niedziela, 16 grudnia 2018

Bogaci czy usypia umysły? O miejscu telewizji w edukacji szkolnej

Artykuł ten był przygotowywany z myślą o prezentacji podczas sesji filmoznawczej organizowanej corocznie przez Centralny Gabinet Edukacji Filmowej w Łodzi. Z jakichś powodów nie wykorzystałam go, ale teraz publikuję, ponieważ jest refleksją dotyczącą moich własnych doświadczeń.

 

Odkąd w podstawach programowych kształcenia ogólnego znalazły się zapisy dotyczące przygotowania uczniów do odbioru różnych komunikatów medialnych, nauczyciele zostali postawieni przed problemem, jak uczyć o mass mediach. I jest to problem otwarty, ponieważ uczelnie w umiejętności takie bynajmniej ich nie wyposażyły. Dziwić może fakt, że reforma oświaty nie objęła – jak dotąd – szkolnictwa wyższego, przygotowującego do wykonywania zawodu nauczyciela. Ten, pozostawiony samemu sobie, ma do wyboru samokształcenie albo nic-nie-robienie. Jak wygląda wielbłąd, każdy widzi...

Póki zatem nie zostaną zmienione radykalnie i systemowo programy i metody kształcenia nauczycieli, nie należy oczekiwać, że zaczną oni profesjonalnie i entuzjastycznie przygotowywać dzieci i młodzież do selektywnego i refleksyjnego traktowania oferty mass mediów. Póki co to telewizja uczy i wychowuje i fakt ten bynajmniej nie napawa optymizmem.

Jakie nauczanie i wartości oferuje telewizja?

    John Condry w książce Telewizja zagrożenie dla demokracji  twierdzi m. in., że większość dzieci – w przeciwieństwie do dorosłych, którzy w telewizji poszukują rozrywki – ogląda ją, aby lepiej zrozumieć świat. A ponieważ nie mają jeszcze wykształconych poglądów, są bardziej niż dorośli podatne na manipulację i fikcję. W dodatku ilość czasu spędzanego przez dzieci przed ekranem jest duża i rośnie z wiekiem. Proporcjonalnie też rośnie wpływ telewizji na kształtowanie się ich postaw. Setki badań socjologicznych, prowadzonych od początku lat 60. w USA, a także w Polsce , wykazały zależność między oglądaniem telewizji a agresją i postawami konsumpcyjnymi oraz biernością intelektualną dzieci.

"Telewizja – twierdzi Condry -  nie pobudza ciekawości, ponieważ wie wszystko i nie pozostawia miejsca na tajemnicę: „Żeby przeniknąć prawdziwe tajemnice, trzeba czasu, a także prawdziwej wiedzy i rzeczywistych sytuacji, w których rodzą się tajemnice.”  Preferuje się także „życie bez systemu wartości”. W telewizji bogactwo jest kluczem do szczęścia, pieniądze łatwo jest zdobyć, pracy się nie pokazuje, a jeśli już – nie widać związku między pieniędzmi a praca. Olbrzymia większość reklam pokazuje świat uproszczony, schematyczny – utrwala postawy konsumenckie, także w odniesieniu do sfery seksualnej człowieka. Zachwalane przez telewizję „szczęście” polega w istocie na egocentrycznym zaspokajaniu własnych potrzeb.
Condry uważa, że problemy szkoły wynikają w dużym stopniu z oddziaływania telewizji. Dlatego też powinno się uczyć dzieci posługiwania się tym najpowszechniejszym mass medium: „Trzeba im tłumaczyć, jak mogą wykorzystać telewizję i mówić im, kiedy telewizja jest do niczego nie przydatna.(...) Zamiast zachowywać się tak jakby telewizji nie istniała, szkoła powinna proponować dzieciom dyskusje na temat programów i idei w nich zawartych, dobrych lub złych, (...). Powinna uruchomić programy pedagogiczne, które zmierzają do tego, żeby uczynić z dzieci widzów krytycznych i to od najmłodszych lat. Powinny dysponować sprzętem wideo po to, aby można robić niewielkie audycje i spoty reklamowe, tak żeby zdały sobie same sprawę, jak łatwo można zdeformować rzeczywistość za pomocą kamery.”  

Jak uczyć o telewizji, aby obudzić uśpione umysły?

Telewizja będzie ciężką próbą dla naszej mądrości.
Może nas wzbogacić, ale może też uśpić nasze umysły.
(Rudolf Arnheim, Film jako sztuka)



Myśl tę wyraził Rudolf Arnheim w latach 30. ubiegłego wieku, a przecież brzmi ona nad podziw aktualnie. „Bogacenie umysłów” powinno być najistotniejszym zadaniem nauczyciela, bez względu na to, co czyni on przedmiotem obserwacji i refleksji: tekst literacki, dzieło filmowe czy przekaz telewizyjny. Na problem „Jak uczyć o telewizji?” należy bowiem spojrzeć w szerszym kontekście: „Jak wychować człowieka myślącego?” Do tego, aby „obudzić umysły”, a przynajmniej ich „nie uśpić”, nie wystarczy gwarancja obcowania z tekstem kultury wysokiej. Jałowa i bezrefleksyjna edukacja przez stereotypy w rodzaju „Słowacki wielkim poetą był” ciągle jest zjawiskiem bynajmniej nie marginalnym.
A zatem jak?
Po pierwsze – k s z t a ł c e n i e   n a u c z y c i e l i. Jeśli bowiem uczelnie nadal będą wyposażać ich w wąską, specjalistyczną wiedzę, mając w pogardzie takie zagadnienia, jak dbałość o twórczy rozwój swoich absolwentów i przygotowanie ich do pracy z dziećmi i młodzieżą również pod kątem filozofii i metod nauczania, to z całą pewnością nic się w szkole nie zmieni: uczniowie nadal będą biernie pochłaniać „papkę przedmiotową”, nie widząc przy tym związków między poszczególnymi dyscyplinami wiedzy a własnym doświadczeniem i indywidualnym rozwojem. Sądzę ponadto, że elementarna wiedza na temat zjawisk kultury współczesnej powinna się znaleźć w programie wszystkich studiów, nie tylko nauczycielskich.
Po wtóre – k s z t a ł c e n i e   u c z n i ó w. Zreformowana edukacja dąży – przynajmniej w założeniu -  do nauczania holistycznego, którego założenia dotyczą cielesno-duchowo-umysłowej jedności człowieka, wskazują na komplementarność uczucia, myślenia i działania oraz kładą nacisk na wzajemny związek i jakość kontaktu nauczyciela i ucznia, a dopiero później na aspekt przedmiotowy. Uczeń występuje w roli podmiotu, który czerpiąc różnorodne doświadczenia, buduje własny obraz świata i samego siebie. Rolą nauczyciela jest pomóc swemu wychowankowi odnaleźć indywidualną drogę rozwoju.

Tradycyjnie, wiedzę, dzięki której mogliśmy odkryć naszą tożsamość, czerpaliśmy z opowieści przodków, z relacji rodzinnych, podręczników szkolnych, książek... Obecnie nowym, alternatywnym źródłem wiedzy o świecie, a także o człowieku, stała się telewizja. I wcale nierzadko nasz uczeń głównie w taką wiedzę bywa wyposażony – czy nam się to podoba, czy nie.

 Jeśli celem edukacji i wychowania ma być „bogacenie umysłu” – do refleksji o świecie, o ludziach, o sobie samym – to nauczanie o telewizji musi stać się częścią tego programu. I nie chodzi tutaj wyłącznie o edukację ograniczającą się do krytycznej oceny informacji i przyswojenia języka tego medium. Wydaje się o wiele istotniejsze  to, co możemy zrobić sprzyjając twórczym działaniom dzieci i młodzieży, sprzyjają one bowiem indywidualnemu rozwojowi, a przez transformację i ekspresję własnych emocji i doświadczeń –  sprzyjają odrzucaniu stereotypów lub świadomego ich przekształcania.

Z własnych doświadczeń...

  Mając świadomość, że tradycyjny model kształcenia polonistycznego jest jałowy i nie sprzyja ani rozwojowi ucznia, ani mojemu, wzięłam sprawę w swoje ręce i opracowałam w 1990 r. program autorski integrujący – bagatela - kształcenie polonistyczne, filmowe, plastyczne, muzyczne i filozoficzne. To, co dzisiaj staje się coraz powszechniejsze w programach szkolnych – wtedy, w dodatku w liceum, graniczyło z szaleństwem... Ale dla mnie było przede wszystkim ożywcze i inspirujące. I ileż otwierało możliwości! Realizując program „Język polski z rozszerzonym nurtem edukacji filmowej” w latach  1990-1997 współpracowałam z Centralnym Gabinetem Edukacji Filmowej, DKF i Filharmonią Wrocławską, a także – doraźnie – z Prywatną   Telewizją „ECHO”.  Jeździłam z młodzieżą do łódzkich wytwórni i Muzeum Kinematografii, na obozy naukowe, gdzie oglądaliśmy filmy, dyskutowali, wreszcie sami pisali scenariusze i je realizowali.

Publikacja w tomie Wokół problemów adaptacji filmowej, Centralny Gabinet Edukacji Filmowej, Łódź 1997

W jakimś momencie jednak – mimo kolejnych modyfikacji – zatęskniłam za jakąś zmianą. W 1997 roku, poszukując bardziej egalitarnej formuły kształcenia, podjęłam kolejny eksperyment: edukację medialną, w której film (także kino popularne) zajął mniej uprzywilejowaną pozycję, ustępując miejsca telewizji, prasie i radiu. Uznałam, że   skoro młodzież obcuje z nimi najczęściej, nie można tego faktu nie wykorzystać w edukacji humanistycznej. Zmodyfikowany program obejmował dodatkowe zajęcia o charakterze warsztatowym, które miały wyposażyć uczniów w takie umiejętności, jak: obsługa kamery wideo, fotografowanie, podstawy informatyki. Szczególnie istotny był udział w warsztatach scenariuszowych, filmowych oraz historia sztuki w Muzeum Narodowym we Wrocławiu oraz Filharmonia dla Młodych. Oferta bardzo różnorodna i bogata, w dodatku wychodząca poza ciasne szkolne mury. Metodykę nauczania wzbogaciłam głownie o metodę projektów, dotyczących przede wszystkim mass mediów, a także pewne zjawiska o charakterze interdyscyplinarnym, np. estetykę kiczu i arcydzieła , motyw wędrówki , motyw maski w kulturze wysokiej i masowej . Odeszłam też od tradycyjnej kursowości literatury na rzecz problematyki o charakterze uniwersalnym, bliskim każdemu człowiekowi, jak np. motyw snu i pejzażu w literaturze, malarstwie i w filmie . Realizując takie projekty, młodzież utrwalała jednocześnie i poszerzała nabyte w toku nauki wiadomości i umiejętności. Opracowując np. projekt dotyczący prasy, pisano ankiety, przeprowadzano wywiady, doskonalono umiejętność analizy językowej artykułów prasowych: B. Prusa, H. Sienkiewicza, a następnie tekstów współczesnych (w tym zjawisko manipulacji językowej). Uczniowie nie tylko gromadzili i prezentowali artykuły, wywiady z dziennikarzami, ankietowali wybrane grupy społeczne, ale też poddawali to wszystko głębszej refleksji. Pisali także własne felietony i reportaże.
    Podsumowaniem czteroletniej edukacji stały się projekty badawcze, realizowane zespołowo i samodzielnie. Dotyczyły one m.in. baśni animowanych, teleturniejów, telezakupów, telenoweli, czytelników pism komputerowych, doświadczeń z planu filmowego.
   Mając świadomość, że z mediami styka się już bardzo małe dziecko, w roku 1998 podjęłam temat edukacji medialnej dzieci przedszkolnych. Zrealizowałam serię warsztatów dla nauczycieli wybranych przedszkoli wrocławskich,  którzy wprowadzili zajęcia z mediami do swojej pracy z dziećmi. W czasie finalnego „Tygodnia mediów” przygotowano na motywach znanych baśni różne formy prezentacji: audycję telewizyjną, reklamę, gazetkę, zabawy z kamerą. W ten sposób dzieci poznawały mechanizm powstawania i oddziaływania różnych mediów, „zawłaszczając” jednocześnie i twórczo przetwarzając owe sposoby w dziecięce zabawy.
     Inną formę edukacji zaproponowałam nauczycielom i uczniom szkoły podstawowej, gimnazjum i liceum. Uczestniczyli oni mianowicie w warsztatach z filmem w kinie. Miały one na celu poznanie języka filmu, a także wybitnych dzieł polskiej i obcej kinematografii. Gościliśmy znanych twórców filmowych: J.J. Kolskiego i M. Dejczera. Cykl spotkań kończyła sesja popularnonaukowa („Portret dziecka w filmie”) oraz konkursy w różnych kategoriach: na najciekawszą recenzję filmową, scenariusz, film amatorski, plakat filmowy. Wiele z tych działań przenieśli nauczyciele do swojej pracy z uczniami.

    Powyższe przykłady, które wywiodłam z mojej praktyki nauczyciela i doradcy metodycznego, dowodzą, że włączenie nurtu kultury masowej, w tym telewizji, do edukacji i wychowania może sprzyjać rozwojowi ucznia i wyposażać go w umiejętności niezbędne do funkcjonowania w kulturze współczesnej. Można w ten sposób także wspomagać jego indywidualny rozwój. Istotne jest, aby procesowi temu towarzyszyły zarówno kompetencja merytoryczna i metodyczna nauczyciela, refleksja, a także troska o podmiotowy rozwój  młodego człowieka. Pozostawiony samemu sobie, nie osadzony w głębszych wartościach, ma on niewielkie szanse w świecie zdominowanym przez agresywne i opiniotwórcze mass media.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

BIEGUNI Olgi Tokarczuk I NFM I 15. Leo Festiwal

W dniach od 9 do 19 maja 2024 r. odbędzie się 15. edycja Leo festiwal, tym razem zainspirowana powieścią Olgi Tokarczuk: "Bieguni"...

Popularne posty