Co skrywają przed nami pozornie idylliczne widoki? Czym są skażone krajobrazy? Jak zawarte w nich tajemnice wpływają na życie mieszkańców? Na te i inne pytania próbuje odpowiedzieć Martin Pollack w swojej najnowszej książce.
Wydawnictwo Czarne |
Sielskie krajobrazy
Najnowszy tom reportaży Martina Pollacka "Skażone krajobrazy" zaczyna się łagodnie, tak, jakbyśmy tego mogli oczekiwać. Autor pisze mianowicie o tym, co sobie zazwyczaj wyobrażamy, gdy myślimy o krajobrazach:
Widzimy obraz pięknej, radującej wszystkie zmysły natury, jaką znamy z niezliczonych opisów i obrazów.
A jeśli się do tego doda wyidealizowane pejzaże dzieciństwa, szczególnie, jeśli było ono szczęśliwe i bezpieczne albo tak nam się przynajmniej wydaje, to związane z krajobrazem skojarzenia są wyłącznie pozytywne.
Tymczasem - jak pisze autor - wiele krajobrazów utraciło swoją rzekomą niewinność. I to nie tylko na skutek bitew, po których pozostają groby poległych z sentencjami w rodzaju "Przyszliśmy z daleka szukać śmierci". Tajemnice, które w sobie ukrywają, bywają niekiedy przerażające. Stary cmentarzyk ofiar wojennych budzi zadumę, ale i poczucie, że to właściwy sposób upamiętnienia poległych.
Krajobrazy skażone
Jest o wiele gorzej, jeżeli nie wyznacza się takich miejsc pamięci, nie czci poległych bohaterów... Takie krajobrazy określa Pollack jako skażone. Są wszędzie, gdzie dokonywano masowych mordów i gdzie sprawcy usiłowali następnie swoją zbrodnię ukryć.
O takich właśnie miejscach napisze w swojej najnowszej książce:
Chciałbym pokazać tu pewne mechanizmy oraz ich skutki, a także procesy, które oddziaływały i nadal oddziałują na krajobraz. W jaki sposób powstają skażone krajobrazy? Krajobrazy kryjące masowe groby.
Pisarz, by tak rzec, tropi ślady owych zbrodni, które na zawsze zmieniły krajobraz nie tylko dla niego, ale i dla tych, którzy tam mieszkają od pokoleń, a przede wszystkim tych, których bliscy zostali wrzuceni do zbiorowego grobu w ziemi, w pustych sztolniach, a nawet rzekach czy jeziorach. Opisuje ich historie, próbując dokonać niemożliwego: zwracając ofiarom niepowtarzalne rysy, ich godność, ich historie. Zaczęło się to od dwóch Polaków zamordowanych w Burgenlandzie pod koniec II wojny. Ich dzieje i wspomnienia żyjących zawarł pisarz w tomie "Dlaczego zastrzelono Stanisławów?". Taki był początek. Choć temat to trudny, szczególnie dla potomka nazistów, a może właśnie dlatego Martin Pollack wydobywa z niepamięci tych, których sprawcy pragnęli unicestwić całkowicie, również pamięć o nich. Holokaust i inne akty zbiorowego ludobójstwa nie są bynajmniej czymś, o czym należałoby zapomnieć i myśleć, że nas to nie dotyczy. To nie tylko nieporównywalny z niczym innym, nigdy wcześniej nie występujący cywilizacyjny upadek, którego skutki odczuwamy do dziś - czy tego chcemy, czy nie. Skutki bowiem oddziaływały i nadal oddziałują na krajobraz. Takie krajobrazy, naznaczone zbrodnią, opisuje pisarz w swojej najnowszej książce. Jej skromne rozmiary nie pozwalają, aby przytłoczyła nas liczba. Za to opisane miejsca oraz ludzkie świadectwa poruszają wyobraźnię i pozostają w pamięci.
Co kryją naprawdę krajobrazy dzieciństwa?
Autor udaje się tropem takich miejsc, nie oszczędzając przy tym także samego siebie. Wspomina ukochanego dziadka, bezwzględnego niemieckiego nazistę, u którego się wychował i którego wspaniałe opowieści współtworzyły jego mit o sielskim dzieciństwie. Dziadek porywająco opowiadał o swoich przygodach i polowaniach w młodości, którą spędził w dawnej niemieckojęzycznej enklawie na południe od Lublany. Kiedy jako dorosły człowiek pisarz udał się w tamte strony, natrafił na ślady masowych grobów. Katami byli nie tylko hitlerowcy. Spoczywają tam również ludzie wymordowani na rozkaz Tito przez komunistycznych partyzantów. Aby zaoszczędzić amunicji do jaskiń kresowych wrzucano nie tylko trupy, ale również żywych ludzi. Spoczywają tam po dziś dzień, ponieważ wydobycie ciał nie jest możliwe.
W Kočevskim Rogu mordercy uczynili z krajobrazu swojego wspólnika - pisze autor. O masowych grobach w Gottscheer Hornwald dziadek nigdy nie wspominał. Ani słowem. Czyżby nie wiedział? Nie wierzę.
Prawdy nie da się zakopać na zawsze
Kiedy w Jugosławii załamał się komunistyczny reżim, zaczęli ujawniać się świadkowie i okazało się, że polityka tuszowania przeszłości stała się pożywką dla pogłosek. W 2008 roku w nieczynnej od dziesięcioleci sztolni, znajdującej się nieopodal Lašku kopalni Huda Jama, odkryto przypadkiem zmumifikowane zwłoki kilkuset osób w wieku od szesnastu do sześćdziesięciu lat. Większość ofiar stanowili członkowie nacjonalistycznej formacji zbrojnej Słoweńska Domobrana, żołnierze sprzymierzeni z Hitlerem, których zabili komunistyczni partyzanci. Mieli na zawsze pozostać we wnętrzu góry, a jednak tak się nie stało...
Chociaż to nieporównywalne, największe wrażenie zrobił na mnie reportaż z Bełżca, gdzie Niemcy i Austriacy założyli pierwszy z trzech obozów zagłady w ramach tzw. Akcji Reinhardt. W 1942 roku zamordowano tam setki tysięcy ludzi, głównie Żydów, ale także Romów i radzieckich jeńców wojennych. Wypróbowywano tutaj przemysłowe sposoby masowego zabijania ludzi, które potem udoskonalano w Auschwitz i innych obozach śmierci. Otóż zachowały się zeznania świadków - mieszkańców okolicznych wsi, którzy opowiadali, że okolicę zasnuwał miesiącami gęsty cuchnący dym, który pokrywał wszystko, że wiatr na kilometr rozwiewał osmolone włosy zmarłych...
To był grzech, straszny grzech - mówi jeden z bohaterów reportażu. Jak mamy tu żyć z tymi wszystkimi zmarłymi pod naszymi łąkami i polami?
Bestialskie akty zmieniają ludzi i krajobrazy
Kiedy patrzymy na krajobraz powinniśmy zadawać sobie pytania: Czy coś przed nami skrywa? Czy rzeczywiście jest niewinny i idylliczny? Czy powinniśmy stawić czoła historii, nawet jeśli okaże się tak przerażająca?
Autor odpowiada twierdząco. Dlaczego? Ponieważ podobne bestialskie akty zmieniają nie tylko miejsca w których się wydarzają. Zmieniają także język i ludzi, którzy mają w nich udział. Jeziora, które skrywają mroczne tajemnice, nie zamarzają, drzewa nie rodzą owoców, łąki wydają zatrutą trawę...
No właśnie. Skąd wiadomo, że podczas wędrówki, w lesie albo pracując w ogrodzie nie natkniemy się na coś, co może się okazać świadectwem najnowszej historii? Martin Pollack twierdzi, że zawsze się z tym liczy.
Książka Martina Pollacka "Skażone krajobrazy" ukazała się w Wydawnictwie Czarne, w tłumaczeniu Karoliny Niedenthal.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz