Od 27 czerwca 2021 roku w Pawilonie Czterech Kopuł we Wrocławiu prezentowana jest wystawa instalacji Ewy Kuryluk z lat 1980-2000, zatytułowana nie bez przyczyny "Ewa Kuryluk. Białe fałdy czasu". Artystka jest nie tylko twórczynią, jej prace bowiem krążą wokół wątków autobiograficznych, refleksji nad przemijaniem czasu i własnym życiem, które jest wędrówką w czasie i przestrzeni. Zaproszeni do tego świata białych tkanin, pokrytych szkicami, rysunkami, niekiedy tajemniczymi znakami, mamy niepowtarzalną okazję dotknąć tej metafizyki, a jednocześnie zmierzyć się z własnymi refleksjami, wyobrażeniami, skojarzeniami... Zanurzenie w tym świecie jest doprawdy niepowtarzalnym i indywidualnym doświadczeniem, które warto przeżyć.
Ewa Kuryluk. Białe fałdy czasu, fragm. wystawy, fot. Barbara Lekarczyk-Cisek |
Tytuł wystawy został zaczerpnięty z wiersza:
"tkanina to film
lubię go wyjąć z siebie
przypiąć do ściany
rzucić na krzesło
powiesić na drzewie
położyć na ziemi"
Tkaniny na wystawie prac Ewy Kuryluk są istotnie takim "filmem" - obrazami, którymi artystka dzieli się z widzami, opowiadając o swojej wędrówce w czasie i przestrzeni, o matce, o ulubionej książce z dzieciństwa, która okazała się "scenariuszem na życie", a także o przemijaniu i zapisie tego przemijania w formie obrazu.
Ewa Kuryluk i Barbara Banaś (kuratorka wystawy) |
"W swojej sztuce instalacji uprawiam przecież <architekturę z powietrza> na przekór tej z betonu - powie w wywiadzie, który został opublikowany w książce Manhattan i Mała Wenecja. I tak istotnie jest! Kiedy wchodzimy w przestrzeń tej "architektury wyobraźni" - materialnej, a jednak za sprawą białych jedwabnych tkanin - umownej i ulotnej, czujemy, że dotykając tworów wyobraźni i przemyśleń artystki, wchodzimy z nimi w mentalny, wyobrażeniowy dyskurs. Nie sądzę, aby jakaś inna przestrzeń, bardziej materialna, uruchomiłaby nas do tego stopnia...
Ewę Kuryluk można by bez przesady nazwać artystką totalną: maluje (niegdyś obrazy hiperrealistyczne), tworzy instalacje, podróżuje, fotografuje (fotografie stają się często tworzywem do malowania na tkaninach), ponadto zaś pisze - zarówno o sztuce, jak i o literaturze, dość wspomnieć Podróż do granic sztuki, Salome albo o Rozkoszy, Wiek 21, para się także poezją (tytuł wystawy "Białe fałdy czasu" został zaczerpnięty z jej wiersza), pisze książki autobiograficzne poświęcone rodzicom i bratu, że nie wspomnę już o wydawnictwach z historii sztuki... Mimo tylu form twórczej aktywności, jest to w gruncie rzeczy zawsze ekspresja samej artystki, która wypowiada się na różne sposoby, a jednocześnie jej sztuki przedstawiające, w tym prezentowane instalacje, są pełne ukrytych znaczeń i aluzji, których nie odczytamy nie znając jej książek, a które jednak są nie tylko takim hipertekstem, lecz także przestrzenią do wypełnienia przez erudycję i wyobraźnię oglądającego.
Villa Dei Misteri, fot. Barbara Lekarczyk-Cisek |
Kiedy po konferencji prasowej oprowadzała nas po wystawie, co i rusz uchylała przed nami rąbka tajemnicy, przybliżając okoliczności powstania poszczególnych instalacji i uchylając drzwi do swojego intymnego świata. Tak było np. w przypadku "Tria dla ukrytych", poświęconego matce. Fakt, że była chora na schizofrenię i słyszała głosy i że jej cierpienia łagodziła muzyka, nie zaskoczy kogoś, kto czytał Frascati, ale dla niewtajemniczonych znalezienie się wewnątrz tej przestrzeni może wywoływać własne skojarzenia. Ktoś zobaczy maskę wenecką, a jej długi nos przypomni mu czasy zarazy, ktoś inny dostrzeże w maskach naszą codzienność albo zwróci uwagę na instrumenty muzyczne i ich symbolikę, wreszcie - podda się owemu wyczarowanemu z emocji i przeżyć światu, w którym znajdzie się na chwilę jak w sennym koszmarze, aby za chwilę się obudzić i pójść dalej.
Trio dla ukrytych, fragm. fot. Barbara Lekarczyk-Cisek |
"Lecz nie każdemu odpowiada ambiwalencja moich rysunków na luźnych tkaninach, w których się gubią kontury postaci - powie artystka w wywiadzie-rzece, udzielonemu Agnieszce Drotkiewicz. (...) Od wykształcenia i oczytania ważniejszy jest dar wyobraźni i chęć, by popłynąć moim śladem na fali skojarzeń, reminiscencji, sugestii".
Ja jednak sądzę, że zaproszeni do tego świata białych tkanin, pokrytych szkicami, rysunkami, niekiedy tajemniczymi znakami, mamy niepowtarzalną okazję dotknąć metafizyki, a jednocześnie zmierzyć się z własnymi refleksjami, wyobrażeniami i skojarzeniami... Zanurzenie w tym świecie jest doprawdy niepowtarzalnym i indywidualnym doświadczeniem, które warto przeżyć.
Trio dla ukrytych, fragm. fot. Barbara Lekarczyk-Cisek |
Ewa Kuryluk podczas konferencji prasowej, fot. Barbara Lekarczyk-Cisek |
osobna i ostrożna
w ostatniej odsłonie
obcuje z obcym odważnie
kora
córka garncarza dibutade
obrysowuje cień kochanka
nim wyruszy na
na wojnę
utrwala wiatr
na wodzie
Ewa Kuryluk, Pani Anima
Wiersze z lat 1975 – 1979
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz