poniedziałek, 18 grudnia 2017

Jadwiga Linke: Pro memoria

Jadzi, w drodze do Wieczności - wspomnienie


z Jadzią w "Manufakturze", Świdnica, 8 lipca 2015 r.
Dziś, 18 grudnia 2017 roku, odprowadziliśmy Jadzię w Jej ostatniej drodze. Było mnóstwo wzruszonych ludzi, bo była lubiana i otwarta na innych. Z odejściem Jadzi trudno się pogodzić, ciągle boli, choć poprzedziła je kilkumiesięczna, nieuleczalna choroba. Stąd ta przemożna potrzeba napisania o Niej krótkiego wspomnienia.

Spotkanie klasowe, Jadzia - druga od lewej, Świdnica, 8 sierpnia 2008 r.
Znałyśmy się od szkoły podstawowej - obie kończyłyśmy "13". Spędziłyśmy w jednej klasie osiem lat. Pamiętam Jadzię pogodną i uśmiechniętą, z długimi ciemnymi włosami - takimi, jakie noszą teraz Jej córki. Wyróżniała się wówczas także w nauce, szczególnie w przedmiotach ścisłych. Potem nasze drogi się rozeszły. Tak było do 6 sierpnia 2008 roku, kiedy to spotkałyśmy się ponownie z okazji szczególnego jubileuszu: minęło dokładnie czterdzieści lat od czasu ukończenia przez nas szkoły podstawowej. Od tamtej pory zaczęłyśmy się ponownie komunikować i widywać.

Jadzia na wystawie Chagalla, fot. moja

Dzięki temu poznałam Jadzię niejako na nowo. Była już dojrzałą kobietą, ale zachowała ten dawny serdeczny uśmiech, który tak lubiłam... Zawsze gościnna, uczynna, chętnie służąca pomocą - była (cóż za okropne słowo!) dobrym, ciepłym człowiekiem. Przy tym tak skromnym, jakby się tej swojej dobroci trochę wstydziła... Uczęszczała na Uniwersytet Trzeciego Wieku w Świdnicy, gdzie spełniała się towarzysko, a poza tym z wielką miłością zajmowała się wnukami. Pisała do mnie:

Ostatnio chodzę wieczorami z wnukiem na roraty, a wczoraj poczułam, że święta tuż tuż,jak nasz Pawełek z wszystkimi dziećmi z przedszkola, a jest ich niemało, zaprezentowali się w teatrze na wieczornicy wigilijnej, Świąteczny nastrój będzie też w poniedziałek, tym razem z Robertem i dziećmi z jego szkoły, a we wtorek będę na koncercie kolęd w Ognisku Muzycznym, gdzie Robert tez zagra z kolegą na fortepianie na cztery ręce "Wesołą nowinę".Cieszę się, bo w tym przedświątecznym wirze spraw jest czas na chwile refleksji i zadumy.

Opiekowała się także chorą na Alzheimera mamą, aby odciążyć ojca. W ogóle była bardzo rodzinna, ale jednocześnie umiała żyć własnym życiem, nie była typem osoby żyjącej życiem innych, o nie. Buntowała się nawet czasami Pisała:

Wymyśliłam ze względu na mamę dwie wigilie, jedną u rodziców w składzie wraz z nimi  mój brat, ja z mężem i taty siostra, więc dyspozycje wydam, do części kolacji wigilijnej u nas w domu -dzieciom- to będzie pierwszy sprawdzian. Kiedyś trzeba zakończyć bycie matką Polką w tym znaczeniu zbytniego poświęcenia.

Jadzia na wystawie Chagalla, fot. Tomasz Wałków
Bardzo energiczna i ciekawa świata - nosiło ją tu i tam, co odkrywałam m.in. dzięki zdjęciom zamieszczanym na Facebooku. Lubiła także muzykę - regularnie jeździła na Festiwal Moniuszkowski do Kudowy - Zdroju, przyjeżdżała także do Wrocławia, żeby czegoś posłuchać lub coś zobaczyć. Ale nawet wtedy potrafiła pomyśleć o innych. Znając moje zamiłowanie do muzyki Jana Sebastiana Bacha, chciała mi sprawić przyjemność jakąś płytą z jego nagraniami:

Myślałam ostatnio o Tobie, będąc w niedzielę w Filharmonii Wrocławskiej, rozmawiałam z koleżanką  przy stoisku z płytami na temat płyt Bacha, dla Ciebie, ale to samo powiedziałam do niej, że pewnie masz kolekcje Bacha.

Rzeczywiście, mam :-)
Ilekroć przyjeżdżałam do Świdnicy, sama czy z Markiem, gościła nas jak królów, co nas nieco krępowało, zwłaszcza, że teraz to rzadkość i mało kto w dzisiejszych czasach kultywuje staropolską gościnność. Jadzi dom był właśnie taki: otwarty i pełen życzliwości. Zdarzały się nam też "wpadki". Otóż kiedyś podczas takiej uczty Marek niefortunnie wylał kawę na śnieżnobiały obrus. Zapanowała konsternacja, a tymczasem Jadzi nawet nie drgnęła powieka i zaczęła pocieszać Marka, że z tego dzbanka zawsze się wylewa na obrus, a poza tym i tak miała zamiar go zmienić. Taka była kochana...

31 sierpnia 2016 roku poszłyśmy razem na konferencję związaną z otwarciem wystawy Chagalla w Muzeum Miejskim Wrocławia i tam, w sposób zupełnie nieoczekiwany, Jadzia stała się muzą znanego fotografa, Tomasza Wałkowa. Udało mu się uchwycić nie tylko Jej piękno i dyskretną elegancję, ale również rozjaśnioną zaciekawieniem twarz, kiedy ogląda obrazy, nie mając świadomości, że ktoś Ją fotografuje...

Jadzia na wystawie Chagalla, fot. Tomasz Wałków

Taką pragnę Cię zapamiętać, Kochana. Teraz wędrujesz z pewnością po niebieskich galeriach i pastwiskach pod czułym Okiem Opatrzności. I zapewne czekasz na nas, bo przecież kochałaś ludzi i lgnęłaś do nich - z wzajemnością.

Zbigniew Preisner, Beata Rybotycka, Kolęda dla nieobecnych

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jubileuszowa Gala Muzyki Poważnej Fryderyk 2024

Od baroku po współczesność, od muzyki kameralnej po symfoniczną i koncertującą, od klasyki muzyki poważnej po lżejsze brzmienia z Ameryki Po...

Popularne posty