plakat filmu
Myślą przewodnią tegorocznego 11. Planete+ Doc Film Festival jest szeroko pojęty bunt: przeciwko stereotypom w różnych dziedzinach życia, a także chorobie, niesprawiedliwości, zniewoleniu… Twórcom nie chodzi jednak o sprzeciw dla niego samego, ale o to, by dążyć do autentyczności, wolności, by opierać się ograniczeniom, żyć twórczo i w zgodzie ze swoją naturą.
Jednym z wyjątkowo pięknych filmów, opowiadających o nietuzinkowych bohaterach, jest "Song from the Forest" (niefortunnie przetłumaczony jako "Uciekinier z Nowego Jorku"). To historia człowieka, który zachwycił się muzyką i kulturą Pigmejów z plemienia Bajaka. Na tyle, iż od dwudziestu pięciu lat żyje wśród nich.
Louis Sarno – bo o nim mowa - jest z zamiłowania muzykologiem i etnologiem, a także typem samotnika i outsidera. Znany reżyser i zarazem przyjaciel bohatera filmu - Jim Jarmusch mówi o nim z niekłamanym podziwem. Podkreślając, że jako jedyna z bliskich mu osób, które nigdy nie uczestniczyły w głównym nurcie, ale raczej kontestowały rzeczywistość, on jeden postąpił tak radykalnie i konsekwentnie. Bardzo długo rodzice i brat nie rozumieli, ani nie akceptowali jego decyzji. Takie radykalne wybory są zawsze trudne…
Louis zamieszkał wśród Pigmejów nie znając ich języka ani zwyczajów. Początkowo nagrywał odgłosy dżungli, potem – również ludzi grających na wykonanych przez siebie instrumentach. Wielu z nich już nie żyje, ale setki godzin nagrań ocaliły kulturę muzyczną tego plemienia od zapomnienia. Przekazał ponad tysiąc godzin tej unikalnej muzyki do Pitt Rivers Museum w Oksfordzie.
Film pokazuje Sarno jak opowiada o swoim życiu, wieczorami zaś, siedząc samotnie w swojej chacie, robi zapiski albo po prostu odpoczywa przy dźwiękach pięknej renesansowej muzyki. Tłumacząc swój wybór objaśnia, że muzyczna polifonia była odbiciem harmonii świata, który wypełniała wiara w Boga i stworzony przez Niego ład. Podobną harmonię odnalazł właśnie w muzyce Pigmejów, którzy bez zapisów nutowych potrafili podjąć nagle chóralny śpiew, zachowali bowiem poczucie harmonii i jedności. Śpiew jest tego widomym dowodem.
Sarno – mimo odmiennego koloru skóry – stał się pełnoprawnym członkiem plemienia. Związał się z jedną z kobiet i ma z nią syna, o którego się troszczy z wielką miłością. Kiedy chłopiec, będąc niemowlęciem, poważnie zachorował, złożył obietnicę, że gdy dorośnie, odbędzie z nim podróż. Film ukazuje spełnienie tej obietnicy.
Ojciec i syn udają się do Stanów Zjednoczonych, aby zobaczyć inny świat – ten, który Louis świadomie porzucił. Kamera utrwala zachowanie chłopca – jak bacznie obserwuje odmienną rzeczywistość, która mu się w jakiś sposób podoba. Jesteśmy świadkami różnych zabawnych scen, np. poważnej rozmowy ojca z synem, podczas której Samedi pyta, co miałby zrobić, aby poślubić białą kobietę. Louis poważnie odpowiada, że musiałby pójść do pracy i zarabiać pieniądze, kupić dom itd. Dla niego takie miasto jak Nowy Jork jest miejscem sztucznym i nie mógłby już tutaj żyć.
Przy okazji badań medycznych okazuje się, że główny bohater płaci wysoką cenę za swój wybór. Jest poważnie chory, ale też zadłużony i sfrustrowany. Głównie tym, że nie może dłużej w takim stopniu pomagać Bajakom, którym wydaje się, że każdy biały człowiek ma pieniądze. Czuje się za nich odpowiedzialny, w przeciwieństwie do rządu i organizacji międzynarodowych, dla których ta unikalna i zanikająca społeczność i jej kultura są nieistotne.
Zrealizowany przez niemieckiego reżysera Michaela Oberta dokument, daleki jest od naiwnego sentymentalizmu. Także od trywialności typowego reportażu interwencyjnego. To pełen refleksji impresyjny obraz, będący pochwalną pieśnią na cześć zanikającej, oryginalnej kultury, a także dla człowieka, który ją pokochał i poświęcił swoje życie, aby ocalić ją od zapomnienia. Piękno afrykańskiej dżungli splata się tu z cudowną harmonią renesansowej pieśni, podnosząc ów pierwotny las do rangi symbolu.
zwiastun filmu
Artykuł ukazał się pierwotnie w Kulturaonline.pl 13 maja 2014 r.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz