piątek, 19 stycznia 2018

"Vermeer według Tima” /recenzja filmowa/

Kino Nowe Horyzonty zaproponowało – oprócz wystawy „Vermeer i muzyka. Sztuka miłości i odpoczynku” - także film dokumentalny „Vermeer według Tima”, tworząc w ten sposób bezprecedensową propozycję dla wielbicieli tego malarza.

plakat filmu

Być jak Vermeer?

Zanim obejrzałam wystawę „Vermeer i muzyka”, miałam również okazję zobaczyć amerykański dokument zatytułowany „Vermeer według Tima”. Wyznam, że od początku zapachniał mi mistyfikacją.
Bohaterem filmu jest pochodzący z Teksasu Tim Jenison – wynalazca i niespokojny duch. Po sukcesach (liczonych w dolarach) w branży telewizyjnego obrazu poszukuje kolejnych wyzwań. Nie wiedzieć czemu pada na Vermeera. Jak typowy pragmatyczny Amerykanin, Tim usiłuje udowodnić, że każdy może być … Vermeerem. Wystarczy zastosować lustrzane odbicie przedmiotu (osoby) i namalować to, co się widzi. Wyznam, że początkowo przyglądałam się temu eksperymentowi z pobłażaniem. Ta uproszczona wizja świata i pomysły na „rozwiązanie zagadki Vermeera” wydały mi się dziecinadą, żeby nie nazwać tego dosadniej.

Tim Jenison, kadr z filmu
Potem jednak, gdy widziałam, jak Tim podejmuje się żmudnego zadania rekonstrukcji mebli, instrumentów, a nawet wnętrza pokoju przedstawionego na obrazie „Lekcja muzyki”, uzbroiłam się w cierpliwość i oglądałam te przygotowania nawet z pewną nutką podziwu. Choć nie do końca uwierzyłam, że się to Timowi samodzielnie udało, czy też nie była to czasem historia wyreżyserowana. Powstawanie obrazu było szalenie czasochłonne, do czego sam się przyznawał autor tego eksperymentu. Mimo wszystko Tim pozostał jednak w sferze technicznej – obraz był dla niego jedynie odwzorowaniem rzeczywistości i nadal uważał, że każdy potrafi to zrobić.

Tim Jenison, kadr z filmu
Tim  poszukiwał jakiegoś sposobu na zdobycie rozgłosu. Swoim „odkryciem” techniki powstawania obrazu niczego w istocie nie odkrył. Nawet jeśli Vermeer używał jakichś narzędzi optycznych, to pozostaje jeszcze bogata w treść aranżacja scen, ich symbolika, pełna ukrytych znaczeń, że nie wspomnę już o skali kolorów, która jest nie do podrobienia.

Eksperyment Amerykanina nie jest zresztą zbyt oryginalny. Otóż w eseju Zbigniewa Herberta „Mistrz z Delft” przeczytałam, że niejaki Han Antonius van Meegeren – holenderski malarz niedoceniony przez krytykę, postanowił zakpić z krytyków i historyków sztuki produkując fałszywe obrazy Vermeera. Pracował latami niczym alchemik i udało mu się odtworzyć cały warsztat malarski XVII wieku: pędzle, farby, oleje, werniksy. Zakupił nawet ramy i płótna z epoki Vermeera i stworzył obrazy, których mistyfikacja była niemal doskonała. Zwiódł największe autorytety i zapewne nie dowiedzielibyśmy się prawdy, gdyby sam się nie przyznał…

Tim Jenison, kadr z filmu

Vermeera można już zatem oglądać nie tylko w muzeach, ale również w kinie. Dobrze to, czy źle?
Tak czy owak wielbiciele Vermeera i malarstwa niderlandzkiego łączcie się (w Kinie Helios Nowe Horyzonty lub gdziekolwiek indziej)!

Vermeer według Tima / Tim’s Vermeer, 2013, reż. Raymond Joseph Teller


Recenzja ukazała się na portalu Kulturaonline 16 maja 2014 roku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

BIEGUNI Olgi Tokarczuk I NFM I 15. Leo Festiwal

W dniach od 9 do 19 maja 2024 r. odbędzie się 15. edycja Leo festiwal, tym razem zainspirowana powieścią Olgi Tokarczuk: "Bieguni"...

Popularne posty