W reportażu o Afryce autor nie tylko
obala stereotypy na temat Czarnego Lądu, ale także fascynująco opowiada o
współczesnej kulturze, obrzędach, mentalności oraz ich zakorzenieniu w
przeszłości.
Jaki żar?
Często mamy
o Afryce gotowe wyobrażenia, zazwyczaj ukształtowane przez lektury i powszechnie krążące opinie. W jednym z
rozdziałów drugiego wydania książki Dariusza
Rosiaka ”Żar. Oddech Afryki” autor toczy dyskusję na temat obrazu cesarza
Hajle Syllasje, jaki wyłania się ze słynnego reportażu Ryszarda Kapuścińskiego:
”Cesarz”. Rozmówca, Egipcjanin, twierdzi, że choć to wybitna literatura, nie ma
wszakże nic wspólnego z jej bohaterem:
Mam pretensje, że w książce, która
nosi znamiona reportażu, pisze rzeczy nieścisłe, czasem kompletnie
nieprawdziwe, a niekiedy wręcz groteskowe. Twierdzi na przykład, że Hajlle
Syllasje nie lubił czytać i był nieinteligentny, co jest brednią. Cesarz miał
wspaniałą bibliotekę, w której przesiadywał godzinami, znał literaturę amharską
i francuską.
Przytoczona
polemika jest charakterystyczna dla całej dla książki Rosiaka. Reporter,
opisując współczesną Afrykę, próbuje bowiem wytrącić nas ze stereotypów.
Pragnie też uświadomić, że prawda o Afryce jest o wiele bardziej złożona, niż
się nam wydaje. Doskonale rozumiał to przedwojenny podróżnik, który pokonywał
Czarny Ląd pieszo i rowerem – Kazimierz
Nowak. Jego słowa stanowią nawet motto książki:
Są dwie Afryki, jedna
na pokaz i ta druga, trudna i niebezpieczna, w której jak na dłoni
czytać można prawdę. Widziałem obie. Ta druga kamieniem przygniotła mi pierś, a
im dłużej z nią obcuję, tym więcej szczegółów chwytam. Lecz komu je
opowiedzieć?
Dariusz
Rosiak dostrzega obie Afryki i nie wątpi, że trzeba opowiedzieć także i o tej
trudnej i niebezpiecznej. Opowieść jest fascynująca, choć i on nie może pozbyć
się poczucia niespełnienia, bo też czy jest ono możliwe… We wstępie do drugiego
wydania zachęca jednak, abyśmy porzucili stereotypy na temat Czarnego Lądu i
błędne wyobrażenia skonfrontowali z rzeczywistością. Również tytułowy żar jest
takim stereotypem.
Żar? Jaki żar? – prostuje nasze wyobrażenia
reporter. Na malijskiej pustyni spałem w
dwóch swetrach i śpiworze, w Addis Abebie marzłem w nocy na kość, a w Akrze w czasie
harmatanu czułem się jak w saunie suchej. Słońce, deszcz, spiekota, chłód – wszystko w Afryce się miesza i burzy nasze
stereotypy.
Plemię musi przetrwać,
człowiek niekoniecznie
Dariusz Rosiak, Żar, fot. z książki
Dariusz
Rosiak zabiera nas w podróż przez znane/nieznane państwa – począwszy od Sudanu,
a na Republice Południowej Afryki kończąc. A każde z nich to inna kultura,
mentalność, obyczaj. Rozmawia z miejscowymi ludźmi, ale także z misjonarzami i
misjonarkami, którzy mieszkając wśród tubylców wiele lat i lepiej ich
rozumieją. Przy okazji pewne problemy okazują się nie tak znów jednoznaczne.
Przykładem może być AIDS. Otóż w krajach , gdzie żyje najwięcej osób zarażonych
wirusem HIV, mimo rozdawania prezerwatyw, problem nie maleje, ponieważ nie
istnieje tradycja ich stosowania. Najczęściej to kobiety są zarażane przez
swych mężów, a gdy okaże się, że kobieta jest chora – wyrzuca się ją. W krajach
muzułmańskich mężczyzna ma po kilka żon, a ich pozycja jest bardzo niska.
Odrzucona kobieta nie ma w życiu żadnych szans. Gdyby nie pomoc katolickich
księży i sióstr, opiekujących się jedną czwartą chorych na AIDS (ok. 6 milionów
ludzi!), mogą przynajmniej godnie umrzeć.
W myśleniu afrykańskim – konkluduje autor – kobieta
i mężczyzna indywidualnie nie stanowią żadnej istotnej wartości zarówno w sensie społecznym, jak i metafizycznym. Ich wartość polega na tym, że
przekazują życie, że dzięki nim rodzina i plemię mogą przetrwać.
Co więcej, w
Afryce człowiek jest częścią rodziny,
plemienia, współwyznawców, a nie państwa. Nie żyje tylko dla siebie. Musi
się dzielić swoim bogactwem z każdym krewnym – bliższym i dalszym, co z punktu
widzenia Europejczyka wydaje się nieracjonalne. Tymczasem solidarność klanowa
pozwala tym ludziom po prostu przeżyć.
Afryka dyktatorów
Afryka wydała
wielu dyktatorów, niekiedy bardzo krwawych. Roberta Mugabe uważa się za jednego z największych tyranów, za
szaleńca, który nie liczy się z nikim, za afrykański odpowiednik Stalina czy
Hitlera, równie krwawy jak dyktator Ugandy: Idi Amin i Konga – Mobutu Sese Seko. W istocie – jak się
dowiadujemy od pisarki i dziennikarki Heidi Holland, autorki ”Kolacji z
Mugabem” jest to tylko jedna strona medalu. A przecież i dla niej pozostał on jedną z
najbardziej tajemniczych postaci współczesnej Afryki. Bo Mugabi to legenda walki z rasizmem i
kolonializmem w Afryce, wspaniałomyślny dla wrogów, genialny strateg. Zarazem człowiek zimny i nieprzewidywalny despota. Jeszcze
inna jego twarz to wybitny intelektualista, gentelman uwielbiający kulturę
brytyjską i grę w krykieta, wyróżniony przez Elżbietę II honorowym tytułem
szlacheckim. Rosiak nie tylko przywołuje fakty i analizuje je, aby móc
zrozumieć, jak funkcjonuje państwo pod rządami takiego człowieka. Rozmawia z
ludźmi, m.in. z Polakiem, który mieszka w Zimbabwe od 1986 roku.
Ten kraj żebrze dziś o żywność – mówi Tomasz – a jeszcze kilka lat temu eksportował jedzenie na cały świat.
Rosiakowi
udaje się nawet trafić do loży VIP-ów i obserwować dyktatora z bliska podczas
obchodów Dnia Niepodległości. Jak wygląda? Wbrew oczekiwaniom, niczym nie różni
się od przywódców innych państw, takich jak choćby jak Barak Obama:
Mugabe skończył osiemdziesiąt lat,
ale znakomicie wygląda. Jego matka dożyła setki, on sam przeżył już trzech
swoich zastępców. Nie pije, nie pali, ściśle kontroluje dietę.
Na jego
widok publiczność zgromadzona na stadionie wpada w ekstazę. Choć nie jest w
Afryce lubiany, ludzie cenią go za inteligencję i za to że pokazuje wszystkim
swoją wyższość, że potrafił wyrazić krzywdę Afryki. Mugabe zaś nie dostrzega
niczego złego w tym, że aby dowieść swych politycznych racji, czyni to nawet
kosztem wyniszczenia swego narodu.
Zachód odwracał wzrok, gdy mordował
swoich rodaków, dopiero gdy paru tysiącom białych zabrał farmy, to okazało się,
że jest tyranem. Życie i kariera polityczna Roberta Mugabiego pokazują jak na
dłoni – podsumowuje
autor – oprócz zła w nim tkwiącego, całą hipokryzję Zachodu, zwłaszcza
Brytyjczyków.
Afryka różnorodna i
zadziwiająca
Dariusz Rosiak, Żar, fot. z książki
Reportaż
Dariusza Rosiaka jest bardzo bogaty w różne wątki i tematy. Dowiemy się z niego
o kaście griotów, poznamy historię albinosa, który zrobił muzyczną karierę,
mimo tego, że albinosi są dyskryminowani i poniżani. Poznamy, co skrywa się za
mitem eldorado – ”złotym miastem” oraz że w Timbuktu (Mali) odbywa się jedyny
na świecie festiwal muzyki afrykańskiej na pustyni. Zjeżdżają nań największe
gwiazdy, także artyści z zagranicy. Dowiemy się też, że pogrzeb jest centralnym
punktem życia Ghańczyka oraz jak wyglądają tradycyjne rytuały pomieszane z chrześcijańskimi. Na pogrzebie
można dobrze zjeść i należy dobrze wyglądać i dobrze się bawić, a nieboszczyków
chowa się w bogato zdobionych trumnach, np. w kształcie samochodu.
”Żar”
Dariusza Rosiaka nie tylko bowiem obala stereotypy na temat Afryki, ale także
pokazuje bogactwo jej kultury i
obyczajów, które mogą zdumieć, a czasem zachwycić.
Książka
Dariusza Rosiaka ”Żar. Oddech Afryki” ukazała się w Wydawnictwie Czarne.
Recenzja ukazała się na portalu Kulturaonline w sierpniu 2016 r.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz