Film
jest takim medium, które potrafi rezonować z rzeczywistością w najszybszy
sposób, odpowiada też percepcji współczesnego człowieka – opowiadała mi w wywiadzie o
swojej pasji filmowania i reżyserowania Anna Jadowska. W nim najpełniej można wyrazić emocje, zapisać wrażenia. I na
wszystkich tych etapach doświadczam głębokich spotkań z niezwykłymi ludźmi, z
których wiele czerpię.
Anna Jadowska w obiektywie Rafała Placka
Barbara
Lekarczyk-Cisek: Jest Pani autorką kilku dokumentów, filmów fabularnych,
reżyserowała również seriale. Skąd wzięło się u polonistki zainteresowanie
filmem? Dlaczego tę właśnie formę wypowiedzi uznała Pani za odpowiednią dla
siebie?
Anna
Jadowska: Był czas, kiedy poszukiwałam swojej drogi. Po
polonistyce pracowałam w Polskim Radiu, potem zdawałam do szkoły filmowej, nie
mając do końca świadomości, dlaczego. Pisałam natomiast opowiadania i bardzo to
lubiłam, sądziłam więc, że literatura będzie tym, czym będę się w przyszłości
zajmować. Kiedy jednak poczułam, że zaczynam się stabilizować, zaczęłam czegoś
poszukiwać, aby od tego uciec. Do PWSFTviT w Łodzi dostałam się za pierwszym
razem i mam wrażenie, że czegoś się tam nauczyłam. Sądzę, że film jest takim
medium, które potrafi rezonować z rzeczywistością w najszybszy sposób,
odpowiada też percepcji współczesnego człowieka. W nim najpełniej można wyrazić
emocje, zapisać wrażenia. Lubię także wieloetapowy proces pracy nad filmem –
to, że najpierw powstaje scenariusz, potem się go realizuje, wreszcie montuje.
I na wszystkich tych etapach doświadczam głębokich spotkań z niezwykłymi
ludźmi, z których wiele czerpię.
Z
pewnością takie spotkania zaczęły się już na studiach. Kogo wspomina Pani w
sposób szczególny?
A.J.:
Ze
szkoły filmowej najwięcej zawdzięczam Wojciechowi Marczewskiemu, u którego
robiłam film dyplomowy. Natomiast w przypadku mojego ostatniego filmu: „Dzikich
róż” wiele zawdzięczam Agnieszce Holland – konsultowałam z nią scenariusz,
oglądała także film na różnych etapach jego powstawania. To ogromnie ważne, aby
film mogli zobaczyć ludzie o takim doświadczeniu, jak ona i skierować go na
odpowiednie tory.
Pani
już na studiach zrobiła pierwszy niezależny film wraz z Ewą Stankiewicz.
„Dotknij mnie” podejmował bardzo trudne tematy. Czy ten temat pojawił się
dzięki temu, co zobaczyłyście w Łodzi – mieście biednym, pełnym bezrobotnych
ludzi?
Anna Jadowska (L) na planie filmu `Z miłości` z aktorką Anną Ilczuk fot. R. Pałka
A.J.:
Tak właśnie było! Kiedy trafia się do Łodzi, szkoła
filmowa jest rodzajem wyspy, na której się przebywa. Natomiast kiedy zaczyna
się rozumieć to miasto, widzieć je i być naprawdę pośród tych ludzi, to jest to
doświadczenie dojmujące i nie można pozostać obojętnym. „Dotknij mnie” wziął
się z takiej obserwacji. Teraz, kiedy mieszkam w Warszawie, mam wrażenie, że
życie w Łodzi bardziej wychodzi na ulicę. Trochę jak na wsi – bramy wypełnione
ludźmi, którzy się spotykają, długo ze sobą rozmawiają, czasami awantury
przenoszą się na zewnątrz... Robiąc „Dotknij mnie” wiele wzięłyśmy z tej ulicy.
Bohaterka tego filmu, grana przez Ewę
Szykulską, jest odbiciem łódzkich kobiet, które po przekroczeniu pewnego wieku coś tracą – nie ma w ich
wyglądzie różnicy między trzydziestym a pięćdziesiątych rokiem życia. Kiedy
oddają się rodzinie, sprawiają wrażenie, jakby traciły własną indywidualność –
szarzeją, jak gdyby pozbawiono je wewnętrznej energii.
Jest
Pani również autorką filmów dokumentalnych. Czy praca nad dokumentem wpływa w
jakiś sposób na sposób Pani podejścia do fabuły?
A.J.:
Lubię dokument i robiąc filmy dokumentalne odnoszę wrażenie, że dużo się uczę o
fabule. Fascynuje mnie zapis dokumentalny prawdziwego życia, bo ma naturalną,
niewymuszoną dramaturgię i skupia się mocno na bohaterze. To jest sposób
narracji, który mi odpowiada. Po zrealizowaniu „Trzech kobiet” z operatorką
Małgorzatą Szyłak, kiedy cierpliwie obserwowałyśmy przez dwa lata nasze
bohaterki, doszłam do wniosku, że życie pisze najlepsze scenariusze. To była
prawdziwa lekcja pokory. Uświadomiłam sobie, jak niewiele można sobie
wyobrazić, choćby to, jak niekiedy małe elementy ludzkiego życia mogą stać się
przyczyną wielkich zmian i odwrotnie. Dzięki tej pracy zaczęłam inaczej
pracować nad scenariuszem.
Czyli
można zaryzykować stwierdzenie, że narracja dokumentalna wpłynęła na Pani
sposób opowiadania fabuł? Oglądając Dzikie róże” miałam takie wrażenie, jakby
Pani bohaterowie byli jakby wyjęci z życia, prawdziwi.
Tak, trochę tak się stało.
Czy
ma Pani wpływ na kształt filmu na wszystkich jego etapach?
A.J.:
Tak
rzeczywiście jest. Moje kino ma charakter autorski. Oczywiście, muszę liczyć
się ze zdaniem producenta, konsultuję scenariusz itd., ale wybory należą do
mnie. Każda opinia może być cenna i ważna.
A
jak to jest z tematami – same przychodzą czy niekoniecznie?
A.J.:
Na
pewno nie jest to rodzaj kalkulacji, ale coś musi mnie poruszyć. Czasami
pojawia się jakaś scena, która staje się impulsem i ją rozwijam. Z drugiej
strony, mam mnóstwo scenariuszy, których nie zrealizowałam. Ale na tym to
polega, żeby tworzyć i wybierać.
W
„Dzikich różach” podejmuje Pani problem trudnych relacji w rodzinie, a także
dojrzewania poprzez macierzyństwo. Jest to właściwie film o trzech kobietach,
których portrety przedstawia Pani bardzo wyraziście. Jak Pani pracuje z
aktorami i z amatorami, aby takie wspaniałe efekty osiągnąć?
A.J.:
Nie
mam żadnych magicznych metod (śmiech). Pracuję bardzo długo, cierpliwie
tłumacząc. Mam zazwyczaj jasną wizję tego, co chcę osiągnąć. Preferuję rodzaj
aktorstwa bardzo oszczędny, nieomal dokumentalny. W osiągnięciu prawdy pomaga
mi zmieszanie aktorów z naturszczykami, ponieważ aktorzy czerpią tę prawdę na
przykład z dzieci. Moja praca z aktorami jest raczej rodzajem spotkaniem,
wymianą energii. Kiedy ludzie dają przyzwolenie i otwierają się, powstaje
wrażenie, że są na ekranie prawdziwi.
Czy
udało się Pani uwolnić od tego filmu, któremu poświęciła Pani aż cztery lata
życia?
A.J.:
Dzisiaj
rano obudziłam się bardzo szczęśliwa, że to już poszło w świat! Dopiero teraz
poczułam, że skończyłam ten film.
Czy
pracuje Pani już nad czymś nowym?
A.J.:
Piszę
kolejny scenariusz. Mogę zdradzić jedynie to, że bohaterką będzie również
kobieta w dramatycznej sytuacji, ale z odrobiną czarnego humoru.
Dziękuję
za rozmowę.
Anna Jadowska, z archiwum artystki
Anna
Jadowska (ur. 15 czerwca 1973 w Oleśnicy) – polska reżyser,
scenarzystka i scenografka. Jest absolwentką Filologii Polskiej na
Uniwersytecie Wrocławskim oraz Wydziału Reżyserii PWSFTviT w Łodzi. Zrealizowała
m.in. nast. filmy fabularne: „Generał – zamach na Gibraltarze”, „Z miłości”, „Dotknij
mnie”, „Teraz ja”, dokument „Trzy kobiety” oraz dokument fabularyzowany
„Generał” (o gen. Władysławie Sikorskim). Ponadto reżyserowała wiele seriali,
m.in. „Na dobre i na złe”, „Uwikłani”, „Niania w wielkim mieście”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz