środa, 27 grudnia 2017

Konrad Jarodzki: Maluję, więc jestem /wywiad/

Z nestorem wrocławskiej sztuki współczesnej, profesorem i wieloletnim rektorem Akademii Sztuk Pięknych we Wrocławiu, malarzem i architektem Konradem Jarodzkim rozmawiam o jego początkach we Wrocławiu oraz o wystawie jako pamiętniku artysty.

Konrad Jarodzki, z archiwum malarza

Barbara Lekarczyk-Cisek: Pańska obecna wystawa znajduje się w miejscu szczególnym  - na    Dworcu Głównym we Wrocławiu. Czy taka przestrzeń, kojarząca się z podróżą, wywołuje wspomnienia z przeszłości?

Prof. Konrad Jarodzki: Kiedy przyjechałem do Wrocławia w 1949 roku, ten dworzec wyglądał zupełnie inaczej. To była ruina, ale panował niesamowity ruch, ponieważ przyjeżdżali przesiedleńcy ze Wschodu. I ja byłem w tym czasie byłem kimś takim, bo przyjechałem z Lublina. To mi się kojarzy z inną podróżą. Ponieważ mieszkaliśmy w Wolbromiu koło Krakowa, więc kiedy przeszedł front, wracaliśmy do Lublina – rodzimego miejsca – pociągiem  towarowym, z otwartymi drzwiami, zimą. Na środku wagonu leżała blacha, na której paliło się ognisko i wokół niego gromadziliśmy się, żeby się ogrzać. Jechaliśmy bardzo długo, bo priorytet miały pociągi wojskowe. I właśnie z Lublina, po kilku latach, ruszyliśmy na Zachód – do Wrocławia, gdzie rozpocząłem studia architektoniczne.

Dlaczego architekturę, a nie malarstwo?

Ze studiami miałem pewne perypetie, które jednak wyszły mi na dobre. Ponieważ w Lublinie nie było wydziału architektury, zacząłem studiować matematykę, ale kiedy po roku okazało się, że jest możliwość studiowania architektury we Wrocławiu, porzuciłem matematykę. Architekturę studiowałem już konsekwentnie, z tym, że będąc w połowie rozpocząłem równolegle studia w Wyższej Szkole Sztuk Pięknych. Po skończeniu studiów architektonicznych zacząłem pracować w Miastoprojekcie.

Skąd się wzięło u Pana Profesora zainteresowanie malarstwem?

Malarstwem zainteresowałem się jeszcze w dzieciństwie. Dużo wówczas malowałem i miało to związek z czytanymi książkami. Literatura była pierwszym impulsem do wizualnego przedstawiania swoich przeżyć. Malowałem wówczas akwarelami, ale w sposób gwaszowy, rozmaite sceny z ”Ogniem i mieczem” Henryka Sienkiewicza czy ”Popiołów” Stefana Żeromskiego.


Brzmienie V, 1977


Studia malarskie zmieniły jednak Pańskie podejście do tej sztuki.

Studiowałem przede wszystkim różne techniki malarskie, o których nie miałem pojęcia w dzieciństwie. Szkoła była w tym czasie w kiepskim stanie – panowała ciasnota, ale panowała w niej wspaniała atmosfera. Po tych wojennych latach, kiedy normalnej nauki nie było, wszyscy studiowali z entuzjazmem. Sam uczyłem się w czasie wojny z rodzicami w domu. Dopiero kiedy wraz z rodzeństwem znaleźliśmy się w Lublinie, kontynuowaliśmy normalną regularną naukę, ale w systemie przyśpieszonym, starając się nadrobić stracony czas. We Wrocławiu studiowałem w pracowni malarstwa Gepperta razem z Zbigniewem Paluszakiem, Janiną Żemojtel, a wyżej studiowali Józef Hałas, Alfons Mazurkiewicz, Jerzy Rosołowicz. Już po studiach, w 1961 roku zawiązaliśmy słynną grupę artystyczną, która nosiła nazwę Szkoły Wrocławskiej, a po 1967 roku - Grupy Wrocławskiej.

Czy pamięta Pan Profesor swoją pierwszą wystawę?

Pierwszą wystawę miałem wkrótce po ukończeniu studiów w Muzeum Architektury. Zachowały się nawet zdjęcia z tej ekspozycji.

Uczelnia wiele Panu zawdzięcza. Nie tylko prowadził Pan własną pracownię i kształcił pokolenia studentów, ale był także rektorem i rozbudował ją Pan.

W tamtych czasach panowała ciasnota. Kiedy więc uzyskałem fundusze z ministerstwa, zaprojektowałem  rozbudowę uczelni o całe skrzydło od ulicy Purkyniego. Później, po moim odejściu, prace te kontynuowano. Jako rektor niewiele miałem czasu na malowanie, dbałem raczej o kondycję uczelni.


Dwie figury, cykl Figury

Swoje prace wystawiał Pan Profesor w różnych miejscach – w galeriach, muzeach, kościołach (w stanie wojennym). Każda z tych przestrzeni była z pewnością jakąś wartością dodaną i wpływała na odbiór dzieł sztuki. Co Pan o tym sądzi?

Uwarunkowania zewnętrzne miały z pewnością wpływ. Miałem także wystawy za granicą, najczęściej we Francji, w Paryżu, zaproszony przez tamtejszą uczelnię architektoniczną. Kontakty te umożliwił mi mój przyjaciel – Francuz, który studiował we Wrocławiu filologię polską, a później trudnił się przekładami literatury polskiej na język francuski.

Jest Pan Profesor również założycielem pierwszego prywatnego, rodzinnego  biura architektonicznego „ARCHIKOM”. Czy to było trudne, zważywszy, że był to rok 1986?

Rzeczywiście, dzieci poszły w moje ślady. Córka ukończyła studia architektoniczne, zięć również jest architektem, syn ukończył architekturę wnętrz. Gdy założyliśmy pierwsze takie prywatne biuro projektowe, mówiono nam, ze ten eksperyment się nie uda, że zbankrutujemy. Po jakimś czasie okazało się, że zbankrutowały biura państwowe, a prywatne się rozrosły. Eksperyment się powiódł i firma funkcjonuje do dziś.

Erotyk

Wracając do malowania, proszę zdradzić, jak to jest u Pana z tworzeniem – czy to nieustający proces, czy też tematy przychodzą i znikają?

Malarstwo jest profesją, która wymaga nieustannego czuwania, ciągłej pracy. Będąc na oficjalnej emeryturze, maluję nadal, ponieważ artysta nigdy nie jest na emeryturze. Jest wprost odwrotnie – nasiliłem swoją pracę artystyczną, bo trzeba ją wykonywać codziennie. Jeśli chodzi o tematykę, to dla mnie impulsem jest wszystko to, co mnie porusza, co mną wstrząsa. Zaczyna się od tematu realistycznego lub literackiego, a później, w trakcie malowania, technika i poszukiwania formalne biorą górę i obraz staje się niemal abstrakcyjny. Jednak jądro tego tematu, który mnie zainteresował, pozostaje wyczuwalne w obrazie. Podczas malowania to obraz rządzi malarzem, jest czynnikiem wiodącym.

Obecna wystawa, nosząca tytuł ’Impulsy”, jest dość obszerną prezentacją Pańskich prac, począwszy od lat 70. Jaka myśl towarzyszyła Panu podczas selekcji obrazów na tę wystawę?

Impuls jest zawsze na początku, a obraz jest po to, aby wyrazić swój stosunek do tematu. Przykładem może być obraz „Syria”, przedstawiający szare, niespokojne linie, będąc moją reakcją na to, co dzieje się w Syrii.

Widziałam też Pańskie obrazy powstałe pod wpływem tragedii z 11 września, zatytułowane WTC, o podobnie niespokojnych, rozedrganych  liniach…

Również i na tej wystawie pokazany został ten temat. Obrazy moje z tego cyklu nie stanowią ilustracji i fotograficznej wierności tego wydarzenia. Są rodzajem metafory i symbolu. Wyrażają starcie harmonii istniejącej rzeczywistości z destrukcją spowodowaną fanatyzmem i nienawiścią. Malarstwo jest milczeniem, ale może być też krzykiem.


WTC

Czy trudno było podjąć decyzję, które obrazy pokazać na wystawie?

To zawsze jest trudna decyzja – co pokazać, a czego nie pokazywać. Obrazy na tej wystawie ukazują mój stosunek do świata, do tego, co się w nim dzieje. Nie interesuje mnie czysta forma, lecz raczej taka, która wynika z jakiegoś przeżycia. Obrazy zgromadzone na tej wystawie są rodzajem rozliczenia z tego, co się zdarzyło. Postanowiłem pokazać pewne etapy – od najwcześniejszych prac do tego, co najbardziej aktualne. Mógłbym porównać tę wystawę do etiud, które składają się na pewne resumé. Stworzyłem ekspozycję, która jest malarskim pamiętnikiem artysty. Na jej otwarcie przygotowałem taką oto parafrazę: Maluję, więc jestem.

Dziękuję za rozmowę.


Kosmos


Wystawa ”IMPULSY” czynna jest do 8 października w galerii ART MAIN STATON by mia na Dworcu Głównym we Wrocławiu


Konrad Jarodzki, Początek, ze strony internetowej Artysty
Konrad Jarodzki - architekt, artysta malarz

Urodził się w 1927 roku w Zaklikowie. Malarz i rysownik, członek „Grupy Wrocławskiej”.
Ukończył Gimnazjum i Liceum im. Kunickiego w Lublinie, po czym rozpoczął studia na Wydziale Matematyki Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie. W latach 1949-1955 studiował na Wydziale Architektury Politechniki Wrocławskiej, 1955-1958 w PWSSP we Wrocławiu pod kierunkiem Eugeniusza Gepperta. W latach 1957 – 1969 pracował w Miastoprojekt jako projektant. Od 1967 do 971 roku był wykładowcą PWSSP, od roku 1973 st. wykładowcą. W 1976 roku został docentem, a w 1984 i w latach 1992-1999 rektorem tej uczelni. Otrzymał również tytuł profesora zwyczajnego.

Zrealizował wiele projektów architektonicznych – szczególnie w powojennym Wrocławiu. Miał też wiele wystaw malarskich. Jego obrazy znajdują się w kolekcjach muzealnych i prywatnych na całym świecie, m. in. w Muzeum Narodowym w Warszawie, Szczecinie i Wrocławiu, Muzeum Sztuki w Łodzi, Muzeum Kopernika w Toruniu,  jak również we francuskiej Fundacji  w Vence czy paryskiej Galerii Regas Langroris. Mieszka i pracuje we Wrocławiu. (informacje ze strony mia Art Gallery).

Wywiad ukazał się na portalu Kulturaonline w październiku 2016 roku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

BIEGUNI Olgi Tokarczuk I NFM I 15. Leo Festiwal

W dniach od 9 do 19 maja 2024 r. odbędzie się 15. edycja Leo festiwal, tym razem zainspirowana powieścią Olgi Tokarczuk: "Bieguni"...

Popularne posty