Czy można dotknąć
tajemnicy, jaką jest człowiek – prawdy w nim ukrytej? Zapewne zdarza się to
niezwykle rzadko i tylko nielicznym. O tym – o tajemnicy
ludzkiego jestestwa – zdaje się przede wszystkim mówić inspirowana twórczością
Vermeera „Dziewczyna z perłą”, zrealizowana na podstawie bestsellerowej powieści Tracy
Chevalier i w reżyserii Petera Webera.
polski plakat filmu |
Warto zauważyć, że ten wybitny XVII-wieczny malarz holenderski jest autorem
trzech podobnych studiów kobiecej twarzy: obok znanego nam już portretu
znajdującego się w Hadze (Mauritshuis), są to obrazy: „Głowa dziewczyny” (Palm
Beach, Wrighsman Collection) oraz „Studium śmiejącej się dziewczyny” (Bruksela,
kolekcja ks. V. Arenberga). Ponieważ za każdym razem modelka jest inna, choć
portret ma podobną koncepcję, należy wnosić, że sugestie na temat miłosnych
napięć między malarzem a jego modelką są w istocie efektem sentymentalnych
pragnień tych, którzy je stworzyli. Przypomina to poniekąd historię bohaterów
„W poszukiwaniu straconego czasu” M. Prousta: Swanna i Odety. Otóż pragnąc
nawiązać ze Swannem intelektualną nić
porozumienia, pyta ona, czy Vermeer
cierpiał przez kobietę i czy to ona go natchnęła do tworzenia. A kiedy słyszy
odpowiedź, że nic mu o tym nie wiadomo, przestaje się interesować malarzem...
Wydaje się, że
autorzy filmu postąpili w podobny sposób: aby Odeta (czytaj: widz) nie przestała
pasjonować się Vermeerem, a wręcz przeciwnie, utkali wokół znanego
obrazu pełną napięć historię „miłości niemożliwej”, acz owocnej dla obu stron i dla widza. Jaki
jednak inny sposób pokazania tajemnicy tworzenia obrazu byłby lepszy?
Paul Cox,
realizując film o życiu van Gogha, miał do dyspozycji jego listy do brata,
które obficie cytuje, a także krajobrazy, które nie zmieniły się do dziś. Peter
Weber dysponował książką
napisaną przez kobietę o mentalności Odety (to nie zarzut, to fakt). Nie
ma bowiem nic bardziej interesującego jak historie międzyludzkie i nic bardziej
nudnego niż snobistyczne rozważania, „czym w istocie jest piękno w sztuce i jak
trzeba podziwiać wiersze albo obrazy” (Swann).
Scarlett Johansson jako Griet |
Jest więc to film, w
którym, poza subtelnie opowiedzianą historią miłosną, ujrzymy kadry
skomponowane tak, jakbyśmy oglądali holenderskie malarstwo: możemy smakować
do woli rzeczy zwykłe: obrazy suszącej się bielizny, podziwiać kolorystykę
złocistego, gęstego mydła do prania, z pietyzmem odtworzone biedne XVII-wieczne
uliczki w Delft, a także wnętrza domu, stroje kobiet i mężczyzn z epoki – wraz
z kryjącą się w nich obyczajowością. Jakże piękna jest scena, w której Griet
odmawia zdjęcia czepka i odsłania wstydliwie głowę dopiero w odosobnieniu. A
wszystko to wygląda jak wyjęte z obrazów Vermeera lub Pietera de Hooch.
kadr z filmu |
Film o odwiecznej wędrówce w Domu w Świat
Film można też
odczytać – i to dowodzi, że jest on jednak zrobiony z talentem nie tylko
plastycznym – jako uniwersalną historię o odwiecznej wędrówce z Domu w Świat.
Droga dziewczyny na służbę do malarza jest w istocie takim doświadczeniem.
Zarówno we wstępnej prezentacji, jak i w końcówce filmu, zostaje wyeksponowany
motyw koła (labiryntu): bohaterka waha się przez chwilę, w którą ruszyć stronę
i moment ten rozpoznamy, gdy – po ważnych doświadczeniach – wraca do domu jako
świadoma siebie, bogatsza wewnętrznie osoba. Symbolem owego doświadczenia stają
się perły – symbol wieloznaczny i zagadka (atrybut) dziewczyny. Perła bowiem
oznacza czystość, wzniosłość, ale także nieśmiertelność (dzięki twardości,
niezmienności), doskonałość, platońskie wyobrażenie człowieka sferycznego. Jest
ponadto znakiem tajemnicy, którą jest prawda o człowieku, o sobie samym, a tę
zdobywamy na drodze wielu bolesnych doświadczeń.
Powróćmy zatem do
tak opowiedzianej historii.
Griet wyrusza w świat
zupełnie nieświadoma siebie samej ni swoich możliwości, zabierając z sobą
kafelek zrobiony przez ociemniałego ojca oraz pouczenia matki, jak ma
postępować. Wiemy też z pierwszych kadrów, że ma szczególne poczucie piękna i
harmonii barw, a także światłocienia, gdy na naszych oczach zamienia pospolitą
czynność krojenia warzyw i przyrządzanie posiłku w wysmakowany obraz.
Pracownia malarza
Colin Firth jako Jan Vermeer, Scarlett Johansson jako Griet |
W domu malarza –
niczym w pałacu Sinobrodego – istnieje oczywiście tajemnicza, zakazana komnata,
jest nią pracownia malarza. Wszyscy, domowników nie wyłączając, darzą ją
sprzecznymi uczuciami fascynacji i strachu, które udzielają się także naszej
bohaterce, zanim jeszcze pojmie znaczenie i źródło tych uczuć. Oczywiście, nie zdaje sobie sprawy z
grożącego jej niebezpieczeństwa i „uchyla” zakazane drzwi, w czym wydatnie
pomagają jej malarz, jego teściowa i cyniczny mecenas – manipulant ludzkich
dusz.
Zbigniew Herbert w
zbiorze esejów „Martwa natura z wędzidłem” tak opisuje obraz „Malarz w swojej
pracowni” Adraena van Ostade:
„ Obszerna izba, dość mroczna, chociaż po lewej stronie
jest wielkie sklepione okno. Przez grube kawałki szkła oprawione w ołów sączy
się do wnętrza leniwe światło dnia.(...) W głębi izby, położonej wyżej niż
reszta pracowni (wchodzi się tam po schodkach), pod mroczniejącą ścianą uczeń
rozciera barwniki”.
I komentuje:
„A więc to tak rodzi się sztuka? W niejasnym wnętrzu,
wśród kurzu pajęczyn i nieopisanego bałaganu przedmiotów bez wdzięku i urody.
(...)Nie ma w tym obrazie ani cienia tajemniczości, czarnoksięstwa, uniesienia.
(...) Wszystkie subtelne gusta, wyobrażenia pięknoduchów muszą doznać zawodu i
cofnąć się przed gęstą materialnością dzieła.”
Także i w filmie
jesteśmy świadkami procesu łączenia mikstur i farb, ale za sprawą dziewczyny
ani na chwilę nie wątpimy, że dzieje się tu coś niepospolitego – preludium do
czekającego nas dramatycznego finału opowieści. Również wygląd pracowni
bardziej przypomina „Sztukę malarską” (a. „Atelier malarza”) Vermeera – z jej
tajemniczym ładem i symbolicznym przesłaniem. Do wnętrza pracowni zaglądamy
usytuowani przed podwiniętą grubą materią, przypominającą kurtynę. Przed nami
prawdziwe teatrum: siedzący tyłem malarz, ubrany w kostium zainspirowany
strojami znanymi z późnośredniowiecznych ilustracji, a więc na starożytną
modłę. Dziewczyna stojąca po lewej stronie, w pobliżu okna, ubrana jest w ciemnoniebieski strój, od którego odcina
się jaskrawą żółtą plamą książka, w drugiej ręce trzyma trąbkę fanfarową, by
głosić nią chwałę, a na głowie ma wieniec laurowy - symbol niezniszczalnej
sławy. To Klio – muza Historii. Nad głowami obu postaci rozpięta jest mapa
Niderlandów sprzed 1581 r., w złocisto-brązowej kolorystyce – jako części
imperium habsburskiego (aluzja do sławy
o randze obejmującej całe malarstwo holenderskie i flamandzkie). Płótno
wygląda jak zatrzymany kadr, który za chwilę ożyje... Płótna Vermeera z całą
pewnością – mimo precyzji w oddawaniu szczegółów – poza „gęstą materialnością”
– są przede wszystkim światem pełnym ukrytych znaczeń i duchowych treści.
Scarlett Johansson jako Griet i Colin Firth jako Jan Vermeer |
Bohaterka filmu także temu procesowi zdaje się podlegać,
kiedy – w całkowitym oddaniu –
pozwala malarzowi dotknąć swojej
najgłębszej tajemnicy. W pewnym momencie powiada: „Zajrzeliście mi do serca,
panie”, przy czym dosłowne tłumaczenie tego dialogu bliższe jest jego istoty: „inside me” znaczy
bowiem „Zajrzeliście w głąb mnie samej”... Geniusz malarza utrwali ową
ukrytą głęboko tajemnicę w obrazie. W świecie gry, manipulacji i pozorów ten
jeden moment rozbłyśnie jak błyskawica, której towarzyszyć będzie głuchy groźny
grzmot: furia żony i niema wściekłość mecenasa.
Ostatnia scena, w
której dziewczyna otrzymuje perły (nie wiadomo w istocie, kto jest ich
ofiarodawcą), stawia widza w obliczu zagadki. Jest to bowiem scena symboliczna, rodem z XVII-wiecznego malarstwa, lubującego
się w tego rodzaju ukrytych znaczeniach. Dziewczyna została ostatecznie
nagrodzona, ale czym jest w istocie ten skarb (perły), który pojawia się na
moment, a następnie znika w jej ręku? Nie towarzyszy temu bynajmniej radość z
jego posiadania... Prawda o sobie samym to skarb, niewątpliwie, ale czy
jesteśmy dzięki niemu szczęśliwsi?
Recenzja ukazała się pierwotnie w miesięczniku "Nowe Życie", wrzesień 2004.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz