Imię nocnego stworzenia
było dla Niki idealne – ona także ożywała dopiero o zmierzchu. Tak wprowadza nas w historię swojej ciotki Hannah Rothschild – autorka ”Baronowej jazzu” - znakomicie opowiedzianej biografii niezwykłej kobiety, ukazanej na tle rodzinnej
historii Rothschildów.
Wydawnictwo Czarne
Literackie portrety Baronowej
Spośród dzieł
literatury faktu, które ukazały się niedawno, moją uwagę zwróciła książka
biograficzna Hannah Rothschild,
zatytułowana ”Baronowa jazzu”.
Przede wszystkim ze względu na osobę tytułowej bohaterki, której zaistnienie i
rola w środowisku muzyków jazzowych Nowego Jorku jest jakimś swoistym
ewenementem, zjawiskiem tyleż fascynującym, co tajemniczym. Baronową opisał Julio Cortazar w swoim opowiadaniu
poświęconym pamięci Charlie
Parkera – ”Pościg”. Utrwalił w nim sensacyjne plotki na temat jej
roli w wydarzeniach związanych z nagłą śmiercią słynnego Birda. Tak czy owak
związek białej kobiety, w dodatku arystokratki, z domu Rotschild, z Theloniousem
Monkiem – czarnym pianistą pochodzącym z nizin społecznych, może się na
pierwszy rzut oka wydawać kuriozalny.
Jednak po
lekturze ”Baronowej jazzu” przekroczyłam funkcjonujące od lat stereotypy związane
z postacią Pannoniki de Koenigswarter
– bo tak naprawdę się nazywała. Pochodziła ze słynnej z bogactwa rodziny
Rothschildów, podobnie jak autorka biografii, której Nica była cioteczną babką.
Dzięki niej dowiedziałam się o wiele więcej o tej niezwykłej kobiecie, śledząc
nie tylko jej życiorys, ale także cofając się wstecz rodzinnej historii.
Poszukiwanie tożsamości
Hannah Rothschild pokazuje ją w bardzo szerokim kontekście,
sięgając do wspólnych korzeni, które odkrywa również na swój własny użytek i
dochodzi do jakże słusznego wniosku, że nie można poznać siebie (ani nikogo)
nie wiedząc nic o swoich przodkach, którzy – czy tego chcemy, czy nie – w jakiś
tajemniczy sposób decydują o tym, kim jesteśmy. Czy nam się to podoba, czy nie.
O tym właśnie – o poszukiwaniu własnej
tożsamości, trwającym ponad 25 lat – pisze Hannah Rothschild, opowiadając
historie rodzinne, na tle których, niejako na pierwszym planie, rozwija się
wątek Baronowej jazzu, jak ją nazywano w środowisku muzyków jazzowych. Dzięki
temu jest to opowieść szalenie interesująca dla każdego refleksyjnego czytelnika,
uświadamia mu bowiem, jak istotna jest wiedza o sobie samym. Nie posiądziemy jej jednak
innym sposobem, jak tylko poznając historię rodzinną.
Otóż Nica – bo tak ją nazywali bliscy –
zawdzięczała swoje imię pasjom ojca, Charlesa Rothschilda, który zamiast
bankowością, co było tradycją rodzinną, pasjonował się entomologią, podobnie
jak jego brat Walter. Tradycję rodzinną kontynuowała potem najstarsza córka
Charlesa – Miriam. Zgromadzili olbrzymi zbiór ponad sześciu milionów okazów,
które trafiły do londyńskiego Muzeum Historii Naturalnej, formując trzon
tamtejszej kolekcji owadów. Imię bohaterki ma także związek z matką Niki, Rozsiką,
która była węgierską Żydówką. Otóż „Pannonica” oznacza nazwę ćmy, ale słowo to
znaczy także „pochodząca z Węgier”.
Prawdziwe życie Rothschildówny
Banałem jest
stwierdzenie, że zasadniczy wpływ na nasze życie ma dzieciństwo. A już całkiem
stereotypowo wyobrażamy sobie dzieciństwo młodych Rothschildów - jako
pozbawione trosk i sielankowe. W istocie, trójka rodzeństwa: Victor, Miriam i
Nica wychowywali się w sterylnych, luksusowych warunkach. Nie szczędzono na nich
pieniędzy, ale też nie zaspokajano indywidualnych potrzeb.
Dzieci spały w pokoju z nianią, która
co rano budziła je o siódmej – czytamy w biografii. Victor, jedyny syn i dziedzic, uczył się w
szkole z internatem i widywał siostry wyłącznie na wakacje oraz ferie. Kontakt
z rodzicami także był ograniczony, ale jeśli Rozsika akurat znajdowała się w
domu, dziewczynki zabierano do jej buduaru, gdzie klękały na podłodze, składały
rączki i modliły się: „Boże, spraw, abym była grzeczną dziewczynką. Amen”.
Do
szesnastych urodzin jadały samotnie w swoich pokojach. Każdy dzień miał swoją
rutynę, której pod żadnym pozorem nie wolno było łamać. Dzieci nie miały
właściwie żadnej prywatności ani wolności. Być może właśnie dlatego tak silne
było potem dążenie Niki do życia w wolności. I miłości. A także pasje jej
rodzeństwa.
Po wyjściu
za barona Jules`a de Koenigswarter ”Nica
wykluła się z jajka dziecięcych pokojów – komentuje Hannah Rothschild. Była to jednak ograniczona niezależność. Z
rodzinnych więzów przeszła pod kontrolę męża”.
Wielki świat
Początkowo
podróżowali – od Nowego Jorku po Daleki Wschód i nie obyło się bez przygód.
Potem zamieszkali w Paryżu i już wówczas Nica - miłośniczka jazzu mogła słuchać Colemana
Hawkinsa, Dizzy` ego Gillespiego, Charliego Parkera i wielu innych. Kiedy na
świat zaczęły przychodzić dzieci, baronostwo zamieszkali w ogromnym pałacu
Rothschildów – Château d`Abodant, na południe od Paryża. Na ten czas stała się
wzorową panią domu – jak wszystkie kobiety w tej rodzinie. Paradoksalnie,
wolność przyniosła jej II wojna światowa. Ewakuowała się wraz z dziećmi do
Paryża i wstąpiła do Ruchu Wolnej Francji. Mąż w tym czasie, w randze generała,
walczył z Niemcami w Afryce. Nie zważając na zakazy i ograniczenia, udała się
tam i Nica. Pracowała jako de szyfrantka, kierowca, zaopatrzeniowiec… Odważnie
kursowała między Afryką a Ameryką, gdzie wywiozła dla bezpieczeństwa swoje
dzieci. Po wojnie została nawet odznaczona medalem i dostała awans na
porucznika.
Wolność i jazz w Nowym Jorku
Nie umiała jednak
wrócić do swojej poprzedniej roli żony i matki, a potem także pani ambasadorowej.
W pewnym momencie podjęła decyzję, że już nie wróci do Meksyku, gdzie jej mąż
był ambasadorem i zamieszkała w luksusowym hotelu w Nowym Jorku. Z dawnego
wystawnego życia pozostał jej lśniący rolls-roys i książeczka czekowa.
Arystokrację, którą tak dobrze
poznała w Anglii, zastąpiła „jazzokracją”. Dowiedziała się, kto kogo zdradzał,
kochał, karmił i kopiował, i na kogo wpływał. Przyswoiwszy jazzowy slang, pory
dnia i zwyczaje, Nica została tubylcem.
Swoją wielką
miłość, Theloniousa Monka, poznała
podczas jego koncertu w Paryżu, na który specjalnie poleciała ze swoją
przyjaciółką, słynną pianistką, Mary Lou Williams. Była oczarowana – gra Monka
przeszła jej najśmielsze oczekiwania:
Zagrał dwie melodie, to wszystko,
potem odszedł, a publiczność została oczarowana – mówiła w jednym z wywiadów. Następne
dwadzieścia osiem lat życia poświęciła właśnie jemu. Kiedy oglądamy ich wspólne
fotografie, zawsze patrzy na niego z wielką czułością albo stoi obok szczęśliwa
i uśmiechnięta…
Mówiła o nim:
Jest najpiękniejszym mężczyzną,
jakiego widziałam. Ma potężną budowę, ale jeszcze większą osobowość”.
Monk był
przyzwyczajony do kobiecego oddania (miał kochającą żonę), ale najważniejsze
było dla niego to, że Nica kochała jego muzykę, że była przy nim, kiedy nie rozumieli
go krytycy czy koledzy z branży. Za to ją kochał. A poza tym była piękną, miłą
i dowcipną kobietą. I była z Rothschildów, co też wiele ułatwiało.
Książka o
Baronowej jazzu powstawała bardzo długo, bo aż 25 lat. Autorka odkrywała
poprzez nią także własną historię, co było fascynujące i pełne emocji.
Nakręciła film dokumentalny, przygotowała audycję radiową, zgromadziła ogromny
materiał dokumentacyjny. Odbyła także niezliczone rozmowy z krewnymi, ze
znajomymi Niki – osobami często niezwykle oryginalnymi. Udała się też w
przeszłość – do kolebki Rotschildów, do Frankfurtu, gdzie w 1744 roku narodził
się założyciel dynastii – Mayer Amschel. Początki rodziny Rothschildów, jej
wspaniały rozkwit i wpływ na historię świata – to również niezwykle ciekawy wątek
opowieści.
Nasze życie kształtowane jest na
długo przed naszym narodzeniem – pisze Hannah Rothschild w swojej znakomitej książce. Łańcuchy DNA, historia przodków i cechy
charakteru są nieodłączną częścią każdego człowieka.
Jestem
przekonana, że ta refleksyjna i świetnie napisana biografia baronowej Pannoniki de Koenigswarter z domu Rothschild spodoba się wielu
czytelnikom.
Książka
Hannah Rothschild „”Baronowa jazzu” ukazała się nakładem Wydawnictwa Czarne
|
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz