czwartek, 22 lipca 2021

Co ukryła Ewa Kuryluk w `Białych fałdach czasu` /o wystawie w Pawilonie Czterech Kopuł/

Od 27 czerwca 2021 roku w Pawilonie Czterech Kopuł we Wrocławiu prezentowana jest wystawa instalacji Ewy Kuryluk z lat 1980-2000, zatytułowana nie bez przyczyny "Ewa Kuryluk. Białe fałdy czasu". Artystka jest nie tylko twórczynią, jej prace bowiem krążą wokół wątków autobiograficznych, refleksji nad przemijaniem czasu i własnym życiem, które jest wędrówką w czasie i przestrzeni. Zaproszeni do tego świata białych tkanin, pokrytych szkicami, rysunkami, niekiedy tajemniczymi znakami, mamy niepowtarzalną okazję dotknąć tej metafizyki, a jednocześnie zmierzyć się z własnymi refleksjami, wyobrażeniami, skojarzeniami... Zanurzenie w tym świecie jest doprawdy niepowtarzalnym i indywidualnym doświadczeniem, które warto przeżyć.

Ewa Kuryluk. Białe fałdy czasu, fragm. wystawy,
fot. Barbara Lekarczyk-Cisek

Na wystawie pojawiły się zrekonstruowane przez artystkę instalacje powstałe w czasie, gdy na dwie dekady zamieszkała w Stanach Zjednoczonych. Zobaczymy m.in. materie pokryte tekstami, zwane przez Ewę Kuryluk „Rysopisami”, o których mówiła: „Rysuję, czego nie mogę napisać. Piszę, czego nie mogę narysować”. 

Tytuł wystawy został zaczerpnięty z wiersza:

"tkanina to film

lubię go wyjąć z siebie

przypiąć do ściany

rzucić na krzesło

powiesić na drzewie

położyć na ziemi" 

Tkaniny na wystawie prac Ewy Kuryluk są istotnie takim "filmem" - obrazami, którymi artystka dzieli się z widzami, opowiadając o swojej wędrówce w czasie i przestrzeni, o matce, o ulubionej książce z dzieciństwa, która okazała się "scenariuszem na życie", a także o przemijaniu i zapisie tego przemijania w formie obrazu. 

Ewa Kuryluk i Barbara Banaś (kuratorka wystawy)

"W swojej sztuce instalacji uprawiam przecież <architekturę z powietrza> na przekór tej z betonu - powie w wywiadzie, który został opublikowany w książce Manhattan i Mała Wenecja. I tak istotnie jest! Kiedy wchodzimy w przestrzeń tej "architektury wyobraźni" - materialnej, a jednak za sprawą białych jedwabnych tkanin - umownej i ulotnej, czujemy, że dotykając tworów wyobraźni i przemyśleń artystki, wchodzimy z nimi w mentalny, wyobrażeniowy dyskurs. Nie sądzę, aby jakaś inna przestrzeń, bardziej materialna, uruchomiłaby nas do tego stopnia...

Ewę Kuryluk można by bez przesady nazwać artystką totalną: maluje (niegdyś obrazy hiperrealistyczne), tworzy instalacje, podróżuje, fotografuje (fotografie stają się często tworzywem do malowania na tkaninach),  ponadto zaś pisze - zarówno o sztuce, jak i o literaturze, dość wspomnieć Podróż do granic sztuki, Salome albo o Rozkoszy, Wiek 21, para się także poezją (tytuł wystawy "Białe fałdy czasu" został zaczerpnięty z jej wiersza), pisze książki autobiograficzne poświęcone rodzicom i bratu, że nie wspomnę już o wydawnictwach z historii sztuki... Mimo tylu form twórczej aktywności, jest to w gruncie rzeczy zawsze ekspresja samej artystki, która wypowiada się na różne sposoby, a jednocześnie jej sztuki przedstawiające, w tym prezentowane instalacje, są pełne ukrytych znaczeń i aluzji, których nie odczytamy nie znając jej książek, a które jednak są nie tylko takim hipertekstem, lecz także przestrzenią do wypełnienia przez erudycję i wyobraźnię oglądającego.

Villa Dei Misteri, fot. Barbara Lekarczyk-Cisek

Kiedy po konferencji prasowej oprowadzała nas po wystawie, co i rusz uchylała przed nami rąbka tajemnicy, przybliżając okoliczności powstania poszczególnych instalacji i uchylając drzwi do swojego intymnego świata. Tak było np. w przypadku "Tria dla ukrytych", poświęconego matce. Fakt, że była chora na schizofrenię i słyszała głosy i że jej cierpienia łagodziła muzyka, nie zaskoczy kogoś, kto czytał Frascati, ale dla niewtajemniczonych znalezienie się wewnątrz tej przestrzeni może wywoływać własne skojarzenia. Ktoś zobaczy maskę wenecką, a jej długi nos przypomni mu czasy zarazy, ktoś inny dostrzeże w maskach naszą codzienność albo  zwróci uwagę na instrumenty muzyczne i ich symbolikę, wreszcie - podda się owemu wyczarowanemu z emocji i przeżyć światu, w którym znajdzie się na chwilę jak w sennym koszmarze, aby za chwilę się obudzić i pójść dalej. 

Trio dla ukrytych, fragm.
fot. Barbara Lekarczyk-Cisek

"Lecz nie każdemu odpowiada ambiwalencja moich rysunków na luźnych tkaninach, w których się gubią kontury postaci - powie artystka w wywiadzie-rzece, udzielonemu Agnieszce Drotkiewicz. (...) Od wykształcenia i oczytania ważniejszy jest dar wyobraźni i chęć, by popłynąć moim śladem na fali skojarzeń, reminiscencji, sugestii".

Ja jednak sądzę, że zaproszeni do tego świata białych tkanin, pokrytych szkicami, rysunkami, niekiedy tajemniczymi znakami, mamy niepowtarzalną okazję dotknąć metafizyki, a jednocześnie zmierzyć się z własnymi refleksjami, wyobrażeniami i skojarzeniami... Zanurzenie w tym świecie jest doprawdy niepowtarzalnym i indywidualnym doświadczeniem, które warto przeżyć.

Trio dla ukrytych, fragm.
fot. Barbara Lekarczyk-Cisek



Ewa Kuryluk podczas konferencji
prasowej, fot. Barbara Lekarczyk-Cisek
                      Credo Ewy Kuryluk

                      osobna i ostrożna

                      w ostatniej odsłonie

                      obcuje z obcym odważnie


                       kora

                       córka garncarza dibutade

                       obrysowuje cień kochanka

                       nim wyruszy na

                       na wojnę


                                                                                          utrwala wiatr

                                                                                          na wodzie


                                                                       Ewa Kuryluk, Pani Anima

                                                                       Wiersze z lat 1975 – 1979

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Mariusz Mikołajek o sztuce jako o zastępczym obszarze łaski /wywiad/

Ubecja "aresztowała" jego prace dyplomowe, a tworzenie w trudnych czasach stanu wojennego stało się drogą do wiary. Swoje projekty...

Popularne posty