Barbara Lekarczyk-Cisek: Przygotowuje
Pan kolejną premierę baśni Jana Christiana Andersena – tym razem na podstawie
”Małej syrenki”. Przypadek to czy głębokie przywiązanie do duńskiego pisarza?
Konrad Dworakowski: Nie jest to może głębokie
przywiązanie, ale Andersen się do mnie rzeczywiście jakoś ”przykleił”, ponieważ
na różne sposoby prowokuje do rozmowy.
Jednak za każdym razem sięgam po jego teksty z zupełnie innego powodu. Czasami
jest to absolutna niezgoda na takiego bohatera, jakiego proponuje, na to, w
jakich sytuacjach go stawia i jaki komunikat wysyła czytelnikowi. Tak było przy
”Mikrokosmosie”, który powstał na podstawie tekstu ”Calineczki”. Podjąłem wówczas próbę zmiany wizerunku głównej postaci,
ponieważ wierzę w silnych dziecięcych bohaterów, którzy mają bogate wnętrze i ciągle
czegoś poszukują, doświadczając zarazem świata. Andersen tymczasem zaproponował
bohatera – popychadło. ”Mikrokosmos” był reakcją na to – próbą przemienienia
go.
”Małą
syrenkę” wybrałem z innego powodu. Bohaterka jest niezwykle wrażliwa i przez to
bardzo bogata wewnętrznie. Jej świat podporządkowany jest najlepszym,
najszlachetniejszym emocjom. Podejmuje ryzyko w imię wartości, które tworzą
wprawdzie dramat tej postaci, ale jednocześnie wpływają znacząco na świat, w
którym bohaterka się pojawia. Postać ta
pozostawia po sobie ważne pytania, które musimy sobie postawić, także jako ludzie
dorośli. To są pytania o miłość, o
poświęcenie – o to, czy warto dla miłości zaryzykować wszystko…
”Mała syrenka” ma bardzo smutne
zakończenie…
Tak, ale
jest to smutek, na którym trzeba coś zbudować. Wprawdzie historia syrenki ma
dramatyczne zakończenie, ale nie jest ono tym, do którego zmierza bohaterka. Z
punktu widzenia świata ta kropla w morzu, która po niej zostaje, ma ogromne
znaczenie – stanowi przeciwwagę i sprawia, że musimy o tym rozmawiać.
W spektaklu
zderzamy ze sobą dwa światy: podwodny, który ze swoją grozą
i potęgą jest
harmonijny i piękny i który pozostaje w opozycji do świata ludzi - karykaturalnego
w stosunku do tej pierwotnej harmonii. Kiedy
syrenka pojawia się w ludzkim świecie, przełamuje panujące w nim gry i
konwencje. Wprawdzie dla niej kończy się to dramatycznie, ale dla tego
ludzkiego świata jest komunikatem, że istnieje prawda, o której zapominamy.
Czym różni się Pańskie przedstawienie
od pierwowzoru?
Andersen
eksponuje pewne wątki, których my nie podejmujemy. Baśniowa syrenka dąży do
nieśmiertelności – musi się zakochać, aby otrzymać nieśmiertelną duszę. Dla
mnie cały sens nieśmiertelności zawiera się
w miłości i na tym się koncentrujemy. Jest to zresztą bardzo pociągające u
Andersena, że można go czytać, mimo jego konkretnych sugestii. Dzięki takiemu
zakończeniu możemy też mówić o świecie, który jest bardziej złożony, a nie
uproszczony. W życiu doświadczamy przecież zawodów i cierpienia, a także
dramatów.
W ”Mikrokosmosie” spektakl niosła
piękna muzyka Amadeusza Mozarta, a także kompozycje Piotra Klimka. A jak będzie
tym razem?
Tym razem muzykę do spektaklu skomponował Tomasz
Krzyżanowski i pełni ona zupełnie inną funkcję. Poprzednia historia nie
miała tak wyrazistej fabuły, więc zdecydowaliśmy się na formułę przypominającą
nieco etiudę. W obecnym przedstawieniu fabuła jest silnie zarysowana, a ponadto
muzyka oddaje także wewnętrzne przeżycia bohaterki. Dlatego chcieliśmy, aby
muzyka była bardziej jednorodna i opowiadała o dwóch różnych światach, będących
jednakże swoim lustrzanym odbiciem. W ten sposób muzyka buduje atmosferę pewnej
ciągłości, a poza tym możemy z jej pomocą opowiadać zdarzenia w świecie, który
znacząco się zmienia.
”Hydrokosmos”, ”Mikrokosmos”… Tytuły
te sprawiają wrażenie, że – podobnie jak to było z filmami ”Mikrokosmos” i
„”Makrokosmos” – odnoszą się świadomie do pewnej wspólnej rzeczywistości…
Ta zabawa
słowem jest próbą pokazania, że
próbujemy kontynuować pewne doświadczenia i odkrywać nowe rzeczy. Poza tym w
historiach dla dzieci, które realizuję na scenie, zawsze usiłuję szukać jakiegoś kosmosu – przestrzeni, która swoją
metaforyką jest w stanie odnieść się do naszej rzeczywistości. Możemy na
pewnym modelu wszechświata, stworzonym w teatrze, opowiadać o człowieku,
odwołując się do jego wrażliwości i wyobraźni. Wierzę, że teatr, który robimy,
trafia do całych rodzin i w rezultacie daje rodzicom i dzieciom sposobność
rozmowy, że wręcz prowokuje, żeby zapytać o to, co wspólnie przeżywamy. Mam
nadzieję, że ”Hydrokosmos” również stanie się pretekstem do takiej rozmowy.
Język spektaklu jest językiem metafory, bardzo pojemnym. Możemy też odnieść się
po spektaklu do własnych przeżyć…
Dziękuję za rozmowę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz