„Dzikie
róże” to film smutny i przygnębiający, ale zarazem dojmująco prawdziwy.
Uświadamia, że nie można żyć „w zawieszeniu” i odsuwać od siebie bolesne fakty.
Prawdziwa dojrzałość polega na mierzeniu się z życiem.
Anna Jadowska (L) na planie filmu `Z miłości` z aktorką Anną Ilczuk fot. R. Pałka
Autorskie kino Anny Jadowskiej
Filmy Anny Jadowskiej – zarówno dokumentalne, jak i
fabularne – mają znamiona kina autorskiego, począwszy od offo-wego „Dotknij
mnie” (2004), który zrealizowała podczas studiów wespół z Ewą Stankiewicz czy
debiutu o znaczącym tytule: „Teraz ja” (2006), na „Dzikich różach” kończąc. Owe
cechy charakterystyczne to skupienie na postaciach kobiecych, a także
nieśpieszna i nieoczywista quasi-dokumentalna narracja. Bohaterka debiutanckiego
„Dotknij mnie” poszukuje sensu życia i swojego miejsca na ziemi, podobnie jak
inne kobiety w filmach Jadowskiej. Ten temat pojawia się ciągle w jej
twórczości, także w najnowszym obrazie „Dzikie róże”.
Dojrzewanie do macierzyństwa
Nad filmem „Dzikie róże” Anna Jadowska pracowała
przez cztery lata. Najpierw dość długo powstawał sam scenariusz filmu, który –
jak zwierzała się reżyserka podczas spotkania z publicznością festiwalu
T-Mobile Nowe Horyzonty – był próbą zmierzenia się z własnym macierzyństwem. Pierwotny
zamysł był następnie rozwijany na zagranicznych warsztatach scenariuszowych.
Zamykałam
prace nad scenariuszem z moim profesorem z łódzkiej Filmówki – Andrzejem Melinem, który pozwolił zobaczyć tę historię
jego oczami. Nie było to doświadczenie przyjemne
– przyznała – ale sama bym nigdy nie
dostała się tam, gdzie mnie – że tak powiem – kopnął.
Nigdy się nie dowiemy, jaki był wygląd scenariusza w
jego pierwotnej postaci, możemy jednak uznać, że pracując nad nim tak długo i z
taką pokorą, reżyserka miała dość czasu, aby wiele spraw przemyśleć i w rezultacie zaprezentować widzom kino pogłębione i
dojrzałe.
kadr z filmu "Dzikie róże"
Bohaterka
„Dzikich róż”, Ewa, skrywa pewną tajemnicę, o której dowiadujemy się dopiero na
koniec opowieści. Cała narracja ma więc posmak odsłanianej stopniowo tajemnicy.
Otóż Ewa, zagrana przez Martę Nieradkiewicz, aktorkę wcześniejszego filmu
Jadowskiej: „Z miłości”, jest tym razem delikatną, wycofaną dziewczyną,
wychowującą (z pomocą matki) dwoje małych dzieci. Mąż Andrzej (Michał Żurawski)
pracuje za granicą, w domu bywa rzadko i właśnie przyjeżdża na komunię córki.
Rodzina mieszka na wsi, w nieukończonym, nieprzytulnym domu, w którym zamiast
drzwi jest folia i który sprawia wrażenie dość odpychające. Wszystko tutaj tchnie
obcością i tymczasowością. Nic zatem dziwnego, że bohaterka ucieka z dziećmi na
łono natury, pracując na plantacji dzikich róż. Dzieci znajdują się zazwyczaj w
pobliżu, ale podczas jednej z takich wypraw ginie mały Jaś i przeżyty w związku
z tym dramat w sposób istotny wpłynie na życie i decyzje bohaterki. Zanim to jednak
nastąpi, kobieta zachowuje się trochę jak somnambuliczka: ciągle smutna,
wyobcowana i zatopiona w myślach, niewiele mówi. Posłuszna matce i zdominowana
przez męża, lekceważona i na przemian bardzo kochana przez córkę
– sprawia wrażenie osoby kompletnie bezwolnej. Dopiero wstrząs związany z
utratą dziecka sprawi, że młoda kobieta obudzi się z marazmu i zacznie odważnie
mówić o swoich problemach, a także podejmować samodzielne decyzje.
Samotność kobiet
Ten film to znakomite portrety psychologiczne trzech
pokoleń kobiet. Zapewne to nie jest przypadek, że Anna Jadowska jest również
autorką filmu dokumentalnego „Trzy kobiety” (2013), bo jej ostatni film, tym
razem fabularny, opowiada w gruncie rzeczy o samotności kobiet – o braku
miłości i wielkiej za nią tęsknocie. To film o samotnym dojrzewaniu do
macierzyństwa – procesie trudnym i bolesnym.
O tym wszystkim mówi Jadowska środkami niezwykle subtelnymi.
Nieśpieszna narracja daje widzowi przestrzeń do refleksji. Swoista klamra i
atmosfera tajemnicy, która towarzyszy bohaterce, utrzymują dramatyczne
napięcie, prowadzące do kulminacji i rozwiązania. Dominują zbliżenia twarzy
bohaterek, mające wewnętrzny dramatyzm bliski filmom Bergmana, takim jak
„Persona” czy „Twarzą w twarz”
Marta Nieradkiewicz na planie Dzikich róży
fot. Alter Ego Pictures Filip Zawada, materiały dystrybutora
fot. Alter Ego Pictures Filip Zawada, materiały dystrybutora
.
Dialogi są bardzo oszczędne, toteż słowa, które
padają, mają wagę szczególną. Najmłodsza a bohaterek – Marysia, zagrana
wspaniale przez niezwykle dojrzałą Natalię Bartnik, podczas spowiedzi zwierza
się księdzu ze swego największego grzechu, mówiąc, że nie kocha rodziców. W istocie sama czuje się niekochana, co objawia się atakami agresji. Sądzi, że
spowiednik będzie tym wyznaniem wstrząśnięty równie mocno, jak ona sama, ale on
to bagatelizuje, zwracając uwagę na formę spowiedzi, nie na treść… Również
główna bohaterka mówi niewiele, toteż kiedy wykrzykuje mężowi, że ich dom nie
jest prawdziwym domem, że jest formą bez treści, Andrzej czuje tylko rozczarowanie
i złość, że żona nie docenia poświęcenia, z jakim zarabia na rodzinę.
Najbardziej stłumiona jest postać matki (w tej roli znakomita Halina
Rasiakówna), która w milczeniu znosi wybuchy złości wnuczki i własnej córki.
Ona wie, że inaczej być nie może, że trzeba się po prostu dostosować i przyjąć
w pokorze to, co niesie los. Cóż innego mogłaby zrobić ta równie samotna, a
przecież atrakcyjna jeszcze kobieta…
„Dzikie róże” to film z jednej strony smutny i
przygnębiający, jak los jego bohaterek. Z drugiej – dojmująco prawdziwy. Uświadamia,
że nie można żyć „w zawieszeniu” i odsuwać od siebie bolesne fakty. Prawdziwa dojrzałość polega na mierzeniu się z życiem. Kiedy Ewa budzi się z letargu,
przestaje uciekać od rzeczywistości i podejmuje trudne wyzwanie, odczuwamy
jednak ulgę, bo taka bohaterka ma szansę zrobić coś sensownego ze swoim życiem.
Odnaleźć prawdę o sobie
Swoją urodę i symboliczną wieloznaczność film
zawdzięcza także zdjęciom Małgorzaty Szyłak, która nie tylko pokazuje bohaterów
ze szczególną uważnością (zwłaszcza postacie kobiece), ale potrafi uzyskać
ciekawe efekty, zderzając ludzkie problemy z obrazami dzikiej natury. Chodzi
nie tylko o tytułowe dzikie róże – symbol wieloznaczny, uosabiający i dzikość, i
piękno, ale także o las, zwłaszcza w scenach nocnych poszukiwań, kiedy nabiera
on walorów romantycznej frenezji. Owa łączność człowieka z naturą staje się nie
tylko źródłem jego dramatów, ale także pozwala mu odnaleźć prawdę o sobie.
Film „Dzikie róże”, według scenariusza i w reżyserii
Anny Jadowskiej, miał swoją prapremierę 5 i 6 sierpnia 2017 roku, na 17.
Międzynarodowym Festiwalu Filmowym T-Mobile Nowe Horyzonty we Wrocławiu.
"Dzikie róże", zwiastun filmu
Bardzo fajny wpis. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńDziękuję i zapraszam do czytania bloga :-)
Usuń