"Zabójczyni" jest opowieścią o niespełnionej miłości, honorze i zemście, ale najważniejsze jest jej estetyczne piękno.
Film Hou Hsiao-hsien: "Zabójczyni" był dla niektórych kinomanów sporym wyzwaniem, któremu nie wszyscy sprostali. A przecież oglądałam go podczas Nowych Horyzontów, z elitarną publicznością, kochającą kino. W istocie, jest to film wymagający. Operujący przede wszystkim obrazem, który - każdy z osobna - tworzy rodzaj malarskiego sztychu lub - może bardziej: malarstwa na jedwabiu - niezwykle pięknego, które domaga się wyłącznej uwagi i nie znosi pośpiechu.
kadr z filmu Zabójczyni Hou Hsiao-hsien, Gutek Film |
Toteż narracja filmu Hou Hsiao-hsien ma zupełnie inny rytm - taki, który sprzyja kontemplacji, a opowieść jest tylko pretekstem, aby oczarować słuchacza i widza. Trochę to przypomina tradycję teatru kabuki, pomieszaną z filmami sztuk walki. Ale walka to w tym przypadku oszałamiający kolorami i precyzją gestu balet. Darmo oczekiwalibyśmy tradycyjnej akcji z jej dramatyzmem i przyczynowo-skutkową fabułą. Owszem, jest mowa o rodzinnych tajemnicach, które kładą się cieniem na życiu bohaterów, o niespełnionej miłości, a także o honorze i zemście, ale to tylko pretekst, żeby pięknie o tym opowiedzieć. Oczywiście, w kategoriach estetyki Dalekiego Wschodu.
zwiastun polski, Gutek Film
Recenzja ukazała się pierwotnie na portalu Kulturaonline.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz