Kamila Bojarczak w czasach nauki w liceum |
Jako pracę dyplomową wybrała twórczość Ingmara
Bergmana, co na pierwszy rzut oka jakoś do niej nie pasowało. A jednak! Potem
próbowała dostać się wraz z Małgosią Kruaze na filmoznawstwo na Uniwersytet
Jagielloński. Byłam pewna, że się dostanie, a jednak nie wyszło… Może tak miało
być. Ostatecznie ukończyła bohemistykę, o czym dowiedziałam się, gdy wpadłyśmy
na siebie na ulicy, gdzieś w pobliżu Dworca Głównego. Była z tego najwyraźniej
rada.
Spotkałyśmy się ponownie po latach w … Duszpasterstwie Akademickim Wawrzyny na Bujwida. Ja udzielałam się wtedy w redakcji „Wawrzyna”, a poza tym chodziłam na spotkania bliblijne. Weszłyśmy wprost na siebie, obie tym zaskoczone, i okazało się, że Kamila chodzi do Orzecha na przygotowanie do małżeństwa. Ślub miała wziąć w parafii na Pawłowicach, tam też odbyli z narzeczonym kurs przedmałżeński, ale uznali, że jeśli to nie ma być tylko formalność, trzeba go odbyć u ks. Orzechowskiego – charyzmatycznego człowieka i kapłana. Tym też sposobem zostałam przy okazji zaproszona na ślub J Nie były to jeszcze czasy Facebooka czy Naszej klasy – ludzie kontaktowali się wówczas bezpośrednio.
Pamiętam ten ślub, bo był nietypowy. Kiedy
przyjechaliśmy na miejsce, wokół kościoła na Pawłowicach zobaczyliśmy mnóstwo kultowych
motocykli, przy których stali ich właściciele, ubrani w charakterystyczne
czarne skóry, z długimi, często już siwymi włosami. Wyglądało to jak scena z
„Easy Rider”. Rodzimi harlejowcy nie wchodzili do kościoła – to najwyraźniej
nie były ich klimaty J Czekali aż rzecz cała się skończy i młodzi
wyjdą do nich. Okazało się, że świeżo poślubiony mąż Kamilki, Grzegorz, należy
do tej drużyny supermenów. Ale z Kamilą grzecznie chodził na te wszystkie
rekolekcje J
Taka to była z Niej delikatna, a przecież wymagająca osoba.
Po jakimś czasie miałam zabawne wydarzenie, gdy
wysiadłam z tramwaju na pętli na Tarnogaju. Otóż zaczął za mną biec jakiś
mężczyzna. Kiedy mnie dogonił, co nie było trudne, bo damy nie biegają J,
okazało się, że jest to Grzegorz z dobrą nowiną: Kamila urodziła synka,
Milanka. Bardzo byli oboje szczęśliwi!
Kolejne spotkanie miało miejsce w kaplicy na
Bujwida. Jakiś malec podczas Mszy św. dawał rodzicom do wiwatu. Potem okazało
się, że to Milanek. Szczerze mówiąc, w pierwszej chwili nie poznałam wtedy
Kamili – miała twarz zmienioną pod wpływem sterydów… Długo rozmawialiśmy.
Okazało się, że ma guza mózgu, że jest pod kontrolą jakiegoś poznańskiego
profesora, ale dobrze nie jest. Zdarzały się ataki padaczki i stan Kamili
znacznie się pogorszył. To było jak bomba z przedłużonym zapłonem. W tym
wszystkim jej dobry, kochający mąż, który opiekował się Nią bez przerwy, na
którego zawsze mogła liczyć… To było budujące.
I tak płynął czas, aż dostałam
od jednego z uczniów telefon, że Kamila nie żyje… To mimo wszystko był cios.
Jakoś udało się skrzyknąć i żegnaliśmy Ją na Cmentarzu Osobowickim sporą grupą.
Pamiętam: był początek stycznia, mroźno, wszędzie pełno śniegu. W cmentarnej
kaplicy rozbrzmiewała muzyka, a potem staliśmy wokół grobu, stłoczeni,
współczujący, poruszeni…
Jakoś długo nie umiałam się z tym pogodzić: taka
kochana, dobra Kamila – dlaczego właśnie Ona..? Współczułam przy tym bardzo
mężowi, maleńkiemu synkowi, rodzicom, siostrom… Musiało im być bardzo ciężko.
Upłynęło trochę czasu, gdy otrzymałam niespodziewanie rodzaj pociechy. Napisała
do mnie Irenka Leszkiewicz (obecnie Gwiazda), koleżanka Kamili z tej samej
klasy. Nie mogła być na pogrzebie, ale tak się złożyło, że spotkała się z
Kamilą tydzień przed Jej śmiercią. Napisała:
Kamila zmarła 29 grudnia 2009 roku o 14.30, we wtorek. Zostawiła 3-letniego Milanka i całą swoją Rodzinę, pogrążonych w żalu. Odeszła spokojnie, bez większego cierpienia, w szpitalu na Weigla, gdzie trafiła w niedzielę po świętach. Gorączkowała i była bardzo słaba. A jeszcze w środę, tydzień przed śmiercią, byłyśmy na spacerze w Rynku... Wciąż nie mogę w to uwierzyć.
Przesłała także wiersz:
nie potrafię
jeszcze o tym pisać...
Ciężko ubrać myśli w słowa.
Jeszcze dzisiaj
widziałam Cie taką spokojną, a taką odległą na zimnej płycie kamienia,
w jasnej trumnie w ciszy łkania otuloną naszymi wspomnieniami, które nie zdołały Cie ogrzać na powrót do życia.
Spłonęłaś w tych wspomnieniach, w żarze naszych uczuć i gniewu na śmierć, spopielałaś, odeszłaś na zawsze...
Jeszcze dziś brakuje mi słów...
Ciężko ubrać myśli w słowa.
Jeszcze dzisiaj
widziałam Cie taką spokojną, a taką odległą na zimnej płycie kamienia,
w jasnej trumnie w ciszy łkania otuloną naszymi wspomnieniami, które nie zdołały Cie ogrzać na powrót do życia.
Spłonęłaś w tych wspomnieniach, w żarze naszych uczuć i gniewu na śmierć, spopielałaś, odeszłaś na zawsze...
Jeszcze dziś brakuje mi słów...
To już ponad osiem lat, a słów ciągle brakuje…
Wierzę, Kamilko, że spacerujesz teraz po zielonych pastwiskach i spoglądasz
czułym okiem na swoich bliskich i na nas…
- zawsze serdecznie o Tobie pamiętająca, także w
modlitwie – Barbara Lekarczyk-Cisek
………………………………………………………………………………………….
.......................................................................................................................................
Kamila (chyba) w lewym, górnym rogu, Przesieka, "zielona szkoła", 1992 (?) |
Wspomina Cię także Agata Cioch:
A
kiedy przyjdzie także po mnie
Zegarmistrz światła purpurowy
By mi zabełtać błękit w głowie
To będę jasny i gotowy
Zegarmistrz światła purpurowy
By mi zabełtać błękit w głowie
To będę jasny i gotowy
Spłyną
przeze mnie dni na przestrzał
Zgasną podłogi i powietrza
Na wszystko jeszcze raz popatrzę
I pójdę nie wiem gdzie - na zawsze.
Zgasną podłogi i powietrza
Na wszystko jeszcze raz popatrzę
I pójdę nie wiem gdzie - na zawsze.
„Zegarmistrz
światła” Tadeusza Woźniaka przyszedł do mnie niespodziewanie pewnego cichego
popołudnia na Cyprze. Zaczęłam nagle nucić, przypomniał mi się tekst. A chwilę
później dostałam wiadomość, że Kamilla nie żyje.
Pomyślałam, że to było pożegnanie. Moje z Kamillą,
Kamilli ze mną. Kamilla lubiła muzykę z lat 70-tych. Uwielbiała „Hair” Miloša
Formana.
Była bratnią duszą. Wodnikiem tak jak ja.
Trochę nieśmiała, może czasem niepewna siebie.
Wybory, których dokonywała, wydawały mi się kiedyś mało spektakularne. Myślałam,
że powinna sięgać wyżej, dalej. Po latach zrozumiałam, że Kamilla miała coś czego mi zabrakło - odwagę by iść swoją drogą.
Jak
to jest, że nie ma już tego spojrzenia,
tych
oczu – szaro-zielonych, brązowych,
tych
rzęs wytuszowanych,
że
zgasły podłogi i powietrza,
a my tu.
Dla Kamillki - Agata
.........................................................................................................................................
Anna Skiba (Żabińska):
Dorota Damm-Paradysz
Zabierałam się parę razy, żeby napisać, nawet ze Skibą gadałyśmy wspomnieniowo. Spotkałyśmy się z Kamilą i dziewczynami z klasy na kolacji w knajpie. Paszcze nam się nie zamykały. Było o wszystkim, o dzieciach i o porodach też. Przy sąsiednich stolikach co jakiś czas milkli i bledli, bo śmiałyśmy się potwornie. Kamila w ramach wspomnień o cudzie narodzin, opowiadała jak wyrwała uchwyty z łóżka podczas porodu i została z nimi w ręce. Nie wiedziała czy je wyrzucić, czy trzymać. Zgadnijcie co robiła przez cały poród..?
Potem Kamila w kolorowej chustce na głowie, powiedziała że jak zemdleje, to żebyśmy nie panikowały, ale choruje na glejaka. Wszystkie zbladłyśmy. Padło pytanie: ale jak?! I śmiech Kamili. I te oczy... Powiedziałam, ze skoro już jesteśmy przy temacie chorób, to łażę jak kaczka nie z powodu kontuzji w skałach, tylko mam SM. Nie oznacza to wcale spółdzielni mieszkaniowej i nie sado/maso. I metaliczny głos Ewy: Dziewczyny! Jak którejś coś jest, to proszę innym razem...
Kamila to był dobry człowiek. Lubiła ludzi. Była uparta. Gadałyśmy przed jej śmiercią. Umówiłyśmy się, że jak poczuje się lepiej, a ja będę na chodzie, to się spotykamy na gadanie. I mnie wysterowała...Do zobaczenia Kamilo, kiedyś, obiecałaś ploty. Dorota
...............................................................................................................................................
Sławomir Dykier
Pamiętam Kamilę jako zawsze ciepłą, życzliwą i pogodną osobę. Miała w sobie pewien element nieśmiałości, a jednocześnie tę odwagę, by ową nieśmiałość przekraczać. Potrafiła z pasją angażować się w różne działania, niezależnie, czy dotyczyły szkoły, czy też spraw prywatnych. Przyjazna, otwarta pomocna.
Dziś w klasie już nie wszyscy utrzymujemy z sobą regularny kontakt.
Ja czasem trafiam na jej zdjęcie wśród klasowych pamiątek i nie chce mi się wierzyć, że nie można do Kamili napisać czy zadzwonić... Ale wierzę, że tam, gdzie wędruje teraz, wszystkie drogi jej sprzyjają.
Sławek Dykier
.......................................................................................................................................
Ewa Borkowska (Cieniawska)
Wspomnienie Kamili to wspomnienie energii, emocji i ... życia, paradoksalnie. Cieszyła się energetycznie, śmiała zaraźliwe i złościła żywiołowo. Kamila to emocje i uczucia, zawsze maksymalne, bardzo się udzielające. Może to wszystko było takie ekstremalne, bo miało zgasnąć tak szybko...
Widzę ją żywo gestykulującą, mówiącą z przejęciem, śmiejącą się głośno. Zawsze pozytywna, przez wszystkich w klasie lubiana.
Pamiętam spotkanie „po latach", o którym pisała Dorota. Pamiętam, że mówiła wtedy o swojej chorobie. A przede wszystkim o walce i sile w niej. Siła, walka, energia - tak! Dla męża i synka przede wszystkim. W tym scenariuszu nie było miejsca na taki finał. To po prostu nie pasuje do Kamili, jej odwagi i temperamentu, wewnętrznego buntu...
.............................................................................................................................................
.........................................................................................................................................
od lewej: Sebastian Ligarski, Paweł (?), Agata Cioch, Ania Skiba, Dagmara Rojewska, Zuza Śnieżek, Przesieka |
Anna Skiba (Żabińska):
Oczy symbolizują duszę, światło, Boga... są odważne, kochają i trwają ...
Każdy z nas zna oczy Kamili niezwykłe, nad wyraz niezwykłe...
I choć, tak zwyczajnie, po ludzku, do dziś, dźwięk piosenki "Time to say goodbye" przeszywa mnie dreszczem bólu, zimnym jak styczniowe powietrze w dniu jej pogrzebu, to wspomnienie o jej radosnym spojrzeniu powoduje, że topnieję.
Wciąż zasmuca mnie wspomnienie dnia, gdy załatwiając zwykłe sprawy w Urzędzie Marszałkowskim, zobaczyłam łzy w oczach urzędniczki rozmawiającej przez telefon...
- Przepraszam panią, ale właśnie odebrałam smutną wiadomość...nasza koleżanka odeszła...
- Jak miała na imię pani koleżanka? - zapytałam sparaliżowana nadzieją... Wiedziałam, że była poważnie chora, spotkałyśmy się niedawno, ale tylko kolorowa chustka na głowie Kamili przypominała o tym. Kamila, jej miłość do życia, radość, cudowna pozytywna energia, zaraźliwe poczucie humoru - były bez uszczerbku. Także odwaga...wystarczyło spojrzeć w jej oczy, aby to poczuć ...Spoglądam więc, bo przecież wszyscy wiemy, że wciąż możemy w nie spoglądać, trzeba tylko lekko przymknąć powieki ...
Ania
......................................................................................................................................
Zabierałam się parę razy, żeby napisać, nawet ze Skibą gadałyśmy wspomnieniowo. Spotkałyśmy się z Kamilą i dziewczynami z klasy na kolacji w knajpie. Paszcze nam się nie zamykały. Było o wszystkim, o dzieciach i o porodach też. Przy sąsiednich stolikach co jakiś czas milkli i bledli, bo śmiałyśmy się potwornie. Kamila w ramach wspomnień o cudzie narodzin, opowiadała jak wyrwała uchwyty z łóżka podczas porodu i została z nimi w ręce. Nie wiedziała czy je wyrzucić, czy trzymać. Zgadnijcie co robiła przez cały poród..?
Potem Kamila w kolorowej chustce na głowie, powiedziała że jak zemdleje, to żebyśmy nie panikowały, ale choruje na glejaka. Wszystkie zbladłyśmy. Padło pytanie: ale jak?! I śmiech Kamili. I te oczy... Powiedziałam, ze skoro już jesteśmy przy temacie chorób, to łażę jak kaczka nie z powodu kontuzji w skałach, tylko mam SM. Nie oznacza to wcale spółdzielni mieszkaniowej i nie sado/maso. I metaliczny głos Ewy: Dziewczyny! Jak którejś coś jest, to proszę innym razem...
Kamila to był dobry człowiek. Lubiła ludzi. Była uparta. Gadałyśmy przed jej śmiercią. Umówiłyśmy się, że jak poczuje się lepiej, a ja będę na chodzie, to się spotykamy na gadanie. I mnie wysterowała...Do zobaczenia Kamilo, kiedyś, obiecałaś ploty. Dorota
...............................................................................................................................................
Sławomir Dykier
Kamila w latach szkolnych, zdjęcie to znalazł i nadesłał Sławek Dykier. |
Dziś w klasie już nie wszyscy utrzymujemy z sobą regularny kontakt.
Ja czasem trafiam na jej zdjęcie wśród klasowych pamiątek i nie chce mi się wierzyć, że nie można do Kamili napisać czy zadzwonić... Ale wierzę, że tam, gdzie wędruje teraz, wszystkie drogi jej sprzyjają.
Sławek Dykier
.......................................................................................................................................
Ewa Borkowska (Cieniawska)
Wspomnienie Kamili to wspomnienie energii, emocji i ... życia, paradoksalnie. Cieszyła się energetycznie, śmiała zaraźliwe i złościła żywiołowo. Kamila to emocje i uczucia, zawsze maksymalne, bardzo się udzielające. Może to wszystko było takie ekstremalne, bo miało zgasnąć tak szybko...
Widzę ją żywo gestykulującą, mówiącą z przejęciem, śmiejącą się głośno. Zawsze pozytywna, przez wszystkich w klasie lubiana.
Pamiętam spotkanie „po latach", o którym pisała Dorota. Pamiętam, że mówiła wtedy o swojej chorobie. A przede wszystkim o walce i sile w niej. Siła, walka, energia - tak! Dla męża i synka przede wszystkim. W tym scenariuszu nie było miejsca na taki finał. To po prostu nie pasuje do Kamili, jej odwagi i temperamentu, wewnętrznego buntu...
.............................................................................................................................................
Pamiętam Kamilę jako zawsze ciepłą ,życzliwą i pogodną osobę. Miała w sobie pewien element nieśmiałości a jednocześnie tą odwagę by ową nieśmiałość przekraczać. Potrafiła z pasją angażować się w różne działąnia niezależnie czy dotyczyły szkoły czy też spraw prywatnych. Przyjazna ,otwarta pomocna.
OdpowiedzUsuńDziś w klasie już nie wszyscy utrzymujemy z sobą regularny kontakt.
Ja czasem trafiam na jej zdjęcie wśród klasowych pamiątek i nie chce mi się wierzyć,że nie można do Kamili napisać czy zadzwonić.. ale wierzę ,że tam gdzie wędruje teraz wszystkie drogi jej sprzyjają.
Sławek Dykier