niedziela, 1 lipca 2018

Teatr Arka: „Ucisz serce”. Apokalipsa w stylu pop

Przedstawienie Teatru Arka „Ucisz serce”, którego premiera prasowa miała miejsce 16 i 17 grudnia 2011 roku, nawiązuje do tematu apokalipsy – końca świata, obecnego w kulturze „od zawsze”,  wraz z mitami o jego początku. 

Maciej Sosnowski i Agnieszka Damrych w spektaklu Ucisz serce/prasowe
Najbardziej znana księga biblijna na ten temat – Apokalipsa św. Jana, ukazuje dramatyczne sceny końca świata w postaci licznych symboli, trudnych do zinterpretowania bez znajomości Biblii i źródeł pomocnych w jej interpretacji. Teatr opowiada historie również posługując się symbolem i metaforą. Starsi widzowie zapewne pamiętają Apocaiypsis cum figuris – ostatni spektakl Jerzego Grotowskiego, w którym temat ponownego Przyjścia i zarazem Końca przedstawiono również w formie wieloznacznych symboli, wywodzących się z tekstów biblijnych, ale także z lektury takich autorów jak: F. Dostojewski, T.S. Eliot, Simon Weil.

Teatr Arka wyrasta, jak się można dowiedzieć z jego historii, z fascynacji teatrem Grotowskiego, jest to jednak zupełnie inny teatr, operujący innymi konwencjami i inaczej traktujący aktorów. Podobieństwo – jeśli jest – odnajdziemy w fakcie, że teatr ten posługuje się prostymi środkami teatralnym, że to „teatr ubogi”, a także „teatr blisko widza”. Wynika to jednak po trosze z warunków, jakimi dysponuje  i jest w jakimś sensie naturalne, a nie wykoncypowane. Tym, co wyróżnia ten zespół od innych, jest przede wszystkim współpraca aktorów zawodowych z niepełnosprawnymi, co daje znakomity efekt, nie tylko teatralny. Okazuje się bowiem, że tzw. adepci są wspaniałymi i bardzo naturalnymi aktorami. Zwróciłam na to uwagę już wcześniej, oglądając m.in. „Edytę Stein. W pospiechu do nieba”, gdzie adept był niejako „gwarantem prawdy” (w odróżnieniu od teatralnej sztuczności, do której nawykliśmy).

Ucisz serce/prasowe
W najnowszym spektaklu Teatru Arka adepci pełnią podobną rolę, wpisując się w konwencję przedstawienia znakomicie. A jaka jest ta apokalipsa w „Ucisz serce”? Otóż widzimy świat po katastrofie: ludzie w kombinezonach mających ich ochronić przed promieniowaniem poszukują pożywienia i boją się siebie nawzajem, dochodzi bowiem do aktów kanibalizmu. Dialogi i gra aktorów ociera się o groteskę, szczególnie dzięki obecności Francuza mówiącego przedziwną polszczyzną - Alexandre Marquezy. Groteskowe, ale i ryzykowne,  jest również zderzenie owego planu „świata po katastrofie” z konwencją musicalu. Na scenie pojawiają się ubrani i ucharakteryzowani na biało  wykonawcy, jakby wyjęci z jakiegoś panopticum – gabinetu figur woskowych, którzy w stylu pop, jazzowym, a niekiedy nawiązującym do folkloru żydowskiego, śpiewają teksty Agnieszki Osieckiej, Antoniego Słonimskiego czy ks. Jana Twardowskiego, mówiące o narodzinach, śmierci, przemijaniu. Czasami pojawia się groteskowa konwencja (jak w piosence o Żydzie, który ze wszystkiego potrafił zrobić geszeft, czyli interes).

Ucisz serce/prasowe
Bohaterowie kolejno odchodzą z tego świata, gdy tymczasem przybywa piosenek. Można nawet zaryzykować stwierdzenie, że apokalipsa zamienia się w pop musical. Trochę to szokujące, ale tak jest. Zresztą, my, współcześni widzowie, jesteśmy nawykli do mieszania konwencji, gdy tragiczne łączy się z komicznym, a groteskę z patosem. Łatwiej mi to było oswoić w filmie von Triera „Tańcząc w ciemnościach”. Natomiast w teatrze miałam wrażenie, że przemieszanie konwencji było mało spójne i nieco przypadkowe. Największe brawa należą się zapewne kompozytorowi muzyki  i aranżerowi – Jackowi Zameckiemu, a także wykonawczyni Agnieszce Damrych – za znakomite interpretacje piosenek.
 W każdym razie apokalipsa w stylu pop nie spędziła mi snu z powiek ani też nie sprowadziła na mnie katastroficznych nastrojów.  Jeśli koniec świata miałby mieć interesującą oprawę muzyczną i byłby łagodny jak „Piosenka o końcu świata” Czesława Miłosza, to właściwie nie ma przed czym drżeć.

„Ucisz serce”
Reżyseria - Renata Jasińska
Scenariusz - Maciej Sosnowski
Aranżacja muzyczna - Jacek Zamecki
Przygotowanie muzyczne- Sylwester Różycki
Scenografia i kostiumy - Sylwia i Maciej Hoffmanowie
Choreografia - Alessandra Donati

Aktorzy:
Agnieszka Damrych, Alexandre Marquezy, Michał Przybysz, Sylwester Różycki, Maciej Sosnowski
Adepci teatralni:
Teresa Trudzik, Dariusz Bajorczyk, Andrzej Kusiak

Recenzja ukazała się pierwotnie na portalu PIK Wrocław 17 grudnia 2011 roku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wieczór Tadeusza Różewicza we Wrocławskim Teatrze Współczesnym /zapowiedź/

Wrocławski Teatr Współczesny zaprasza na wieczór poświęcony twórczości Tadeusza Różewicza, upamiętniający dziesiątą rocznicę śmierci dramatu...

Popularne posty