niedziela, 11 lutego 2018

Zbigniew Szymczyk: Teatr, który porusza wyobraźnię /wywiad/

Zbigniew Szymczyk, dyrektor Wrocławskiego Teatru Pantomimy, opowiada o reżyserowanym przez siebie spektaklu na motywach dramatu Federico Garcii Lorki: „Dom Bernardy Alba”.  Mówi też o swoich doświadczeniach współpracy z innymi twórcami oraz o własnej koncepcji teatru.

Zbigniew Szymczyk/fot. Wrocławski Teatr Pantomimy

Barbara Lekarczyk-Cisek: Na scenie Wrocławskiego Teatru Pantomimy im. Henryka Tomaszewskiego kolejna premiera. Tym razem jest to spektakl  „Domu Bernady Alba” – jednej z ostatnich sztuk hiszpańskiego poety i dramaturga, Federico Garcii Lorki. Co Pana skłoniło do tego, aby sięgnąć po ten tekst?

Zbigniew Szymczyk: Tak się złożyło, że na Europejski Kongres Kultury przygotowałem dłuższą etiudę na motywach „Zamku” Franza Kafki, w której występują sami mężczyźni. Dla równowagi więc postanowiłem zrealizować spektakl, w którym zagrałyby kobiety (śmiech). Trafiłem na dramat Lorki „Dom Bernardy Alby”, ale chciałem nieco wypoetyzować kobiety, mimo że kanwą przedstawienia jest erotyzm, budząca się namiętność. Wydawało mi się, że to przedstawienie może odkryć inną sferę kobiecości.

Główna bohaterka sztuki jest despotyczną matką, której postawa kładzie się cieniem na życiu jej pięciu córek. Jest jak strażniczka w stworzonym przez siebie więzieniu.  Czy wobec tego można było bohaterki – jak Pan się wyraził – wypoetyzować?

Poszukiwałem odpowiedzi na pytanie, dlaczego tytułowa bohaterka w taki, a nie inny sposób postępowała z córkami, co ją skłoniło do tego. Próbowałem szukać jakichś rozwiązań scenicznych, aby to wytłumaczyć. Stworzyłem nawet taką scenę, w której następuje załamanie tego jej żelaznego wizerunku. Bohaterka widzi sama siebie w lustrze i to lustro staje się katalizatorem wspomnień dających głębsze zrozumienie tego, dlaczego Bernarda jest właśnie taka.

Z pewnością zna Pan inne realizacje dramatu Lorki, jak choćby zrealizowaną w 1973 roku dla Teatru Telewizji inscenizację Krystyny Meissner, z wybitną rolą Ryszardy Hanin. W postać Bernardy Alba wcieliła się także w 1991 roku wybitna angielska aktorka Glenda Jackson. Co nowego, odmiennego wnosi Pańska interpretacja?

Dom Bernardy Alba, od lewej: Monika Rostecka-Komorowska, Paulina Jóźwin, Agnieszka Kulińska,
Agnieszka Charkot, fot. Bartek Sowa
Na motywach tej historii stworzyłem własną, która ma podobny do pierwowzoru szkielet dramaturgiczny. Opowiadam ją w taki sposób, jakby się działa współcześnie, ponieważ od czasów Lorki zmienił się sposób obrazowania rzeczywistości i pewne sprawy byłyby dziś nierealne. Nie zdarzyłoby się teraz, aby matka wracająca z córkami z kościoła ogłosiła po powrocie do domu trwającą osiem lat żałobę. Chciałem także pozbyć się charakterystycznej rodzajowości tej sztuki. W moim przedstawieniu jest sporo impresji i symboliki, unikam dosłowności. Widz natomiast musi sobie pewne rzeczy wyobrazić, dopowiedzieć…
Wiele scen powstało na bazie moich własnych przemyśleń. W oryginale jest np. dyskusja między kobietami na temat mężczyzny imieniem Pepe, który ma zostać mężem najstarszej. Aby to pokazać w języku pantomimy, jedna z córek wynosi jego marynarkę i zaczyna się między kobietami coś w rodzaju walki o nią. Kobiety przebierają się, kreują na mężczyznę, rywalizują o niego. Tego rodzaju sceny są próbą znalezienia odpowiednich obrazów, które ujawniają emocje bohaterek. Poszukiwałem też takich form wyrazu, które by ukazywały istotę człowieka w chwilach, kiedy znajduje się sam. Chciałem uchwycić moment, kiedy bohaterki zamykają drzwi do swego pokoju i pokazać, co się wówczas z nimi dzieje, gdy puszczają hamulce i wydostaje się tłumiona sfera ich seksualności, która jest cały czas poskramiana. Zależało mi przede wszystkim, aby pokazać, że takie toksyczne domy, takie kobiety istnieją również współcześnie.

