piątek, 17 listopada 2017

Kazimierza Orłosia ogrody pamięci /recenzja książki "Dzieje dwóch rodzin"/

Kazimierz Orłoś opisał dzieje swojej rodziny po mieczu i po kądzieli, przywołując zapomniany, barwny świat polskich Kresów: obyczajów, kultury, a także języka, który w tamtych czasach spajał ludzi, nie dzielił.
Wydawnictwo Literackie

Sam autor miał wielkie szczęście, że zarówno jego ojciec, jak i matka pozostawili po sobie interesujące i często bardzo szczegółowe wspomnienia, że zachowały się zdjęcia, a nawet niektóre ważne dokumenty. Bez nich - jak podkreśla we wstępie - "Dzieje dwóch rodzin: Mackiewiczów z Litwy i Orłosiów z Ukrainy" z pewnością by nie powstały. 

To bardzo ważna książka, ponieważ przywraca pewien obraz świata, którego już nie ma, ale dzięki ludzkiej pamięci ocalał od zupełnej zagłady, którą mu zgotowały obydwa totalitaryzmy - komunistyczny i faszystowski. Przywracanie tożsamości zaś jest ważne dla każdego z nas. Mając bowiem takie oparcie, człowiek lepiej rozumie kim jest i staje się o tę świadomość silniejszy.

Dzieje dwóch rodzin: Mackiewiczów i Orłosiów

Rodzice Kazimierza Orłosia byli znakomitymi opowiadaczami i świadkami historii - nie tylko rodzinnej, ale także historii Polski. Pisarz miał zresztą dwóch znakomitych pisarzy w kręgu najbliższej rodziny - wujów: Stanisława "Cata" oraz Józefa Mackiewiczów. Wspomnienia mają wyrazistą chronologię. Autor cytuje naprzemienne matkę - Sewerynę z Mackiewiczów oraz ojca - Henryka, komentując poszczególne fragmenty i nawiązując do współczesności, kiedy to w 2010 roku udał się w podróż śladami swoich krewnych. Wątek jego własnych dziejów pojawia się, oczywista, w momencie narodzin i współtworzy z tamtymi całościową historię - niezwykle interesującą i spójną.

(...) urodziłem się w Warszawie 26 grudnia 1935 roku - w chwili, o której wuj Stanisław Mackiewicz powiedział, że raczej należało umierać. Ja jednak tę datę oceniam pozytywnie - komentuje we wstępie autor, z właściwym sobie ciepłym poczuciem humoru - pozwoliła mi zobaczyć z bliska drugą wojnę światową, co było doświadczeniem ryzykownym, ale i wyjątkowym. To, co zapamiętałem, czyli moje własne wspomnienia z wojennego dzieciństwa, są również częścią tej książki.

Mogę sobie tylko wyobrazić...

Losy rodziny były, jak losy wielu Polaków, naznaczone różnymi wypadkami historycznymi, skutkiem czego stracili oni nie tylko dobra materialne, ale ucierpiała także pamięć pokoleń. W rodzinie pisarza zachowały się nieliczne dokumenty, przechowywane z tym większym pietyzmem. Tam jednak, gdzie powstały w rodzinnej opowieści luki nie dające się w żaden sposób wypełnić, Kazimierz Orłoś używa - jakże by inaczej - wyobraźni. I tak zachował się dokument potwierdzający zawarcie związku małżeńskiego pradziadków: Agnieszki z Piekarskich oraz Michała Orłosia, który autor tak komentuje:

(...) mogę tylko wyobrazić sobie tamten dzień  28 kwietnia 1846 roku, być może słoneczny kościół (dziś nieistniejący) na wysokim brzegu Słucza, rzeki okalającej łukiem miasteczko Nowogród, tłum wychodzący po nabożeństwie na przedkościelny dziedziniec i młodych nowożeńców przyjmujących życzenia - zapewne na stopniach kościoła. Nie ma oczywiście żadnych zdjęć.

I zastanawia się jeszcze, jakie suknie nosiły kobiety, czy panowie byli w staropolskich strojach, w jaki sposób pradziadek zwracał się do prababki, czy śpiewał jej ukraińskie dumki...
Takie rozważania dopełniają jednak fakty. Kazimierz Orłoś udaje się bowiem w 2010 roku w podróż sentymentalną "po śladach rodzinnych" i odwiedza wszystkie miejsca, m.in. Filipowicze, w których urodziła się prababka Franciszka z Krasińskich Orłosiowa i gdzie do dziś stoi wielki murowany dwór z resztkami parku, po którym być może biegała kiedyś mała Franciszka. 

Wspomnienia i listy, przepowiednie i sny

Za to rodzice Kazimierza Orłosia piszą bardzo obszernie  nie tylko o swoim życiu, ale także o życiu swoich bliższych i dalszych krewnych, odwołując się do licznych źródeł: listów, broszur, pamiątek. Na przykład matka powołuje się na zachowaną, wydaną w Krakowie w 1888 roku, broszurę swego dziada Ksawerego Pietraszkiewicza. Dzięki temu poznajemy dokładnie losy autora - system kształcenia pod zaborami, działalność spiskową i związane z nią represje. Kiedy szczęśliwie wrócił z wygnania, skończył studia, ożenił się i przeniósł do Krakowa, gdzie z żoną Teofilą i jej siostrą założył pensję dla panienek. Zachowały się też listy zesłańca, który był narzeczonym żony Ksawerego i dzięki temu poznajemy prawdę o tym , jak żyli zesłańcy. Poza tym jest to wstrząsające świadectwo cierpienia i tęsknoty.

Seweryna, matka autora, opisuje także swoje dzieciństwo w Petersburgu, a potem lata spędzone w Wilnie. Tam przeżywa okres I wojny, wreszcie odrodzenie polskiej państwowości. Przed nami roztacza się barwny świat obyczajów miejskich i ziemiańskich (rodziny spędzały wakacje i czas wojny u krewnych i znajomych). Tam zawiązywały się przyjaźnie, które często trwały do końca życia. Jej wspomnienia dotyczą nie tylko tzw. realiów. Autorka nie pomija również swoich – proroczych! – snów, a nawet wizyty u wróżki, która przepowiedziała jej rychłe zamążpójście.

Ojciec Kazimierza Orłosia - Henryk - miał zupełnie inne dzieciństwo i młodość, które spędził na Podolu. Inaczej też przebiegała jego edukacja. Opisuje np. opresyjny system nauczania, rusyfikację, której się tak łatwo nie poddawano. Wspomina pierwszy ujrzany w Humaniu samochód i pierwszy seans filmowy w 1908 roku. Przypomina także niezwykłe wydarzenie, kiedy to podczas wakacji, które spędzał w majątku rodziców, w Saszy, stał się mimowolnym świadkiem niezwykłego wydarzenia: odwiedzin ostatniego zapewne na Ukrainie dziada - lirnika. Mężczyzna był ociemniały, wędrował z przewieszoną przez ramię lirą korbową, prowadzony przez chłopca - przewodnika. Ugoszczony i poczęstowany jedzeniem, nagle wstał i przemówił zmienionym głosem, przepowiadając krwawą wojnę   i liczne ofiary. Przepowiedział także głód na Ukrainie, a serdeczną gospodynię ostrzegł, aby uciekała, jeśli chce zachować życie. Potem zakręcił korbą swojej liry i zaśpiewał czystym i silnym głosem pieśń kozaków zaporoskich, której tekst również autor wspomnień przytacza, ale już w nowym kontekście powojennej Polski.

Historia dwóch rodzin rozwija się dynamicznie, pozwalając poznać nie tylko interesująco nakreślone losy głównych bohaterów - rodziców pisarza, ale również ich otoczenie - ów świat, który został zmieciony przez wojny i rewolucję. Ocalał jednak dzięki pamięci tych, którzy przetrwali. Kazimierz Orłoś przywraca należne mu miejsce, snując swoją pasjonującą opowieść, przetykaną refleksją, a także starymi fotografiami, które stają się - jak u Sebalda - przedmiotami ułatwiającymi nam przejście do tamtego odległego świata. 

Książka Kazimierza Orłosia "Dzieje dwóch rodzin: Mackiewiczów z Litwy i  Orłosiów z Ukrainy" ukazała się w Wydawnictwie Literackim, w listopadzie 2015 roku.

Recenzja została opublikowana na portalu Kulturaonline.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

`Vue d’optique i maszyny optyczne` – nowa wystawa w Muzeum Architektury we Wrocławiu /zapowiedź/

9 maja o 18.00 nastąpi uroczyste otwarcie nowej wystawy w Muzeum Architektury we Wrocławiu. Na ekspozycji "Vue d’optique i maszyny opty...

Popularne posty