Już dawno przeminęła pora
Cyganów, którzy wędrowali.
A ja ich widzę:
są bystrzy jak woda
mocna, przejrzysta,
kiedy przepływa.
Papusza, Woda, która wędruje
Tytuł filmu - „Papusza” - w reżyserii
duetu Joanna Kos-Krauze i Krzysztof Krauze sugeruje, że jest on biografią
cygańskiej poetki Bronisławy Weis. W istocie jednak jest to epicki fresk o
życiu Romów, który oddziałuje na widzów przede wszystkim pięknym, czarno-białym
obrazem.
plakat filmu, Next Film
Film ujęty
jest w rodzaj klamry, a jego fabuła odsłania się stopniowo przed widzem w
formie chronologicznie zaprezentowanych retrospekcji. Rozpoczyna go dziejąca
się w latach 70. nieco groteskowa scena, kiedy to Papusza zostaje wypuszczona z
więzienia na polecenie ministra (odbywa karę za „recydywę w kradzeniu kur”), a
następnie – wbrew woli – bierze udział jako gość honorowy koncertu „Pieśni Papuszy”. Wykonywana przez
klasycznych śpiewaków i orkiestrę piękna i tęskna pieśń o życiu Cyganów, w ich
oryginalnym języku, towarzyszy nam
również w końcowych kadrach filmów, kiedy to w ujęciu z góry oglądamy wędrujący
tabor - wolny jak ptaki i jak one
instynktownie podążający sobie tylko wiadomymi drogami.
kadr z filmu - ślub Papuszy
Fabuła filmu
obejmuje lata 1910 – 1987, będące ramami życia Papuszy. Najpierw poznajemy okoliczności
jej narodzin: młodziutka Cyganka, dziecko nieledwie, ogląda z podziwem wystawę,
na której stoi wspaniale ubrana lalka przedstawiająca damę w długiej sukni i w
kapeluszu. Potem obserwujemy dyskretnie ukazany samotny poród w otoczeniu przyrody,
obrzędy związane z narodzinami i nazwaniem noworodka. Dziewczynka otrzymuje
imię Papusza, czyli Lalka, niejako w odniesieniu do sceny ze sklepową witryną i
marzeniami młodej matki. Czynności te wprowadzają nas w egzotyczny,
tajemniczy świat cygańskich wierzeń i
obrzędów. Jednocześnie zaś w sposób symboliczny obrazy pokazują zaledwie
zasugerowaną tęsknotę za przynależnością do otaczającego świata – pięknego i
eleganckiego, który jest jednak niedostępny. Całe życie Papuszy jest taką
niewypowiedzianą tęsknotą za tym innym, lepszym światem, w którym pozycja
kobiety jest zupełnie inna niż w romskiej tradycji. Tradycja ta bowiem jest
typowa dla kultury Dalekiego Wschodu – patriarchalna.
kadr z filmu, Next Film
Narracja
filmu jest bodaj najsłabszą jego stroną. Jakby opowiadając historię Papuszy,
autorzy filmu nie mogli się zdecydować, czy główną bohaterką jest ona, czy też Romowie.
Początkowo oglądamy pięknie zaaranżowane sceny, przywołujące realia
przedwojennych miasteczek i wsi, przez które wędrują cygańskie tabory. W miarę
rozwoju akcji, zwłaszcza gdy w grę wchodzi osobisty dramat bohaterki, narracja
zyskuje na potoczystości i widz łatwiej się jej poddaje.
Romowie są
postrzegani jako obcy i traktowani z daleko idącą niechęcią, a nawet atakowani.
Jedynie śpiew i umiejętność gry na różnych instrumentach nobilituje ich do tego
stopnia, że są przyjmowani nawet na eleganckich przyjęciach. Na jednym z nich
grający na cytrze Cygan zakochuje się w znacznie młodszej od siebie Papuszy i
kupuje ją od jej ojczyma, jak to jest w zwyczaju, mimo sprzeciwu dziewczyny. Holocaust,
ukrywanie się po lasach i powojenna nędza – to tematy kolejnych retrospektyw.
Wśród nich na uwagę zasługuje scena w więzieniu. Otóż Romom zostaje odebrane
stare prawo wykonywania publicznego muzyki oraz wolnego przemieszczania się.
Mimo to jednak, zamknięci w ciasnej celi, rozpoczynają szalony koncert, który
jest najlepszym wyrazem ich wewnętrznej, prawdziwej wolności.
Jowita Budnik jako Papusza, Next Film
Papuszę jako
poetkę odkrywa Jerzy Ficowski, chroniący się w taborze cygańskim przed Służbą
Bezpieczeństwa. Lata spędzone wśród Romów zaowocowały opracowaniami na temat ich
życia i obyczajów. Stało się to zresztą przekleństwem dla Papuszy, której
wiersze Ficowski tłumaczył i publikował, ponieważ posądzono ją o zdradę
cygańskich tajemnic. Potraktowana jako zdrajczyni, przeżyła nerwowe załamanie i
wielokrotnie leczyła się w zakładzie psychiatrycznym. Romowie nie traktowali
jej wierszy i książki Ficowskiego jako próby ocalenia pamięci o cygańskiej
kulturze, lecz jako zdradę. Papusza płaci więc najwyższą cenę – cenę
wykluczenia ze wspólnoty. Jej strach i niechęć do publicznego przyznania się,
że jest poetką, staje się wówczas zrozumiała.
Dramatyczne
losy tej kobiety zostały w filmie ukazane w sposób bardzo subtelny – przede
wszystkim za pomocą obrazów. Papusza mówi niewiele, jest bardzo oszczędna w
gestach, ale kiedy już zabiera głos, to jej słowa mają szczególny ciężar. Tak
jest np. w scenie, kiedy pyta Ficowskiego, czy jego książka jej nie zrani, a on
tego oczywiście nie rozumie. Jowita Budnik znakomicie wcieliła się w postać
Papuszy – jest równie prawdziwa, jak prawdziwa była w roli Beaty w filmie „Plac
Zbawiciela”. Jest też niezwykle poruszająca – w oszczędnych, ale znaczących
gestach i spojrzeniach. Równie wyraziście zarysowana jest postać męża Papuszy –
cygańskiego harfisty, zagrana przez Zbigniewa Walerysia. Brutalny i władczy,
potrafi jednak stanąć w obronie żony, a później także odwiedza ją w zakładzie
psychiatrycznym. Pyszne są sceny, kiedy Weis przechwala się, że jego gra tak
się spodobała Leninowi, że chciał, aby muzyk towarzyszył mu podczas
przeprowadzania rewolucji, on jednak był już umówiony z Piłsudskim, którego
również oczarował swoją grą na harfie.
kadr z filmu Papusza, Next Film
Dodać
należy, że jest to pierwszy film, w którym aktorzy posługują się językiem romskim.
Oczywiście, występują też prawdziwi Romowie – i są fantastyczni!
Najbardziej
ujmuje uroda zdjęć: czarno-białe, dające wrażenie zapisu dokumentalnego, są
jednocześnie artystycznie wysmakowane, co jest zasługą dwóch znakomitych
operatorów: Krzysztofa Ptaka i Wojciecha Staronia.
Realizatorom
należą się również słowa uznania za niezwykle staranne przygotowanie filmu o Romach
– świetna znajomość i kultury i języka czyni ten obraz szczególnie
wartościowym.
Film Joanny Kos-Krauze i Krzysztofa Krauzego: "Papusza" miał swoją polską premierę 15 listopada 2013 roku.
Obejrzałam go niedawno ponownie, tym razem w telewizji i utwierdziłam w przekonaniu, że to wspaniałe artystyczne kino. Recenzję napisałam tuż po premierze, ale jej nie opublikowałam, dopiero teraz postanowiłam to zrobić.
zwiastun filmu
Uwielbiam ten film, urzekły mnie przede wszystkim zdjęcia. I chyba znowu go sobie odświeżę, dzięki Tobie ;-)
OdpowiedzUsuńDziękuję. Sama często wracam do ulubionych filmów. "Obywatela Kane`a" czy "Pół żartem, pół serio" widziałam kilkanaście razy i oglądając po raz kolejny, wcale się nie nudzę: śmieję się albo wzruszam w tych samych momentach :-)
OdpowiedzUsuń