niedziela, 12 stycznia 2020

"Oficer i szpieg" Romana Polańskiego. Ofiara układu /recenzja filmu/

Niewątpliwą zaletą filmu są znakomite zdjęcia Pawła Edelmana, wspaniale odtworzone realia epoki (scenografia Philippe Cord’homme, kostiumy Pascaline Chavanne), gra aktorska, a także montaż (Hervé de Luze), za sprawą którego rytm narracji trzyma uwagę widza w napięciu przez ponad dwie godziny. 


Najnowszy film Romana Polańskiego: Oficer i szpieg miał swoja polską premierę z końcem grudnia 2019 roku i - podobnie jak Prawdziwa historia - jest adaptacją powieści, tym razem Roberta Harrisa, który jest również współautorem scenariusza (wcześniej współpracowali przy filmie Autor-widmo). Natomiast oryginalny tytuł filmu: J’accuse (oskarżam) nawiązuje do słynnego artykułu Émile’a Zoli, w którym autor "Germinalu" występuje w obronie Alfreda Dreyfusa - zawodowego oficera francuskiej armii, który zostaje niesłusznie oskarżony o szpiegostwo i skazany na ciężkie więzienie na Diabelskiej Wyspie. Przyjęło się uważać, że stało się tak na skutek jego żydowskiego pochodzenia, ale ofiarą pomyłki, do której nie chcą się przyznać generałowie, obawiając się utraty autorytetu, mógł być właściwie każdy. To sytuacja podobna do historii Józefa K. z "Procesu" Franza Kafki. Jednakże reżyser mocno podkreśla, że przyczyną fałszywych oskarżeń, których ofiarą padł Dreyfus, było właśnie jego żydowskie pochodzenie.

Jean Dujardin jako Georges Picquart w filmie Romana Polańskiego Oficer i szpieg
Powstaje pytanie, dlaczego Polański sięga do tej historii sprzed ponad stu lat, podkreślając wielokrotnie niewinność, szlachetność i bezkompromisowość bohatera oraz będące konsekwencją infamii cierpienia jego i rodziny. Otóż nie pozostaje nic innego, jak tylko skojarzenie w sytuacją samego reżysera, który ostatnimi czasy został wielokrotnie oskarżony o nadużycia seksualne. O gwałt oskarżyła go m.in. niemiecka aktorka Renate Langer, francuska aktorka Valentine Monnier, do dziś nie odpowiedział na zarzut gwałtu na 13-letniej Samancie Geimer w 1977 roku... Ofiary ujawniają się po latach milczenia i nie dotyczy to tylko Polańskiego. Z całą pewnością nie ma to jednak nic wspólnego z antysemityzmem, jednak Polański czuje się niewinny, a skoro tak, to odpowiada na zarzuty ... filmem o aferze wokół niewinnie oskarżonego człowieka, w dodatku Żyda. W świetle tych wszystkich oskarżeń Polański jawi się jako człowiek cyniczny, który nie chce (nie umie?) rozliczyć się ze swoja przeszłością. Nie mniej, mając 87 lat, zrobił kolejny dobry film, to trzeba mu przyznać.

Kadr z filmu Oficer i szpieg
Trwająca ponad dwie godziny historia nie nuży ani przez chwilę, czego nie można powiedzieć o najnowszym Tarantino czy o "Irlandczyku" Scorsese. Film rozpoczyna scena publicznej degradacji Alfreda Dreyfusa - mocna i bardzo dobrze, oszczędnie zagrana przez wcielającego się w tę postać Louisa Garrela. Jednak faktycznym bohaterem filmu jest podpułkownik Georges Picquart (w tej roli wystąpił francuski aktor i scenarzysta filmowy oraz teatralny - Jean Dujardin). Mianowany szefem wywiadu wojskowego, natrafia na na ślad niemieckiego szpiega Ferdinanda Esterhazy’ego i odkrywa, że to on był odpowiedzialny za działalność, za którą skazano Dreyfusa. Jednak jego przełożeni ani myślą przyznać się do omyłki, ponieważ obawiają się, że w ten sposób ucierpi autorytet armii. Zresztą, nawykli do myślenia, że są nieomylni, jak każda władza. Jednak Picquart okazuje się być człowiekiem bezkompromisowym, toteż po ponownym procesie Dreyfus ostatecznie zostaje zrehabilitowany.

Kadr z filmu Oficer i szpieg
Osobnym wątkiem, jakby nieco "doklejonym" przez reżysera, jest romans Georges`a Picquarta z zamężną kobietą, którą jednakże zna "od zawsze". W rolę Pauline Monnier wcieliła się żona reżysera Emmanuelle Seigner, która - stwierdzam do już po raz kolejny - nie jest dobrą aktorką, a jej twarz właściwie niczego nie wyraża: tępy wzrok, sztywna sylwetka, brak pomysłu na postać. Odnosi się wrażenie, że o ile od innych aktorów Polański-perfekcjonista wymaga, to jej zostawia wolną rękę. Jakie są tego efekty - każdy widzi. Ten wątek ma w dodatku wyraźne przesłanie - wolny związek jest trwalszy niż małżeństwo. Hm...

Niewątpliwą zaletą filmu są natomiast znakomite zdjęcia Pawła Edelmana, wspaniale odtworzone realia epoki (scenografia Philippe Cord’homme, kostiumy Pascaline Chavanne), gra aktorska (za wyjątkiem Seigner, która nie wiedzieć czemu uparła się być sex bombą, a mogłaby grać dojrzałe kobiety, co jest ciekawsze), a także montaż ( Hervé de Luze), za sprawą którego rytm narracji trzyma uwagę widza w napięciu.

ocena 6/10


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jubileuszowa Gala Muzyki Poważnej Fryderyk 2024

Od baroku po współczesność, od muzyki kameralnej po symfoniczną i koncertującą, od klasyki muzyki poważnej po lżejsze brzmienia z Ameryki Po...

Popularne posty