piątek, 17 listopada 2017

Leonid Bieżyn: "Anton Czechow. Droga na wyspę katorżników" - O tajemnicy duchowego przeobrażenia /recenzja książki/

Leonid Bieżyn opowiada fascynująco o tajemniczych powodach podróży Czechowa na Sachalin, doświadczeniu granicznym i powtórzeniu wyprawy sto lat później. Jak pojąć tę zagadkę..?

Leonid Bieżyn, Anton Czechow. Droga na wyspę katorżników, Wyd. Sic!


Mam w duszy zimną galaretę

Tak oceni swój stan ducha Antoni Czechow płynąc statkiem na Sachalin. Dlaczego więc tam wyruszył? Oto pytanie, które stawia Leonid Beżyn w znakomicie napisanej biografii autora ”Trzech sióstr”. Aby zgłębić tę tajemnicę, udaje się śladami swego ukochanego pisarza, także na Sachalin. To niezmiernie rzadkie, aby biograf nie poprzestał na ślęczeniu w bibliotece, lecz próbował ”odczytać” poprzez fakty to, co uchwycić najtrudniej (o ile w ogóle jest to możliwe), a mianowicie – duchowy stan swego bohatera, bo przecież tam jest początek wszystkiego.

”Sachalin  - pisze Bieżyn – nie jest dla Czechowa książką, lecz czynem.

Zagadką jest, jak do tego czynu doszło i by ją pojąć, trzeba poznać dogłębnie samego człowieka. Bieżyn dokonuje swoistej r e k o n s t r u k c j i  wydarzeń, udając się do miejsc z Czechowem związanych, uważa bowiem, że człowieka i jego historię można pojąć właśnie poprzez miejsce.

Moskwa Czechowa


Antoni Czechow przyjeżdża do Moskwy na wakacje wiosną 1877 roku, mając siedemnaście lat. Mieszkali tu już od jakiegoś czasu jego rodzice, ojciec bowiem zbankrutował i musiał z Taganrogu uciekać. Młody człowiek ogląda, co się da i jest Moskwą zachwycony. Postanawia zamieszkać w niej na stałe, gdy tylko ukończy gimnazjum. Rodzina żyje skromnie i stale się przeprowadza, dopóki nie wynajmie obszernego domu Korniejewa na Sadowej, podobnego do komody. Anton w tym czasie studiuje medycynę i zarabia pisaniem. Bieżyn nie tylko znakomicie zna relacje między członkami rodziny, kreśli pysznie charaktery braci i siostry, ale także zna drobiazgowo urządzenie domu, a szczególnie gabinetu, w którym Czechow pisze, jego rozkład dnia, a nawet – jakiej muzyki słucha (szóste preludium Chopina, które często gra utalentowany artystycznie brat Nikołaj, alkoholik, którego przedwczesna śmierć także przyczyniła się do decyzji wyjazdu Antona na Sachalin). Czytając, niezauważenie wchodzimy w tamten świat – słyszymy, widzimy, uczestniczymy… Sto lat później będziemy krążyć po ulicach, którymi chadzał pisarz, wraz z jego biografem, oczywiście pieszo (my – w wyobraźni, ale przecież widzimy, czujemy), zaglądniemy także do domu Korniejewa i mając wrażenie – podobnie jak Bieżyn – że  czas przestał istnieć

Człowiek południa


Próbując dociec tajemnicy swego ulubionego pisarza, Bieżyn stawia w swojej książce śmiałą tezę o związku osobowości człowieka z miejscem narodzin. To coś więcej niż twierdzenie Johanna Goethego, że jeśli chce się dobrze poznać twórcę, należy udać się do miejsc, w których żył. Bieżyn zakłada bowiem, że miejsce urodzenia nosi się w sobie przez całe życie, a jeśli Czechow był człowiekiem południa, oznacza to, że był zrośnięty z tutejszą przestrzenią, przesycony nią, jej powietrzem, zapachami stepu i szeroko rozpostartym, usypanym gwiazdami, aksamitnym, baśniowo pięknym nocnym niebem. Dlatego całe życie ciąży później w kierunku południa, marzy o wyjeździe do Afryki Południowej albo do Indii. I jak ”człowiek południowy” – wcześnie dojrzewa, dorasta, poznaje tajemnice miłości.
Udając się do Taganrogu  Bieżyn nie ma wielkich nadziei, że zachowały się materialne ślady pobytu pisarza, a jednak się szczęśliwie myli. Stoi bowiem piętrowa przybudówka, w której się urodził, a także dom Mojsiejewa, na piętrze którego Czechowowie mieszkali, zaś na parterze znajdował się ich sklep – karmiciel i niszczyciel zarazem, bo ciężko w nim pracując po lekcjach, chłopcy nie mieli zbyt wiele czasu nawet na naukę. Zachował się też budynek gimnazjum, gdzie nie było nic prócz kucia, zmęczenia i nudy, a także gmach teatru, w którym Anton bywał wraz z bratem Iwanem – równie jak on zapalonym teatromanem. Aby dostać się na tzw. jaskółkę i wysiedzieć w potwornym ścisku przez cały spektakl, wymagało to nie lada samozaparcia.

Droga przez mękę


Ale najważniejsza dla tej biografii jest droga na Sachalin.  Nie jest to zwyczajna podróż, lecz raczej pielgrzymka do miejsca największej ludzkiej nędzy. Bez niej Czechow nie przeszedłby owej głębokiej wewnętrznej przemiany – to jego podwig – heroiczny czyn, ofiara z siebie samego.  Sachalin to była jego obsesja, szaleństwo i wewnętrzny imperatyw. Doświadczenie graniczne. Gdzieś u jego źródeł tkwi postawa ofiarnika, dla której medycyna (bo przecież Czechow był lekarzem) staje się drogą do wypełniania prawd ewangelicznych, będąc w swej istocie służbą bliźniemu. Takimi prawdziwymi lekarzami z powołania, którzy rezygnują ze wszystkiego, by móc służyć chorym, byli Botkin i Zacharjin, ale dla Czechowa – przede  wszystkim Nikołaj Przewalski.

Ofiarnicy są nam potrzebni jak słońce – pisze Czechow. (…) inspirują, radują i uszlachetniają. Nazywa ich też istotami wyższymi, ludźmi zdolnymi do największych poświęceń. I oczywiście pragnie naśladować. Wyrusza na Sachalin, jak Przewalski do Azji Środkowej. U podstaw tej decyzji istotna jest myśl, że Rosję uratują właśnie ofiarnicy.

Jedzie elegancko ubrany i wyposażony przez rodzinę, która go do tej podróży starannie przygotowała (inna sprawa, że kupione przez brata wspaniałe buty okazały się za ciasne, a piękny kufer obijał mu boki), przeczytawszy specjalistyczną literaturę. A jednak Bieżyn polemizuje z takim obrazem wyprawy Czechowa:
Pańska wyprawa na Sachalin – przemawia wprost do swego bohatera – jest czymś zupełnie innym, czymś rosyjskim, głębinowym, co wynika z potrzeby zaznania cierpienia i ucieczki przed rozpaczą (…).

Oczywiście, jego heroiczny czyn, ofiarność, wzięte na siebie dobrowolnie cierpienie nie byłoby możliwe bez głębokiej wiary, choć wiara Czechowa nie jest wcale tak oczywista i widoczna. Surowe religijne wychowanie z jednej strony spowodowało uraz i dystans, z drugiej zaś – szczere ewangeliczne umiłowanie człowieka.

Sto lat później…


     Swoją pielgrzymkę na Sachalin odbywa także biograf Czechowa – Leonid Bieżyn. Rezygnuje z wygodnej i szybszej podróży samolotem i stara się powtórzyć marszrutę swego ukochanego pisarza – idąc jego śladami. Okazuje się, że wszystko jest tak, jak u Czechowa, tylko system stał się jeszcze bardziej opresyjny, a ludzkie cierpienie przekroczyło wszelką miarę. Czechow pragnął napisać rodzaj raportu z tej wyprawy, aby w ten sposób zwrócić uwagę społeczeństwa i władzy na istniejący problem, coś zmienić. Wydawało mu się, że gorzej już być nie może. Bieżyn ma wiedzę i świadomość, że Czechow się mylił. Stalin bowiem udowodnił, że cierpienie nie ma dna. Za jego czasów nikt by Czechowa do obozu nawet nie wpuścił.

W siódmym rozdziale ”Sachalinu” Czechow ogląda dolinę z latarni morskiej i wydaje mu się wówczas, że katorga spogląda na świat czerwonym okiem. Uświadamia sobie wówczas, jak smutno i ciężko żyje się ludziom na dole. Bieżyn wraca na to miejsce ponownie, aby spojrzeć na Sachalin oczami Czechowa, ale – choć latarnia nadal stoi – nie udaje mu się na nią wejść. Nie ma jednak wątpliwości, że jest właśnie tak, jak napisał Czechow, bo

Przeczytać o czymś u Czechowa, to to samo, co doświadczyć tego osobiście.

Biografię kończy jednak optymistycznym akcentem – spotkaniem z dobrym człowiekiem, któremu szczęście daje możliwość pomocy innym. Współczesny ofiarnik? A dlaczego nie?
Dobry z niego człowiek, czechowowski… - czytamy.

     Biografia Czechowa została znakomicie przetłumaczona przez Renatę Lis – autorkę książki o Iwanie Buninie ("W lodach Prowansji. Bunin na wygnaniu") oraz ”Ręki Flauberta”. Obie te książki są w jakimś sensie podobne do biografii Bieżyna. Ukazują pisarza poprzez jego tajemnicę, wskazując zarazem na silny związek między nim a miejscem, do którego przynależy. I nie są suche – mają temperaturę emocji, którymi pisarz obdarza swojego bohatera. Tłumaczenie książki Bieżyna jest nie tylko bardzo dobre i świetnie się je czyta – autorka zachowała także niektóre słowa rosyjskie (objaśniając ich znaczenie w przypisach), w przypadku gdy polski odpowiednik nie jest w stanie oddać bogactwa treści. To takie smaczki, dzięki którym udaje się poczuć opisywany świat i sposób myślenia o nim.

Książka Leonida Bieżyna: `Anton Czechow. Droga na wyspę katorżników` ukazała się w 2016 roku w Wydawnictwie Sic!, w tłumaczeniu Renaty Lis.

Recenzja została opublikowana na portalu Kulturaonline.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Bach Pasjami... /relacja z koncertów "Pasji wg św. Mateusza w NOSPR i w Narodowym Forum Muzyki/

Okres przedświąteczny był dla mnie w tym roku szczególny, miałam bowiem okazję dwukrotnego wysłuchania Pasji według św. Mateusza Johanna Seb...

Popularne posty