sobota, 10 lutego 2018

"Depresja komika": Woody Allen po polsku /recenzja teatralna/

Dlaczego depresja dopada również komików i czy możliwy jest współcześnie dobry, inteligentny teatr – oto pytania, które stawia Michał Walczak w swoim spektaklu, nagrodzonym na I Festiwalu Festiwali Komedia Roku.

Rafał Rutkowski i Adam Woronowicz w spektaklu Depresja komika w reż. Michała Walczaka,
fot. Katarzyna Chmura - Cegiełkowska


Polska to nie jest kraj dla komików

Najlepszym spektaklem  I Festiwalu Festiwali Komedia Roku ogłoszono ”Depresję komika” według scenariusza i w reżyserii Michała Walczaka. Autor pozostał mi w pamięci głównie za sprawą dwóch monodramów podczas WROSTJA w 2010 roku. Jego debiutancka sztuka ”Piaskownica” została wówczas zaprezentowana przez dwóch aktorów: Krzysztofa Grabowskiego oraz Wsiewołoda Czubenkę. Szczególnie ta druga interpretacja okazała się mistrzowska. Współczesne pokolenie mężczyzn – zdawał się mówić w swoim debiutanckim utworze Walczak – nigdy nie opuściło piaskownicy, żyje w świecie wykreowanym przez wzorzec dobrobytu i szczęścia, gdzie nie ma miejsca na tragizm istnienia czy dylematy wyborów.
Tym razem dramaturg podjął inny temat, który można by wyrazić zdaniem parafrazującym tytuł znanego filmu  Braci Coen: ”Polska to nie jest kraj dla komików”, choć stwierdzenie to nie wyczerpuje problematyki sztuki, mającej również charakter autotematyczny. Spektakl próbuje dociekać, dlaczego tak jest. Dlaczego, próbując rozśmieszać, komik prędzej czy później musi popaść w depresję. A to oznacza, że przestanie leczyć śmiechem innych, równie jak on narażonych na depresję ludzi.

Być jak Woody Allen


Co robi współczesny komik, który nie jest już dłużej w stanie wykonywać swój zawód?  Otóż robi to, co wszyscy inni – udaje się do psychoanalityka.  Pomysł poddania siebie psychoanalizie, a także rodzaj humoru (przede wszystkim słownego) jako żywo kojarzy się z filmami Woody Allena. Jego alter ego – neurotyczny bohater filmów – czyni mnóstwo aluzji do Freuda, próbując dociec przyczyn swoich życiowych problemów.

Adam Woronowicz w spektaklu Depresja komika w reż. Michała Walczaka, fot. Katarzyna Chmura - Cegiełkowska
W przypadku Michała Walczaka jest podobnie. W jednym z wywiadów otwarcie się do tego przyznaje:
Dramat jest odtrutką na używanie literatury do podpierania swojego osobistego cierpiętnictwa. Umożliwia autoanalizę. Można w nim samego siebie ośmieszyć, pokazać z wielu stron.

Bohater Walczaka – Gustaw (imię znaczące, ewidentnie nawiązujące do mickiewiczowskich ”Dziadów”)  przechodzi głęboki kryzys, którego źródła tkwią nie tylko w traumatycznym dzieciństwie, ale także  - i może przede wszystkim – w polskiej najnowszej historii.  Daje to autorowi nowe możliwości ukazania w krzywym zwierciadle otaczającej nas i generującej stany depresyjne rzeczywistości.
Psychoanalityk, do którego udaje się bohater, nie jest jednakże żadnym specjalistą, raczej samozwańcem, niespełnionym aktorem i hochsztaplerem w jednym, zresztą także pogrążonym w kryzysie i marzącym o tzw. ciekawym przypadku, którym ma się okazać Gustaw – sławny komik. Przeprowadza z nim dziesięć seansów, z których każdy dotyka jakiegoś bolesnego przeżycia, głęboko ukrytego w podświadomości pacjenta.  I – jak w filmach Woody Allena – okaże się tyleż nieskuteczny, co niezbędny.

Kryzys współczesnego teatru – na wesoło

Relacje między pacjentem a terapeutą to także układ dynamiczny i stwarzający wdzięczne pole do żartów i satyry. Emocje – od nieufności, poprzez uległość aż po nienawiść - stwarzają aktorom wspaniałe możliwości do  zagrania. Spokojny i wyciszony (pozornie) Bogdan w kreacji  Adama Woronowicza w zderzeniu z emocjonalnym i ekstrawertycznym Gustawem  Rafała Rutkowskiego tworzą dynamiczny układ. Aktorzy stworzyli  w tym spektaklu nieodłączny duet: nie tylko wyrzucający gejzery zabawnych bon motów, powiedzonek, żartów, ale również śpiewający i tańczący. Nic zatem dziwnego, że docenili to jurorzy festiwalu, choć nagrodę dla aktora powinni przyznać im obu.

Adam Woronowicz w spektaklu Depresja komika w reż. Michała Walczaka, fot. Katarzyna Chmura - Cegiełkowska
Interesująca była także koncepcja sceniczna spektaklu. Płaska przestrzeń proscenium, na tle kurtyny, dająca efekt ekranu, w momencie kulminacyjnym nagle poszerza się o głębię sceny, dając przykład, jak można użyć przestrzeni teatralnej metaforycznie. Poza tym wykorzystano także przestrzeń widowni i boczne wejścia. Ważną rolę w jej kreowaniu  spełniła również gra świateł. Gustaw na scenie to już nie postać komiczna, ale tragiczna w swojej niemożności wypowiedzenia się. Jednak tylko na chwilę. To rodzaj nawiasu, aby pokazać także kryzys współczesnego teatrukabaretu, które nie dostają do niedoścignionego wzorca, jaki stworzyli poprzednicy, choćby w osobach Starszych Panów. Obecny teatr robi się pośpiesznie i dla zupełnie innego widza – zdaje się mówić Walczak. I trudno odmówić mu racji.

Tak więc komedia o ”komedii ludzkiej”, ”komedii komika”, choć nieodparcie zabawna, staje się również inspiracją do refleksji dla tych, którzy przychodzą do teatru nie tylko po to, aby się pośmiać.

Rozmowa z aktorami spektaklu Depresja komika

Recenzja ukazała się na portalu Kulturaonline w czerwcu 2016 roku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jubileuszowa Gala Muzyki Poważnej Fryderyk 2024

Od baroku po współczesność, od muzyki kameralnej po symfoniczną i koncertującą, od klasyki muzyki poważnej po lżejsze brzmienia z Ameryki Po...

Popularne posty