Film
Pawła Wysoczańskiego o Jerzym Kukuczce jest piękną opowieścią o człowieku
wielkiej pasji. A także o cenie, którą płaci, aby ją spełnić.
O Jerzym
Kukuczce napisano kilka książek, pozostawił też autobiografię
"Mój pionowy świat". W swoim czasie był równie popularny jak Adam
Małysz. Od jego śmierci w październiku 1989 roku upłynęło już 25 lat. To
wystarczy, aby pamięć o człowieku zaczęła blednąć. Na szczęście, nie dotyczy to
tego niezwykłego człowieka. Pamięć o nim spróbuje przywrócić reżyser dokumentalista
młodego pokolenia - Paweł Wysoczański. 16 stycznia mieliśmy okazję
obejrzeć w Kinie Nowe Horyzonty jego film zatytułowany bezpośrednio i
ciepło: "Jerzy", a także spotkać się z jego autorem.
Historia pewnej pasji
Film
"Jurek" ma bogatą, wielowątkową narrację, jednakże przede
wszystkim jest opowieścią o pasji, o poszukiwaniu urody życia. Przykład
Kukuczki ma cechy uniwersalne. Podkreśla to fabularyzowany początek i
zakończenie filmu. Można by powiedzieć: Był sobie chłopiec, który zapragnął
wolności. Uciekł więc ze szkolnej ławki, z monotonni uporządkowanego życia i
poszedł w góry, by poczuć, że żyje...
Wysoczański
zgromadził wiele nagrań archiwalnych, przeprowadził wywiady z towarzyszami
wypraw Kukuczki, z jego przyjaciółmi, rywalami, żoną oraz ze starszym synem,
ale utkał z tego własną, fascynującą opowieść, dzięki czemu trafia ona do
wyobraźni i emocji każdego widza.
O samym
Kukuczce również dowiadujemy się bardzo wiele. Odkrywamy w nim tę
"dzikość serca", która popycha go do nieustannego zmagania się z
własnymi ograniczeniami i z siłami natury. Kiedy w materiałach
archiwalnych wypowiada się do kamery, mówi o poszukiwaniu smaku życia,
tłumacząc cierpliwie dziennikarzom, dlaczego ryzykuje i np. wchodzi na górę bez
butli tlenowej. Twierdzi, że tak jest uczciwie wobec gór... I zawsze mu się
udaje. Jest silny, zdeterminowany i ma szczęście. Do czasu. To także bardzo
istotne. W tej wspólnej wspinaczce ludzi na szczyt trudno dostępnej góry możemy
ujrzeć życie, w samej jego istocie.
Film nie
unika również trudnych pytań. Czy warto? Kochająca, cierpliwa i zawsze
czekająca żona jest w stanie wiele zrozumieć, ale i ona stwierdza w pewnym
momencie, że mąż nigdy jej o swoich wyprawach nie opowiadał ani też nie
pozwalał iść razem. Synowie wzrastali bez niego. Starszy z nich twierdzi, że
prawie nie znał ojca, młodszy w ogóle nie chciał w filmie wystąpić...
Reżyser o filmie
Temat
pasji pojawił się już wcześniej w filmie młodego dokumentalisty. Jego
dokument "Kiedyś będziemy szczęśliwi" - historia Daniela,
młodego chłopaka ze świętochłowickich Lipin, który marzy o nakręceniu własnego
filmu, jest również historią pasjonata, choć nie tak znanego jak Kukuczka.
Ale
również sam Wysoczański traktuje swój zawód jako pasję. Świadczą o tym m.in. okoliczności,
w których powstawał "Jurek", o czym dowiedzieliśmy się podczas
spotkania w kinie. Reżyser ujawnił, że himalaista był bohaterem
jego dzieciństwa:
Jako
dziecko śledziłem jego kolejne wyprawy. Uważałem go za
superbohatera, któremu nic się w górach nie może stać. Kiedy dorosłem,
uznałem, że to jest świetny temat na film. Poza tym chciałem przywrócić pamięć
o nim młodemu pokoleniu.
Mało
tego, zanim rozpoczął zdjęcia, udał się w Himalaje tropem swego bohatera, co
jednak okazało się niezbyt fortunnym pomysłem, o czym opowiadał z właściwą
sobie autoironią. Nie tylko nie ukończył kursu skałkowego, ale również nie
udało mu się zdobyć szczytu. Ale tym bardziej zapragnął zrobić ten film.
Wykonał
także benedyktyńską pracę, poszukując w archiwach, a także przeprowadzając
rozmowy. Nie wszystkie materiały znalazły się w filmie, a wywiady uległy
znacznemu skróceniu, zasilą one jednak Wirtualne Muzeum Jerzego Kukuczki, które
zostało ostatnio uruchomione. Zainteresowanych zapraszamy na
stronę: http://www.jerzykukuczka.pl/#/
Recenzja ukazała się pierwotnie na portalu Kulturaonline w styczniu 2015 roku.
Kukuczka to był wspaniały człowiek i wspaniały himalaista. Cieszę się, że powstał ten film i mam nadzieję, że powstanie jeszcze wiele materiałów na jego temat.
OdpowiedzUsuńTrzeba pamiętać o takiej osobie!