wtorek, 23 marca 2021

Świat jest teatrem. Kristina Sabaliauskaitė: "Silva rerum III" /recenzja książki/

Choć wydarzenia III części powieści rozgrywają się w epoce rozumu, a bohaterowie wydają się być przewidywalni jak postaci z komedii dell'arte, to jednak przy bliższym poznaniu okazują się ludźmi jak my - skrywają cierpienie, tęsknotę za miłością, za pełnią, za transcendencją. Wiedza i rozum stają się dla nich źródłem cierpienia i jedynie miłość sprawia, że życie nabiera sensu i barw. 

Mój egzemplarz powieści Kristiny Sabaliauskaitė "Silva rerum III",
Wydawnictwo Literackie

Wyznam na wstępie, że to pierwszy taki przypadek w moim recenzenckim życiu, abym kolejne tomy książki, będącej jednak pewną całością, czytała i komentowała co kilka lat... W 2015 roku ukazała się w Wydawnictwie Znak I część czterotomowej powieści Kristiny Sabaliauskaitė Silva rerum. Trzeba było czekać aż trzy lata, aby przeczytać kolejny, II tom - tym razem wydany przez Wydawnictwo Literackie, na szczęście w tym samym znakomitym tłumaczeniu Izabeli Korybut-Daszkiewicz. Minęły kolejne trzy lata (może to jednak nie przypadek, ale zasada? 😅) i oto wreszcie ukazał się III tom powieści, tym razem (szkoda) w tłumaczeniu Kamila Pecela. Konia z rzędem temu, kto dobrze pamięta, co się działo w poprzednich... Dzieje rodziny Narwojszów obfitują nie tylko w liczne wątki, także postaci pobocznych, ale charakteryzuje je bogate tło obyczajowe i historyczne.

Przypomnę zatem, że pierwszy tom rozpoczynała ucieczka bohaterów z płonącego XVII-wiecznego Wilna, kończyła zaś śmierć żmudzkiego szlachcica, Jana Macieja Narwojsza. W pamięci pozostaje obraz maleńkiego wróbelka, który pojawia się tajemniczo w komnacie zmarłego, by następnie wzbić się w niebo i obserwować powieściowy świat i jego bohaterów z ptasiej perspektywy. Jest jakby symbolem duszy Jana Macieja, transcendencji, a zarazem "okiem" narratora, żegnającego się ze światem swoich bohaterów. 

Tom II powieści rozpoczyna się podobnie, jak kończy I. Obserwujemy tym razem XVIII-wieczne Wilno okiem kawki siedzącej na gzymsie kościoła Świętego Kazimierza. Taka perspektywa narracji pozwala wprowadzić czytelnika w nową historię i przedstawić jej bohaterów. Żyją w  czasach nie mniej mrocznych od tamtych: potop szwedzki i dżuma kładą się cieniem na ich życiu. 

O ile jednak tematem, który dominował w pierwszej części powieści, była śmierć i miłość, Eros i Tanatos, tak charakterystyczne dla epoki baroku, to w drugim pojawia się motyw losu. Bohaterowie często zastanawiają się, czy jest on dziełem przypadku, czy też fatalistyczną siłą, od której nie można uciec. Człowiek w powieści Kristiny Sabaliauskaitė jawi się jako bezwolna jarmarczna lalka, której ruchami, pociągając sznurki, kierują czas, historia i rozmaite okoliczności, a wszystko to ku uciesze Najwyższego lub, może przeciwnie, szatana? 

Bohater złożony z liczb

Głównym bohaterem tomu III jest Piotr Antoni Narwojsz, akcja zaś przypada na wiek XVIII - wiek rozumu, toteż aby opisać mentalność człowieka tej epoki (a Piotr Antoni z całą pewnością nim jest), narrator zaznacza na początku, że jego żywot "złożony był z rzeczy, rzeczy i ich liczby", bohater bowiem jest przekonany, że sens życia wyznaczają cyfry i ceny. "On sam, Piotr Antoni Narwojsz - zauważa nieco złośliwie narrator - mógł być wyrażony najściślej jedynie za pomocą cyfr: urodzony w roku Pańskim 1711, najstarszy spośród pięciu braci, ale drugi z sześciorga dzieci (...), i dlatego dźwigający na barkach, jak wypada najstarszemu bratu, ciężar całej rodziny (...)". Dodajmy, rodziny "po przejściach", które dotknęły ją podczas potopu szwedzkiego. Kiedy go poznajemy, ma trzydzieści siedem lat, rodzinę i od jedenastu lat zarządza dobrami księcia Michała Kazimierza Radziwiłła, zwanego Rybeńko. Swoje powodzenie zawdzięcza przede wszystkim zamiłowaniu do gromadzenia pieniędzy (cechę tę zdradzał już w dzieciństwie), sprytowi i dewizie  silentium est aureum (milczenie jest złotem). To bodaj najbardziej nudny i bezbarwny Narwojsz spośród opisanych do tej pory. Trudno go polubić, jest taki przewidywalny...

Kiedy umiera, rażony apopleksją, jak niegdyś jego pradziadek Jan Maciej, jest już zupełnie innym człowiekiem. Zawdzięcza tę przemianę (oczywiście!) miłości. A tej zapewne by nie zaznał, gdyby nie druga ważna postać tej historii - książę Marcin Mikołaj Radziwiłł, młodszy brat Rybeńki, uznany za szalonego, a zatem niebezpiecznego. Z pewnością rozsadza ramy swojej epoki.

Świat jest teatrem

Głównym motywem tej części powieści nie jest oświeceniowy kult rozumu, ale topos theatrum mundi. Podczas wizyty u swego pryncypała, księcia Michała Kazimierza Radziwiłła, Piotr Antoni składa wizytę jego żonie, księżnie Franciszce Urszuli. Zastaje ją pochyloną nad modelem sceny teatralnej, podczas pisania sztuki, a może tłumaczenia na język polski ukochanego Moliera. To właśnie w jej usta wkłada narrator tę myśl: świat jest teatrem, a ludzie przypominają postacie z włoskiej komedii dell'arte. Podobne refleksje snuje również skazany na niebyt, ubezwłasnowolniony  książę Marcin Mikołaj, bo mając status szaleńca może sobie właściwie pozwolić na wypowiedzenie każdej myśli:

... jestem tylko duszą nabrzmiałą bólem, namiętnościami i zgryzotą, substancją, która nie dba o formę, a nasza teraźniejszość - przeciwnie, to tylko forma, tylko dekoracja, tylko iluzja, teatr, oszustwo; jak w teatrze, tak i teraz, nie mamy prawdziwych nieszczęść - zamiast prawdziwych piorunów grzmi i budzi nasze przerażenie tylko blacha, którą ktoś potrząsa za sceną (...).

Piotr Antoni bardzo długo odgrywa skutecznie i wiarygodnie swoje role: kochającego męża, ojca, dobrego brata, wiernego sługi Radziwiłłów. Ba, sam wierzy, że są naturalne. Mimo że nie kocha żony, a dzieci go nie interesują, uważa, że wszystkie jego miłostki są nieistotne, najważniejsza jest rodzina. Dopiero związek z Balbettą wyrywa go z tych ustalonych ram. Przestaje liczyć, zaczyna żyć naprawdę, poddaje emocjom, miewa znaczące sny. Co prawda jego związek okazuje się "cudowną iluzją, najświetniejszym oszustwem, połyskliwym i przekonującym fałszem chwili", ale dzięki niemu Piotr Antoni po raz pierwszy zadbał nie tylko o siebie, ale także o rodziną - braci, bratanka, stał się ludzki... Zapragnął nawet zawiesić na kołku swoją życiową dewizę silentium est aureum i opisać wydarzenia, których był świadkiem, zostawić swoje świadectwo w rodzinnej silva rerum, ale nie zdążył. Ostatecznie śmierć okazuje się wyzwoleniem z bezwładnego ciała i połączeniem należących do siebie dusz - jak w romantyzmie. 

Choć wydarzenia III części powieści rozgrywają się w epoce rozumu, a bohaterowie wydają się być przewidywalni jak postaci z komedii dell'arte, to jednak przy bliższym poznaniu okazują się ludźmi jak my - skrywają cierpienie, tęsknotę za miłością, za pełnią, za transcendencją. Wiedza i rozum stają się dla nich źródłem cierpienia i jedynie miłość sprawia, że życie nabiera sensu i barw. 
Na koniec wyznam, że lektura trzeciego tomu nieco mnie rozczarowała. Zabrakło mi tych bujnych wielowymiarowych postaci, z którymi zetknęłam się wcześniej. Narracja nie jest tak obrazowa i błyskotliwa jak w poprzednich opowieściach. Szkoda...


"Silva rerum III" Kristiny Sabaliauskaitė ukazała się w Wydawnictwie Literackim 24 lutego 2021 roku w przekładzie Kamila Pecela.

Wywiad z Kristiną Sabaliauskaitė znajdziecie pod tym linkiem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wydarzenia w Muzeum Narodowym i oddziałach 1.12.2024

 W nadchodzący weekend Muzeum Narodowe we Wrocławiu zaprasza na wykłady w ramach cyklu „Kurs historii sztuki” oraz w cyklu „Jakie to ameryka...

Popularne posty