poniedziałek, 29 czerwca 2020

Anna Arno: "Kot. Opowieść o Konstantym A. Jeleńskim" /recenzja książki/

Biografia Anny Arno pokazuje Konstantego Jeleńskiego jako człowieka wielu talentów, postać fascynującą i pełną sprzeczności. Niewątpliwą zasługą autorki jest dotarcie do wielu osób, które znały go osobiście, a także do ogromnej ilości źródeł. Na naszych oczach powstaje portret, który pociąga swoim bogactwem, a także skłania do refleksji nad tym, czym jest życie, co jest w nim najistotniejsze i co po człowieku zostaje w sercach i pamięci innych ludzi.


Urok otaczał go jak powłoka


             Swoją opowieść o Konstantym Jeleńskim, zwanym przez rodzinę i przyjaciół Kotem, Anna Arno rozpoczyna od... opisu jego wyglądu, od stwierdzenia, że był pięknym mężczyzną. Pozornie nieoczywisty początek ma jednak swoje życiowe uzasadnienie: zazwyczaj tak właśnie poznajemy ludzi, dopisując im cechy charakteru na podstawie ich wyglądu i sposobu bycia. Bywa to niekiedy bardzo mylące, jak wiadomo. Jednak autorka zmierza dalej, pragnąc odkryć to, co skrywa wygląd zewnętrzny. Trudno to ocenić komuś, kto go bezpośrednio nie poznał, a tak jest w przypadki autorki biografii, a także większości jej czytelników Rodzi to zrozumiały dystans - Arno ogląda zdjęcia z różnych lat i porównując je rozmyśla. Na jednych jest szczęśliwy, zadowolony z życia, na innych zmęczony i przedwcześnie postarzały. Jako dziecko - cherubin o jasnych włosach, pod koniec życia zaś jego rysy nabierają swego rodzaju patyny, a twarz szlachetnieje. 
           Dywagacje o tym, jak wyglądał,  przechodzą w głębsze rozważania - padają pytania, jaki był Kot Jeleński. I tak, niemal niepostrzeżenie, zaczynamy się przyglądać człowiekowi pełnemu sprzeczności, lubianemu przez większość ludzi, którzy się z nim zetknęli, choć każdy z nich postrzegał go - co zrozumiałe - na swój sposób. Wszyscy jednak są zgodni co do tego, że miał nienaganny sposób mówienia, pełną dystynkcji pozę oraz przedwojenną elegancję. W filmie dokumentalnym Agnieszki Holland i Andrzeja Wolskiego, poświęconemu Józefowi Czapskiemu, Jeleński jest właśnie taki, a  przy tym skromny,. Mówi niewiele (miłym dla ucha ciepłym barytonem) i umie słuchać. Rozmówcy Anny Arno podkreślają, że miał dar uwagi, talent do bycia "tu i teraz", przenikliwą inteligencję, swobodnie mówił kilkoma językami. Przy tych wszystkich swoich zaletach był skromny i przystępny. Miał też wielki urok osobisty i lubił ludzi. "Urok otaczał go jak powłoka" - pisze autorka biografii - był czymś od niego nieodłącznym.

Konstanty A. Jeleński, lata 50.,  fot. Muzeum Literatury

Człowiek wielu sprzeczności


             Jednak ten pełen uroku osobistego mężczyzna był też człowiekiem wielu sprzeczności. Salonowiec, zaprzyjaźniony z wieloma znanymi ludźmi, czuł się jednocześnie wolny od snobizmów i miał dystans do tego, być może dlatego, że od dzieciństwa stykał się z pisarzami, artystami, politykami (ojciec, również Konstanty, był ambasadorem w II RP). Homoseksualista, mający ciągle nowe przygody i romanse, a przecież prawdziwie zakochany w malarce Leonor Fini, spędził z nią dużą część swego życia - od poznania aż do śmierci. Jak tłumaczył swemu bliskiemu przyjacielowi Józefowi Czapskiemu, związek ten, "to może jedyna rzecz, którą w życiu osiągnąłem, jedyna, która mi zostawia jakieś otwarte drzwi, które czuję. przyszłość (w sensie przyszłości psychicznej) związana jest dla mnie tylko z Leonor, dlatego, że ją kocham".
Dodajmy, że dla niej Jeleński wyprowadził się od matki, z którą całe życie łączyła go bardzo silna więź. Można by zaryzykować stwierdzenie, że nigdy nie oderwał się od pępowiny. Być może dlatego, że do 12 roku życia wychowywał się u babci i zawsze mu matki brakowało. Związawszy się z Leonor, której pani Jeleńska nie znosiła, ciągle tłumaczył jej, dlaczego tak postąpił i jak ważna w jego życiu jest ta kobieta.

            Kot był  jedynakiem z bogatej szlacheckiej rodziny, a przecież musiał na skutek wybuchu II wojny szybko dorosnąć - walczył, a potem całe życie opiekował się matką i ojcem (choć jego biologicznym rodzicem był hrabia Carlo Sforza) i już od 19 roku życia to on dbał o rodziców. Mieszkali już wówczas osobno (ojciec był alkoholikiem i miewał napady furii), co nie ułatwiało sprawy. Kilka lat spędził z matką we Włoszech, ale po poznaniu argentyńskiej malarki Leonor Fini, zamieszkał z nią  w Paryżu. W pewnym momencie sprowadził matkę, którą zapraszał codziennie na śniadania i obiady, a ona mimo to ciągle do niego wydzwaniała, bo czuła się nieszczęśliwa i samotna. Ciągle się kłócili. Kiedy się postarzała, zapewnił jej (na próbę) prywatny dom opieki, z którego pani Rena (jak nazywano Teresę Jeleńską) uciekła, pociągając za sobą innych pensjonariuszy. Była bowiem, podobnie jak jej syn, wolnym duchem. Ostatecznie została we własnym domu, gdzie Kot, na zmianę z pielęgniarką, opiekował się nią.

Konstanty A. Jeleński z Leonor Fini, Muzeum Literatury/skan
         Jeleński potrafił być ofiarny również w stosunku do swojej partnerki życiowej, malarki Leonor Fini. Znosił cierpliwie  jej kaprysy, wybuchy złości, zmiany nastrojów. Nikt nie rozumiał siły tego związku i mało kto akceptował egocentryczną i ekscentryczną Fini. Żyli we troje z dawnym kochankiem malarki, arystokratą i malarzem Stanislao Leprim, stanowiąc egzotyczną "rodzinę", w której każdy prowadził swoje odrębne życie intymne. Również Leonor, która swoich nowych kochanków mianowała asystentami i tym samym stawali się częścią "rodziny" :-)  Mimo to (a może właśnie dlatego) Kot był nią zafascynowany. Zachowały się czułe, pełne miłości listy do niej, a jeden z nich zawiera obszerną charakterystykę jej osoby (pamiątki ich związku trafiły po śmierci Leonor Fini do warszawskiego Muzeum Literatury). Jeleński cenił stałość związku, który wymagał dbałości o drugą osobę. Sam niczego nie oczekiwał. Troska o Leonor - jej karierę, dobre samopoczucie - była dla niego najważniejsza. Pisał:

"Jestem Ci bardziej wdzięczny za to, że Cię kocham (bowiem w ten sposób dziękuję Ci za to, że jesteś, jaka jesteś), jeszcze bardziej niż za to, że jestem przez Ciebie <<kochany>>".

Przyjaciel w drodze


Z Witoldem Gombrowiczem, Vence, 15 sierpnia 1967, fot. Bohdan Paczowski/FOTONOVA
               Ta piękna i rzadka cecha, polegająca na służeniu bliskim, przekładała się również na relacje z innymi ludźmi, głównie z literatami. Można by bez większej przesady powiedzieć, że to Kot Jeleński wylansował Witolda Gombrowicza i zrobił to wyłącznie ze szlachetnych pobudek. Zafascynowany "Ferdydurke", którą czytał przed wojną jako 15-latek, odbierający rzeczywistość podobnie jak autor "Iwony, księżniczki Burgunda", pragnął zaprezentować go światu.

"Jeleński był wyznawcą dzieł Gombrowicza - twierdzi Anna Arno - ale polubił też schowanego za nim chorego, kalekiego emocjonalnie człowieka."

Od pisarza - podobnie jak od Leonor Fini - nie oczekiwał wdzięczności, znosił jego humory, a jednocześnie czuł z nim głębszą, ojcowsko-synowską więź. Tak, potrafił być szlachetny i bezinteresowny.

Poszczególne rozdziały biografii poświęcono relacjom Kota z innymi osobami, które były dla niego szczególnie ważne. Oświetlają one w jakiś sposób nie tylko bohatera książki, ale pozwalają poznać bliżej także owe postaci. Poza już wymienionymi, są to: Jarosław Iwaszkiewicz, Czesław Miłosz i Józef Czapski. Każda z tych relacji ma inne korzenie i dopełnia w jakiś sposób biografię Konstantego Jeleńskiego. O tym, jak ważny był Kot w biografiach owych pisarzy, niech zaświadczy prywatny  nekrolog napisany przez Zbigniewa Herberta:

"Mój najserdeczniejszy, najczulszy, zawsze gotowy do pomocy przyjaciel w drodze. Dzięki niemu przeżyłem mój pierwszy sezon paryski w latach 1958-1960, wspomagał finansowo z zasobów Kongresu Wolności Kultury, który potem okazał się jaczejką CIA. Kotowi odpłacałem się czarną niewdzięcznością".

Biografia Anny Arno pokazuje Konstantego Jeleńskiego jako człowieka wielu talentów, jako postać fascynującą i pełną sprzeczności. Niewątpliwą zasługą autorki jest dotarcie do wielu osób, które znały go osobiście, a także do ogromnej ilości źródeł. Mimo to nie odczuwamy nadmiaru informacji. Na naszych oczach powstaje portret, który pociąga swoim bogactwem, a także skłania do refleksji nad tym, czym jest życie, co jest w nim najistotniejsze i co po człowieku zostaje w sercach i pamięci innych ludzi.

Książka Anny Arno "Kot. Opowieść o Konstantym A. Jeleńskim" ukazała się w Wydawnictwie Iskry 17 czerwca 2020 roku. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

NFM I Rezonanse Sztuki XV - SOLO I W DUECIE l 15.11.2024–23.02.2025

29.listopada.2024 o godz. 17.30  w foyer NFM odbędzie się wernisaż wystawy Rezonanse Sztuki XV - SOLO I W DUECIE. Wielogłos Artystycznych Po...

Popularne posty