Sam autor
miał wielkie szczęście, że zarówno jego ojciec, jak i matka pozostawili po
sobie interesujące i często bardzo szczegółowe wspomnienia, że zachowały się
zdjęcia, a nawet niektóre ważne dokumenty. Bez nich - jak podkreśla we
wstępie - "Dzieje dwóch rodzin: Mackiewiczów z Litwy i Orłosiów z
Ukrainy" z pewnością by nie powstały.
To bardzo
ważna książka, ponieważ przywraca pewien obraz świata, którego już nie ma, ale
dzięki ludzkiej pamięci ocalał od zupełnej zagłady, którą mu zgotowały obydwa
totalitaryzmy - komunistyczny i faszystowski. Przywracanie tożsamości zaś jest
ważne dla każdego z nas. Mając bowiem takie oparcie, człowiek lepiej rozumie
kim jest i staje się o tę świadomość silniejszy.
Dzieje dwóch rodzin: Mackiewiczów i
Orłosiów
Rodzice Kazimierza
Orłosia byli znakomitymi opowiadaczami i świadkami historii - nie tylko
rodzinnej, ale także historii Polski. Pisarz miał zresztą dwóch utalentowanych pisarzy w kręgu najbliższej rodziny - wujów: Stanisława "Cata"
oraz Józefa Mackiewiczów. Wspomnienia mają wyrazistą chronologię.
Autor cytuje naprzemienne matkę - Sewerynę z Mackiewiczów oraz ojca - Henryka,
komentując poszczególne fragmenty i nawiązując do współczesności, kiedy to w
2010 roku udał się w podróż śladami swoich krewnych. Wątek jego własnych
dziejów pojawia się, oczywista, w momencie narodzin i współtworzy z tamtymi
całościową historię - niezwykle interesującą i spójną.
(...) urodziłem
się w Warszawie 26 grudnia 1935 roku - w chwili, o której wuj Stanisław
Mackiewicz powiedział, że raczej należało umierać. Ja jednak tę datę oceniam
pozytywnie - komentuje we wstępie autor, z właściwym sobie
ciepłym poczuciem humoru - pozwoliła mi zobaczyć z bliska drugą wojnę
światową, co było doświadczeniem ryzykownym, ale i wyjątkowym. To, co
zapamiętałem, czyli moje własne wspomnienia z wojennego dzieciństwa, są również
częścią tej książki.
Mogę sobie tylko wyobrazić...
Losy
rodziny były, jak losy wielu Polaków, naznaczone różnymi wypadkami
historycznymi, skutkiem czego stracili oni nie tylko dobra materialne, ale
ucierpiała także pamięć pokoleń. W rodzinie pisarza zachowały się nieliczne
dokumenty, przechowywane z tym większym pietyzmem. Tam jednak, gdzie powstały w
rodzinnej opowieści luki nie dające się w żaden sposób wypełnić, Kazimierz
Orłoś używa - jakże by inaczej - wyobraźni. I tak zachował się dokument
potwierdzający zawarcie związku małżeńskiego pradziadków: Agnieszki z
Piekarskich oraz Michała Orłosia, który autor tak komentuje:
(...) mogę
tylko wyobrazić sobie tamten dzień 28 kwietnia 1846 roku, być
może słoneczny kościół (dziś nieistniejący) na wysokim brzegu Słucza, rzeki
okalającej łukiem miasteczko Nowogród, tłum wychodzący po nabożeństwie na
przedkościelny dziedziniec i młodych nowożeńców przyjmujących życzenia -
zapewne na stopniach kościoła. Nie ma oczywiście żadnych zdjęć.
I
zastanawia się jeszcze, jakie suknie nosiły kobiety, czy panowie byli w
staropolskich strojach, w jaki sposób pradziadek zwracał się do prababki, czy
śpiewał jej ukraińskie dumki...
Takie
rozważania dopełniają jednak fakty. Kazimierz Orłoś udaje się bowiem w 2010
roku w podróż sentymentalną "po śladach rodzinnych" i odwiedza
wszystkie miejsca, m.in. Filipowicze, w których urodziła się prababka
Franciszka z Krasińskich Orłosiowa i gdzie do dziś stoi wielki murowany dwór z
resztkami parku, po którym być może biegała kiedyś mała Franciszka.
Wspomnienia i listy, przepowiednie i sny
Za to
rodzice Kazimierza Orłosia piszą bardzo obszernie nie tylko o swoim
życiu, ale także o życiu swoich bliższych i dalszych krewnych, odwołując się do
licznych źródeł: listów, broszur, pamiątek. Na przykład matka powołuje się na
zachowaną, wydaną w Krakowie w 1888 roku, broszurę swego dziada Ksawerego
Pietraszkiewicza. Dzięki temu poznajemy dokładnie losy autora - system kształcenia
pod zaborami, działalność spiskową i związane z nią represje. Kiedy szczęśliwie
wrócił z wygnania, skończył studia, ożenił się i przeniósł do Krakowa, gdzie z
żoną Teofilą i jej siostrą założył pensję dla panienek. Zachowały się też listy
zesłańca, który był narzeczonym żony Ksawerego i dzięki temu poznajemy prawdę o
tym , jak żyli zesłańcy. Poza tym jest to wstrząsające świadectwo cierpienia i
tęsknoty.
Seweryna,
matka autora, opisuje także swoje dzieciństwo w Petersburgu, a potem lata
spędzone w Wilnie. Tam przeżywa okres I wojny, wreszcie odrodzenie
polskiej państwowości. Przed nami roztacza się barwny świat obyczajów miejskich
i ziemiańskich (rodziny spędzały wakacje i czas wojny u krewnych i znajomych).
Tam zawiązywały się przyjaźnie, które często trwały do końca życia. Jej
wspomnienia dotyczą nie tylko tzw. realiów. Autorka nie pomija również swoich –
proroczych! – snów, a nawet wizyty u wróżki, która przepowiedziała jej rychłe
zamążpójście.
Ojciec
Kazimierza Orłosia - Henryk - miał zupełnie inne dzieciństwo i młodość, które
spędził na Podolu. Inaczej też przebiegała jego edukacja. Opisuje np. opresyjny
system nauczania, rusyfikację, której się tak łatwo nie poddawano. Wspomina
pierwszy ujrzany w Humaniu samochód i pierwszy seans filmowy w 1908 roku.
Przypomina także niezwykłe wydarzenie, kiedy to podczas wakacji, które spędzał
w majątku rodziców, w Saszy, stał się mimowolnym świadkiem niezwykłego
wydarzenia: odwiedzin ostatniego zapewne na Ukrainie dziada - lirnika.
Mężczyzna był ociemniały, wędrował z przewieszoną przez ramię lirą korbową,
prowadzony przez chłopca - przewodnika. Ugoszczony i poczęstowany jedzeniem,
nagle wstał i przemówił zmienionym głosem, przepowiadając krwawą wojnę i
liczne ofiary. Przepowiedział także głód na Ukrainie, a serdeczną
gospodynię ostrzegł, aby uciekała, jeśli chce zachować życie. Potem zakręcił
korbą swojej liry i zaśpiewał czystym i silnym głosem pieśń kozaków
zaporoskich, której tekst również autor wspomnień przytacza, ale już w nowym
kontekście powojennej Polski.
Historia
dwóch rodzin rozwija się dynamicznie, pozwalając poznać nie tylko interesująco
nakreślone losy głównych bohaterów - rodziców pisarza, ale również ich
otoczenie - ów świat, który został zmieciony przez wojny i rewolucję. Ocalał
jednak dzięki pamięci tych, którzy przetrwali. Kazimierz Orłoś
przywraca należne mu miejsce, snując swoją pasjonującą opowieść, przetykaną
refleksją, a także starymi fotografiami, które stają się - jak u Sebalda -
przedmiotami ułatwiającymi nam przejście do tamtego odległego świata.
Książka
Kazimierza Orłosia "Dzieje dwóch rodzin: Mackiewiczów z Litwy i
Orłosiów z Ukrainy" ukazała się w Wydawnictwie Literackim, w listopadzie 2015 roku.
Recenzja została opublikowana na portalu Kulturaonline.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz