Moim Bliskim, którzy przekroczyli Bramę…
Sąsiedztwo ciemnego lasu
jodłowego i przytłumiony szmer niedalekiego wodospadu pogłębiają świętą
melancholię tego miejsca. Drzewa przez swoje brunatne i ciemne listowie powinny
nadać scenerii charakter żałobny.[...] Te
grupy drzew i zagajniki mogą zawierać w sobie grobowce sławnych ludzi, mogą też
być uszlachetnione przez pomniki i tablice pamiątkowe, które podsuwają
wędrowcowi takie uczucia i nakłaniają do takich rozmyślań, jakich nie znajdzie
on na hałaśliwej scenie świata.[...] Kryte hale, gdzie w rzeźbie lub
płaskorzeźbie przedstawione są postacie płaczące i pogrążone w bólu albo gdzie
wypisane są krótkie, wzruszające pouczenia dla przechadzających się
śmiertelnych, budynki poświęcone żałobie, kaplice śmiertelne, siedziby
melancholii, niezliczone pomniki [...]. Całość musi być wielkim,
poważnym, posępnym i uroczystym malowidłem, które nie ma w sobie nic
przejmującego grozą, nic okropnego, które jednak wstrząsa wyobraźnią, a zarazem
wzbudza w sercu uczucie litości, delikatne i łagodnie melancholijne.
Cmentarze w tym ujęciu mają wiele
wspólnego z krajobrazami melancholijnymi, właściwymi okresowi sentymentalizmu,
który poprzedził romantyczną uczuciowość.
Romantyzm wykreował bowiem pewien
typ uczuciowości stwarzającej więź pomiędzy żywymi a umarłymi, która wywodzi
się wprost z ludowych obrzędów, a także bliska jest charakterowi małych
przykościelnych cmentarzy.
Dziady obrzęd Adama Mickiewicza, ilustracja Czesława Jankowskiego
Dziady – arcydramat Adama Mickiewicza – ukazują taki właśnie – z
ducha romantyzmu – obrzęd, w którym żywi obcują z umarłymi, czerpiąc z tego
życiową mądrość:
„Kto nie zaznał goryczy ni
razu,
Ten nie dozna słodyczy w
niebie.”
„Bo kto nie był ni razu
człowiekiem,
Temu człowiek nic nie
pomoże.”
„Kto nie dotknął ziemi ni
razu,
Ten nigdy nie może być w
niebie.”
Po trzykroć powtórzone przykazy
moralne odwołują się do symboliki cyfr, w której trójka jest wyrazem
doskonałości Trójjedynego Boga. „Żywa wiara” romantyków, ich uczuciowość
nakazująca „myśleć sercem” ukazuje obrzęd jako rodzaj duchowego, moralnego współobcowania
– z pożytkiem dla tych, którzy stoją przed Brama i tych, którzy są poza nią.
Człowiek XIX w. pragnie rozmyślać przy grobach
zmarłych, musi zatem odróżniać ich po jakimś znaku, stąd rozkwit rzeźby
funeralnej, a także pojawienie się grobowców rodzinnych z kaplicami, których
ściany zdobią imiona zmarłych i epitafia, a w których można się w skupieniu
pomodlić. Wkrótce potem, w drugiej połowie XIX w. zaczynają się pojawiać
rzeźby-portrety, tworzące niekiedy całe sceny rodzajowe. Pierwsze cmentarne
pomniki wzorowały się na pięknych grobowcach kościelnych – i jedne, i drugie
czerpały natchnienie ze sztuki starożytnej i neoklasycyzmu.
Romantykom zawdzięczamy także przeświadczenie o przemijalności
cmentarzy. Gdy nie ma już społeczności związanej z tym szczególnym miejscem,
niszczeje ono, stając się bardziej częścią natury niż kultury.
Jacob van Ruisdael, Cmentarz żydowski, ok. 1857, Detroit Institute of Arts
Cmentarz żydowski Jacoba van Ruisdaela został opisany przez J.W. Goethego
jako stary cmentarz przykościelny w eseju „Ruisdael jako poeta”:
Nawet pomniki nagrobne,
poprzez stan zniszczenia, w jakim się znajdują, są wskazówką, jak zamierzchły
jest czas ich powstania: są jakby pamiątką po samych sobie. [...] Ten stan zdziczenia przenika na cmentarz, a z jego
dawnego nastroju cichej pobożności nie zostało ani śladu. [...] Wszelako
najważniejsza idea tego obrazu wywiera zarazem największe malarskie wrażenie.
Zawalenie się olbrzymich budowli przysypało, spiętrzyło i zmieniło bieg
strumienia, który niegdyś płynął spokojnie i równo. Teraz, szukając drogi wśród
gęstwiny, zalewa groby. Promień światła, przedzierający się przez ulewę,
oświetla kilka pionowych, uszkodzonych już płyt grobowych, zszarzały pień
drzewa i krzak, ale nade wszystko napływająca masę wody.
Blisko siedemdziesięcioletni
podówczas autor „Fausta”, patrząc na obraz przedstawiający niszczejący
cmentarz, przeżywa melancholijną zadumę wobec przemijania wszystkiego, co
ziemskie.
Może więc rację miała św.
Monika, matka św. Augustyna, której słowa przytacza Autor Wyznań:
To nieważne, gdzie złożycie
me ciało. Zupełnie się o to nie martwcie. Nic nie jest dalekie dla Boga i nie
należy się obawiać, że mógłby On nie rozpoznać u kresu czasu, z jakiego miejsca
ma mnie wskrzesić.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz