W książce Igora Jankego nie ma mowy o nudzie. Zapisane w ”Twierdzy” ludzkie historie trzymają w napięciu jak dobry film sensacyjny.
4 czerwca, w dniu 25. rocznicy pierwszych, częściowo wolnych, wyborów ukazała się ”Twierdza” Igora Janke – książka o tych, którzy się do owej wolności przyczynili: o ludziach Solidarności Walczącej. Cechą , która sprawia, że książkę tę czyta się jak powieść sensacyjną, jest jej reportażowy charakter i obrazowa narracja.
Całość rozpoczyna opis wydarzenia z obchodów 1 maja 1983 roku we Wrocławiu. Stojący na trybunie oficjele zostali wówczas zaatakowani petardami gazowymi. Tymi samymi, którymi ZOMO obrzuciło wcześniej maszerujących ze sztandarem Solidarności działaczy SW. Tak więc wyposażeni w rękawice hutnicze, młodzi ludzie podbiegali do dymiących ładunków i … odrzucali je w stronę trybuny. Ta zaś, jako że była oklejona materiałami łatwopalnymi, zaczęła płonąć. Ucieczka konsula generalnego NRD, a po nim - sowieckiego generała, wywołała entuzjazm wśród demonstrujących. I wtedy dopiero zaczęło się pandemonium.
Około dwustu działaczy partyjnych chciało się schować w budynku KW. Machali legitymacjami partyjnymi, aby ich przepuścić – relacjonuje Janke. Ale chaos był ogromny i zomowcy byli przekonani, że to opozycja atakuje Komitet. I spuścili działaczom partyjnym ostre manto pałami.
Takich spektakularnych historii jest w książce więcej. Jej bohaterowie są ukazywani zazwyczaj w akcji. Autor portretuje ich jako ludzi niezwykle ofiarnych i bardzo zdeterminowanych. Przez siedem, osiem lat (a więc dłużej niż trwała II wojna!) ukrywali się, drukowali ulotki, wydawali gazety. Płacąc za to nie tylko nieukończonymi studiami czy rozpadem rodziny, ale także więzieniem, biciem, zawałami serca czy rozstrojem nerwowym.
Poznajemy pojedyncze losy, ale również motywacje i sposoby działania. Solidarność Walcząca funkcjonowała niezwykle sprawnie, ponieważ była znakomicie zakonspirowana. Członkowie byli zaprzysiężeni, a metody konspiracji i organizacji pracy – stale modyfikowane. Z Zachodu (głównie z RFN) sprowadzano nowoczesny sprzęt: procesory, nadajniki radiowe, maszyny drukarskie, skanery do podsłuchiwania SB. Nieżyjący już Jan Pawłowski – fizyk, elektronik i informatyk – stworzył coś dotąd w państwach komunistycznych nieznanego: kontrwywiad pracujący na rzecz podziemnej organizacji opozycyjnej. Dzięki temu wiadomo było, czy SB nie zbliża się w okolice odbywającego się właśnie zebrania.
Janke opisuje wiele brawurowych akcji SW, jak choćby zorganizowanie spotkania Andrzeja Gwiazdy z Kornelem Morawieckim, po wyjściu tego pierwszego z więzienia. Właściwie zupełnie niemożliwe, a jednak udało się. Jak? Tego nie zdradzę, bo nie chciałabym odbierać czytelnikom przyjemności ”uczestniczenia” w tej kapitalnej przygodzie.
Bywało dramatycznie, ale także zabawnie. Np. kiedy wspomniany Morawiecki spotkał się w okolicach Oleśnicy z wiceministrem obrony Francji. W pobliskim lesie nastąpiła ”zamiana ról” i podczas gdy panowie spokojnie rozmawiali, w oficjalnej delegacji wystąpił sobowtór ministra.
Jednym z bardziej zabawnych wątków książki jest jednak ”aresztowanie”… świnki morskiej. Otóż kiedy po udanej rewizji (wykryciu aparatu do podsłuchu SB) zabierano z mieszkania jedną z działaczek wrocławskiej SW – Barbarę Sarapuk, ta zażądała, aby pozwolono jej wziąć ze sobą zwierzątko. Świnkę morską, które nie powinna pozostać bez opieki. Funkcjonariusze, o dziwo, zgodzili się. Mało tego, SB zatroszczyła się o świnkę. Była to pierwsza aresztowana świnka morska w historii PRL – pisze autor ”Twierdzy”.
Obok sytuacji zgoła absurdalnych, Janke opowiada też historie dramatyczne. Wśród bohaterów publikacji jest więc Dariusz Bogdan, który podczas przesłuchań był bity, kopany, a nawet torturowany, wskutek czego miał pękniętą czaszkę i trwałe zmiany neurologiczne. Wytrzymał więzienie, presję i zastraszanie, ale do zdrowia nigdy nie powrócił…
W relacji Jankego nie ma miejsca na chwilę wytchnienia. Opowiedziane przez autora jednostkowe losy trzymają w napięciu jak dobry film sensacyjny. Książka aż się roi od "filmowych scen” i przypuszczam, że prędzej czy później ktoś dostrzeże w niej ten potencjał. Dzięki żywemu językowi i obrazowaniu, powinna przemówić również do młodszych odbiorców. Tych, którzy o Solidarności Walczącej słyszeli niewiele lub wcale. "Twierdzę" można zresztą czytać nie tylko jako lekturę historyczną. Janke snuje przecież uniwersalną opowieść o inicjacji w dorosłe życie, z jego trudami i ciężarem odpowiedzialności. Pisząc o tym jak to wspaniale – choć niełatwo – jest być wolnym.
Książka ukazała się nakładem wydawnictwa Wielka Litera.
Artykuł opublikowano na Kulturaonline.pl 24 czerwca 2014 r.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz