W
Wydawnictwie Zysk i S-ka ukazały się pośmiertnie wspomnienia Marka
Nowakowskiego pod znamiennym tytułem ”Tak zapamiętałem”. Są to portrety postaci
znanych autorowi, które z jakichś powodów zapisały się w jego pamięci. Mają one
pewną wspólną cechę – otóż wszyscy
starają się na różne sposoby ułożyć swoje życie po dotkliwej utracie.
Na samym
początku napotkamy na uroczą, pełną dyskretnego humoru opowieść o Zygmuncie Kubiaku – wybitnym znawcy
literatury antycznej i tłumaczu. Pisarz spotykał go przeważnie w różnych
knajpach i restauracjach, które w żaden sposób do człowieka o takiej kulturze
nie pasowały. A jednak w tych właśnie miejscach przesiadywał, obłożony
książkami i notatkami, czytał i notował, a panujący wokół gwar zdawał się
zupełnie mu nie przeszkadzać.
On, Helleńczyk – czytamy – znawca i smakosz poezji Owidiusza i Horacego, piewca ładu i harmonii,
elegancji i stylu, zanurzał się z ochotą w anarchicznym, trywialnym żywiole,
odartym z urody, barbarzyńskim i przydeptanym przez socjalistyczną urawniłowkę.
Było to więc
zjawisko ze wszech miar zagadkowe. Kiedy z upływem lat pisarze się
zaprzyjaźnili, Nowakowski zrozumiał, że ten subtelny erudyta traktował pobyty w
zadymionych i bynajmniej niemodnych w tamtych czasach knajpach (modnych
literackich kawiarni unikał) jako ożywcze dla jego wyobraźni i umysłu, a także
– paradoksalnie – oazy wolności. Kiedyś, napotkawszy go w barku dla
taksówkarzy, autor wspomnienia przeżył oszałamiającą przygodę z … poezją
Kawakisa.
Dzień był upalny, duszny – wspomina. Słońce grzało niemiłosiernie, wdzierając się do kawiarni. I oto w tej
niesprzyjającej aurze wskrzeszona została Aleksandria początku XX w., miasto
magiczne, pełne śladów helleńskiej przeszłości, starożytnej historii.
Zygmunt
Kubiak żył w gruncie rzeczy w przeszłości – pogrążony w historii starożytnych
Greków, bogów, herosów i ludzi. To była jego nisza i odtrutka na duszną
atmosferę PRL-u. Jednocześnie zaś czuł się wolnym człowiekiem, chłonącym
współczesność swego miasta. Dla niego starożytność
i chrześcijaństwo były prawdziwym dziedzictwem Polski. I o tym pisał.
Marek
Nowakowski opisuje też postaci mniej znane przeciętnemu zjadaczowi chleba. Jest
wśród nich Felicja Krance, z domu
Lilpopówna, która, będąc na emigracji w Stanach zbierała fundusze na Laski w kręgach
Polonii amerykańskiej, a także wspierała mieszkających w kraju ludzi nauki,
sztuki i literatury, wyszukując wśród nich kandydatów do Nagrody im. Alfreda
Jurzykowskiego. Nie mogąc wrócić do kraju, stworzyła
na Manhattanie ”salon warszawski”, w którym bywali wybitni Polacy
przebywający na emigracji, m.in. Jan Lechoń, Artur Rubinstein czy prof. Wacław
Jędrzejewicz.
Znajdziemy
wśród wspomnień także portrety mieszkańców Maisons-Laffitte: Henryka Giedroycia, Gustawa
Herlinga-Grudzińskiego, Zofii i Zygmunta Hertzów, którzy stworzyli ośrodek
polskości, stale podsycający w Polakach gasnącego ducha, oddając tej idei całe
swoje życie.
A obok tych
bez wątpienia zasłużonych dla kultury osób znajdziemy także – jak to u piewcy
starej Warszawy – postaci niejednoznaczne: Jasia Kiwi – kultową postać stolicy
sprzed czasów Internetu, który osobiście przekazywał najświeższe informacje
bywalcom Szlaku; albo niemieckich biznesmenów, którzy okazują się …polskimi
Żydami uratowanymi z Holocaustu, być może dzięki temu, że wychowała ich ulica…
Większość
bohaterów wspomnień to ludzie, którzy utracili swoją ojczyznę i bliskich –
dosłownie lub w przenośni, a jednak żyje ona w ich pamięci i nadal jej służą. Kolorowe
portrety, dalekie od schematyzmu, subiektywne, nie pozbawione ciepłego humoru,
tak charakterystycznego dla całego pisarstwa autora ”Benka Kwiaciarza”, ”Układu
zamkniętego” czy ”Raportu ze stanu
wojennego”. Mistrza krótkiej formy i celnego szkicu.
Wspomnienia ”Tak zapamiętałem” Marka
Nowakowskiego ukazały się 16 maja 2016 roku w Wydawnictwie Zysk i S-ka.
Recenzja została opublikowana na portalu Kulturaonline.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz