sobota, 13 stycznia 2018

„1920 Bitwa Warszawska”, czyli jak się znaleźć w centrum wirtualnej historii /recenzja filmu/

„1920 Bitwa Warszawska” to przede wszystkim film historyczny, opowiadający w sposób barwny, z użyciem nowej technologii, o tym, jak młode, ledwo powstałe państwo polskie dało opór przeważającym liczebnie bolszewikom, maszerującym pod czerwonymi sztandarami na podbój Europy.

plakat filmu 1920 Bitwa Warszawska
Henryk Sienkiewicz znalazł w Jerzym Hoffmanie znakomitego i wiernego interpretatora. Po Trylogii reżyser sięgnął po temat wyrastający z ducha tamtych historii, bo ukazujący niemodny już dziś i ośmieszany na wszelkie sposoby patriotyzm i wiarę, że nawet w sytuacjach, kiedy zwycięstwo wydaje się z racjonalnego punktu widzenia niemożliwe, entuzjazm i solidarność czynią cuda. Tym razem film został nakręcony w oparciu o oryginalny scenariusz autorstwa Jarosława Sokoła i Jerzego Hoffmana.

„1920 Bitwa Warszawska” to przede wszystkim film historyczny, opowiadający w sposób barwny, z użyciem nowej technologii, o tym, jak młode, ledwo powstałe państwo polskie dało opór przeważającym liczebnie bolszewikom, maszerującym pod czerwonymi sztandarami na podbój Europy. Pojawiają się licznie postaci historyczne, zagrane przez ulubionych aktorów Hoffmana: marszałek Józef Piłsudski w znakomitej kreacji Daniela Olbrychskiego, jakby żywcem wyjęty ze starych kronik, a jednak prawdziwy z tym swoim kresowym akcentem i determinacją, geniusz strategii i główny architekt bitwy. Prócz niego – pułkownik Bolesław Wieniawa-Długoszowski (Bogusław Linda), a także główny ideolog bolszewickiej rewolucji – Włodzimierz Ilicz Lenin (Wiktor Bałabanow), z Feliksem Dzierżyńskim, w którego postać wcielił się … kompozytor muzyki do filmu – Krzesimir Dębski. W sposób szczególny zapada w pamięć postać czekisty Bykowskiego, a to za sprawą znakomitej roli Adama Ferency. Należy dodać, że bardzo rzetelnie odtworzono fakty historyczne: autentyczne dialogi na podstawie zachowanej dokumentacji nadają filmowi cechy wiarygodnej historycznie opowieści, ale wielką zaletą jest także rekonstrukcja tamtej, nieistniejącej już, rzeczywistości, czego przykładem może być kresowe miasteczko czy Most Kierbedzia.

Natasza Urbańska jako Ola Raniewska

Oczywiście, w każdym szanującym się filmie musi być także historia miłosna. W „Bitwie Warszawskiej” to dzieje Oli – aktorki teatru rewiowego (Natasza Urbańska) i Jana – poety i kawalerzysty, w którego postać wcielił się z wielkim powodzeniem Borys Szyc. Dzięki dramatycznym i zmiennym kolejom jego losów, głębiej poznajemy, czym był bolszewizm z jego ideologią, za którą ukrywało się barbarzyństwo rosyjskich żołdaków i imperialne dążenia Lenina. I choć wątek miłosny jest tutaj niezbyt interesująco poprowadzony i raczej drugoplanowy, a jego zakończenie banalne, to jednak trzeba przyznać, że „1920 Bitwa Warszawska” jest filmem pod wieloma względami znakomitym, a dla Polaków – obowiązkowym.

Na spotkaniu z przedstawicielami mediów reżyser Jerzy Hoffman z goryczą mówił o tym, że my, Polacy, jesteśmy specjalistami od niszczenia własnych legend.

Myśmy stworzyli cud nad Wisłą, nie chcąc docenić strategii Piłsudskiego. – powiedział. „U nas patriotyzm jest sprawą wstydliwą. Nie wstydźmy się tego, że ktoś jest dobry, szlachetny, uczciwy. Uważam, - dodał - że w naszym kinie jest miejsce na każdy temat, ale zagadnienia marginesu nie mogą być tematem głównym

Otrzymał gromkie brawa.

Adam Ferency jako czekista Bykowski
Film, będący dziełem zaledwie dwóch lat pracy (w tym siedem miesięcy trwał montaż, a dni zdjęciowych było raptem sześćdziesiąt), jest pierwszą polską produkcją w technologii 3D. Takie prekursorskie wyzwanie dało jednak wspaniałe efekty. Dzięki nowej technologii  widz „1920 Bitwy Warszawskiej” uczestniczy emocjonalnie i mentalnie w rozgrywających się na jego oczach wydarzeniach. Kiedy toczy się pojedynek, ma wrażenie, że broń może go dosięgnąć, kiedy pada zabity żołnierz, krew tryska w jego stronę, kiedy wreszcie zrozpaczona bohaterka samotnie opłakuje śmierć ukochanego, czuje, że wystarczy podnieść rękę, aby ją pogładzić pocieszająco po włosach… Jesteśmy niejako wewnątrz wykreowanego świata, przy czym nie jest to świat baśni, ale ważny epizod polskiej historii. Może właśnie tak należałoby o niej nauczać? 

scena zbiorowa
Podczas spotkania z dziennikarzami reżyser z jednej strony podkreślał, że film powstał jako efekt wielkiego entuzjazmu i fachowości młodych ludzi zatrudnionych przy jego produkcji, z drugiej zaś wyraził pogląd, że technologia w żaden sposób nie zminimalizowała roli reżysera:

Czy orkiestra symfoniczna składa się z dziesięciu, czy osiemdziesięciu muzyków, dyrygent jest jeden – zauważył Jerzy Hoffman.

Podkreślił, że choć wizja jest jedna, a z aktorami pracuje się tak samo, to jednak w scenach widowiskowych trzeba było dać dużą samodzielność operatorom małych kamer. Wyposażeni w małe kamery cyfrowe, inscenizowali oni mini - sceny, które potem pełniły w filmie funkcje istotnych epizodów, np. scena ze zdzieraniem butów ze zmarłego żołnierza czy też strzelania do dezerterów. Bitwa w filmie Hoffmana ma swoją dramaturgię: widzimy nacierające na siebie masy ludzi, ale dzięki owym epizodom dostrzegamy też pojedyncze osoby i rozgrywające się ich dramaty.

scena zbiorowa
Uwagę zwraca także uroda wizualna filmu – jego wysmakowane kadry, które są zasługą scenografa Andrzeja Halińskiego i znakomitego operatora Sławomira Idziaka.  Staranność i pietyzm w odtwarzaniu realiów epoki dotyczy nie tylko plenerów, ale także kostiumów i rekwizytów. Można podziwiać kobiety pięknie ubrane w stroje z lat 20., których faktura materiału, guziki czy biżuteria, że o nakryciach głowy nie wspomnę, są pięknie sfotografowane. Owa „malarskość” kadrów to również wart podkreślenia walor filmu;  jakby płótna Kossaka czy Podkowińskiego nagle ożyły na naszych oczach. Ożyła również Warszawa lat 20. ubiegłego wieku. Mogliśmy zobaczyć wojska maszerujące przez most Kierbedzia, który pamiętają już tylko najstarsi warszawiacy. Film jednak nie tylko odtwarza realia. Wiele scen ma charakter symboliczny. W pamięci widza pozostają takie niezwykłe obrazy jak unoszące się w powietrzu drewniane krzyże podczas walk na cmentarzu czy pochód bolszewickiej armii.

Właściwie jest w tym filmie wszystko: patos i liryzm, humor i smutek, realizm i symbolizm, miłość i śmierć, historia i codzienność, wielka polityka i cena, która płaci za nią szary człowiek. To pewne, że tego filmu przeoczyć nie można.

Recenzja ukazała się na portalu PIK Wrocław w październiku 2011 roku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wielkanoc w Polskim Radiu

 Polskie Radio na nadchodzące Święta Wielkanocne przygotowało specjalne audycje, ciekawe spotkania i wyjątkowe koncerty. 1. kwietnia to w Po...

Popularne posty