Wydana przez PWM Edition książka Beaty
Bolesławskiej-Lewandowskiej: „Górecki. Portret w pamięci” jest właściwie
bezcennym źródłem informacji o zmarłym przed blisko siedmioma laty
kompozytorze. Zebrane przez autorkę rozmowy tworzą bogaty, mieniący się różnymi
znaczeniami portret człowieka niezwykłego.
Moją
intencją w pracy nad książką – pisze we wstępie
Beata Bolesławska-Lewandowska – było
zbudowanie z przeprowadzonych rozmów tytułowego „portretu z pamięci” – portretu
jak najlepiej oddającego bogactwo osobowości kompozytora oraz pozostającego
świadectwem ludzkiej pamięci o nim, pamięci najbardziej bezpośredniej – osób,
które miały z nim bliski kontakt i na które on sam w znaczący sposób oddziałał.
Portrety tworzyli z pamięci zarówno członkowie
rodziny kompozytora: żona Jadwiga, córka Anna oraz syn Mikołaj, także
kompozytor, jak również inni kompozytorzy i wykonawcy, muzykolodzy, zagraniczni
artyści, którzy zetknęli się z kompozytorem, po interpretatorów, wśród których
znalazł się m.in. Andrzej Chłopecki i Krzysztof Zanussi. Dzięki tak dużemu
spectrum poznajemy Henryka Mikołaja Góreckiego zarówno prywatnie, jak i w
relacjach zawodowych, ponadto zaś w różnych okresach życia.
Był
zawsze sobą
Tak twierdzi żona kompozytora, od której dowiadujemy
się, jaki był Górecki w czasach studiów, kiedy się poznali: młodym człowiekiem
z wielką czupryną, o którym mówiło się, że „to ten zdolny z Rybnika”. Od niej usłyszymy także, że był człowiekiem emocjonalnym,
a nawet wybuchowym i że to pani Jadwiga musiała niejednokrotnie występować w
roli negocjatorki. A jednocześnie był czułym ojcem, lubił czytać, oglądać mecze
piłki nożnej, słuchać z bliskimi muzyki (nie swojej). Zapytana, czy słuchając
muzyki męża, rozpoznaje go w niej, odpowiada:
Wszędzie
go słychać takim, jakim był naprawdę. I wybuchowość młodości, i stateczność, i
kontemplację. Był zawsze sobą, pisał jak chciał.
Praca
– służba nadająca właściwy wymiar życiu
Eugeniusz Knapik, kompozytor, pianista, student
Góreckiego mówi o związkach muzyki swego mentora z miejscem urodzenia i wiarą.
Autor „Krzesanego” był zauroczony Tatrami i pod koniec życia tam osiadł, ale
był również mocno związany ze Śląskiem i jego specyficznym etosem pracy.
Chodzi
o sposób traktowania pracy jako obowiązku nie tylko wobec bliźniego, ale
również wobec Boga – wyjaśnia Knapik. Praca nie dla zysku, ale praca jako służba nadająca właściwy wymiar
życiu. To charakteryzuje także jego twórczość.
Rozmiłowany
w polskiej kulturze i głęboko wierzący
Z kolei Leon Markiewicz, muzykolog i publicysta,
przyjaciel Góreckiego, opowiada nie tylko o swoim autentycznym zachwycie muzyką
Mistrza już od jego pierwszych kompozycji, w których jego uwagę zwróciły
pomysłowość i energia, a także śmiałość, która pozwalała przekraczać to, co
można było sobie wyobrazić.
Komponowanie
było naprawdę jego autentycznym posłannictwem w życiu
– twierdził, dodając, iż Henryk miłość do
Polski wyssał z mlekiem matki i z patriotycznych zrywów śląskich.
Symbolem tego jest użycie w III Symfonii zarówno cytatów z „Lamentu świętokrzyskiego”, jak też
ludowej pieśni śląskiej. W pamięci Leona Markiewicza Henryk Mikołaj Górecki był
człowiekiem bardzo rozmiłowanym w kulturze polskiej, jak też głęboko wierzącym.
Stąd wzięły się takie utwory, jak: II
Symfonia „Kopernikowska” czy Kantata
o św. Wojciechu.
Serdeczny
gest, szelmowski uśmiech
Portretów Góreckiego jest wiele, a każdy fascynujący
i wnosi coś nowego o tym niezwykłym człowieku i kompozytorze, toteż na koniec
chciałabym przytoczyć wspomnienie Joanny Wnuk-Nazarowej, dyrektorki Narodowej
Orkiestry Symfonicznej Polskiego Radia w Katowicach:
Zapamiętałam
go właśnie z tym serdecznym gestem „dominanta”, poklepującego ojcowską po
ramieniu… (…) I ten gest będę pamiętać, ale też i jego uśmieszek szelmowski w
reakcji na mój żart, że może to nie on sam napisał III Symfonię…
Książka „Górecki. Portret w pamięci” Beaty
Bolesławskiej-Lewandowskiej ukazała się w PWM Edition.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz