Orkiestra Symfoniczna i Chór NFM, dyr. Tonu Kaljuste, foto B. Beszlej |
Czymże uczcić urodziny muzyka, jeśli nie jego kompozycjami? A jeśli do tego
koncert poprowadzi najwybitniejszy interpretator jego kompozycji - wtedy można być
pewnym, że na długo pozostanie w pamięci... Tak też było w piątkowy wieczór,
kiedy zgromadzeni w Narodowym Forum Muzyki melomani mogli posłuchać I i III Symfonii,
"Cantus in memoriam Benjamin Britten" oraz wzniosłego "Te
Deum". Posmak takiej muzyki, która nie jest "tylko" muzyką, lecz
czymś więcej, mieliśmy niedawno podczas koncertu "Orient &
Occident" w wykonaniu Orkiestry Kameralnej Leopoldinum pod dyr. Hartmuta
Rohde. Tym razem jednak
był to Arvo Pärt w całej swojej okazałości.
Arvo Pärt - estoński Bach
Urodzony
11 września 1935 roku w Paide, estoński kompozytor swoją edukację
muzyczną rozpoczął w wieku siedmiu lat, a pierwsze utwory stworzył już
jako nastolatek. Przychodziło mu to podobno z niezwykłą łatwością. W latach 50.
i 60. komponował w stylu neoklasycystycznym, a potem awangardowym - przede
wszystkim na potrzeby estońskiego radia i telewizji, ale w latach 70. jego
twórczość przeszła stylistyczną przemianę i od tamtej pory do dziś ma
charakter religijno - mistyczny.
I
Symfonia z 1963 roku wyrasta z ducha drugiej szkoły wiedeńskiej: Arnolda
Schönberga, Albana Berga i Antona Weberna. Potem jednak miejsce silnie
ekspresywnego języka muzycznego zajęły nowe przestrzenie dźwiękowe. Zaczął się
nowy okres, w którym powstały eteryczne utwory chóralne, jak "Stabat
Mater" z 1985 roku – kompozycja napisana na trzy głosy solowe i trio
smyczkowe, a zainspirowana jednogłosowymi pieśniami i śpiewami
cerkiewnymi.
III
Symfonia z 1972 roku posiada już cechy twórczości Pärta z jego drugiego,
mistycznego okresu. Usłyszymy w niej już owe słynne "dzwoneczki"
(tintinnabuli), tak charakterystyczne dla późniejszych kompozycji słynnego
Estończyka. To podejście kompozytor tłumaczy następująco:
Odkryłem,
że wystarczy mi, gdy pięknie zagrana jest pojedyncza nuta. Ona
sama, albo cichy rytm, albo moment ciszy - przynoszą mi
wytchnienie.
Jeśli
wsłuchamy się w kompozycje Arvo Pärta, to zauważymy regularną naprzemienność dźwięku i ciszy.
Paul
Hillier sugeruje, że "podobnie jak nasz stosunek do życia zależy od
naszego stosunku do śmierci; tak rodzaj
muzyki, jaką komponujemy, zależy od naszego stosunku do milczenia."
Orkiestra Symfoniczna NFM swietuje jubileusz Arvo Parta w Tallinie |
Pärt nie tylko tworzy kompozycje
muzyczne, ale również "komponuje" w swoich utworach ciszę – aby słuchacz mógł w nią wejść i osiągnąć pewien
rodzaj skupienia, w którym cisza i dźwięk pomagają osiągnąć wewnętrzną harmonię.
Przypomina to praktyki medytacyjno-ascetyczne mnichów ze Świętej Góry
Atos, stąd tytuł koncertu: "Medytacje na górze Atos".
Cantus in memoriam Benjamin Britten, czyli medytacja nad śmiercią
Dlaczego data śmierci Benjamina Brittena
- 4 grudnia 1976 - dotknęła we mnie jakiejś czułej struny? - zadawał sobie pytanie
Arvo Pärt. Czułem wielkość tej
straty, ale zarazem miałem także
niewytłumaczalne poczucie winy. Tuż przed śmiercią Brittena zacząłem
doceniać niezwykłą czystość jego muzyki. A poza tym od dawna chciałem
spotkać go osobiście - teraz to jest już niemożliwe...
Z tego
poczucia straty i niemożności osobistego spotkania narodził się w 1977 roku
"Cantus in memoriam Benjamin Britten". Utwór jest elegią –
rodzajem medytacji nad śmiercią.
Rozpoczynają
go dźwięki żałobnych dzwonów: najpierw cicho trzykrotnie, po czym następuje
kolejno 12 i 18 uderzeń w coraz większych odstępach czasu, wypełnionych żałobnym
dźwiękiem skrzypiec, do którego z czasem dołączają altówki, kontrabasy...
Trzeba podkreślić, że w utworze tym widać również skłonność kompozytora do
użycia niezwykłych instrumentów. Takim wyjątkowym instrumentem w
"Cantus in memoriam..." jest harfa „wietrzna”, której
niezwykły, jednostajny dźwięk jest podstawą tej fascynującej
kompozycji.
Cały
utwór utrzymany jest w tonacji a-moll; także w zamierającym echu
ostatniego dzwonka słyszymy główny akord muzyczny dzwonu. Jednocześnie powroty
od dźwięku do ciszy sugerują, że przed naszym narodzeniem, podobnie jak po
śmierci, znajdujemy się w sferze ciszy.
Widownia koncertu Medytacje na gorze Atos, fot. B. Beszlej |
Te Deum - wyrazić niezmienną prawdę
Powstały
w latach 80. utwór oratoryjno-kantatowy na trzy chóry i orkiestrę
należy do najpiękniejszych kompozycji Arvo Pärta. Gdyby dalej kontynuować
jego podobieństwo do Jana Sebastiana - to byłaby taka współczesna Msza h-moll.
Tym razem kompozytor wybrał słowa średniowiecznej modlitwy, aby wyrazić poprzez dźwięki swojej muzyki –
jak sam mówi – „stałą, niezmienną prawdę".
Odniósł się z najwyższym szacunkiem do średniowiecznego tekstu, zachowując
akcenty łacińskich słów i tradycyjny podział na trzy sekcje. Niemal każdy wers
hymnu został przez niego użyty dwukrotnie: najpierw w wersji chorałowej, a
następnie - czterogłosowej. W ostatnim
fragmencie kompozycji występują dodane przez kompozytora: "Amen" oraz
"Sanctus", nawiązujące do wcześniejszego fragmentu utworu.
”Te Deum”
skomponowany został w siedemnastu krótkich fragmentach. Każdy z nich jest
rodzajem antyfony: po chorałowym gregoriańskim zawołaniu chóru (męskiego lub
żeńskiego) następuje odpowiedź chóru mieszanego albo orkiestry. Po
pierwszej lub drugiej ekspozycji wersu hymnu następuje odcinek instrumentalny,
oparty w dużym stopniu na materiale muzycznym zaprezentowanym w chorałowym
zawołaniu chóru.
Trzem
dialogującym ze sobą chórom (męskim, żeńskim i mieszanym) towarzyszył ponadto
znowu niezwykły muzyczny instrument, a mianowicie fortepian preparowany przy
pomocy metalowych śrub, a poza tym orkiestra smyczkowa. Całość wykonano pod
batutą artysty, który – podobnie jak kompozytor - pochodzi z
Estonii: Tõnu Kaljuste. Pod
jego kierunkiem dokonano pierwszej rejestracji "Te Deum" w 1993
roku. I chociaż kompozycję tę wykonywali tak znakomici muzycy
jak Estonian Philharmonic Chamber Choir, to wrocławska Orkiestra Symfoniczna NFM oraz Chór NFM wypadli równie świetnie.
Dzięki ich najwyższej próby interpretacji ”Te Deum” mogliśmy się poczuć pielgrzymami
na górze Atos.
Relacja została pierwotnie opublikowana na portalu Kulturaonline.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz