czwartek, 22 lipca 2021

"Po złoto. Historia Władysława Kozakiewicza". Ucieczka do wolności /recenzja filmu/

Historię Władysława Kozakiewicza opowiada Szczepanik wykorzystując zachowane archiwa filmowe, a także stawiając przed obiektywem kamery samego bohatera oraz kilka innych osób. Ich głosy pozwalają zrozumieć tamte czasy i głównego bohatera. Najdłużej pozostają w pamięci wypowiedzi samego Kozakiewicza, jego emocje i prawda o sobie samym. Film Ksawerego Szczepanika jest opowieścią o ucieczce do wolności. Warto ją przeżyć na wielkim ekranie!

Sądzę, że film o Władysławie Kozakiewiczu MUSIAŁ powstać, dziwić może jedynie, że stało się to dopiero teraz. Reżyserem i autorem scenariusza jest Ksawery Szczepanik, twórca kilku dokumentów, m. in. filmu o Bohdanie Porębie (Prawda, dobro i piękno, 2009) oraz Wielkiej ucieczki (2013), która tematycznie w jakiś sposób zapowiada Po złoto. Obydwa filmy łączy bowiem problematyka wolności. 

Władysław Kozakiewicz przypomina mi jako żywo postać Wilimowskiego, jak ją opisał Miljenko Jergović w swojej fenomenalnej powieści jako tytułowego bohatera. Obu sportowców łączą okoliczności historyczne i determinacja, z jaką walczą o zwycięstwo. Przypomnę, że Ernst Wilimowski stoczył swój słynny mecz z drużyną Brazylii (wówczas praktycznie niepokonaną) 4 czerwca 1938 roku, podczas Mistrzostw Świata. W dwudziestej trzeciej minucie piłkarz toczy walkę z potężnym Brazylijczykiem Hérculesem – niczym Dawid z Goliatem. Miljenko Jergović opisuje to tak, że Wilimowski, który jest Górnoślązakiem, tzn. Niemcem i Polakiem zarazem, ale w tym momencie staje się tylko Polakiem, gra w uniesieniu i rozpaczy jakiś swój własny mecz przeciw całemu światu, jakby chciał sprawić, aby nie zostali zapomniani – on i jego koledzy, kiedy – już wkrótce – nadejdzie czas śmierci i zapomnienia. Jego samotne cztery gole długo nie zostaną powtórzone. 

Kadr z filmu Po złoto

Kozakiewicz, podobnie jak Wilimowski, jest niezwykle uzdolnionym zawodnikiem, o niejako "podwójnej" tożsamości: pochodzi z rodziny litewskich Polaków z Soleczników, którzy przyjechali do Gdyni i długo uważani byli za "Ruskich". To m.in. motywuje go do tego, by być kimś, udowodnić innym, że nie jest się gorszym (a Rosjanie byli w Polsce znienawidzeni z wiadomych powodów i traktowani z pogardą). Robi błyskawiczną karierę - jest niezwykle utalentowany i uparty w dążeniu do celu. Wprawdzie nie odnosi sukcesu w Montrealu (na skutek kontuzji), ale Olimpiada w Moskwie stanowi niewątpliwie ukoronowanie jego kariery. Kiedy  30 lipca 1980 zdobywa tytuł mistrza olimpijskiego w skoku o tyczce w Moskwie z wynikiem 5,78 m, ustanawiając nowy rekord świata - to jest to właśnie ta jego "23 minuta Wilimowskiego". Okoliczności są równie niesprzyjające. W Polsce zaczyna się Solidarność i atmosfera wokół Polski i Polaków staje się podczas igrzysk wyjątkowo niedobra. Agresja, gwizdy, niechęć wyzwalają u Kozakiewicza jeszcze większą wolę walki, a na koniec pokazuje gwiżdżącemu z dezaprobatą tłumowi wiadomy "gest". Dawid znowu zwyciężył Goliata i na dodatek oznajmił mu, co o nim myśli. W tym geście zawarł to wszystko, co Polacy chcieli, ale nie mogli Rosjanom pokazać, toteż stał się nieomal bohaterem narodowym. 

Kadr z filmu Po złoto

Początkowo hołubiony przez wszystkich, także przez polskie władze, z czasem stał się sportowcem do osiągania wszędzie sukcesów. Gdy ich nie miał, dawano mu to boleśnie do zrozumienia. Ostatecznie ten dumny człowiek nie zniósł dłużej presji i wyjechał na stałe do Niemiec, gdzie mógł dalej trenować i występować bez przeszkód. 

Kiedy oglądamy film i słuchamy jego opowieści, odkrywamy wrażliwego człowieka, który po latach ciągle boleśnie odczuwa klęskę poniesioną w Montrealu i nie jest specjalnie szczęśliwy jako obywatel Niemiec. Niełatwo być legendą... Przypomina mi nieco Diego Maradonę, którego spektakularna kariera w pewnym momencie się załamała i popadł w konflikty z prawem i samym sobą. Trzeba było lat, aby się w tym odnaleźć. Podobnie spektakularna kariera Kozakiewicza przypadła na czasy PRL-u. Zamknięty w złotej klatce sportowiec również szukał dla siebie miejsca, gdzie byłby wolny od pajęczej siły układów i zależności. Czy znalazł tę wolność w Niemczech, to już inna sprawa. Sam zadaje sobie to pytanie: "A gdzie mogłem wyjechać, do Rosji?". 

Władysław Kozakiewicz na planie filmu Po złoto

Historię Władysława Kozakiewicza opowiada Szczepanik wykorzystując zachowane archiwa filmowe, a także stawiając przed obiektywem kamery samego bohatera oraz kilka innych osób (m. in. brata, Jacka Wszołę i innych sportowców, sprawozdawcę sportowego Tadeusza Olszańskiego). Ich wypowiedzi pozwalają zrozumieć tamte czasy i głównego bohatera. Najdłużej pozostają w pamięci wypowiedzi samego Kozakiewicza, jego emocje i prawda o sobie samym. Gdyby jednak porównać film Ksawerego Szczepanika do filmów o sportowcach (Diego, Senna) Asifa Kapaddi, to brak mu jeszcze równie jasnego przesłania - owej umiejętności wydobycia z niezliczonych godzin nagrań klarownej opowieści, błyskotliwej i wciągającej bez reszty. Zabrakło mi np. szerszego kontekstu społeczno-politycznego, rodzinnego, a może nawet ukazania  rodzinnych stron bohatera. Mimo wszystko film Po złoto (brzmi to poniekąd jak "wyprawa po złote runo") wart jest uwagi i obejrzenia.

Wtwiad z reżyserem - pod tym linkiem.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Mariusz Mikołajek o sztuce jako o zastępczym obszarze łaski /wywiad/

Ubecja "aresztowała" jego prace dyplomowe, a tworzenie w trudnych czasach stanu wojennego stało się drogą do wiary. Swoje projekty...

Popularne posty