sobota, 3 marca 2018

Artur Liebhart: Filmowa podróż do miejsc nieodkrytych /wywiad/

Z Arturem Liebhartem, dyrektorem festiwalu Docs Against Gravity – o idei prezentacji filmów dokumentalnych oraz o programie 14. edycji Millennium Docs Against Film Festival.

Artur Liebhart, fot. prasowa

Barbara Lekarczyk-Cisek: W tym roku odbędzie się 14. już edycja festiwalu filmów dokumentalnych Docs Against Gravity, a od kilku lat odbywa się on równolegle w kilku miastach Polski, m.in. we Wrocławiu. Działacie konsekwentnie i z rozmachem. Jak zrodził się ten pomysł i jak ewoluował?

Artur Liebhart: Od początku przyświecają nam dwa cele. Po pierwsze, od początku zajęliśmy się nie tylko prezentacją, ale także dystrybucją filmów dokumentalnych. Nie chcieliśmy, aby była to krótkotrwała impreza, pragnęliśmy być dłużej z naszą  widownią i powiększać ją – oferować jej kino dokumentalne przez cały rok. Natomiast drugim naszym istotnym założeniem była idea, w myśl której postanowiliśmy nie robić festiwalu dla przemysłu filmowego. Chcieliśmy być festiwalem dla widzów. W związku z tym nie walczyliśmy o to, aby prezentować filmy premierowe z różnych festiwali, jak to zazwyczaj bywa, ale postanowiliśmy dokonywać selekcji najlepszych filmów dokumentalnych, które zostały zrealizowane z myślą o widzu wymagającym, który nadal potrzebuje w kinie czegoś więcej niż rozrywki.

Na rozwój naszego festiwalu miał duży wpływ rozkwit kina dokumentalnego na świecie, kina ukazującego, że w ludzkich życiorysach i opowiadanych przez życie historiach jest bardzo dużo filmowości i mogą być o wiele ciekawsze niż fabuły. Rozwój festiwalu był błyskawiczny, zważywszy, że pierwsza edycja miała miejsce na zaledwie jednej sali KINOTEKI warszawskiej. Wówczas to pokazaliśmy 19 filmów, które obejrzało cztery tysiące osób, co na tamte czasy było bardzo dobrym wynikiem. To nam dało asumpt do rozwoju, także do pozyskiwania partnerów finansowych. W ubiegłym roku festiwal odbył się już w czterech miastach Polski: Warszawie, Gdyni, Wrocławiu i Bydgoszczy i obejrzało go ok. pięćdziesiąt tysięcy osób. To daje do myślenia.
Poza tym nie tylko oglądano filmy. Część z nich była przyczynkiem do spotkania i dyskusji, nie tylko z twórcami, ale także ekspertami. Pogłębiona dyskusja po filmie stała się z czasem naszym znakiem rozpoznawczym. Dzięki temu widz wychodzi z seansu nie tylko wzbogacony o różne przeżycia, ale także intelektualnie – w rezultacie wymiany poglądów.

Dla mnie takim niepowtarzalnym przeżyciem był film Sama Greena: „Miara wszechrzeczy”, który był o tyle niezwykły, że reżyser występował na żywo jako jego narrator, z towarzyszeniem swoich muzyków…

Taki film dokumentalny na żywo ma w sobie coś z teatru – staje się wyjątkowym spotkaniem z publicznością tu i teraz. Trzeba być naprawdę wybitnym twórcą, aby robić takie rzeczy. Mogę jednak zdradzić, że już w przyszłym roku zobaczymy kolejny film Sama Greena.

To wspaniała wiadomość! A z kim będzie można porozmawiać w tym roku?

Odbędzie się, jak zawsze, kilka spotkań. Pokażemy we Wrocławiu m.in. głośny film dokumentalny, nominowany do Nagrody Oskara: ”Nie jestem twoim murzynem” Raula Pecka. Film prezentuje sylwetkę Jamesa Baldwina – wybitnego amerykańskiego pisarza, który nie dokończył swojego literackiego dzieła o wykluczeniu i rasizmie, toteż  wyznaczył swego przyjaciela – Raula Pecka – do ukończenia dzieła, ale w innej, filmowej formie. Jest to z pewnością film wybitny i przybliża postać Baldwina, którego książki są przetłumaczone na język polski i być może widzowie znowu po nie sięgną.

Odbędzie się także spotkanie z twórcą filmu „Kaseta”, opowiadającym o ... kasecie magnetofonowej , która przeżywa obecnie swój renesans. To film o tym, jak nośnik może się stać kultowy. Dawniej można było na niej nagrywać różne rzeczy i dzielić się tym z innymi. I to właśnie jest kluczowe. Dzielenie należy do tych wartości, które okazują się ważniejsze od spraw technicznych.

Przyznać muszę, że właściwie każdy z dotychczasowych festiwali – a oglądam je od 2012 roku – podziwiam za starannie dobrany, interesujący program. Proszę przy okazji tej rozmowy zdradzić, jak Pan selekcjonuje filmy i jakie czynniki decydują o tym, że właśnie te, a nie inne trafiają do widzów.  

Selekcję na kolejny festiwal rozpoczynam tuż po jego zakończeniu, począwszy od wyjazdu w maju na festiwal w Cannes, a następnie odwiedzam kilka innych ważnych festiwali filmowych, m.in. w Wenecji, w Lipsku, Amsterdamie oraz w Kopenhadze. Na koniec, w lutym – Berlinale, na którym również selekcjonujemy filmy. Nasz festiwal jest w 95 procentach kuratorski. Wybrane filmy łączymy w sekcje tematyczne. Ponadto mamy dziesięć konkursów, w tym główny – o Nagrodę Banku Millenium i Grand Prix Dolnego Śląska, który gromadzi najwybitniejsze filmy. Ale jest także Konkurs Filmów o Sztuce, którego nagrodą jest statuetka Nos Chopina. Jedynie u nas można zobaczyć filmy na tematy ekologiczne – Green Warsaw Award jest ciągle jedynym tego rodzaju konkursem w Polsce. Innym wyjątkowym konkursem jest Amnesty International, która przyznaje nagrody dla filmów o tematyce praw człowieka.
Ciężką pracą i właściwą selekcją zdobyliśmy renomę w świecie, co skutkuje tym, że co roku przyjeżdża do nas ok. osiemdziesięciu twórców z całego świata.

Bywając regularnie na festiwalu zauważyłam też, że jest Pan otwarty na młodych reżyserów, którzy nie mają jeszcze wielkiego dorobku, ale są oryginalni, jak choćby Patryk Rębisz, którego film „Na barkach lwa” zrobił także duże wrażenie.

Zarówno Patryka Rębisza, jak i Jewgieniję Montayya Ibanyes spotkałem na festiwalu w Lipsku i bardzo spodobały mi się ich autorskie filmy, choć dotyczyły bardzo różnych tematów. Wybrane przez nas filmy próbują pokazać różnorodność świata i odczarować stereotypy, jakimi się niejednokrotnie posługujemy. Dobry film dokumentalny próbuje tę uproszczoną dychotomię odrzucić i pokazać prawdziwych ludzi w autentycznych sytuacjach. Stąd też nasze hasło: ”Oderwij się!”. Odrywamy się od stereotypów, od podziału na ”my i obcy”, ”czarne i białe”. Staramy się, poprzez nasze filmy, wejść w dialog z publicznością, która chce zobaczyć coś więcej niż to, co pokazują media.

Oprócz tego, że filmy podejmują ważkie tematy, mają także wysokie walory artystyczne. Pamiętam, jak po obejrzeniu ”Perłowego guzika” Patricio Guzmána byłam oczarowana jego pięknem, choć tematy, które podejmował były bardzo trudne… Okazuje się, że film dokumentalny może również otworzyć człowieka na piękno.

Nas interesuje kino dokumentalne, a nie reportaże, które prezentuje np. telewizja. Chcemy prezentować piękne filmy, które w sposób niestandardowy pokazują świat.

Oprócz festiwali organizuje Pan także projekty edukacyjne, m.in. Akademię Dokumentalną. Czy w ten sposób chce Pan niejako wychować publiczność, która kocha i rozumie dokument?

Można tak powiedzieć w odniesieniu do młodego widza, u którego chcielibyśmy kształtować wrażliwość na świat wokół nas, spowodować odrzucenie stereotypów. Chcemy także pokazać mu, że film dokumentalny dobrze się ogląda w kinie, gdzie można coś naprawdę ważnego przeżyć. Pragniemy przywrócić rangę kinu dla pokolenia, które ogląda przede wszystkim komercjalne widowiska, nie mające nic wspólnego z prawdziwym życiem.

Festiwalom towarzyszą także retrospektywy wybitnych dokumentalistów, co daje możliwość obejrzenia ich dorobku niemal w całości, a także spotkania z nimi i rozmowy. Co nas czeka w tym roku?

W tegorocznym programie mamy dwie wspaniałe reżyserki: Helenę Třeštíkovą, którą można by określić jako ”sumienie filmowe” Czech, stworzyła bowiem w kilkunastu projektach portret Czechów w okresie transformacji ustrojowej. Ma niezwykłe podejście do swoich bohaterów oraz do materii upływającego czasu. Drugą twórczynią jest Austriaczka Bady Minck, której film ”Na początku było oko” był pierwszym seansem na pierwszym festiwalu Docs Against Gravity. Reżyserka tworzy bardzo interesujące filmy, z pogranicza kina dokumentalnego, animowanego i eksperymentalnego. Każdy z tych najczęściej czterdziestominutowych filmów powstaje około pięć lat. Tworzenie animacji poklatkowej jest niezwykle żmudną i czasochłonną pracą. Pokażemy cztery spośród jej filmów.

A co ciekawego zobaczymy poza tym w programie tegorocznego festiwalu?

We Wrocławiu zaprezentujemy najlepsze filmy w konkursie o Grand Prix Dolnego Śląska. Będzie to wspaniała podróż dookoła świata, a także w kosmos, ponieważ pokażemy film ”Amatorzy w kosmosie” Maxa Kestnera – o pierwszej w dziejach ludzkości rakiecie kosmicznej zbudowanej przez amatorów – dwóch dzielnych Duńczyków. To jest wspaniała opowieść o pasji oraz o tym, jak energia dwóch zapaleńców pociąga także innych. Ale film pokazuje również, jak ambicja może przerodzić się w coś negatywnego.

Z kolei Bill Morrison, prawdopodobnie najwybitniejszy amerykański twórca pracujący a archiwaliami i "found footage", zrobił film o małym miasteczku Dowson na Alasce ("Dawson City: czas zatrzymany"), które powstało podczas trwania gorączki złota. W historii tego miasteczka, pokazywanej przez archiwalia, jak i przez filmy nieme, jak w soczewce widzimy całą ludzkość. Ten film jest bardzo aktualny, chociaż dotyka historii, która działa się na początku XX wieku.  

Pokażemy też nowy film, nieukończony przez Michaela Glawoggera, który umarł podczas jego realizacji. Dokończyła go za niego jego wieloletnia współpracowniczka: Monika Willi. Film został opatrzony nazwą ”Bez tytułu”  i opowiada o świecie, którego nie oglądamy na co dzień. Notatki  z podróży Glawoggera będzie czytała Magdalena Cielecka, co znacznie przybliży tę historię polskiemu widzowi.

Na festiwalu pojawi się także duńska reżyserka Phi Ambo, której filmy pokazujemy od początku swojego istnienia. W tym roku wzięła na warsztat coś, czego właściwie pokazać się nie da. W swoim filmie, zatytułowanym ”Kiedy odwracasz wzrok”, chciała skłonić nas do refleksji pokazując pewne zjawisko z dziedziny fizyki kwantowej. Jej film zaczyna się od fenomenu, z którego nie zdajemy sobie sprawy: jak to jest, że kiedy cząsteczki są obserwowane, zachowują się inaczej? Czym wobec tego są: Boską materią, a może czymś, czego w ogóle nie jesteśmy w stanie zrozumieć?

Chcemy też w tym roku zainteresować naszą publiczność kinem virtual reality – krótkimi filmami, które ogląda się przez gogle. Będą to filmy, które pozwolą lepiej zrozumieć osoby, które cierpią na różne schorzenia, np. na Altzheimera. Ta technologia pozwoli nam wejść w ich sytuacje, ich ciało. Chcemy wywołać w ten sposób u widzów empatię.
Tak więc znów zapraszamy na podróż w czasie i w przestrzeni do miejsc nieodkrytych i do tematów pozornie niefilmowych.

Dziękuję za rozmowę.


14. Festiwal Filmowy Millennium Docs Against Gravity odbędzie się w dniach 12-21 maja w Warszawie i Wrocławiu, w dniach 11-14 maja w Lublinie, zaś w Gdyni 17-26 maja. Lokalna edycje festiwalu będzie miała miejsce także w Bydgoszczy (15-21 maja). 

Wywiad ukazał się na portalu Kulturaonline w maju 2017 roku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wieczór Tadeusza Różewicza we Wrocławskim Teatrze Współczesnym /zapowiedź/

Wrocławski Teatr Współczesny zaprasza na wieczór poświęcony twórczości Tadeusza Różewicza, upamiętniający dziesiątą rocznicę śmierci dramatu...

Popularne posty