27 czerwca 2015 r. we Wrocławskim Teatrze Współczesnym miała miejsce prapremiera spektaklu "Nie trzeba", zrealizowanego na podstawie sztuki Asji Wołoszyny, w przekładzie Tatiany Drzycimskiej i w reżyserii Kamili Michalak. Podobnie jak wcześniejsze sztuki prezentowane w ramach cyklu "Prosta historia", tak i ten inspirowany jest autentyczną postacią. Jest nią w tym przypadku Grigorij Perelman - jeden z najwybitniejszych matematyków, który przeprowadził dowód na blisko stuletnią hipotezę Henri Poincarégo, odnoszącą się do kształtu Wszechświata.
Perelman, czyli człowiek - zagadka
Perelman zasłynął w mediach przede wszystkim jako ten, który nie przyjął medalu i nagrody wartej ok. miliona dolarów. Co więcej, odsunął się od świata i żyje samotnie w jednym z blokowisk Petersburga. Wszystko to sprawiło, że stał się bohaterem tabloidów, człowiekiem - zagadką.
Atrakcyjność postaci Perelmana - poza tym odrzuconym milionem i jego odkryciami dotyczącymi Wszechświata - polega na tym, że jest to człowiek, który niesie ze sobą poczucie nowych czasów, sam je poniekąd wyprzedzając - wyjaśniała podczas spotkania z dziennikarzami Michalak. Wielokrotnie powraca w sztuce myśl Poincarégo, że nie ma dwóch takich samych ludzi i dwóch takich samych rzeczywistości. Zaś matematyka w wydaniu Perelmana to jest marzenie i nadzieja ludzkości na możliwość zrozumienia zagadki Wszechświata. A także drugiego człowieka.
Nie trzeba, reż. Kamila Michalak, fot. WTW |
Perelman w teatrze świata
Sztuka Wołoszyny to ambitna w zamierzeniach próba poznania zagadki matematyka, zrozumienia go i podzielenia się tym odkryciem z widzami. Główna postać - Anna, reżyserka teatralna - próbuje zbliżyć się do odludka, jakim jest Perelman i jest w tym dążeniu fascynacja czymś, co jest jej zupełnie obce. Innymi słowy, realizuje swoją sztukę o kimś, kto jest niejako jej przeciwieństwem. Z czasem staje się to jej obsesją i nie zauważa nawet, że mąż oddala się od niej, podczas gdy ona krąży po orbitach kosmicznych goniąc za znaczeniem, którego nie jest w stanie pojąć.
Z czasem zaczyna myśleć, że jej posłannictwem jest przełożenie języka matematyki na język sztuki i że przez to "objaśni" zjawisko zwane Perelmanem. W rezultacie widz jest zalewany potokami słów, które w zamierzeniu mają mu w pigułce wyjaśnić, na czym polega odkrycie Perelmana albo czym była hipoteza Poinarégo. A jeśli dodamy jeszcze do tego paralele do tańca, sceny nawiązujące do "Fausta" oraz wyimaginowane spotkania obu matematyków poza czasem, w wyobraźni autorki - zaczynamy rozumieć, że te ambitne założenia przerosły najpierw Wołoszynę, która Goethem jednak nie jest, a następnie Michalak, która zrobiła z tego przedstawienie nużące, o niejasnym przesłaniu.
|
Niewątpliwie najciekawsza w tym spektaklu jest symboliczno - metafizyczna scenografia
... wykonana ze szkła, tworzy geometryczną przestrzeń.
To jest szlachetne tworzywo i szlachetna geometria - powiedziała z humorem o swoim projekcie scenografka Karolina Fandrejewska. Jest to spirala logarytmiczna, bardzo bliska złotej spirali. Cała konstrukcja inscenizacji oparta jest na ruchu spiralnym, co determinuje również grę aktorów. Jest to zarazem przestrzeń symboliczno - metafizyczna.
Jednak to za mało, aby stworzyć spektakl ważny i dobry. W rezultacie otrzymaliśmy trochę szkolny eksperyment. Może jednak rację miał Perelman mówiąc do reżyserki podczas przypadkowego spotkania: Не надо (Nie trzeba) ...
Prapremiera przedstawienia "Nie trzeba" odbyła się 27 czerwca 2015 roku we Wrocławskim Teatrze Współczesnym, Scena na Strychu.
Recenzja ukazała się pierwotnie na portalu Kulturaonline.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz