czwartek, 21 grudnia 2017

Mariola Pryzwan: Od niej wszystko się zaczęło…/wywiad/

Rozmawiam z autorką biografii znanych artystów i pisarzy, m.in. Anny German, Zbigniewa Cybulskiego i – wydanej ostatnio – ”Haśki”, poświęconej Halinie Poświatowskiej.

Mariola Pryzwan z rzeźbą przedstawiającą Halinę Poświatowską, fot. pisarki
Barbara Lekarczyk-Cisek: Jakie były okoliczności, które przyczyniły się do powstania książki o Halinie Poświatowskiej, której poszerzone wznowienie ukazało się właśnie w Wydawnictwie Marginesy?

Mariola Pryzwan: Trzeba by się cofnąć o dwadzieścia kilka lat, kiedy zaczynałam dopiero moją przygodę z biografistyką. Halina Poświatowska była moją pierwszą bohaterką. Tamta książka, którą debiutowałam w 1994 roku nosiła tytuł ”Ja minę, ty miniesz…”. Miała dwa kolejne wydania – zawsze poszerzone i poprawione. A teraz, po latach, z okazji osiemdziesiątej rocznicy urodzin poetki ukazało się to najnowsze. Uznałam, że tamten tytuł mógłby już niewiele powiedzieć współczesnemu czytelnikowi i nie każdy skojarzyłby, że jest fragmentem wiersza ”Koniugacja”. Tymczasem imię Haśka mówi wszystko, ponieważ poetka była tak nazywana w kręgu rodziny i znajomych. Halina Poświatowska jest najbliższa memu sercu. Od niej wszystko się zaczęło.

Czy dowiedziałaś się o niej czegoś nowego?

O Poświatowskiej wiedziałam już tak dużo, że nic mnie nie było w stanie zaskoczyć. Dla mnie nie nic nowego, ale dla czytelnika jest tych nowości dużo. Przede wszystkim po raz pierwszy ukazuje się w tym tomie wspomnienie Ireneusza Morawskiego – adresata ”Opowieści dla przyjaciela”, zmarłego cztery lata temu. To zupełnie inny portret Haliny, inaczej ukazujący jej podejście do mężczyzn.
Po raz pierwszy też prezentuję wspomnienia koleżanki Poświatowskiej ze studiów w Stanach Zjednoczonych – Yasuko Nogami-Suzuki. Poza tym w tomie znalazł się dowcipny list Magdaleny Samozwaniec, nawiązujący do jej siostry Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej, do której bohaterka mojej książki była często porównywana. Ponadto czytelnik znajdzie tu wiele niepublikowanych dotąd dokumentów i fotografii.

Kiedy przed laty zaczęłaś przygotowywać pierwszą biografię Haliny Poświatowskiej, miałaś jednak  zapewne zupełnie inne jej wyobrażenie, ukształtowane pod wpływem jej poezji, a także legendy, która ją otaczała. Jednakże dzięki temu, że zajęłaś się jej życiem już jako biograf, zobaczyłaś także człowieka z krwi i kości… Czy coś Cię szczególnie urzekło w tym bardziej skomplikowanym portrecie poetki?

Rzeczywiście, na początku znałam Poświatowską głównie z jej wierszy, ale przecież nie o wszystkim pisała, np. niezbyt wiele o lęku przed śmiercią. W listach odkrywa się bardziej. Jednak najbliżej i najpełniej poznałam ją z biografii Małgorzaty Szułczyńskiej: ”Nie popełniłam zdrady”.  Była jeszcze co prawda owiana legendą i o wielu sprawach nie można było mówić, ale to i tak był pełniejszy obraz poetki, który mógł fascynować. Przez lata był powielany przez rodzinę i kolegów literatów oraz przez dziennikarzy. Małgorzata Szułczyńska po raz pierwszy podała, że adresatem ”Opowieści dla przyjaciela” jest Ireneusz Morawski – człowiek z krwi i kości, a nie – jak przypuszczano – postać wyimaginowana.
Halinę porównywano do ważki, bo była delikatna i ulotna. Ona sama jednak pisała:

z kwiatów jestem  // z ptasiego skrzydła
ale zaraz dodawała:
z pierza i z mięsa

Istotnie, była wrażliwa, delikatna, subtelna, ale też twarda, stanowcza, uparta, kapryśna, ironiczna i nie zawsze łatwa we współżyciu. Taki jej portret pokazują wspomnienia i listy zawarte w mojej książce.
Obraz Haliny we wspomnieniach jest bardzo zróżnicowany, choć wszyscy powtarzali zgodnie, że była piękną dziewczyną: wiotką, szczupłą, zgrabną, o wielkich, oczach w kształcie migdałów. Gdy zaczynała mówić, śmiać się, stawała się jeszcze bardziej pociągająca. Jest też inna  Poświatowska uwodząca młodych mężów – zadowolona z tego, że się powiodło, że budzi zainteresowanie mężczyzn i zazdrość kobiet. Lubiła flirtować. Była przy tym szalenie inteligentna, oczytana i  po prostu mądra. Lubiła także bawić się językiem, słowami i jeśli nie znajdowała zrozumienia u drugiego człowieka, często zrywała znajomość. Przyjaciół i znajomych dobierała sobie starannie.

Może zechcesz uchylić rąbka tajemnicy i opowiedzieć, jak wygląda praca biografa…

Jestem – jak twierdzą niektórzy – biografistką swoich ulubieńców. I rzeczywiście tak jest.
Bohaterowie moich książek stali się z czasem częścią mojego życia. Zajmując się nimi, poświęciłam im cząstkę siebie.
Zaczęło się od Haliny Poświatowskiej, która była moją ulubioną poetką. Jej biografię utkałam ze słów innych  – znajomych, rodziny, przyjaciół. Kiedy okazało się, że książka spotkała się z zainteresowaniem i zaczęto namawiać mnie do napisania kolejnych, dałam się przekonać i tak zaczęła się moja, trwająca do dziś, przygoda z biografistyką. Na początku nie miałam  wydawcy ani  pewności, że książka ujrzy światło dzienne, ale wierzyłam, że kiedyś to nastąpi.

Kiedy zaczynam pracę nad książką, znam dobrze twórczość mojego bohatera. Przygotowuję listę osób, z którymi chciałabym porozmawiać i którzy muszą w książce zaistnieć. Docieram do nich, co w dobie Internetu stało się prostsze, ale ma też swoje minusy. Kiedyś otrzymywałam teksty napisane odręcznie, co było wartością samą w sobie. Dziś rozmówcy wysyłają mi wspomnienia w postaci plików tekstowych, co ma charakter nieco bezosobowy.

Najważniejsze jest jednak to, że dzięki moim bohaterom poznaję wielu ludzi, z którymi zapewne nie miałabym szansy spotkać się w innych okolicznościach. Stykam się  także z nowymi środowiskami: aktorów, piosenkarzy, literatów, muzyków, a nawet filozofów – to dla mnie szalenie ważne i rozwijające.
Kiedy książka powędruje już do wydawnictwa, ogromnie ważną staje się rola redaktora. prowadzącego. Mam wielkie szczęście pracować z fantastyczną redaktorką Dorotą Koman, która dzięki książkom stała się również moją przyjaciółką. Cieszę się, gdy książka jest złożona do druku i mogę zobaczyć jej okładkę – najpierw w formie elektronicznej. Potem przeżywam moment wielkiego szczęścia, kiedy trafia do mnie pierwszy egzemplarz. Pamiętam do dziś chwilę, kie gdy otrzymałam pachnący jeszcze farbą drukarską pierwszy egzemplarz mojej książki o Halinie Poświatowskiej. Pojechałam z nim do Krakowa, aby wręczyć go matce poetki. Chciałam, by już się cieszyła, bo długo na tę książkę czekała. Jej radość, kiedy oglądała książkę i odkrywała w niej zdjęcia, których nawet ona nie znała – była dla mnie największą nagrodą za wielomiesięczną pracę. Dla takich chwil warto zajmować się biografistyką.


Dziękuję za rozmowę.

Wywiad ukazał się na portalu Kulturaonline w grudniu 2015 roku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

BIEGUNI Olgi Tokarczuk I NFM I 15. Leo Festiwal

W dniach od 9 do 19 maja 2024 r. odbędzie się 15. edycja Leo festiwal, tym razem zainspirowana powieścią Olgi Tokarczuk: "Bieguni"...

Popularne posty