wtorek, 28 listopada 2017

Martin Pollack: Dlaczego rozstrzelali Stanisławów?

Ludzkie losy, które przedstawia Martin Pollack w zbiorze reportaży zatytułowanym ”Dlaczego rozstrzelali Stanisławów?”, są jak przeglądanie starych fotografii. Pod wpływem wartkiej narracji nagle ożywają i zaczynają coś znaczyć.

Wydawnictwo Czarne
Pod zagadkowym tytułem książki Martina Pollacka kryje się zbiór reportaży z lat 1982 – 2007. Jednak nie chronologia, ale tematyka zadecydowała o ich sąsiedztwie i kolejności. Sam autor – znany austriacki tłumacz, eseista i publicysta – tak  oto tłumaczy we wstępie zawartość tomu:

Niniejsze teksty upamiętniają poszczególnych ludzi, takich jak Julian Leszczyński, Stanisław Grzanka i Stanisław Mędrek, bezimienni Żydzi w nieznanym polskim miasteczku, pewien tłumacz z Białorusi, bośniaccy uciekinierzy, Żyd, który przeżył na Ukrainie, przyjaciel z okresu studiów w Warszawie, ale także obersturmbannführer ss Rudolf – Heinz Höppner czy mój ukochany dziadek z Amstetten.

Choć pozornie wygląda to na mało spójny tematycznie tom, tak jednak nie jest. Tematem wiodącym jest bowiem nacjonalizm, totalitaryzm i ich skutki. Interesujące jest także, w jaki sposób autor decyduje się na opisanie historii swoich bohaterów. Na ślad dwóch Polaków, których imiona znalazły się w tytule tomu, natrafił autor na wsi, w której zamieszkuje od dziesięciu lat. Zaintrygowało go, skąd się wziął w tym miejscu grób Stanisława Grzanki i Stanisława Mędrka, w jakich okolicznościach zginęli i co przywiodło ich do Bocksdorfu. Żyją jeszcze świadkowie tamtej historii, ale – co istotne i charakterystyczne dla Martina Pollacka – zachowały się zdjęcia obu mężczyzn. Uważne ich oglądanie, możliwe interpretacje, to druga, obok słuchania świadków wydarzeń – ulubiona metoda eseisty. Pamięć ludzka bywa zawodna, fotografia jest o wiele bardziej precyzyjna.

Uwielbiam spekulować na temat fotografii i losów uchwyconych na nich ludzi. – pisze autor w ”Obrazkowej historii”. Kim byli, w jakich stosunkach wzajemnych pozostawali, jakie wiedli życie, co ich poruszało, czy byli szczęśliwi, czy wręcz odwrotnie, co się z nimi dzieje?

Obaj Polacy byli robotnikami przymusowymi, ale zżyli  się z mieszkańcami wsi do tego stopnia, że byli traktowani jak członkowie rodziny. Eleganckie garnitury, które noszą na zdjęciach są tego widomym dowodem. Nikt nie potrafi odpowiedzieć na pytanie, dlaczego zostali rozstrzelani przez Rosjan w 1945 roku. Jednak ich los stał się udziałem wielu Polaków. Miażdżeni przez dwa totalitaryzmy: niemiecki i rosyjski, mieli niewielkie szanse na przeżycie.

Podobny los spotkał także wielu Cyganów i Żydów. Pollack przedstawia m.in. losy dwóch Żydów: polskiego – Juliana Leszczyńskiego oraz ukraińskiego Z Borszczowa – Rudolfa Schwarza.
Pierwszy z nich całe swoje życie poświęcił zgromadzeniu archiwum jednego człowieka – Rudolfa  – Heinza Höppnera, z którym Pollack spotkał się osobiście na prośbę Leszczyńskiego. Höppner był nie tylko szefem poznańskiego SD, ale także kierował Centralą Przesiedleńczą, która odpowiadała za deportacje Polaków i Żydów i powołała do istnienia pierwszy obóz zagłady Kulmhof. Mało tego, z dokumentu znajdującego się w posiadaniu Leszczyńskiego jasno wynikało, że to on był autorem ”ostatecznego rozwiązania kwestii żydowskiej”, którą uchwalono pół roku później w Wannsee. Leszczyński uważał, że gdyby nie wynalazek Höppnera, z sześciu milionów wymordowanych późnie Żydów przynajmniej  cztery i pół miliona miałyby szansę przeżyć. Próby ponownego postawienia Höppnera przed sądem spełzły jednak na niczym. Podczas spotkania z Pollackiem unika tematu. Uważa, że odsiedział dostatecznie wiele lat i nie odczuwa żadnej skruchy. Istnieniu notatki o ”ostatecznym rozwiązaniu” zaprzecza ze złością.

Mój Boże, życiorys to życiorys, a historia to historia. Ale przecież to było tak dawno.(…) Ale jeśli miałby dziś sobie coś do zarzucenia, to przede wszystkim jedno: - Zawsze fałszywie ocenialiśmy Polaków, niestety, nigdy ich nie rozumieliśmy. Nigdy nie uświadomiliśmy sobie, czego ten naród dokonał w obronie Zachodu, przed Moskowitami, Tatarami, Turkami…

Pollack nie tylko wysłuchuje swoich bohaterów, ale też ich dyskretnie zestawia. W ogóle jest bystrym obserwatorem, dla którego drobne szczegóły składają się na wymowny portret człowieka.

Widzę go przez okno [to o Höppnerze]: dobrze ubranego jegomościa, który toruje sobie drogę wśród przechodniów. Myślę o Julianie Leszczyńskim, w spodniach od dresu, plastikowym płaszczu, berecie baskijskim, w prowizorycznie sklejonych okularach…

Portret Rudolfa Schwarza jest jeszcze bardziej nasycony i intensywny, a to za sprawą wyrazistej osobowości bohatera, który opowiada o swoim życiu nierzadko z autoironią. Twierdzi, że imię otrzymał po cesarzu Rudolfie, który wraz z ukochaną odebrał sobie życie, rzekomo z powodu nieszczęśliwej miłości. Jest to okazja do przytoczenia krążących wówczas pogłosek, jakoby syn starego kajzera nie umarł, lecz został ukarany wysłaniem do Brazylii, a do trumny włożono woskową figurę. Ojciec bohatera był przed wojną szanowanym aptekarzem, który udzielał rad i pomagał Żydom, Ukraińcom, Polakom – bez różnicy. Był niewierzący, wykształcony w Wiedniu, czytywał Goethego i Schillera  oraz czcił Niemców jako kulturalny naród. Schwarzowie byli spolonizowaną rodziną. Żydzi stanowili jedną czwartą ludności miasteczka. Rudolf chodził do polskiego gimnazjum w Borszczowie, gdzie otrzymał solidne wykształcenie, z łaciną i niemieckim. Jeszcze dziś potrafi z pamięci wygłosić strofy z ”Króla olch”… Podczas wojny nie tylko walczył z faszystami  w szeregach Armii Czerwonej, ale później, przez pięćdziesiąt lat, pracował w kołchozach jako naczalnik. 

Opowiada o prześladowaniach Żydów, które miały miejsce także ze strony miejscowej ludności. Kiedy walczył, zginęli jego rodzice i rodzeństwo. Nie mścił się. Nie wyjechał też do Izraela, choć namawiał go do tego siostrzeniec. Uważa, że jego miejsce jest tu, gdzie jego korzenie i gdzie spoczywają najbliżsi, choć nie wiadomo, gdzie są ich mogiły. Jego opowieść człowieka, który widział i przeszedł w życiu niejedno, zaprawiona jest jednak goryczą:

Zawsze chełpiłem się swoim rozsądkiem, miałem się za wyjątkowo rozumnego człowieka, a kim jestem? Durniem. Życie przetraciłem, budując komunizm. I jaki z tego pożytek?

Ludzkie losy, które przedstawia Martin Pollack, także losy własnej rodziny, są jak przeglądanie starych fotografii: pod wpływem wartkiej narracji nagle ożywają i zaczynają coś znaczyć. Coś ważnego również dla nas. Trzeba się tylko nad nimi pochylić i uważnie przyjrzeć, a odkryją przed nami niejedną tajemnicę.

Książka Martina Pollacka ”Dlaczego rozstrzelali Stanisławów” ukazała się w Wydawnictwie Czarne, w tłumaczeniu Andrzeja Kopackiego.

Recenzja ukazała się pierwotnie na portalu Kulturaonline w listopadzie 2014 roku.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wydarzenia w Muzeum Narodowym i oddziałach 22-24.11.2024

Muzeum Narodowe we Wrocławiu zaprasza w nadchodzący weekend na dwa wykłady – dra Dariusz Galewskiego o sztuce bizantyjskiej (w ramach cyklu ...

Popularne posty