz o Mahlerze, co świadczyłoby o trwającej latami fascynacji tym tematem.  Opowiadając nam tę historię, Russell buduje własną, niepowtarzalną jej wersję. Czyni to za pomocą obrazów, oryginalnej muzyki, ale sięga także po filmowe cytaty.

Mahler Kena Russella (1974)


”Mahler” ma cudowną, błyskotliwą narrację, pełną fantazji, filmowych cytatów i pięknych zdjęć. Mimo upływu lat, nadal wspaniale się go ogląda. Kanwą filmu jest podróż kompozytora do Wiednia, gdzie ma dyrygować orkiestrą wykonującą jego  IV Symfonię.  Jest to zarazem podróż symboliczna, gdyż w retrospekcjach oglądamy całe jego życie, którego kres ma niebawem nastąpić. Russell skupia się przede wszystkim na osobowości bohatera. Początkowo jego Gustav Mahler wydaje się być chimeryczny i przerysowany, ale reżyser na tym nie poprzestaje. Pokazuje mianowicie, skąd się biorą fobie artysty i czyni to w sposób ciepły, a zarazem dowcipny.

Mały żydowski chłopiec, obdarzony twórczym talentem i despotycznym ojcem, który chce, aby syn był „kimś”, nie licząc się właściwie z jego pragnieniami i możliwościami. Samotność i wyobcowanie. Na ten – niekiedy groteskowy obraz – nakłada się inny: poetycki, w którym przyszły geniusz znajduje swego mistrza i mentora w osobie wędrownego grajka – filozofa.

Mahler Kena Russella (1974)
Nieodparcie zabawne są sceny przedstawiające jego związek z żoną Almą. Niełatwo bowiem być towarzyszką życia artysty. Kiedy on tworzy, ona musi zrobić wszystko, aby miał do tego właściwe warunki. W szeregu zabawnych scen widzimy, jak młoda kobieta raczy piwem wiejskich muzykantów, żeby w ten sposób uciszyć nie tylko ich, ale również pohukujących tancerzy. Następnie pozbawia krowy dzwoneczków, a na koniec pędzi do wieży kościelnej, aby zatrzymać głośny dzwon. A kiedy zadowolona powraca do męża, zamiast słów wdzięczności, otrzymuje reprymendę za to,  że nie udało się jej przegonić wron… Żona artysty nie może też sama być artystką i w ogóle musi zrezygnować ze swoich pragnień, bo liczy się tylko mąż - geniusz… Mimo wszystko kocha go i trwa przy nim, choć niewiele brakuje, aby odeszła z innym.

Mahler Kena Russella (1974)
Opowiadając nam tę historię, Russell buduje własną, niepowtarzalną jej wersję. Czyni to za pomocą obrazów, oryginalnej muzyki, ale sięga także po filmowe cytaty. Podczas postoju pociągu bohater obserwuje przez szybę scenę, która jest cytatem ze ”Śmierci w Wenecji” Luchino Viscontiego. Słychać muzykę Mahlera, na dworcowej ławce siedzi prof. Aschenbach, a w jego pobliżu widzimy Tadzia. I choć się tego na razie nie spodziewamy (podobnie jak bohater), jest to jednak zapowiedź jego bliskiej śmierci.

Russell pokazuje także ciemną stronę życia kompozytora: śmierć bliskich osób, a także wymuszone okolicznościami przejście na katolicyzm. Doświadcza upokorzeń, byle tylko  otrzymać posadę dyrygenta, a potem dyrektora Opery Wiedeńskiej. Sława, piękne kompozycje oraz przedwczesna śmierć kompozytora, opowiedziane zostały z rozmachem i doprawdy niekonwencjonalnie. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

`Vue d’optique i maszyny optyczne` – nowa wystawa w Muzeum Architektury we Wrocławiu /zapowiedź/

9 maja o 18.00 nastąpi uroczyste otwarcie nowej wystawy w Muzeum Architektury we Wrocławiu. Na ekspozycji "Vue d’optique i maszyny opty...

Popularne posty