piątek, 15 września 2017

"Głosy starego morza" Normana Lewisa: W poszukiwaniu utraconego raju /recenzja książki/

"Głosy starego morza" to powieść niezwykłej urody. Uwodzi czytelnika poetyckimi opisami, subtelnym humorem, a także wnikliwą refleksją o przemijaniu świata tradycji. Zjawiska, które jest i naszym doświadczeniem.

okładka książki, Wydawnictwo Czarne


W Polsce ukazały się trzy powieści brytyjskiego pisarza: "W cieniu wulkanów", "Ucieczka z mrocznego tropiku", "Zły omen", zaś Wydawnictwo Czarne opublikowało  jego reportaże: "Grobowiec w Sewilli" oraz "Neapol 44". W 2015 roku ukazała się kolejna powieść tego autora: "Odgłosy starego morza", o znaczącym podtytule "W poszukiwaniu utraconej Hiszpanii". W przedmowie autor wyjaśnia, jakie były okoliczności powstania tej prozy:
W poszukiwaniu utraconego czasu wyjechałem do Hiszpanii, którą pod wieloma względami znałem lepiej od własnego kraju. (...) Hiszpania, do której wróciłem, była wciąż rozpoznawalną ojczyzną Federica Garcii Lorki, Isaaca Albéniza i Manuela de Falli - wciąż nostalgicznie zacofana, wciąż wspaniała, wciąż pełna tradycyjnych zalet i tradycyjnych wad.
Książka nie jest jednak reportażem, lecz piękną opowieścią o kulturze, która dobiega kresu, czego autor jest naocznym świadkiem. Ba, kimś więcej niż tylko świadkiem. Jego wspaniała narracja o świecie, który zanika, niszczony przez inwazję pieniędzy i swobód, przypomina homerycki epos. Ocala mianowicie ten świat od zapomnienia. Żadne wykopaliska ani ślady kultury materialnej nie spełniłyby tej roli, jaką ma właśnie literatura.

 Wioska kotów i wioska psów 


Świat przedstawiony powieści Lewisa ma cechy swoistego uniwersum. Składa się ono w dwóch wiosek: rybackiej i rolniczej. Mieszkańcy tych światów różnią się od siebie diametralnie.
Rybacy z Farol, gdzie pomieszkuje bohater, żyją ascetycznie, ale są szczęśliwi i pogodni. Mężczyźni przez miesiące letnie łowią ryby, a pozostałymi sprawami zajmują się kobiety. Największym poważaniem cieszy się Babcia, u której bohater wynajmuje pokój. Zna się na zielarstwie i podejmuje wiele istotnych decyzji, m.in. przeprowadza inspekcje domowych budżetów i orzeka, kto może sobie pozwolić na dziecko. Dzieci otrzymują też od niej odpowiednie imiona.
Propozycje imion męskich kobieta czerpie z książki o sławnych dowódcach, toteż w wioska pełna jest nieśmiałych chłopców o imionach - wyzwaniach: Julio César,  Napoleón czy Carlos Magna (Karol Wielki). Życie codzienne mieszkańców wioski reguluje ponadto szesnastowieczna książka pt. "Zbiór ośmiu tysięcy popularnych powiedzeń poprzedzonych przysłowiami moralnymi" Alonsa de Barrosy.
Czas wolny mężczyźni spędzają w barze, gdzie piją kwaskowate wino o charakterystycznej nazwie "Inocente", tocząc istotne rozmowy. Ozdobą baru jest zmumifikowany diugoń, którego nazywają syreną i wróżą z jego szklanych oczu pogodę. Tam też zbiera się starszyzna rybacka, a mężczyźni  mówią białym wierszem. Kiedy bowiem zapada cisza, kolejni mówcy spontanicznie improwizują, np. tak:

O wschodzie słońca poszedłem na brzeg
I widząc, że dzień nie ma złych zamiarów -
Zepchnąłem łódź i wypłynąłem
Na otwarte morze, gdzie mknęły wysokie fale
I tam, samotny, w przejrzystości wody
Ujrzałem wiele radosnych duchów.

Raj bezpowrotnie utracony


Nowe nadchodzi nieuchronnie nie tylko wśród znaków ginącego lasu i słabszych połowów. Przede wszystkim pojawia się pod postacią człowieka - gangstera Mugi. Pozornie ugodowy, a nawet hojny, jest jednak - jak go nazywa narrator - "arcykapłanem standaryzacji i monotonii". Nie tylko w odniesieniu do krajobrazu, ale także w stosunku do ludzi. Zatrudnia ich z czasem coraz więcej, choć się przed tym bronią, jakby czuli, że zniewoli ich całkowicie. W końcu jednak poddają się, choć czują głęboką odrazę do tych, którzy tak zmienili ich życie. 
To jak choroba, zakażenie - mówi jeden z bohaterów powieści. W przeszłości nękała nas dżuma. Teraz nękają nas turyści, ale jak wszystkie choroby i ta kiedyś ustąpi. Przyjeżdżają tuttaj od roku i demoralizują nas. Za rok będzie lepiej. (...) Oni wyjadą, a my zostaniemy.

Ale sam w to nie wierzy. Nie ma powrotu do przeszłości. Psia wioska przypomina teraz opuszczony plan filmowy do sceny burzy pyłowej - jest zużytą, pozbawioną celów ruiną.
Powieść kończy symboliczna scena. Jeden z rybaków wypływa na połów ryb, który nadspodziewanie się udaje. Ułożone w płytkich koszach, wyglądają jak kunsztowna wodna biżuteria. Miały głowy psów i byków oraz posępne zrozpaczone miny. Przedtem ten widok wywołałby sensację i stałby się zapewne okazją do spontanicznej improwizacji. Teraz nikogo to już nie interesuje, ale rybak nie traci nadziei, że nadejdą lepsze czasy... Ostatni połów, szczątki kultury materialnej Rzymian fascynują już tylko pasjonatów. Raj został utracony bezpowrotnie.

"Głosy starego morza" to powieść niezwykłej urody. Uwodzi czytelnika poetyckimi opisami, subtelnym humorem, a także wnikliwą refleksją o przemijaniu świata tradycji. Zjawiska, które jest i naszym doświadczeniem.

Książka Normana Lewisa ukazała się w Wydawnictwie Czarne, w tłumaczeniu Janusza Ruszkowskiego.

Recenzja została opublikowana 25 marca 2015 roku na portalu Kulturaonline.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wydarzenia w Muzeum Narodowym i oddziałach 22-24.11.2024

Muzeum Narodowe we Wrocławiu zaprasza w nadchodzący weekend na dwa wykłady – dra Dariusz Galewskiego o sztuce bizantyjskiej (w ramach cyklu ...

Popularne posty