Wyprawa
do Indii i wędrówki drogami hipisów stały się dla autorów „Na wschód od
zachodu” punktem wyjścia do rozważań, co jest w życiu naprawdę ważne. Lektura to także impuls do refleksji nad własnym życiem – nie tylko autorów, ale także
czytelników.
Wojciech Jagielski, Na wschód od zachodu, Wydawnictwo Znak |
Najnowsza książka Wojciecha Jagielskiego zapowiada się jak reporterska opowieść – od map, na których przedstawiono trasy podróży głównych bohaterów: „Świętego” i Kamal. Kiedy jednak poznamy bliżej ich historie, okaże się, że to, co najważniejsze w ich życiu, zdarzyło się w różnych czasach, okolicznościach i miało inny duchowy wymiar. Ten ostatni okaże się w gruncie rzeczy najważniejszy.
Odzyskać sens istnienia – śladami hipisów
Po raz pierwszy także celem podróży cenionego autora
reportaży nie są miejsca ogarnięte wojną. Tym razem udaje się na Wschód z misją
odnalezienia córki znajomej dziennikarki, która pół żartem, pół serio obarcza
go częściową „winą” za wybory Kamili (tak ma na imię młoda kobieta), której
reportaże Jagielskiego do tego stopnia zawróciły w głowie, że także postanowiła
udać się śladem ich autora. Oczywiście, prawda okazuje się inna, bardziej
złożona. Po drodze reporter poznaje wędrujących na Wschód młodych ludzi, którzy
– jak Kamila – poszukują duchowego odrodzenia.
Tak zaczyna się opowieść o hipisach – dzieciach-kwiatach, którzy
przywędrowali do Indii, kiedy Brytyjczycy opuścili swoją kolonię.
Spodziewali
się – pisze autor –
odzyskać sens istnienia, którego na Zachodzie znaleźć już ich zdaniem się nie
dawało.
Część książki poświęcona wędrówce hipisów ma wielu
bohaterów, pojawiają się w niej również sławne nazwiska: Mick Jagger, Bob Dylan,
a także Beatlesi, którzy dość szybko uciekli stamtąd rozczarowani, bo zabrakło
im cierpliwości do pracy nad sobą. Poza takimi smaczkami, Jagielski skupia się
jednak przede wszystkim na próbie opisu tego fascynującego zjawiska, które bada
głównie przez pryzmat losów „weterana” hipisów, noszącego znaczące imię Święty
Nikt. W nieśpiesznych retrospekcjach odsłania jego życiorys, dzięki czemu czytelnik
odnosi wrażenie, jakby sam był rozmówcą, a raczej słuchaczem tego człowieka. Mając
niewiele ponad dwadzieścia lat zamieszkał w Amsterdamie (przedtem rodzina
ciągle zmieniała miejsca pobytu, bo ojciec był kucharzem okrętowym i
człowiekiem o duszy wędrowca) i tam przystał do grupy hipisów przybyłych z
Ameryki. Nie było w tym żadnej głębszej przyczyny, ot, podobała mu się ich
swoboda obyczajowa, muzyka, kolorowy strój i długie włosy. Historia tego
człowieka ma pewne cechy uniwersalne i jest obrazem pewnego charakterystycznego
stosunku do świata, który charakteryzował wielu. W przeciwieństwie do hipisów
amerykańskich, którzy buntowali się przeciwko schematom panującym w ich
zamożnych, protestanckich rodzinach (pamiętacie „Buntownika bez powodu”, z
Jamesem Deanem?), ludziom takim jak „Święty” chodziło o ekstatyczne przeżywanie
wolności. Zamiast gromadzenia dóbr,
pragnęli rozwijać swoją duchowość, znaleźć w życiu własny cel – doznać
oświecenia. Święty Nikt był jednak inny. Jemu zależało przede wszystkim na
życiu w wolności – od rzeczy, pieniędzy, zobowiązań. Nawet kiedy zakochał się w
Amerykance Nancy (choć nie pada ani razu słowo „miłość”), rozstawał się z nią
wielokrotnie, nie traktując tego związku jako zobowiązania. A gdy wreszcie po
wielu latach osobnego życia zamieszkali razem, związek nie przetrwał, ponieważ
kobieta oczekiwała od niego, że będzie „pracował nad sobą, aby doznać
oświecenia”, podczas gdy on chciał po prostu beztrosko żyć, kąpiąc się w morzu i
sypiając na plaży oraz popalając haszysz. Jego zdaniem praktykowany przez Nancy
„reżim doskonałości” właściwie nie różnił się od wyścigu do kariery i
pieniędzy, przed którym uciekli. Czasami jednak zaczynał wątpić, czy jego
wybory (?) i postawa były właściwe. Pojawiły się one jednak dość
nieoczekiwanie, pod wpływem pytań, które zadał mu napotkany w gospodzie
profesor literatury:
Czy
to roztropne zapuszczać się w nieznane, chcąc odnaleźć drogę? Czy nie należy
się obawiać, że człowiek pogubi się jeszcze bardziej, straci do reszty
rozeznanie i będzie się błąkał jak po pustyni, nie wiedząc ani gdzie jest, ani
dokąd naprawdę zmierza?
Wtedy, chyba po raz pierwszy, „Święty” zdał sobie
sprawę, że zachowuje się jak dziecko, które przede wszystkim chce porzucić ojcowski
świat, ale lata spędzone w Indiach na nic-nie-robieniu oduczyły go
podejmować jakieś decyzje. Dopiero kiedy dobiegł siedemdziesiątki, zauważył, że
Indie stały się zachodnie, a na
plażach, zamiast hipisów, bawią się bogaci Rosjanie, którzy mieszkają w
powstałych z myślą o nich luksusowych hotelach. To sprawiło, że „Święty” też
zajął się interesami, bo z czegoś musiał żyć, nadal jednak uważał pieniądze za
rodzaj trucizny, która w małych dawkach ma wpływ dobroczynny, ale w większych
może się okazać śmiertelnym zagrożeniem J
Historie hipisów przeplata Jagielski wspomnieniami własnych wypraw na Wschód, z których wynika, że jego wędrówki jako reportera wojennego przecinały się niekiedy z wędrówkami dzieci-kwiatów. Bo choć był od pierwszego pokolenia młodszy, to jednak tradycja wędrówek na Wschód przechodziła na następne pokolenia młodych ludzi. Byli oni zupełnie obojętni na toczące się wojny, zajęci czytaniem książek w rodzaju „Siddharthy” Hermanna Hessego, osobni, w czym pomagały im tanie i łatwo dostępne narkotyki. „Życie równoległe” reportera z Polski miało swój cel: opisanie i zrozumienie zjawisk, które obserwował, i ludzi, z którymi rozmawiał.
Cywilizacja pieniądza, od której hipisi uciekli, w
końcu ich jednak dopadła. Indie się zmieniły – stały się zachodnie. Pojawili
się bogacze, a także .., nędzarze, których zwabił zapach pieniędzy. Indie
upodobniły się do reszty świata, a ściślej – do świata zachodniego.
Tajemnicza Kamal
Trzecią
część książki stanowi rozdział poświęcony drugiej ważnej bohaterce – Kamili,
która na Wschodzie przybiera imię Kamal. Autorką tej części jest żona reportera – Grażyna Jagielska, znawczyni kultury Wschodu, również autorka kilku książek, w tym
„Miłości z kamienia”, w której opisała problemy życia z korespondentem
wojennym. Myślę, że to się bardzo szczęśliwie złożyło, że powstała taka wspólna
książka, bo Grażyna Jagielska, mając
za sobą traumatyczne doświadczenia, a także terapię, potrafiła jak nikt inny
wczuć się w problemy bohaterki i opowiedzieć o nich niejako od wewnątrz. O ile
mąż rozmawia z ludźmi i analizuje ich postawy i wypowiedzi, a także bada pewne
zjawiska społeczne, o tyle żona zajmuje się tym, czego nie widać, a co jest w
gruncie rzeczy najważniejsze – duchowym aspektem osobowości bohaterki. Reporter
zadaje Kamili pytania, które są logiczne i dotyczą jej życiowych decyzji, ale
ona nie potrafi na nie odpowiedzieć. Co więcej, gdy poznajemy te "pytania”, wysłane
sms-em do syna Kamal, sami zaczynami rozumieć ich niestosowność,
nieprzystawalność do świata bohaterki. Wyznam, że ten rozdział książki wydał mi
się najbardziej interesujący – spójny, tkany pięknym uważnym językiem. Bardziej przypomina literaturę piękną niż reportaż, ale jakaż w nim prawda o człowieku!
Jaka empatia! To właśnie dzięki temu rozdziałowi zaczynamy lepiej rozumieć, jak
istotna jest owa sfera duchowa, którą często haniebnie zaniedbujemy, żyjąc
sztucznym, narzuconym z zewnątrz życiem.
Jest w tym rozdziale scena, podczas której z Kamilą
rozmawia jej matka. Dla niej wybory córki są kompletnie niezrozumiałe, więc
próbuje dociec, dlaczego tak się stało, ale okazuje się, że nie wszystko da się
logicznie wyjaśnić. Dlaczego dziewczyna z dobrego domu, znająca języki, mająca
dwa fakultety, nie robi kariery, jak ona, jak „każdy normalny człowiek”, tylko
wyrusza do Indii i tam żyje na skraju ubóstwa, uprawiając ziemię, wychowując
dziecko i zachowując święte rytuały… To nie do pojęcia! A jednak, dzięki
wrażliwości Grażyny Jagielskiej, my, czytelnicy, zaczynamy coś rozumieć – że dziewczyna
ucieka od schematów, w które jest na siłę wtłaczana, że to wewnętrzny imperatyw każe jej postąpić właśnie tak.
Dla niej bowiem wewnętrzna harmonia, zgoda z sobą samym – okazują się ważniejsze
niż robienie kariery, spotykanie z „właściwymi” ludźmi itd. Prawdziwe życie
jest gdzie indziej i Kamal się na nie decyduje w sposób radykalny, ze
wszystkimi tego konsekwencjami.
Historia Kamal pokazuje także, że drogi dzieci nie
muszą i na ogół nie są takie, jak drogi rodziców. Jej syn, choć wychowany w
szczególnych warunkach, kiedy dorasta, zacznie zdradzać wiele cech, które
bardziej przypominają matkę Kamal, niż ją samą. Jest zaradny, opiekuńczy i o
wiele lepiej radzi sobie w nowym świecie niż matka.
Myślę, że to nie jest przypadek, że powstała taka
nietypowa książka. Wyprawa do Indii na spotkanie Kamal i wędrówki drogami
hipisów stały się dla autorów „Na wschód od zachodu” punktem wyjścia do
rozważań, co jest w życiu ważne, a co nie. To także impuls do refleksji nad
własnym życiem – nie tylko autorów, ale także czytelników. Właśnie dlatego tak
bardzo mnie ta książka poruszyła, że czytając ją, sama zaczęłam się
zastanawiać, jak wygląda moje życie – czy go nie zmarnowałam, czy wystarczająco
zadbałam o duchowy rozwój, czy byłam i czy jestem spełniona i szczęśliwa…
Książka Wojciecha Jagielskiego „Na wschód od zachodu”
ukazała się w styczniu 2018 roku w Wydawnictwie Znak.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz