piątek, 29 grudnia 2017

Magdalena Zawartko i Grzegorz Piasecki: Dzielić się muzyką z innymi /wywiad/

Z młodymi muzykami: Magdaleną Zawartko i Grzegorzem Piaseckim  o ich debiutanckiej płycie ”Leć głosie” oraz o  początkach wspólnego grania.

Magdalena Zawartko i Grzegorz Piasecki/z archiwum artystów

Barbara Lekarczyk-Cisek: Jesteście zespołem szczególnym, w którym muzyczne pasje i osobiste związki splotły się w nierozerwalną całość, czego najlepszym, widomym dowodem jest malutki Leoś. Wydaliście na świat także swoją pierwszą płytę: ”Leć głosie”. Jak do tego wszystkiego doszło?

Magdalena Zawartko: Poznaliśmy się w Akademii Muzycznej w 2009 roku, kiedy zaczęłam studiować wokalistykę klasyczną. Grzegorz studiował wtedy kontrabas na II roku Wydziału Instrumentalnego, w Zakładzie Jazzu.
Wychowałam się wprawdzie w domu, w którym były żywe tradycje muzyki klasycznej, rodzice i siostra są bowiem śpiewakami operowymi, mnie jednak pociągała muzyka jazzowa. Studia śpiewu klasycznego miały mi dać dobre podstawy, ale coraz częściej zaczęłam się pojawiać w Zakładzie Jazzu, gdzie poznałam wspaniałych muzyków, dzięki którym odnalazłam się w świecie tej muzyki. Wtedy też poznałam Grzegorza i zaczęliśmy wspólnie muzykować.

Jaki rodzaj jazzu najchętniej Pani wykonywała?

To ewoluowało – na początku śpiewałam swing w Big Bandzie Aleksandra Mazura, a moją ulubioną wokalistką była w tym czasie wspaniała Ella Fitzgerald. Później jednak, poprzez poznawanie innych odmian jazzu, zaczęłam łączyć sztukę improwizacji z różnymi stylami muzycznymi. Nie tylko jazzowymi, ale także z klasyką i muzyką różnych regionów świata, bo oboje z Grzegorzem lubimy poznawać różne kultury. W rezultacie poszliśmy wspólnie w kierunku etnicznym.

Czego przykładem jest Wasza płyta…

okładka płyty Leć, głosie

Tak, każdy utwór, który wykonuję, niesie ze sobą jakąś historię. Z każdym z nich długo się zaprzyjaźniałam, na różne sposoby – były one wykonywane w różnych wersjach i aranżacjach. Kiedy już w nas dojrzały, postanowiliśmy nagrać je na płytę. Chcieliśmy, aby – pozostając utworami klasycznymi – były jednocześnie wyrazem nas samych. Niektóre utwory zawierają temat lub fragment melodii, ale sposób jego ujęcia jest nasz. Czasami oddaliśmy tylko klimat utworu, który stworzyliśmy niemal od nowa, dodając swoje tematy.

A jakie były początki Waszego wspólnego muzykowania?

Początkowo zaczęliśmy od kwintetu, składającego się z muzyków Akademii Muzycznej, z którym graliśmy różnorodny repertuar w różnych projektach. Moment kulminacyjny naszej współpracy miał miejsce w 2012 roku, podczas 42. Festiwalu FAMA w Świnoujściu, na który zostaliśmy zaproszeni przez Włodka Pawlika i Adama Klocka do projektu ”We Are From Here”, którego celem było zaprezentowanie muzyki klasycznej i ludowej w innych, nowych  aranżacjach. Otrzymaliśmy utwór ”Leć głosie po rosie” – na  kanwie kompozycji Karola Szymanowskiego, który mieliśmy zaprezentować we własnej aranżacji. Utwór miał wiele wersji, a ostateczną można usłyszeć na naszej płycie. W końcowym efekcie pozostawiliśmy tylko pierwszy wers, będący naszą inspiracją, a wszystko poza tym zostało zmienione. Dlatego na płycie widnieje informacja, że to moja muzyka i tekst. Mamy piękne utwory w naszej tradycji, o czym często się zapomina, dbamy więc, aby nie poszły w zapomnienie.

Gdzie szukacie inspiracji do Waszych utworów?

Grzegorz Piasecki: Z tym bywa różnie. Na przykład utwór ”Monastyr” czerpie z kultury rosyjskiej. Przed laty uczyłem się grać na harmonii, toteż repertuar akordeonowy był mi znany, a szczególną sympatią darzyłem okres romantyzmu i kompozytorów rosyjskich oraz ukraińskich. Poznałem wówczas utwór Władysława Zołotariewa ”Monastyr Ferapont”, który na całe lata zapadł mi w pamięci. Kiedy więc przydarzyła się okazja, zapragnąłem do niego powrócić. Z utworu oryginalnego zaczerpnąłem cytat, która pojawia się na płycie na początku utworu, natomiast cała pozostała część jest oryginalna. Jako kontrabasista wyznaczyłem sobie dwutaktową frazę, która powtarza się w poszczególnych częściach utworu i wyznacza pewną linię, która jest wyznacznikiem harmonii i melodii. Na tej podstawie budowane są improwizacje, dodane są też głosy…

z nagrodą za Leć, głosie

Magdalena Zawartko: Czerpaliśmy również inspiracje z Pisma Świętego (modlitwa żydowska rozpoczynająca i kończąca płytę), a także z kręgu naszej kultury religijnej, o czym świadczy interpretacja hymnu wielkanocnego "Niech w święto radosne".

(do Grzegorza Piaseckiego) Czy w Pańskiej rodzinie również były tradycje muzyczne?

Nie mam muzycznych korzeni, jak Magdalena, ale bardzo chciałem nauczyć się grać i swoją naukę rozpocząłem od gry na akordeonie. Natomiast zgodnie z rodzinną tradycją ukończyłem studia politechniczne w Łodzi. Jednak w międzyczasie zainteresowała mnie gitara basowa i kontrabas, a w konsekwencji nauczyłem się grać na kontrabasie. Jeździłem na warsztaty, grałem w orkiestrze Politechniki Łódzkiej, której dyrygentem był profesor Akademii Muzycznej. Na warsztatach jazzowych poznałem prof. Jacka Niedzielę, który zachęcił mnie, abym przyjechał na studia muzyczne do Wrocławia. Po ukończeniu studiów politechnicznych zdałem więc pomyślnie egzaminy na Akademię Muzyczną we Wrocławiu i trafiłem na środowisko znakomitych muzyków, dzięki którym mogłem rozwijać swoje muzyczne pasje. Bardzo dużo pracowałem, aby im porównać i obecnie robię studia doktoranckie.

A w którym momencie zaczęliście Państwo grać wspólnie?

Magdalena Zawartko: Zawsze miałam takie ciągoty, aby śpiewać z kontrabasem, szczególnie w duetach. Zaczęliśmy więc dużo grać wspólnie i aranżować utwory jazzowe. Uznałam jednak, że to bardzo trudne, kiedy kontrabas jest podstawą, bo nie ma wypełnienia harmonicznego, a ja prowadzę linię melodyczną. W rezultacie poszukiwań Grześ zaczął wykorzystywać kontrabas także jako instrument harmoniczny. Ja z kolei wykonywałam partie rytmiczne, będąc niejako ”podkładem” dla fragmentów solowych kontrabasu, co było dla mnie bardzo dobrą szkołą dyscypliny rytmicznej. Grześ z kolei musiał dbać o intonację, ponieważ mój głos zawsze podążał za jego dźwiękami. Musieliśmy więc wykonać dużo pracy, aby się dobrze zgrać. A ponieważ jesteśmy ludźmi poszukującymi, którzy pragną się nieustannie rozwijać, doszliśmy do wniosku, że jeżeli taki skład instrumentalny nas rozwija, należy go kontynuować. Wspólne aranżacje dawały nam dużo radości i wtedy zrodził się w nas taki pomysł, że może warto założyć duet. Po raz pierwszy wystąpiliśmy w duecie dwa lata temu, w restauracji państwa Kwiatków, w urokliwych Czterech Porach Roku. Kiedy zagraliśmy pierwszy koncert, miałam ze sobą instrumenty perkusyjne, bo obawiałam się, że wszystkiego we dwójkę nie udźwigniemy. Tymczasem ludzie bardzo dobrze odebrali ten koncert. Twierdzili, że muzyka była trudna, ale bardzo interesująca.

A kiedy zdecydowaliście się nagrać płytę?

Praca nad nagraniem zaczęła się dwa lata temu. Sygnujemy ją naszymi nazwiskami, ale zaprosiliśmy gości, którzy pomogli nam naszą wizję zrealizować. Początkowo miał to być tylko duet, ale postanowiliśmy poszerzyć skład muzyków. Brakowało nam kolorów, masy dźwięku, bo repertuar piosenek jest niezwykle wielobarwny. Zresztą, są na płycie utwory, które mają większy skład wykonawczy, ale są i takie, które gramy i śpiewamy w duecie. Zaproszeni muzycy wnieśli do nagrań coś od siebie, dlatego płyta okazała się w rezultacie tak intrygująca.
Najbardziej zależy nam na tym, aby podzielić się naszą muzyką z innymi.

Życzę sukcesów i dziękuję za rozmowę.


Koncert promujący płytę ”Leć głosie” odbędzie się 12 grudnia 2015 r. w Narodowym Forum Muzyki.

Leć, głosie, official video

Wywiad ukazał się na portalu Kulturaonline w grudniu 2015 roku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szkicownik Stanisława Witkiewicza zabytkiem miesiąca w Muzeum Podlaskim w Białymstoku

Zabytkiem miesiąca w maju jest Szkicownik Stanisława Witkiewicza, Obiekt do końca miesiąca można oglądać w białostockim Ratuszu.  Z tych pra...

Popularne posty