wtorek, 10 kwietnia 2018

Maria Jurkowska: Blues wczoraj i dziś - wspomnienie

Maria Jurkowska, prasowe

W tym roku, 14 sierpnia, świętowałaby okrągłe, osiemdziesiąte urodziny... Zmarła o wiele za wcześnie, 14 grudnia 1991 roku, mając raptem 53 lata.

Tak wiele Jej zawdzięczam i tak mało o Niej wiem. A mimo to od jakiegoś czasu czuję wewnętrzny imperatyw, aby napisać wspomnienie. Przede wszystkim dlatego, że nikt tego do tej pory nie zrobił, a przynajmniej nic mi o tym nie wiadomo. Wiem tylko, że zespół Green Grass nagrał "Blues dla Majki" i że jest także patronką Blues Museum, założonego przez Fundację Rolling Stone of Blues. No, to już jest coś, ale o samej osobie prawie nic nie wiemy. A przecież Majka, jak Ją nazywano, odegrała ogromną rolę w propagowaniu bluesa w czasach, gdy mieszkaliśmy za żelazną kurtyną i nawet nam się nie śniło, że możemy posłuchać oryginalnych płyt z tą muzyką, która jakimś trafem stała się w Polsce kultową. W głównej mierze za sprawą Marii Jurkowskiej, która pracowała w nowo powstałym  Programie III Polskiego Radia i prowadziła najpierw audycje jazzowe: "Wiek jazzu", "Z jazzowego archiwum", "Śladami jazzowych legend", a później również moją ukochaną: "Blues wczoraj i dziś". 

Nagrywałam wszystkie te audycje na magnetofonie szpulowym, wielokrotnie słuchałam, spisywałam teksty, bo były one wówczas jedynym źródłem wiedzy o bluesie. Z żalem muszę wyznać, że kiedy magnetofony szpulowe odeszły do lamusa, zgromadzone latami nagrania także nie przetrwały próby czasu, ale noszę je w sercu i w pamięci. Mój studencki pokoik na Noakowskiego we Wrocławiu zawsze rozbrzmiewał bluesami. Nagrania się nie zachowały, ale przechowałam rzecz bardzo cenną: korespondencję, która szczęśliwie ocalała, mimo wielokrotnych przeprowadzek.

Moje pierwsze zetknięcie z Marią nastąpiło w 1971 roku, kiedy to wysłuchałam w radiu fantastycznej, pośmiertnie wydanej płyty Janis Joplin: "Pearl"  i napisałam o tym list, nie licząc specjalnie na odpowiedź. Tymczasem, po upływie niemal roku, otrzymałam taki oto list:


To była elektryzująca wiadomość! Audycje Marii pięknie przybliżały zarówno teksty, jak i muzykę. Swoją drogą, ciekawe, czy można je odnaleźć w archiwach..?

Tymczasem  w 1972 roku zdałam na polonistykę i przeprowadziłam się ze Świdnicy do Wrocławia. Nadal często pisałam listy, a Majka z rzadka mi odpisywała :-) Jakoś się jednak ze mną zżyła, bo w pewnym momencie zaproponowała, że będzie mi nagrywać ulubionych wykonawców bluesa, bylebym wysyłała jej czyste kasety. I tak się zaczęło.


Na listach się, rzecz jasna, nie skończyło. Miałam w zwyczaju spędzać część wakacji w Warszawie i oglądać spektakle w stołecznych teatrach. Podczas jednego takiego pobytu odwiedziłam także Marię. Drzwi otworzyła mi niewielka wzrostem, krucha i delikatna osoba. Czułam się tym bardziej onieśmielona. Maria posadziłam mnie na ławie, nad którą wisiała piękna, ogromna drewniana figura Chrystusa Frasobliwego. Ściany pokoju wypełniały niezliczone płyty. Poznałam  wtedy także jej córkę Ewę - równie delikatną jak matka.


Podczas innych wakacji chciałam Majkę odwiedzić ponownie, ale była wtedy w sanatorium i gościł mnie serdeczny jej mąż, pan Adam. Nagrał mi co tam chciałam, a poza tym trochę narzekał na "młodzież", tzn. na Ewę, że nie pomaga mu uporządkować setek płyt, których ciągle przybywało. Była to istotnie imponująca kolekcja.

Czas mijał. Nadal słuchałam audycji "Wczoraj i dziś", a dzięki temu, że Jazz Forum opublikowało moją legitymację członkowską, poznałam także innych pasjonatów bluesa, m.in. Stefana Zondka, który napisał pracę magisterską o bluesie (jej fragmenty ukazały się w Jazz Forum), a także ... mojego męża. Gdyby nie blues, nigdy byśmy się nie poznali, bo mieszkaliśmy na dwóch różnych krańcach Polski. Tak więc blues wpłynął w sposób istotny na moje życie :-)


Moje ostatnie spotkanie z Marią było rozmową telefoniczną.  Był 1987 rok. Przyjechałam wtedy do Warszawy na Jazz Jamboree. Pierwszy dzień zwyczajowo miał bluesowy program - wystąpił Tadeusz Nalepa, a po nim jakiś "prawdziwek" z Delty Mississippi, którego nazwiska nie pamiętam. Część ludzi wyszła na korytarz i kopcili papierosy bez umiaru, ale kiedy zabrzmiały pierwsze dźwięki gitary i ów bluesman zaczął śpiewać, mnie wbiło w fotel, a wszyscy maruderzy natychmiast powrócili na salę. Koncert był wspaniały i zupełnie niekomercyjny. Korzystając z pobytu w stolicy, obejrzałam też debiut fabularny Waldemara Krzystka: "W zawieszeniu", a także znakomitą "Pokutę" Tengiza Abuładze. Piszę o tym, ponieważ rozmawiałyśmy z Majką ponad pół godziny i to nie tylko o koncercie, ale również o filmach, szczególnie o tym ostatnim. Nie byłam już nieśmiała - miałam wtedy dwoje dzieci i rozmawiało się nam tak, jakbyśmy się znały od stu lat... Bo tak też i było.

pierwsza strona listu z marca 1976

Śmierć Marii była dla mnie zaskoczeniem. Była bardzo dyskretna i nie wspominała o problemach ze zdrowiem. I chociaż to było prawie 27 lat temu, a mnie zdarzyło się być kilka razy w Warszawie, jakoś nie miałam odwagi iść na Puławską i prosić, aby mnie zaprowadzono na jej grób... Mimo tej dość odległej znajomości, nadal uważam ją za pokrewną duszę, a przede wszystkim sądzę, że nie tylko ja, ale wielu pasjonatów jazzu i bluesa pozostało dłużnikami Majki. Gdyby nie jej wiedza i zapał, z jakim umiała się nią dzielić, tyle spraw w naszym, w moim życiu, nigdy by się nie zdarzyło...

druga strona listu z  marca 1976

Dziękuję Ci Majko za wszystko i ufam, że kiedyś zaśpiewamy razem bluesa w niebieskich przestworzach, gdzie spotkamy naszych ulubionych wykonawców...


Black Snake Moan - Blind Lemon Jefferson


Sonny Terry & Brownie McGhee - BBC (1974)

Lightnin' Hopkins - Woke Up This Morning


Bessie Smith, Nobody Knows You When You're Down And Out, 1929

13 komentarzy:

  1. Bardzo Pani dziękuję za ten tekst, dla mnie Maria Jurkowska była także bardzo ważną osobą, choć oczywiście nie korespondowałem z nią, jak pani. Wszystko co wiem o bluesie, wiem z tych audycji. I tak jak Pani, nagrywałem jeszcze Wszystkie nagrania Charlie Parkera Henryka Cholińskiego i oczywiście 3 kwadranse jazzu. Z Henrykiem Cholińskim to nawet trochę korespondowałem...Dzisiejsza dostępność muzyki jest cudem oczywiście, ale nigdy nie miałem takich dreszczy i problemów z oddychaniem jak wtedy, gdy słuchałem Trójki a potem w nocy odtwarzałem to wszystko ze szpulowca. Bardzo dziękuję za potwierdzenie istnienia pewnej, amorficznej a tak ważnej wspólnoty. Z wyrazami wielkiego uszanowania. Wojtek Kozłowski

    OdpowiedzUsuń
  2. Panie Wojtku, dziękuję za komentarz. Moja intencja była taka, aby Marię Jurkowską przypomnieć i aby - być może - sprowokować do wspomnień innych. Pozdrawiam serdecznie - Barbara

    OdpowiedzUsuń
  3. Pani Barbaro,
    Dziękuję za wspomnienie o p. Marii Jurkowskiej.Mnie również odpowiadała na listy, najczęściej na kartkach pocztowych za 40 gr./rozpoznaje ten elegancki styl pisania/.
    Do dziś nie wyleczyłem się z jej archaicznego bluesa.
    Ciepło pozdrawiam Panią
    Bogusław, Wrocław

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziękuję za komentarz, Panie Bogusławie. Wspaniale, że jest nas jeszcze trochę - starych słuchaczy prawdziwego bluesa. Pozdrawiam serdecznie - blues never die!

    OdpowiedzUsuń
  5. P.S. Teraz spostrzegłam, że mój własny blog mnie nie rozpoznał :-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Witam,
    Trochę przez przypadek odnalazłem ten tekst. Tak mało jest informacji o Marii Jurkowskiej, której zawdzięczam zainteresowanie bluesem. Lata temu, z uchem przy tranzystorze "Mariola"( z ciągle zanikającym sygnałem UKF ) chłonąłem audycje rozpoczynające się od słów "Witamy na spotkaniu z bluesem". Sam, później w latach 90-tych, w lokalnym Radiu Maks ( Tarnów ) prowadziłem przez parę lat audycję "Blues & Rock", której pewnie by nie było gdybym wcześniej nie zapoznał się z muzyka prezentowaną w audycji "Blues wczoraj i dziś ". Wspaniale, że mogłem przeczytać Pani tekst, który potrafił przybliżyć mi postać Marii Jurkowskiej.
    Dziękuję i pozdrawiam,
    Marcin S.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To ja dziękuję, Panie Marcinie, że dopisał się Pan do tych wspomnień. Pozdrawiam w rytmie bluesa :-)

      Usuń
  7. Dziękuję za to wspomnienie o pani Jurkowskiej. I ja w latach 70 nagrywałem na moim kaseciaku Jej audycje. Jakieś krótkie fragmenty nawet zostały na pamiątkę. Tak mi ten bluesowy nastrój i bazujący na bluesie nurt rocka (blues rock) wszedł w krew, że kiedy rockmeni zaczęli odchodzić od "blue note" i grać hardrockowo, heavyrockowo i metalowo nie mogłem się już przestawić i pozostałem przy starych dobrych brzmieniach. Słucham do dziś np. Cliftona Chenier, którego pani Maria kiedyś prezentowała. Gdy kilka lat temu szukałem czegoś o pani Jurkowskiej, którą odbierałem instynktownie jako osobę bardzo ciekawą i wręcz niezwykłą, znalazłem tylko zdjęcie i krótką notkę, że była taka dziennikarka muzyczna w Polskim Radiu. Jeszcze raz więc dziękuję za poszerzenie mojej wiedzy o tej miłej pani. Szkoda, że tak młodo odeszła. Pozdrawiam, Jacek Okurowski

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz. Mam nadzieję, że kiedyś odezwie się może ktoś, kto znał Majkę osobiście. Może ktoś z rodziny? przyjaciół? A może pozostanie ta aura tajemniczości wokół Osoby, która tak pięknie wtajemniczała nas w tajniki bluesa? Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
  8. A tak jakoś przypomniały mi się audycje Pani Marii. Również nagrywałem na magnetofonie szpulowym jej audycje, to było chyba ZK-125. Wtedy również poznałem m.in. Ma Rainey i wielu innych prekursorów bluesa. Czasami wspomnę, jak wiedz muzyczna rozwijała się i szkoda mi dzisiaj, że tych taśm nie zachowałem, nie przegrałem, bo to była wspaniała historia.

    OdpowiedzUsuń
  9. Czy było by możliwe odsłuchanie którejś audycji z cyklu "Blues wczoraj i dziś"? Szukałem i nic nie znalazłem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety, nie. Być może Polskie Radio kiedyś je zarchiwizuje i opublikuje, ale musiałby ktoś o to zadbać. Nie wiem nawet, czy te archiwa się zachowały... Moje nagrania na magnetofonie szpulowym, przepadły bezpowrotnie.

      Usuń
  10. Czy by się dało wyprowadzić jakąś genealogiczną ścieżkę Marii Jurkowskiej z Braćmi Czyż czyli założycielami Chees Recordd? Pytam się bo być może stąd jej źródło płyt w tamtych czasach. Jak do Polski przyjeżdżał Howling Woolf, Willie Dixon czy Muddy Waters to być może coś o Polsce wcześniej słyszeli od swoich szefów..

    OdpowiedzUsuń

Jubileuszowa Gala Muzyki Poważnej Fryderyk 2024

Od baroku po współczesność, od muzyki kameralnej po symfoniczną i koncertującą, od klasyki muzyki poważnej po lżejsze brzmienia z Ameryki Po...

Popularne posty