Dom Bernardy Alba, scena zbiorowa, na pierwszym planie Ewa Czekalska, fot. Bartek Sowa

Współpracuje Pan z Wrocławskim Teatrem Pantomimy od 1984 roku. Najpierw jako aktor, następnie jako choreograf i pedagog. Pełni Pan także od 2009 roku funkcję dyrektora. Czy daje to większą swobodę twórczą, czy też ogranicza Pana jako artystę?

Moim zadaniem była obrona Teatru Pantomimy przed zamknięciem i stworzenie takich warunków, aby dalej istniał i rozwijał się. Staram się tworzyć teatr, który nie jest ani autorski, ani repertuarowy, ale za to porusza ważne sprawy. Do takich przedstawień należy z pewnością „Osąd”, inspirowany obrazem Hansa MemlingaSąd Ostateczny”. Będąc kiedyś w Gdańsku, zobaczyłem na frontonie dworca olbrzymią replikę tego obrazu. Jednocześnie przyglądałem się ludziom śpieszącym do pracy, którzy w ogóle nie zwracali uwagi na to przedstawienie. Zafrapowało mnie wtedy, czy można współcześnie stawiać takie eschatologiczne pytania, pytania dotyczące spraw ostatecznych. Podzieliłem się tą refleksją z wybitnym rzeźbiarzem Jerzym Kaliną i tak powstał pomysł tego przedstawienia. Później zaprosiłem też do współpracy Leszka Mądzika i Pawła Passiniego, doszedłem bowiem do wniosku, że byłoby interesujące pokazać ten temat z perspektywy różnych twórców. Pomysł okazał się sukcesem. Podobnie jak przedstawienie dla dzieci, zatytułowane „Makrokosmos”, które przygotował inny zaproszony do współpracy artysta, Konrad Dworakowski.

Osąd, L. Mądzik, fot. Bartek Sowa

Czym jest dla Pana teatr pantomimy?

Dzięki niemu cały czas się uczę. Zrobiłem kilkadziesiąt przedstawień, współpracowałem z wieloma reżyserami w Polsce przy tworzeniu scenografii i ruchu scenicznego. Kontakt z ludźmi, którzy pracują z żywym słowem, był dla mnie niezwykłym doświadczeniem. Uczyłem się ich sposobu myślenia, a tego nie daje żaden wydział reżyserski czy szkoła aktorska. Mogłem się także dzielić swoimi doświadczeniami, które nabyłem przez długie lata pracy z Henrykiem Tomaszewskim. Dla mnie teatr pantomimy to przede wszystkim myślenie ruchem. Obcując z tekstem widzę go przede wszystkim obrazami. Dążę do tego, aby tworzyć teatr ciekawy, który porusza i uruchamia wyobraźnię.

Życzę zatem takich poruszających, ważnych przedstawień i dziękuję za rozmowę.

Pod tym linkiem - recenzja spektaklu "Dom Bernardy Alba"


.........................................................................................................................................................
Zbigniew Szymczyk

Zbigniew Szymczyk
Z Wrocławskim Teatrem Pantomimy związany jest od 1984r. W tym czasie zagrał we wszystkich spektaklach wyreżyserowanych przez H. Tomaszewskiego.
Od 1997 roku jest pedagogiem pantomimy i plastyki ruchu. Jest też autorem spektakli plenerowych , twórcą ruchu scenicznego i choreografii w Teatrze Współczesnym, Teatrze Polskim we Wrocławiu, Teatrze Współczesnym w Szczecinie, Teatrze Wybrzeże w Gdańsku, Teatrze Polskim w Bydgoszczy, Teatrze Powszechnym w Łodzi, Teatrze im. Horzycy w Toruniu, Teatrze im. Kochanowskiego w Opolu oraz w Operze Wrocławskiej.
W 2007 na Ogólnopolskim Konkursie na inscenizację utworów St. Wyspiańskiego, otrzymał nagrodę za ruch sceniczny do Wesela w reż. A. Augustynowicz w Teatrze Współczesnym w Szczecinie.
Od 2009 r. pełni funkcję dyrektora naczelnego Wrocławskiego Teatru Pantomimy.


Wywiad ukazał się na portalu PIK Wrocław 15 maja 2012 r. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Sakura. III Wrocławskie Dni Japońskich Inspiracji

 Z przyjemnością ogłaszamy nadchodzącą III edycję festiwalu Sakura. Wrocławskie Dni Japońskich Inspiracji, która odbędzie się w dniach 9-19 ...

Popularne posty