O wolności, ironii Historii i śmiechu
z siebie samych – w filmie Jerzego Stuhra ”Obywatel”.
plakat filmu |
Najnowszy
film Jerzego Stuhra należałoby oceniać w
szerszym kontekście. Tworzy on bowiem rodzaj trylogii z dwoma innymi:
”Zezowatym szczęściem” A. Munka (1960) oraz ”Obywatelem Piszczykiem” A.
Kotkowskiego (1988). Bohater ”Zezowatego
szczęścia” – filmu przypominającego powiastkę filozoficzną – był pechowcem i
oportunistą. Podobnie jak ”Obywatel
Piszczyk”, w którym Stuhr zagrał tytułową rolę. W ”Obywatelu” jest nie tylko odtwórcą głównej roli, lecz
także autorem scenariusza i reżyserem. Jest
to więc film w pełni autorski i można go uznać za głos samego Stuhra, do czego
się zresztą otwarcie przyznaje. Nieco
inny jest także jego bohater, który przede wszystkim pragnie pozostać sobą,
co jednak okazuje się niezwykle trudne.
Opowieść ciekawa i zrozumiała
Rozpoczyna się – jak zaleca mistrz Hitchcock – mocnym
akcentem: Jan Bratek, grany przez Jerzego Stuhra - zostaje uderzony spadającymi z dachu nomen omen Telewizji Polskiej odłamkami szkła z neonu. Wydarzenie
to – tyleż dramatyczne, co symboliczne – sprawi, że bohater znajdzie się w
szpitalu i leżąc z twarzą w gipsie,
będzie miał okazję zobaczyć całą swoją przeszłość, począwszy od
dzieciństwa.
Zawsze korciło mnie – powiedział podczas spotkania z
dziennikarzami Jerzy Stuhr – aby
opowiedzieć tę historię w jakiś inny sposób. W tym wypadku na wspak. Chciałem uczynić opowieść ciekawą, a
równocześnie zrozumiałą dla widza.
Kostiumy,
charakteryzacja, muzyka, a także użyta taśma filmowa: kolorowa, ORWO i
czarno-biała – są starannie dobrane i sygnalizują czasy, w których rozgrywa się
akcja.
Jerzy Stuhr |
Bohater – Polak, każdy z nas
Dla mnie losy bohatera to był temat wolności – mówił podczas prasowej premiery we
Wrocławiu Jerzy Stuhr. Najważniejsza sprawa w moim pokoleniu.
Najbardziej doskwierało nam to, że nie byliśmy wolni. Nie mogliśmy decydować,
gdzie chcemy pojechać, co zobaczyć. Pół życia spędziłem na tym, aby to w jakiś
sposób przezwyciężyć. Stałem się Europejczykiem, ale za ogromną cenę. I do dziś
nie jestem tak swobodnym globtroterem, jak moje dzieci. Uważam jednak, że moje pokolenie miało szczęście. Jednak udało nam się wyjść z tego wszystkiego
obronną ręką. Zawsze miałem poczucie, że
to historia mną miota, a nie ja ją tworzę. I tak samo jest z Bratkiem i 98%
współobywateli tego kraju.
Podobnie jak
jego filmowy poprzednik – Jan Piszczyk – bohater jest początkowo szczery i
naiwny jak Kandyd. Zarazem jednak daleki – przynajmniej w przypadku większości
życiowych decyzji – od konformizmu i
oportunizmu.
Jako mały
chłopiec marzy o dalekich egzotycznych krajach i zbiera znaczki, które nabywa w
antykwariacie u Żyda. Dodajmy, że jednym z muzycznych lejtmotywów filmu stanie się piosenka Tercetu
Egzotycznego: ”Pamelo, żegnaj”, a Izabela Skrybant-Dziewiątkowska wystąpi nawet
w jednej ze scen.
Mieszkanie, jak się dowiadujemy z rozmów rodziców, jest
mieniem pożydowskim, wraz z umeblowaniem i zastawą stołową. Rodzice uważają
jednak, że właściciel i tak nie wróci, toteż nie ma powodu do wyrzutów
sumienia. Pogardliwy ton ojca sprawi, że chłopiec wraz z kolegami obrzuci
właściciela antykwariatu wyzwiskami, których zresztą nie rozumie. Za karę
będzie co tydzień przebywał w ośrodku
kultury żydowskiej, gdzie wraz ze swoją żydowską rówieśniczką – pierwszą
miłością – weźmie udział w inscenizacji ”Wesela”. Kiedy jednak przychodzi rok
1966 i Żydzi emigrują z Polski, matka zatai przed nim informację, że dziewczyna
jest w ciąży i bohater nigdy jej już więcej nie zobaczy.
Poza wątkiem
żydowskim jest jeszcze sprawa przynależności młodego Bratka (gra go syn aktora
– Maciej) do partii, a potem do Solidarności. O jednym i o drugim decyduje
naiwność bohatera oraz splot okoliczności, a nie świadoma decyzja. Stuhr pokazuje
to w szeregu zabawnych scen. Najpierw Bratek zostaje skompromitowany podczas
wyjazdu na tournée z zespołem folklorystycznym i musi w efekcie oddać
legitymację partyjną. Rzuca nią i – dzięki nagłośnieniu tego faktu w Radiu
Wolna Europa – staje się z dnia na dzień bohaterem narodowym.
kadr z filmu |
Internowany
również zostaje przypadkowo, zostaje uznany przez działaczy podziemia za
współpracownika SB, równie łatwo, jak został uznany bohaterem. Wszystko w
filmie Stuhra jest dziełem przypadku i splotu okoliczności. Nawet ślub bohatera
z panią psycholog, która okazuje się być kapitanem SB – to także czyn
nieświadomy.
Zawsze
jednak, kiedy bohater znajduje się w opałach, w tunelu błyska światełko.
Wyrzucony z mieszkania, spotyka przypadkiem kolegę z podstawówki, który proponuje
mu intratne zajęcie. Niestety, kolega ów jest tak ”prawicowy” (czytaj:
antysemicki), że nasz bohater ucieka, gdzie pieprz rośnie. Wyrzucony ze szkoły,
a potem z zakładu zbrojeniowego, coraz bardziej uczy się akceptować ten ”świat
na opak”. Ostatecznie ląduje na ciepłej posadce w kurii i wówczas spotyka go
wspomniany na początku wypadek. Historia to go wynosi, to depce.
Abyśmy potrafili się roześmiać z nas
samych
kadr z filmu |
Powiedzenie głośno, co
myślę o historii mojego kraju, jest najistotniejszą sprawą w tym filmie. Otrzymał on na festiwalu w Gdyni nagrodę za odważne potraktowanie
trudnych tematów z historii Polski. Chciałem,
abyśmy potrafili roześmiać się z nas samych, jak np. robią to Czesi.
Obywatel
Bratek miał być w założeniu każdym z nas – owych 98%, którzy się nie załapali
na intratne stanowiska, ciepłe posadki czy polityczne koneksje. Jest śmiesznie,
ale i strasznie, kiedy widzimy sceny, w których występują łagodni zomowcy i
chamscy działacze Solidarności, którzy oblewają się keczupem, aby odegrać
narodowy dramat.
Pomieszanie
wartości i pojęć może jednak także niepokoić. Z całą pewnością jednak komediowo
– gorzki ”Obywatel” Jerzego Stuhra wart jest jednak obejrzenia, gdyż wywraca
stereotypy, do których przywykliśmy i sprawia, że na pewne sprawy spojrzymy z dystansem
i ironią.
Recenzja ukazała się w listopadzie 2014 roku na portalu Kulturaonline.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz