plakat |
"Rodzinnym psychobusem" określił swój film Paweł Łoziński w rozmowie z widzami po projekcji w Kinie Nowe Horyzonty, podczas 13 T-Mobile MFF Nowe Horyzonty.
Chciałem zrobić film wspólnie z ojcem o relacji rodzinnej, z nadzieją, że będzie on uniwersalny, że otworzy pole do rozmowy na temat relacji między dziećmi a rodzicami. Robiąc film o moim ojcu, chciałem wiele zrozumieć: kim jestem, dokąd idę. Starałem się też rozwikłać i zrozumieć historię mojego ojca.
W istocie,
film ten, który jest podróżą do Paryża (gdzie urodził się Marcel Łoziński i
gdzie rozsypał prochy matki), ale także podróżą duchową obu mężczyzn – ojca i
syna. Ich rozmowy i emocje, inkrustowane fragmentami filmów sprzed lat,
uruchamiają jednocześnie emocje widzów. Nie sposób nie uczestniczyć mentalnie i
emocjonalnie w tej swoistej psychodramie. Jest to zarazem niekończąca się dyskusja na temat, co jest prawdą, a co złudzeniem, kreacją.
Z jednej strony obserwujemy wielką zażyłość i czułość między ojcem a
synem, z drugiej zaś wychodzą za jaw bolesne zranienia, z którymi trzeba się
zmierzyć, choćby dlatego, aby lepiej poznać samego siebie i uporządkować na
tyle, na ile się da, by nie przenosić tego na własne dzieci. Czy jest to jednak
możliwe?
Marcel był jako dziecko oddany do sierocińca, ponieważ matka - zagorzała komunistka - skupiła się na działalności partyjnej . Pozostawał w różnych domach dziecka przez wiele lat To wstrząsające, kiedy opowiada, jak tęsknił za odwiedzinami matki, a kiedy już do niego przychodziła, był głęboko nieszczęśliwy, bo przez całą tę wizytę myślał tylko o tym, że zaraz odejdzie... Kiedy o tym opowiada, wydaje się, jakby się w sobie kurczył. W dodatku matka po latach popełniła samobójstwo.
Dorosły Marcel próbuje stworzyć prawdziwą rodzinę. Widzimy go w scenach kąpania dziecka (małego Pawełka) - szczęśliwego i roześmianego. W kontekście tego, co dowiadujemy się o jego życiu, o surowym wychowaniu i chłodnych relacjach z rodzicami, potrafi być nad podziw czuły i serdeczny.
Z kolei dorosły Paweł ma zupełnie daleki od tych sielankowych scen obraz dzieciństwa. Ojciec zostawiający matkę dla młodszej partnerki, wprowadzający syna w to swoje nowe życie, a nawet angażujący go w wychowanie dziecka z tego związku, staje się przedmiotem krytyki. Na jego pretensje Marcel odpowiada złością i milczeniem - uważa, że to, co mówi syn, jest krzywdzące. W końcu jakoś udaje im się dojechać na miejsce i spełnić życzenie ojca: odwiedzić prochy matki w miejscu, gdzie była w młodości szczęśliwa.
Erupcja gwałtownych emocji powoduje częściowe oczyszczenie relacji, jednak każdy trwa przy swoim. Podobno po tym filmie obaj panowie przez rok się do siebie nie odzywali... Ostatecznie Marcel postanawia zrobić swoją wersję tej historii. Tak powstał „Ojciec i syn w podróży”. Niczego to jednak nowego nie wnosi. Może jedynie uświadamia, że wszyscy nosimy w sobie własne narracje i że nie ma czegoś takiego, jak obiektywna wersja naszej własnej historii.
Marcel i Paweł Łoziński |
Marcel był jako dziecko oddany do sierocińca, ponieważ matka - zagorzała komunistka - skupiła się na działalności partyjnej . Pozostawał w różnych domach dziecka przez wiele lat To wstrząsające, kiedy opowiada, jak tęsknił za odwiedzinami matki, a kiedy już do niego przychodziła, był głęboko nieszczęśliwy, bo przez całą tę wizytę myślał tylko o tym, że zaraz odejdzie... Kiedy o tym opowiada, wydaje się, jakby się w sobie kurczył. W dodatku matka po latach popełniła samobójstwo.
Dorosły Marcel próbuje stworzyć prawdziwą rodzinę. Widzimy go w scenach kąpania dziecka (małego Pawełka) - szczęśliwego i roześmianego. W kontekście tego, co dowiadujemy się o jego życiu, o surowym wychowaniu i chłodnych relacjach z rodzicami, potrafi być nad podziw czuły i serdeczny.
Z kolei dorosły Paweł ma zupełnie daleki od tych sielankowych scen obraz dzieciństwa. Ojciec zostawiający matkę dla młodszej partnerki, wprowadzający syna w to swoje nowe życie, a nawet angażujący go w wychowanie dziecka z tego związku, staje się przedmiotem krytyki. Na jego pretensje Marcel odpowiada złością i milczeniem - uważa, że to, co mówi syn, jest krzywdzące. W końcu jakoś udaje im się dojechać na miejsce i spełnić życzenie ojca: odwiedzić prochy matki w miejscu, gdzie była w młodości szczęśliwa.
Erupcja gwałtownych emocji powoduje częściowe oczyszczenie relacji, jednak każdy trwa przy swoim. Podobno po tym filmie obaj panowie przez rok się do siebie nie odzywali... Ostatecznie Marcel postanawia zrobić swoją wersję tej historii. Tak powstał „Ojciec i syn w podróży”. Niczego to jednak nowego nie wnosi. Może jedynie uświadamia, że wszyscy nosimy w sobie własne narracje i że nie ma czegoś takiego, jak obiektywna wersja naszej własnej historii.
Film kończy
scena rozgrywająca się w plenerze, w której ojciec próbuje – jak kiedyś, co
widzieliśmy na starym filmie - bezskutecznie stanąć na głowie. Rezygnuje po
kilku próbach, ale wtedy robi to za niego syn. Jednocześnie widzimy, jak
malutki Pawełek macha do nas ręką, ufnie wtulony w ramiona ojca. Nie mamy
wprawdzie złudzeń, że podróż zmieniła wszystko, ale pozostajemy w przekonaniu,
że więź między ojcem i synem jest jednak od bolesnych wspomnień silniejsza.
kadr z filmu |
Dodam, że w rozmowie z Pawłem Łozińskim większość osób zabierających głos stanęła po stronie ojca. W ich odczuciu to on bardziej zasługiwał na współczucie, a poza tym, czy rozpamiętywanie przeszłości i ranienie starego człowieka jest wyrazem dojrzałości... Zresztą, ilu ojców pozwoliłoby sobie na taką krytykę?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz