Ukazała
się trzecia, może najważniejsza, książka Andrzeja Chłopeckiego: „Zabobony
gasnącego stulecia”. Jej autor uświadamia nam, jak chętnie i często uciekamy
się do gotowych schematów pragnąc opisać świat.
![]()  | 
| Polskie Wydawnictwo Muzyczne 
Nieodżałowany, niezapomniany muzykolog, myśliciel i
eseista – Andrzej Chłopecki miał świadomość kryzysu słów, którymi próbujemy
opisać świat, a nie tylko muzykę. Twierdził: 
Opisujemy jednak, posługując się słowami, które
dawno straciły niewinność terminów „czystych” – funkcjonują obarczone historią
swojego używania, jak klisze, wytrychy, zabobony.  
Toteż trzeci tom jego wydanych pośmiertnie pism
służy temu właśnie, aby nas na owe klisze uczulić, aby je skompromitować i
pobudzić do myślenia. Jeśli nawet misja ta wydaje się być trudna do
zrealizowania, nie można odmówić Autorowi kreatywności, ba, błyskotliwości w
jego próbach „odczarowania” zabobonów. Czterdzieści dwa hasła, które ukazują się
pięć lat po śmierci Chłopeckiego zostały uzupełnione przez jego przyjaciół i
uczniów o kolejne 61, kontynuujące ten zamysł. Ale jest to także zaproszenie
dla czytelników, cechą pisarstwa autora „Dziennika ucha” i „Muzyka wzwodzi” jest bowiem nieustający, dowcipny dialog. Wśród owych „zabobonów” w trzecim
tomie pism Andrzeja Chłopeckiego znajdują się nie tylko terminy muzyczne, ale
także wiele innych, jak choćby „piękno”, „oryginalność”,  „kryzys”, po tak nieoczekiwane, jak …
„bolszewizm”. 
Mnie najbardziej rozbawiło i tym samym utkwiło w
pamięci pojęcie „krytyka muzyczna”. Otóż autor wymienia słowa-wytrychy,
nagminnie stosowane i odkrywa ich prawdziwy sens. Znajdziemy tam m.in. takie
perełki: 
Zwięzłość
formy – utwór był krótki,  
Finezję
pomysłów kolorystycznych – krytyk się nie połapał, na czym
grają, 
Kunsztowną,
kapryśną rytmikę – krytykowi nie udało się ustalić metrum
utworu nawet na podstawie gestów dyrygenta, 
Plastyczność
motywów – nie da się zaśpiewać (zagwizdać) żadnego motywu, 
Intensywną
ekspresję – było głośno,  
Bogatą
paletę środków wyrazu – było i bardzo głośno, i bardzo cicho,
a nadto i szybko, i wolno, 
Cyzelację
środków – krytyk domniemywa, że kompozytor nad utworem
pracował długo. 
Na koniec jednak konkluduje, że mimo wszystko krytyka
jest potrzebna, ponieważ Świat
nieopisywany nie istnieje. 
W książce znalazły się także wspomnienia o autorze,
m.in. zapis rozmowy, która odbyła się 28 kwietnia ubiegłego roku w warszawskiej
siedzibie Polskiego Wydawnictwa Muzycznego. Dowiadujemy się z niej, że
„Zabobony gasnącego stulecia” powstały z fascynacji lekturą „Stu zabobonów” o.
Józefa Marii Bocheńskiego. 
Umiejętność uchwycenia istoty sprawy i wyrażenie
jej w lapidarnej formie niestroniącej przy tym od szczypty erystyki –
podsumowuje swoje wspomnienie Stanisław Krupowicz – to chyba cechy
charakterystyczne tego szczególnego umysłu, jaki cechował Andrzeja.  
Ale najbardziej poruszające świadectwo daje o
Andrzeju Chłopeckim jego żona, Beata: 
On żył muzyką i to jest prawda, a nie tylko banał.
Już jako brzdąc w kołysce słuchał, jak jego mama gra na pianinie i uczy gry
starszego brata. Potem jego samego posadziła do pianina i Andrzej już w wieku 5
lat próbował grać lekkie utwory dziecięce, poszedł też do przedszkola
muzycznego. Zaczęłam się teraz zastanawiać, czy gdyby go z muzyki wyrwać, byłby
w stanie funkcjonować… I dochodzę do wniosku, że nie, to byłoby niemożliwe. 
Książka Andrzeja Chłopeckiego: „Zabobony gasnącego
stulecia. Kontynuacje” ukazała się w Polskim Wydawnictwie Muzycznym. 
Recenzja ukazała się pierwotnie na portalu Kulturaonline.  | 

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz