środa, 29 listopada 2017

Joanna Bator: "Wyspa Łza". Wszystko jest opowieścią

Książka Joanny Bator jest opowieścią o tworzeniu. Zaglądamy niejako do literackiej pracowni i obserwujemy, jak z niepokoju, poszukiwań, podróży i własnych lektur rodzi się nowa jakość. 

Wyd. ZNAK

Twórczy niepokój

Zaczyna się od wewnętrznego rozedrgania. Trwająca kilka miesięcy bezsenność roztraja coraz bardziej. Nie pomagają próby racjonalizacji takiego stanu. Cóż to zresztą za racjonalizacja, skoro bohaterka otrzymuje w formie pomocy... wróżbę.

Przez chwilę byłam gotowa uwierzyć, że za wszystko odpowiedzialny jest konflikt między ascedentem w Strzelcu a mym wnętrzem, które oświetla ponoć smętny Księżyc w Rybach. Dalej wróżka pisała - ironizuje - iż ogólnie jestem uszkodzona Saturnem, co akurat brzmiało wyjątkowo swojsko, bo codziennie słyszę podzwaniające pierścienie tej mrocznej planety, spokrewnionej z Czarnym Słońcem.

Cóż więc czyni pisarka, która za wszelką cenę pragnie uniknąć depresyjnego banału i załamania twórczego? Ano, postanawia wybrać się w podróż bezinteresowną i dziką, w opowieść nieoswojoną. Jest to podróż śladem kobiety, która "znikła bez śladu".  Uczepienie się tych słów zdaje się być furtką  prowadzącą do nowej opowieści. Z pewną dozą szaleństwa rozpoczyna poszukiwania i wreszcie znajduje jedną z wielu zaginionych kobiet  - Sandrę Valentine. 

... poczułam, że ruszam z miejsca, jakby ktoś podał mi dłoń i pociągnął, i zaczęłam pisać. 

A ponieważ bohaterka zginęła na Sri Lance - wyspie o kształcie łzy, udaje się tam jej śladem.



Napisać własną historię to dopiero wyzwanie

Wszystko jest opowieścią

Podróż na Wyspę Łzę tropem innej kobiety, by napisać reportaż literacki z przygód własnego ja, odbywa wyłącznie z czarnym zeszytem, podobnym do tego, który był własnością starego bajarza. Tak rozpoczyna się opowieść, w której właściwie niewiele się dzieje, ale jest ona zaproszeniem do egzotycznego, tajemniczego świata, który jest doskonałym miejscem do tego, aby opowieść się snuła. Bohaterka jedzie tam jednak wyposażona - dosłownie lub mentalnie - w lektury, do których będzie się ciągle odnosiła: "Światło obrazu" Rolanda Barthesa, listy Stanisława Ignacego Witkiewicza, "Czarnoksięstwo" Rogera Caillois, powieści Haruki Murakami i wiele innych. Bo pisarz nie tworzy niczego "od nowa", ale podejmuje dyskurs z tym, co już napisali inni. Jak pająk tka na tej kanwie swoją opowieść, której tworzywem stają się napotkani ludzie oraz własne przeżycia. Nie opuszcza jej przy tym autoironiczny dystans.

Uległam błyskawicznej przemianie w cudzoziemkę ubraną w zwane haremkami szerokie bawełniane spodnie z krokiem do kolan, jakich nie noszą żadni miejscowi w żadnym ze znanych mi krajów Azji. (...) Kostium więc mam, ale jeszcze nie wiadomo, jaką zagram w nim rolę

Kostium jednak jest niezbędny - to akces do pewnej konwencji. Właściwie wszystko jest grą, przede wszystkim grą wyobraźni. Dzięki niej nitki narracji łączą przeszłość z teraźniejszością i fantazmatami. Wizyta w domu wynajętego szofera i jego rodziny pozwala przypomnieć wyobrażenia z wcześniejszych podróży, a także snuć fantazje na temat różnych możliwości  kreowania własnej opowieści:

Wyślę Annę Karr do krainy syren, w końcu ja też mam zamiar tam wracać, i kiedy to postanawiam, widzę ją, jak przeprawia się wpław przez rzekę, lodowatą jak woda, którą popijam krewetkę obficie przyprawioną chilli.

Przywołane zaraz potem wspomnienie dzieciństwa służy głównie temu, aby wyrazić taką oto refleksję, wedle której pisarz patrzy na wszystko jak na potencjalny materiał do snucia swoich narracji:

Teraz umiem rozpoznawać, czy dany człowiek nosi w sobie dobrą historię, tak jak doświadczona gospodyni ocenia pod światło, czy w zapomnianym słoiku przetworów przyniesionym z piwnicy jest nadal coś jadalnego, czy tylko porośnięty pleśnią smutek.

Opowieść napisana wysmakowanym, poetyckim językiem (znać ślady lektury Bruno Schulza), pełna jest zmysłowych skojarzeń: kolorów, smaków i zapachów. Nad opowieścią unosi się zapach cynamonu, kadzidełek, pieczonego kurczaka, drzewa sandałowego i paczuli... 

Samotność smakuje jak świeże pogrzebki wyskubane na żywca z muszli świętego Jakuba.

Ten styl narracji oraz zamieszczone w książce zdjęcia Adama Golca kojarzą mi się z prozą W. G. Sebalda. Ale to już zupełnie inna opowieść.

"Wyspa Łza" to lektura obowiązkowa nie tylko dla ludzi o ambicjach pisarskich, ale także dla wrażliwych, umiejących docenić smaki literatury, czytelników.


Książka Joanny Bator "Wyspa Łza" ukazała się 15 stycznia 2015 roku w Wydawnictwie ZNAK

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wydarzenia w Muzeum Narodowym i oddziałach 22-24.11.2024

Muzeum Narodowe we Wrocławiu zaprasza w nadchodzący weekend na dwa wykłady – dra Dariusz Galewskiego o sztuce bizantyjskiej (w ramach cyklu ...

Popularne posty