niedziela, 11 lutego 2018

"Umarli mają głos": Prawdziwe historie /recenzja książki/

Marek Krajewski napisał tym razem 12 mrożących krew w żyłach, opartych na faktach opowiadań. Ich współautorem jest jego wieloletni konsultant medyczny Jerzy Kawecki.

Wydawnictwo Znak
Książka Marka Krajewskiego - "Umarli mają głos" odbiega nieco od dotychczasowej twórczości pisarza. Fabułę dwunastu składających się na nią opowiadań  zaczerpnął autor z autentycznych historii, których dostarczył mu przyjaciel i wieloletni konsultant medyczny - doktor Jerzy Kawecki. 

Wespół w zespół

Ze wstępu możemy się dowiedzieć o okolicznościach tej współpracy, a przede wszystkim - o postaci doktora, przed którym wdzięczny autor chyli czoła.

Przynosił akta i przerażające zdjęcia. Opowiadał o zbrodniach i o swojej pracy. (...) Nasze sobotnie spotkania stały się takim rytuałem, że zostawiły ślad w tej książce - wyjaśnia Marek Krajewski. Na początku porządnie napracował się Jerzy. To on zgromadził wszystkie materiały dotyczące wielu wstrząsających i spektakularnych spraw. (...) Dalsza część pracy spadła na mnie. Nie znaczy to, że Jerzy był bezczynny. Wciąż kontrolował tę książkę in statu nascendi, czyli czytał na bieżąco, uzupełniał i korygował.

Wielbicieli zagadek kryminalnych Krajewskiego pragnę jednak zapewnić, że chociaż opowiadane historie są autentyczne, to jednak sposób narracji i klimat tych opowiadań pozostaje ten sam, co zawsze.

Zamiast Mocka -  Kawecki 

Od razu należałoby dodać, że Jerzy Kawecki jest nie tylko dostarczycielem fabuł, o czym wspomina we wstępie pisarz. W opowiadaniach z powodzeniem zastępuje detektywów znanych nam dobrze z poprzednich powieści Krajewskiego: Mocka i Popielskiego. Ten ostatni pojawia się zresztą w jednym z opowiadaniach - to jakby mrugnięcie okiem do czytelnika.. Kawecki pomaga odkryć prawdę, a przy tym ma wiele cech, których tamci nie posiadali, będąc osobowościami mocno złożonymi, mówiąc oględnie.

Pomimo oddania swojej pracy, Kawecki ma szczęśliwą rodzinę: dzieci oraz kochającą i wyrozumiałą żonę. Ta nie tylko przygotowuje mu ulubione chruściki i nigdy nie robi wyrzutów, że ją zaniedbuje. Przeciwnie, są sobie bardzo bliscy i mają swoje rytuały, jak oglądanie starych komedii.

Jego wielką miłością są filmy ... z Kaczorem Donaldem, bo pozwalają mu się odprężyć, jakby znowu był dzieckiem. Natomiast filmy kryminalne darzy sprzecznymi uczuciami - uwielbia je, a zarazem nienawidzi, ponieważ patrzy na nie okiem kryminologa. Poza tym lubi muzykę klasyczną i bywa na festiwalach Wratislavia Cantans.

Kawecki jest nie tylko pedantem i człowiekiem dociekliwym, ale potrafi też być empatyczny i serdeczny, szczególnie w stosunku do osób skrzywdzonych. Jest skromny i cierpliwy, a także ma głębokie przeświadczenie, że za każdym wydarzeniem skrywają się ludzkie nieszczęścia, problemy i że wyjaśnienie zagadki zbrodni przynosi często ulgę i spokój.

Koloryt lokalny

Znakiem rozpoznawczym powieści Marka Krajewskiego był zawsze koloryt lokalny. Innymi słowy, czytając je mogliśmy swobodnie poruszać się po znajomych ulicach i miejscach Wrocławia, Dolnego Śląska czy Lwowa. Tak jest i tym razem. 

W zbiorze opowiadań odnajdziemy zarówno opisy ulic i dzielnic tak dobrze znanych, ale również ich bogatą, często mało znaną historię.

Zniszczone kamienice przy ulicy 3 Maja na wrocławskim Brochowie - czytamy w "Zbrodni i karze na Brochowie" - były przed wojną czystymi robotniczymi domami, zasiedlonymi przede wszystkim przez pracowników kolei. Zbudowano je na początku XX wieku zgodnie z ówczesnymi trendami - zrezygnowano mianowicie z ciągu domów, ustawiono punktowo i poprzedzielano pasami zieleni, aby dobrze je doświetlić ze wszystkich stron.  Teraz dawne robotnicze mieszkania zasiedlali głównie ludzie niezamożni, pozbawieni oszczędności - jedynej szansy na wyniesienie się z tej dzielnicy na jedno z nowo wybudowanych blokowisk. Bieda nakręciła na błędne koło, którego szprychami były kodeks ulicy, agresja i alkohol.  

Oczywiście w takim "krajobrazie" musi pojawić się jakiś polski (brochowski) Raskolnikow... 

Tajemnicze historie, zagadki rozwiązane dopiero po latach, bulwersujące zbrodnie - wszystko znajdziemy w najnowszym tomie opowiadań "Umarli mają głos". Dla wielbicieli pióra Krajewskiego z pewnością wielka gratka. 

Książka ukazała się nakładem Wydawnictwa Znak.

Recenzja ukazała się na portalu Kulturaonline w maju 2015 roku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Bach Pasjami... /relacja z koncertów "Pasji wg św. Mateusza w NOSPR i w Narodowym Forum Muzyki/

Okres przedświąteczny był dla mnie w tym roku szczególny, miałam bowiem okazję dwukrotnego wysłuchania Pasji według św. Mateusza Johanna Seb...

Popularne posty