Leonid Bieżyn opowiada fascynująco o
tajemniczych powodach podróży Czechowa na Sachalin, doświadczeniu granicznym i
powtórzeniu wyprawy sto lat później. Jak pojąć tę zagadkę..?
Leonid Bieżyn, Anton Czechow. Droga na wyspę katorżników, Wyd. Sic! |
Mam w duszy zimną galaretę
Tak oceni
swój stan ducha Antoni Czechow płynąc statkiem na Sachalin. Dlaczego więc tam
wyruszył? Oto pytanie, które stawia Leonid Beżyn w znakomicie napisanej
biografii autora ”Trzech sióstr”. Aby zgłębić tę tajemnicę, udaje się śladami
swego ukochanego pisarza, także na Sachalin. To niezmiernie rzadkie, aby
biograf nie poprzestał na ślęczeniu w bibliotece, lecz próbował ”odczytać”
poprzez fakty to, co uchwycić najtrudniej (o ile w ogóle jest to możliwe), a
mianowicie – duchowy stan swego bohatera,
bo przecież tam jest początek wszystkiego.
”Sachalin” - pisze Bieżyn – nie jest dla Czechowa książką,
lecz czynem.
Zagadką
jest, jak do tego czynu doszło i by ją pojąć, trzeba poznać dogłębnie samego
człowieka. Bieżyn dokonuje swoistej r e k o n s t r u k c j i wydarzeń, udając się do miejsc z Czechowem
związanych, uważa bowiem, że człowieka i
jego historię można pojąć właśnie poprzez
miejsce.
Moskwa Czechowa
Antoni
Czechow przyjeżdża do Moskwy na wakacje wiosną 1877 roku, mając siedemnaście
lat. Mieszkali tu już od jakiegoś czasu jego rodzice, ojciec bowiem
zbankrutował i musiał z Taganrogu uciekać. Młody człowiek ogląda, co się da i
jest Moskwą zachwycony. Postanawia zamieszkać w niej na stałe, gdy tylko
ukończy gimnazjum. Rodzina żyje skromnie i stale się przeprowadza, dopóki nie
wynajmie obszernego domu Korniejewa na Sadowej, podobnego do komody. Anton w tym czasie studiuje medycynę i zarabia
pisaniem. Bieżyn nie tylko znakomicie zna relacje między członkami rodziny,
kreśli pysznie charaktery braci i siostry, ale także zna drobiazgowo urządzenie
domu, a szczególnie gabinetu, w którym Czechow pisze, jego rozkład dnia, a
nawet – jakiej muzyki słucha (szóste preludium Chopina, które często gra utalentowany
artystycznie brat Nikołaj, alkoholik, którego przedwczesna śmierć także
przyczyniła się do decyzji wyjazdu Antona na Sachalin). Czytając, niezauważenie
wchodzimy w tamten świat – słyszymy, widzimy, uczestniczymy… Sto lat później
będziemy krążyć po ulicach, którymi chadzał pisarz, wraz z jego biografem,
oczywiście pieszo (my – w wyobraźni, ale przecież widzimy, czujemy), zaglądniemy
także do domu Korniejewa i mając wrażenie – podobnie jak Bieżyn – że czas
przestał istnieć…
Człowiek południa
Próbując
dociec tajemnicy swego ulubionego pisarza, Bieżyn stawia w swojej książce
śmiałą tezę o związku osobowości człowieka z miejscem narodzin. To coś więcej
niż twierdzenie Johanna Goethego, że jeśli chce się dobrze poznać twórcę,
należy udać się do miejsc, w których żył. Bieżyn zakłada bowiem, że miejsce
urodzenia nosi się w sobie przez całe życie, a jeśli Czechow był człowiekiem
południa, oznacza to, że był zrośnięty z
tutejszą przestrzenią, przesycony nią, jej powietrzem, zapachami stepu i
szeroko rozpostartym, usypanym gwiazdami, aksamitnym, baśniowo pięknym nocnym
niebem. Dlatego całe życie ciąży później w kierunku południa, marzy o
wyjeździe do Afryki Południowej albo do Indii. I jak ”człowiek południowy” –
wcześnie dojrzewa, dorasta, poznaje tajemnice miłości.
Udając się
do Taganrogu Bieżyn nie ma wielkich
nadziei, że zachowały się materialne ślady pobytu pisarza, a jednak się
szczęśliwie myli. Stoi bowiem piętrowa przybudówka, w której się urodził, a
także dom Mojsiejewa, na piętrze którego Czechowowie mieszkali, zaś na parterze
znajdował się ich sklep – karmiciel i niszczyciel zarazem, bo ciężko w nim
pracując po lekcjach, chłopcy nie mieli zbyt wiele czasu nawet na naukę.
Zachował się też budynek gimnazjum, gdzie nie
było nic prócz kucia, zmęczenia i nudy, a także gmach teatru, w którym
Anton bywał wraz z bratem Iwanem – równie jak on zapalonym teatromanem. Aby
dostać się na tzw. jaskółkę i wysiedzieć w potwornym ścisku przez cały
spektakl, wymagało to nie lada samozaparcia.
Droga przez mękę
Ale
najważniejsza dla tej biografii jest droga na Sachalin. Nie jest to zwyczajna podróż, lecz raczej pielgrzymka do miejsca największej ludzkiej
nędzy. Bez niej Czechow nie przeszedłby owej głębokiej wewnętrznej
przemiany – to jego podwig –
heroiczny czyn, ofiara z siebie samego.
Sachalin to była jego obsesja, szaleństwo i wewnętrzny imperatyw.
Doświadczenie graniczne. Gdzieś u jego źródeł tkwi postawa ofiarnika, dla której medycyna (bo przecież Czechow był
lekarzem) staje się drogą do wypełniania prawd ewangelicznych, będąc w swej
istocie służbą bliźniemu. Takimi prawdziwymi lekarzami z powołania, którzy
rezygnują ze wszystkiego, by móc służyć chorym, byli Botkin i Zacharjin, ale
dla Czechowa – przede wszystkim Nikołaj
Przewalski.
Ofiarnicy są nam
potrzebni jak słońce – pisze Czechow. (…) inspirują,
radują i uszlachetniają. Nazywa ich też istotami
wyższymi, ludźmi zdolnymi do największych poświęceń. I oczywiście pragnie
naśladować. Wyrusza na Sachalin, jak Przewalski do Azji Środkowej. U podstaw
tej decyzji istotna jest myśl, że Rosję
uratują właśnie ofiarnicy.
Jedzie
elegancko ubrany i wyposażony przez rodzinę, która go do tej podróży starannie
przygotowała (inna sprawa, że kupione przez brata wspaniałe buty okazały się za
ciasne, a piękny kufer obijał mu boki), przeczytawszy specjalistyczną
literaturę. A jednak Bieżyn polemizuje z takim obrazem wyprawy Czechowa:
Pańska wyprawa na Sachalin – przemawia wprost do swego bohatera – jest czymś zupełnie innym, czymś
rosyjskim, głębinowym, co wynika z
potrzeby zaznania cierpienia i ucieczki przed rozpaczą (…).
Oczywiście,
jego heroiczny czyn, ofiarność, wzięte na siebie dobrowolnie cierpienie nie
byłoby możliwe bez głębokiej wiary, choć wiara Czechowa nie jest wcale tak
oczywista i widoczna. Surowe religijne wychowanie z jednej strony spowodowało
uraz i dystans, z drugiej zaś – szczere ewangeliczne umiłowanie człowieka.
Sto lat później…
Swoją pielgrzymkę na Sachalin odbywa także
biograf Czechowa – Leonid Bieżyn.
Rezygnuje z wygodnej i szybszej podróży samolotem i stara się powtórzyć
marszrutę swego ukochanego pisarza – idąc jego śladami. Okazuje się, że wszystko jest tak, jak u Czechowa, tylko
system stał się jeszcze bardziej opresyjny, a ludzkie cierpienie przekroczyło
wszelką miarę. Czechow pragnął napisać rodzaj raportu z tej wyprawy, aby w ten
sposób zwrócić uwagę społeczeństwa i władzy na istniejący problem, coś zmienić.
Wydawało mu się, że gorzej już być nie może. Bieżyn ma wiedzę i świadomość, że
Czechow się mylił. Stalin bowiem udowodnił, że cierpienie nie ma dna. Za jego
czasów nikt by Czechowa do obozu nawet nie wpuścił.
W siódmym
rozdziale ”Sachalinu” Czechow ogląda dolinę z latarni morskiej i wydaje mu się
wówczas, że katorga spogląda na świat
czerwonym okiem. Uświadamia sobie wówczas, jak smutno i ciężko żyje się
ludziom na dole. Bieżyn wraca na to miejsce ponownie, aby spojrzeć na Sachalin
oczami Czechowa, ale – choć latarnia nadal stoi – nie udaje mu się na nią
wejść. Nie ma jednak wątpliwości, że jest właśnie tak, jak napisał Czechow, bo
Przeczytać o czymś u
Czechowa, to to samo, co doświadczyć tego osobiście.
Biografię
kończy jednak optymistycznym akcentem – spotkaniem z dobrym człowiekiem,
któremu szczęście daje możliwość pomocy innym. Współczesny ofiarnik? A dlaczego
nie?
Dobry z niego człowiek, czechowowski… - czytamy.
Biografia Czechowa została znakomicie
przetłumaczona przez Renatę Lis – autorkę
książki o Iwanie Buninie ("W lodach Prowansji. Bunin na wygnaniu")
oraz ”Ręki Flauberta”. Obie te książki są w jakimś sensie podobne do biografii
Bieżyna. Ukazują pisarza poprzez jego
tajemnicę, wskazując zarazem na silny związek między nim a miejscem, do
którego przynależy. I nie są suche – mają temperaturę emocji, którymi pisarz
obdarza swojego bohatera. Tłumaczenie książki Bieżyna jest nie tylko bardzo
dobre i świetnie się je czyta – autorka zachowała także niektóre słowa
rosyjskie (objaśniając ich znaczenie w przypisach), w przypadku gdy polski
odpowiednik nie jest w stanie oddać bogactwa treści. To takie smaczki, dzięki
którym udaje się poczuć opisywany świat i sposób myślenia o nim.
Książka Leonida Bieżyna: `Anton
Czechow. Droga na wyspę katorżników` ukazała się w 2016 roku w Wydawnictwie Sic!, w
tłumaczeniu Renaty Lis.
Recenzja została opublikowana na portalu Kulturaonline.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz