Ryszard Bugajski zrobił wspaniały,
niezwykle dojrzały film, w którym stawia pytania o to, kiedy w człowieku rodzi
się zło, wielkie zło? To są również pytania o to, czy możliwe jest
przebaczenie.
"Zaćma" w reżyserii Ryszarda Bugajskiego, plakat |
Ryszard Bugajski kojarzony jest przede wszystkim z filmem ”Przesłuchanie”, który powstał w 1981 roku, ale swoją oficjalną premierę miał dopiero z końcem 1989 roku. Stał się też przyczyną szykan, które sprawiły, że reżyser wyemigrował do Kanady i powrócił do Polski dopiero w 1995 roku. Do tematyki czasów stalinowskich powrócił jeszcze filmem „Fieldorf”(poświęconym sylwetce niezłomnego generała Augusta Emila Fieldorfa – Nila), a także spektaklem telewizyjnym "Śmierć rotmistrza Pileckiego”. Wszystkie trzy ukazywały okrucieństwo opresyjnego systemu komunistycznego, niejako z punktu widzenia ofiar.
Najnowszy
film Bugajskiego rozgrywa się po 1956 roku, a jego bohaterką jest tym razem
kat, a nie ofiara. Jest nią Julia Brystigerowa,
zwana krwawą Luną. Trzeba jednak podkreślić, że jest to film, który
świadomie dystansuje się od ukazywania okrucieństw tzw. systemu. Bohaterka,
która jest jego kwintesencją, staje się właściwie pretekstem do stawiania pytań o naturę zła.
Maria Mamona jako Julia Brystygierowa, kadr z filmu
Moralna ślepota
Akcja
większości scen rozgrywa się w ośrodku dla niewidomych w Górkach, które muszą
się widzowi kojarzyć z Laskami, ale są zarazem pewną metaforą, na której
zbudowany jest cały film: metaforą moralnej ślepoty. Bohaterka przybywa do
ośrodka, aby spotkać się z Prymasem Wyszyńskim, którego niegdyś - jako dyrektorka departamentu V Urzędu
Bezpieczeństwa – więziła i represjonowała. Ma nadzieję, że ten niezłomny
człowiek, któremu wiara pozwoliła wytrwać, znajdzie dla niej radę, jak ma dalej
żyć.
Dodajmy, że w tym czasie Brystigerowa nie pracuje już w departamencie,
skąd usunięto ją po tzw. odwilży, ze względu na złą sławę, której zawdzięczała
przydomek krwawej Luny. Pracuje jako szefowa PIW-u i żyje w
luksusowych, szczególnie jak na tamte czasy, warunkach. W pierwszej scenie
widzimy jej piękne, urządzone antykami mieszkanie, z obrazami znanych mistrzów.
Jeden z nich – pędzla Picassa – przedstawia prawdopodobnie ją samą, gdyż
podobno była w czasach paryskich jego modelką.
Ubrana niezwykle elegancko: w kostium Chanel i piękną białą, jedwabną
bluzkę, pachnąca drogimi perfumami, paląca dobre zagraniczne papierosy, nie
sprawia jednak wrażenia szczęśliwej i zadowolonej z życia. Głuche telefony,
neurotyczne zachowanie, problemy ze snem – składają się na obraz kobiety
pogrążonej w głębokim kryzysie. Pragnie spotkania z Prymasem, bo żywi niczym
nie uzasadnioną nadzieję, że znajdzie on sposób, aby ją z tego kryzysu
wydostać. Audiencję u ks. Wyszyńskiego uzyskać niełatwo, szczególnie, jeśli
jest się krwawą Luną, ale i na to są sposoby: fałszywe nazwisko i życzliwa
siostra przełożona, która – jak się później okaże – jest jej dobrą znajomą z
czasów młodości.
Marek Kalita jako Prymas i Maria Mamona jako Julia Brytygierowa
Do spotkania
z Prymasem długo nie dochodzi, za to scena ta staje się punktem kulminacyjnym
filmu. Księdzem, który pośredniczy w tym spotkaniu, jest zagrany znakomicie
przez Janusza Gajosa – mistrza epizodu – skromny, ociemniały ksiądz Cieciorka.
To w jego usta włoży reżyser i scenarzysta w jednej osobie słowa, które i nam
towarzyszą podczas oglądania filmu: jak to jest możliwe, aby światła kobieta, wykształcona i z
dobrej rodziny, w dodatku matka, była
bardziej okrutna od niejednego sadystycznego ubeka? Ale na to pytanie nie
znajdzie odpowiedzi, a już na pewno nie od Julii. Są to jednak pytania, które bohaterka
musi sobie sama postawić, aby pojąć, jak do tego doszło. Bugajski wplata w
filmową narrację nieliczne sceny retrospektywne, ale przede wszystkim przemiana Julii ukazana jest za pomocą
metafizycznych obrazów.
kadr z filmu "Zaćma"
Zaczyna się to od więziennego korytarza, kiedy
jeden z więźniów przedstawia się jako Chrystus i potem wielokrotnie będzie się
pojawiał w jej snach? wizjach? To wszystko nie jest jednoznaczne, ale
symbolizuje niewątpliwie wymiar metafizyczny jej rozterek i cierpienia.
Pytania o źródło zła i
możliwość przebaczenia
Trzeba przyznać,
że Bugajski pokazał z jednej strony, że sama bohaterka (czytaj: każdy człowiek)
nie rozumie, skąd się w niej wzięło aż takie zło i nigdy nie uda się jej tego
zracjonalizować, choć mówi o braku Boga, miłości, o uwiedzeniu komunistyczną
ideologią. Ale jak wytłumaczyć, że dostaje furii, gdy jej mały synek zwraca
przy stole albo z kamienną twarzą odjeżdża, mimo jego żałosnych nawoływań… Jest
w tym filmie scena, w której bohaterka ”spotyka” na łące samą siebie – jako
9-letnią dziewczynkę i myśli, że wtedy jeszcze nie była zła, że to przyszło
później, ale dlaczego – na to pytanie nie znajduje odpowiedzi. Wyjaśnienie
wszystkiego wiarą lub niewiarą także nic nie daje, skoro siostra Benedykta w
pewnym momencie zdradza Julii, że ”Bóg jest dla niej tylko metaforą”, a mimo to
zło jej nie dotknęło i ofiarowała się ociemniałym dzieciom. To ona, a nie
Prymas, ze łzami i z miłością przytula
na końcu bohaterkę, dając jej przebaczenie i nadzieję.
kadr z filmu
Kulminacyjna
scena rozmowy z Prymasem Wyszyńskim ukazuje przede wszystkim dystans i niemoc
wobec problemu, jakim jest Julia (czytaj: zło). Tutaj ksiądz sam przyznaje, że
czuje się głupi i bezradny. Wobec klęczącej i szlochającej kobiety zdobywa się
na gest błogosławieństwa. Tylko tyle i aż tyle.
Ryszard Bugajski zrobił wspaniały,
niezwykle dojrzały film, rodzaj moralitetu, w którym – jak jeden z jego bohaterów – stawia pytania o to, skąd bierze się zło – wielkie zło? Dlaczego
ludzie wyrządzają sobie taką straszną krzywdę? To są również pytania o to, czy możliwe jest przebaczenie. Chrystus
wprawdzie wybacza bohaterce, ale czy wybaczą jej ofiary i czy ona sama sobie
potrafi wybaczyć? Tu nie ma łatwych odpowiedzi. Tytułowa ”zaćma” zdaje się być
jakąś jej metaforą. Bohaterka ciągle zakrapia oczy, cierpi bowiem na kataraktę,
ale wiadomo, że to nieumiejętność
rozpoznawania dobra i zła jest jej głównym problemem.
Choć wobec
tak doniosłej tematyki sprawa formy wydaje się być drugorzędną, nie sposób
jednak pominąć głównej roli, która niejako dźwiga całą tę złożoną problematykę.
Postać Julii Brystigerowej zagrana została przez Marię Mamonę znakomicie i niezwykle wiarygodnie. Na początku bohaterka
jest sztywna, pewna siebie i przekonania, że wszystko może (kiedy np. zastrasza
dozorcę, o którego współpracy z SB doskonale wie). Proces rozwoju postaci następuje
z jednej strony w toku wydarzeń, z drugiej zaś
- i to jest chyba najistotniejsze: poprzez tajemniczą przemianę
wewnętrzną. Jej wina staje się dla niej
samej coraz bardziej wyrazista, aż do punktu kulminacyjnego i swoistego
”wyciszenia” w ostatniej scenie, wraz z pointą, kiedy Julia zakłada na nogę
metalową przepaskę zadającą ból. To znak, że przyjmuje cierpienie. Trudna rola
i wielkie aktorstwo, bez którego ten film nie byłby wiarygodny.
zwiastun filmu
ocena: 8/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz